poniedziałek, 31 grudnia 2012

15 najpopularniejszych wpisów 2012 roku

Rok się kończy, na blogach pojawiają się różnego rodzaju podsumowania. Czemu by nie zrobić własnego? Zapraszam na przegląd piętnastu najpopularniejszych wpisów minionego roku. Najważniejsze były tu oczywiście liczby odsłon, jednak z listy wyrzuciłam wszelkie posty dotyczące promocji, edycji limitowanych, produktów już wycofanych itp., czyli ogólnie te, które są już nieaktualne. Mam nadzieję, że znajdą tu coś ciekawego zwłaszcza te osoby, które śledzą bloga od niedawna, lub robią to nieregularnie.



 
Wpis, który pobił wszelkie rekordy odsłon. Wiem, że wielu osobom ułatwia podjęcie decyzji o zakupie lakierów Essie. Zdecydowanie łatwiej jest przejrzeć odcienie w domu, na spokojnie.

 

 
Jeszcze tylko dziś z tą kartą obowiązuje rabat 20% na cały asortyment drogerii Rossmann.

 
Przepis na obiad w pierwszej piątce najpopularniejszych wpisów na blogu osoby, która jest kulinarnym beztalenciem. Świat się kończy.


 

 

 

 
Wpis o wszystkim i o niczym, tak sobie napisałam co robiłam w Dzień Dziecka. Nie wiem właściwie, czemu stał się aż tak popularny :)

 
Wpis dodany z okazji świetnej promocji na te cienie, ale zostawiłam go na liście, bo ze swatchy można korzystać do dziś.


 

 

  

 
Bazę pod lakiery wykończyłam kilka dni temu. Byłam z niej bardzo zadowolona i prawdopodobnie kupię ponownie :)

Przyznam, że często nie da się przewidzieć, który wpis stanie się popularny, a który nie. Można spędzić nad notką wiele godzin i nie zostanie ona doceniona, podczas gdy wpis wrzucony w biegu spowoduje nagły skok statystyk. Mnie najbardziej na tej liście zadziwia obecność przepisu kulinarnego (!) i wpisu na temat Dnia Dziecka.

Ciekawe, czy jest tu ktoś, kto pamięta każdą z tych notek? :) Które z nich powinny według was znaleźć się w TOP 3? A może czegoś wam tu brakuje?

Em

sobota, 29 grudnia 2012

-20% na cały asortyment drogerii Rossmann

Rossmann na koniec roku przygotował dla nas całkiem ciekawą promocję. Z pewnością warto z niej skorzystać, jeśli macie na oku produkt, którzy rzadko bywa w promocji, lub wręcz przeciwnie - jest w tej promocji właśnie teraz. 


Pokazując przy kasie kartę Rossnę! (więcej o tym jak ją założyć, pisałam TU), za całe zakupy zapłacicie 20% mniej. Promocja obowiązuje do 31 grudnia 2012 i łączy się z innymi promocjami, dlatego warto zobaczyć, co obecnie znajduje się w gazetce.

Cynk o promocji podesłała Mała Mi, dziękuję :)

Udanych zakupów!

Em

piątek, 28 grudnia 2012

Najlepsze od Celii, czyli pomadka Nude i błyszczyk Woman

Wspominałam wam już, że biorę udział w akcji "Najlepsze dla Polek", która ma na celu wybranie najlepszych produktów marki Celia. W ciągu ostatnich tygodni testowałam dziewięć kosmetyków i przyznam, że byłam mile zaskoczona, bo prawie wszystkie przypadły mi do gustu. Mimo to nie miałam żadnych problemów z wyborem finałowej trójki: toniku do twarzy z kolagenem i nagietkiem, pomadki Nude i błyszczyka Woman. Dziś napiszę o dwóch ostatnich, czyli o świetnym duecie do ust.

Pomadka Nude jest dostępna w sześciu odcieniach i kosztuje ok. 9,5 zł. Błyszczyk Woman jest dostępny w siedmiu odcieniach i kosztuje ok. 11 zł.



Zacznijmy od tego, że jestem absolutnie zauroczona opakowaniem tego produktu. Jest małe, zgrabne, eleganckie, bez żadnych napisów. Bardzo mi się podoba i dodatkowo sprawia wrażenie solidnego. O pomadkach z serii Nude już od jakiegoś czasu można było przeczytać na blogach wiele dobrego. Byłam ich ciekawa i cieszę się, że wreszcie i ja mogłam wypróbować ten kosmetyk. Nie zawiódł mnie. Pomadka jest bardzo lekka, zupełnie nie wysusza ust, a nawet odrobinę je nawilża. Może minimalnie podkreślać suche skórki, ale widoczne jest to tylko z bardzo bliska. 

Celia Nude nr 606
Ze względu na formułę nie jest zbyt trwała i słabo kryje - na moich naturalnie dość mocno napigmentowanych ustach, odcień 606 daje jedynie efekt lekkiego rozjaśnienia. Nie do końca wsztrzeliłam się więc w kolor (chciałabym wypróbować coś w różowej tonacji), ale sama formuła produktu jest według mnie bardzo dobra. Ostatnio coraz bardziej lubię takie nienachalne błyszczyko-pomadki.


Ze wszystkich przetestowanych przeze mnie kosmetyków Celia, ten jest zdecydowanie najlepszy. Przyznam, że początkowo w ogóle się tego nie spodziewałam. Błyszczyk wygląda niepozornie, ma przeciętne opakowanie (łatwo schodzą z niego napisy, pewnie niedługo nie będzie po nich śladu). Nigdy też nie widziałam go w drogerii, ale będę musiała poszukać, bo mam ogromną ochotę przetestować inne, mocniejsze odcienie. Produkt jest bliski błyszczykowemu ideałowi (jeśli taki istnieje). 

Celia Woman nr 04
Ma dość gęstą konsystencję, ale zupełnie się nie klei, równomiernie pokrywa usta i nadaje im piękny blask. Numer 04 wygląda na ustach bardzo naturalnie. Ma przyjemny, delikatny smak i zapach. Trwałość standardowa, po trzech godzinach lub jedzeniu przyda się ponowna aplikacja.

Celia Nude nr 606 | Celia Woman nr 04

Celia Nude nr 606 + Celia Woman nr 04
Takie neutralne odcienie są idealne na co dzień, a same produkty zdecydowanie godne polecenia. Sama z chęcią zobaczę, czy inne kolory są równie dobre. Ktoś może wie, gdzie można je znaleźć w Krakowie (zwłaszcza błyszczyki)?

Macie jakiś swój ulubiony kosmetyk marki Celia?

Em

środa, 26 grudnia 2012

Kosmetyki, które zabrałam na świąteczno-sylwestrowy wyjazd

W ramach kolejnego dnia nicnierobienia postanowiłam wrzucić post z produktami, które zabrałam ze sobą na mały świąteczno-sylwestrowy wyjazd. Pakowałam się w pośpiechu i do tej pory nie wiem jeszcze, co będę robić na przełomie starego i nowego roku, więc kto wie, czy wszystkie kosmetyki okażą się potrzebne.

Oczywiście musiałam zabrać ze sobą starą edycję limitowaną The Body Shop Jolly Orange (KLIK), która pachnie dla mnie czystymi Świętami. Niestety ostatnio seria ta już się nie pojawia, więc oszczędzam resztki i upajam się zapachem. Do kompletu dorzuciłam żel L'Occitane Feuilles Magiques, który też powinien pachnieć świątecznie, ale na razie kiepsko mu to wychodzi. Jeśli chodzi o włosy, wciąż używam świetnego szamponu Lush New (KLIK), wygrzebałam też idealną rozmiarowo odżywkę Nivea Diamond Gloss. Balsamu Yves Rocher Peche Jaune będę używać, kiedy wykończę masło TBS, którego została mi już resztka. No i na koniec niezbędnik, czyli antyperspirant Fenjal Sensitive.

Chusteczki Alterra przydadzą się do demakijażu, a do pielęgnacji twarzy powinny wystarczyć trzy kroki Clinique, ale na wszelki wypadek wzięłam jeszcze tłusty krem Celia Kolagen + Witaminy C i E, gdyby temperatura miała spaść poniżej zera. Do tego niezbędniki takie jak żel pod oczy Flos-Lek (KLIK), olejek z drzewa herbacianego The Body Shop, masełka do ust Nivea (KLIK) i najlepsza nić dentystyczna na świecie, czyli Oral-B Pro-Expert. Jeśli jeszcze jej nie próbowaliście, naprawdę polecam. Pastę do zębów też oczywiście wzięłam, ale nie zmieściła się na zdjęciu :)

Idealny świąteczno-sylwestrowy zestaw lakierów, czyli Celia Woman nr 2 (KLIK), essence moonlight 01 live forever i essence nail art twins glitter topper 07 blair (KLIK). Do tego niezastąpiony wysuszacz Sally Hansen Insta-Dri (KLIK) i zmywacz Maybelline.

Krem tonujący essence my skin i puder matujący Celia nr 1 tworzą całkiem zgrany duet. Oczywiście musiałam zabrać bardzo świąteczny, złoty rozświetlacz essence circus circus 01 it's magic (KLIK). Do tego zawsze pasujący róż essence summer of love 01 psychedelic i paletka cieni essence vampire's love 01 love at first bite (KLIK), która poza całkiem niezłym wyborem cieni, ma też dość duże lusterko.

Dwa produkty, bez których nie można się obejść, czyli tusz do rzęs Celia Woman i baza pod cienie Urban Decay. Trzy kredki - złota essence into the wild 01 beat the heat, srebrna essence metallics 02 steel me i czarna essence you rock! (KLIK). Nie mogło tu też zabraknąć korektora Bourjois Healthy Mix 51 eclat clair i żelu do brwi My Secret.

Trzy pędzle wystarczą, tak samo jak jedne perfumy (Yves Rocher Cantate) przelane do małego atomizera. Do ust zabrałam trzy świetne produkty, czyli pomadkę Wibo Eliksir nr 09 (KLIK) i fantastyczny duet: błyszczyk Celia Woman nr 04 i pomadkę Celia Nude nr 606, o których wkrótce napiszę wam więcej.

Na razie niczego mi nie brakuje, ale zobaczymy co będzie, kiedy przyjdzie mi wykonać ewentualny sylwestrowy makijaż. Ze złotą i srebrną kredką jumbo powinnam chyba dać radę!

Em

P.S. Kosmetyki Celia i masełka do ust Nivea otrzymałam od producentów do przetestowania.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczne paznokcie (Celia Woman nr 2)

Otworzyłam moje lakierowe pudełko i stanęłam przed wyborem czegoś odpowiedniego na Święta. Tak naprawdę nie uważam, żeby jakikolwiek odcień był tu nieodpowiedni, ale ostatecznie sama postawiłam na absolutną klasykę, czyli czerwień.

Lakiery Celia Woman mają 8 ml, kosztują ok. 7 zł i w stałej ofercie są dostępne w 23 odcieniach.




Jeśli chodzi o sam lakier, jestem z niego zadowolona. Wolałabym, żeby pędzelek był szerszy, jednak aplikacja i tak jest dość łatwa, dzięki niezbyt gęstej konsystencji. Wykończenie określiłabym jako lekko żelkowe, po dwóch warstwach wciąż widać z bliska linię paznokcia. Mnie to nie przeszkadza, jednak wiem, że nie wszyscy przepadają za takim efektem. Trwałość na moich paznokciach standardowa.

Lakier ten dostałam do przetestowania w ramach akcji "Najlepsze dla Polek", której celem jest wytypowanie najlepszych kosmetyków marki Celia. Mimo że produkt bardzo mi się spodobał, nie znajdzie się on raczej wśród trzech, na które już wkrótce będę musiała zagłosować. Powiem tylko tyle, że są  jeszcze lepsze, ale o tym napiszę już kiedy indziej :)

Ciekawa jestem, ile z was w te Święta także postawiło na czerwień!

Em

sobota, 22 grudnia 2012

Świąteczne zapachy w kosmetykach - cz. III (szarlotka z cynamonem)

Przedświąteczna sobota oznacza pewnie dla większości z was tylko jedno - wielkie przygotowania. Jeśli więc macie już dość szorowania podłóg i lepienia pierogów, zapraszam na chwilę odpoczynku przy kolejnej notce na temat świątecznych zapachów w kosmetykach. Tym razem pokażę wam tegoroczną nowość marki Farmona, czyli serię szarlotkową. W poprzednich postach pisałam już o goździkach, drzewkach iglastych, ciasteczkach i krówkach.

Czy zadziwię was, jeśli napiszę, że produkty te pachną... szarlotką? Producentowi całkiem nieźle udało się wcisnąć w opakowania pyszne ciacho posypane dużą ilością cynamonu i przyozdobione lodami waniliowymi. Zapach jest idealny na zimę, zwłaszcza dla wielbicieli słodko-przyprawowych zapachów (to ja!).

To było niezłe zaskoczenie. Przyzwyczaiłam się już do tego, że wszelkie peelingi myjące z reguły nawet nie stały koło prawdziwego peelingu i zdzieraki z nich są żadne (jak w przypadku tego marki Alterra). Szarlotkowa Farmona okazała się mieć jednak bardzo ostre drobinki, świetnie radzące sobie z martwym naskórkiem. Nie jest to więc coś do codziennego stosowania zamiast żelu pod prysznic. 1-2 razy w tygodniu całkowicie wystarczą, żeby móc cieszyć się gładką skórą. Muszę przyczepić się do opakowania, które zupełnie nie jest przystosowane do gęstej konsystencji produktu, przez co proces wydostawania peelingu na zewnątrz nie należy do najłatwiejszych.

Skład: Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Acrylates Copolymer, Cocamidopropyl Betaine, Glycerin, Polyethylene, Polyurethane, Parfum (Fragrance), Polysorbate 20, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Powder, Propylene Glycol, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Hydrolyzed Milk Protein, Lactose, Panthenol, Inulin, Cinnamomum Zeylanicum (Cinnamon) Bark Oil, Styrene/Acrylates Copolymer, Sodium Chloride, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Caramel Colour E150d, Cinnamal

Masła do ciała Farmona znane są z bardzo mocnych zapachów (tak mocnych, że tego karmelowo-cynamonowego używałam tylko na nogi, bo intensywność była powalająca). Wersja szarlotkowa jest na szczęście łagodniejsza, ale i tak utrzymuje się na skórze aż do rana, a na piżamie i pościeli jeszcze dłużej. Miło jest obudzić się i wciąż pachnieć jak ciacho! :) Pozostałe właściwości są podobne jak w przypadku innych maseł Farmona. Konsystencja jest dość tępa, przez co aplikacja nie należy do najłatwiejszych, a nawilżenie, choć całkiem niezłe, może się okazać niewystarczające dla prawdziwych sucharków. Mimo wszystko polubiliśmy się i z przyjemnością zużyję masło do końca.

Skład: Aqua (Water), Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Ethylhexyl Stearate, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Ceteareth-20, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Glyceryl Stearate, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Isohexadecane, Polysorbate 80, Cera Alba (Beeswax), Cyclopentasiloxane, Cyclohexasiloxane, Dimethicone, Parfum (Fragrance), Propylene Glycol, Pyrus Malus (Apple) Fruit Extract, Hydrolyzed Milk Protein, Lactose, Cinnamomum Zeylanicum (Cinnamon) Bark Oil, Inulin Lauryl Carbamate, Xanthan Gum, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, 2-Bromo-2-Nitropropane- 1,3-Diol, BHA, E150C, CI 16255, Cinnamal

Bardzo ucieszyłam się z możliwości wypróbowania serii szarlotkowej, bo uwielbiam tego typu zapachy, zwłaszcza zimą. Oba produkty są całkiem niezłe, jednak jeśli miałabym wybrać tylko jeden, z pewnością byłby to peeling. Polecam wszystkim łasuchom!

Em

P.S. Produkty zostały mi przekazane do opisania na blogu.

czwartek, 20 grudnia 2012

Babeczki czy kropeczki?

2012 nieuchronnie zmierza ku końcowi, co wiąże się z koniecznością podjęcia wielu trudnych decyzji*. Jedną z nich jest oczywiście wybór nowego kalendarza, a nie jest to łatwe, kiedy w sklepach nie ma prawie nic ładnego. Po długich poszukiwaniach znalazłam w końcu coś odpowiedniego (Empik, 19,99 zł), niestety paradoksalnie spodobały mi się aż dwa wzory, więc znów mam ogromny problem*. Wiadomo, tak źle i tak niedobrze.


Podstawowe pytanie brzmi więc: babeczki czy kropeczki?


Przyda mi się wasza pomoc! :)

Em

P.S. Nowym zwycięzcą milionowego konkursu w kategorii facebook jest Izabela Gliwa (life is beautiful, not easy). Czas na zgłoszenie się do mnie mailowo masz do pojawienia się kolejnej notki z wynikami.

* nauczona doświadczeniem zaznaczam, że to żart.

wtorek, 18 grudnia 2012

Świąteczne zapachy w kosmetykach - cz. II (ciasteczka i krówki)

Goździki i drzewka iglaste, o których pisałam wam w pierwszej części serii, były bardzo jednoznaczne. To świąteczne zapachy i już. Dziś mam dla was z kolei słodkości, które według mnie po prostu idealnie wpasowują się w te zimne miesiące. Jako dziecko zawsze czekałam na poranek 6 grudnia, bo wiedziałam, że koło mojej głowy będzie leżeć reklamówka pełna słodyczy (i oczywiście rózga). Objadałam się nimi później do końca roku :)

Z pewnością słyszeliście już o nowości Nivea, czyli masełkach do ust, zamkniętych w małych, blaszanych puszkach. Na rynku pojawiły się niedawno, więc nie wszędzie jeszcze można je znaleźć, jednak z czasem powinno się to zmienić. Do wyboru mamy cztery rodzaje, z których dwa idealnie pasują mi do tej notki.

Nie zastanawiałam się długo nad ich opisem. Caramel Cream to ciasteczka z czekoladą i rodzynkami - aż mam ochotę pobiec do sklepu po Pieguski, żeby się upewnić, że to ten sam zapach. Przy okazji wrzuciłabym do koszyka też paczkę krówek, którym odpowiada druga wersja - Vanilla & Macadamia. Jeśli więc lubicie słodkości także w kosmetykach, nie macie się nad czym zastanawiać. Produkty te poza pięknymi zapachami, mają też wiele innych zalet. Bardzo dobrze pielęgnują usta, które są po nich miękkie i zadbane. Wiele osób nie przepada za tego typu opakowaniami (ja też), jednak w tym przypadku puszeczki są dość wygodne (i przy okazji urocze), a ja staram się używać ich wtedy, kiedy mam czyste ręce :) Konsystencja nie jest zbyt miękka (w waniliowym trochę twardsza niż w karmelowym), dzięki czemu podczas używania nie robi się "bałagan", ale równocześnie bez problemu można nabrać na palec odpowiednią ilość produktu. Masełka nie mają żadnego smaku.

Poza dwoma słodkimi zapachami, jest też masełko malinowe (pachnie jak malinowa mamba!) i klasyczne (zupełnie bezzapachowe). W Drogeriach Natura można je obecnie kupić w promocji za 7,49 zł.
skład - kliknij w zdjęcie, aby je powiększyć

Moją ulubioną wersją jest karmelowa i tę polecam wam najbardziej, choć tak naprawdę wszystko zależy od waszych preferencji zapachowych. Myślę też, że taki produkt byłby dość uniwersalnym i bezpiecznym dodatkiem do prezentu dla bliskiej osoby :)

Em

P.S. Produkty zostały mi przekazane do pokazania na blogu.

P.S.2 Nowym zwycięzcą milionowego konkursu w kategorii facebook jest Katarzyna Łozińska (AAEM). Czas na zgłoszenie się do mnie mailowo masz do pojawienie się następnej notki z wynikami.

niedziela, 16 grudnia 2012

Świąteczne zapachy w kosmetykach - cz. I (goździki i drzewka iglaste)

Na pomysł grudniowej serii o świątecznych zapachach w kosmetykach wpadłam już jakiś czas temu. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam wszelkie świąteczne aromaty i już późną jesienią zaczynam zwracać w drogeriach szczególną uwagę na tego typu produkty. Przejrzałam moje kosmetyczne zapasy i okazało się, że mam wystarczająco dużo kosmetyków, żeby stworzyć serię składającą się z przynajmniej kilku wpisów. Część z nich otrzymałam stosunkowo niedawno, więc nie zawsze będą to pełne recenzje, ale skupiać się będę i tak głównie na zapachach. 

Na pierwszy ogień pójdą olejki Green Pharmacy, które można stosować jako żele pod prysznic lub płyny do kąpieli. Będę opisywać dwie wersje - Cedr, Cyprys i Goździkowiec, Cytryna, ale w ofercie jest też jeszcze jeden zapach, który z pewnością świetnie pasowałby do tej notki - Cynamon, Mandarynka. Olejki dobrze się pienią i nie wysuszają skóry, jakościowo wypadają więc naprawdę dobrze.

Nie mam pojęcia, jak pachnie cedr i cyprys, ale od pierwszej chwili wiedziałam, z czym kojarzy mi się zapach tego produktu. Kiedy byłam mała, płyny do kąpieli kupowało się w wielkich, jedno lub dwulitrowych butlach, a najpopularniejszy z nich był "leśny". Nie używałam ich już nigdy później. Olejek Green Pharmacy ma więc dla mnie zapach dzieciństwa - może i niezbyt oryginalny, ale mi odpowiada. Po połączeniu z wodą, wychodzi z niego też wyraźna nuta pieprzu. Raczej do niego nie wrócę, ale przyjemnie mi się go używa w tym świątecznym okresie.
Działanie, stosowanie i skład - kliknij w zdjęcie, żeby je powiększyć

Mmmm... goździki!!! Czy jest tu ktoś, komu ta przyprawa nie kojarzy się z Bożym Narodzeniem? Nie jestem pewna, ale to chyba dzięki temu produktowi wpadłam w ogóle na pomysł "zapachowej" serii. Olejek ma mocny, ostry zapach goździków, nie do pomylenia z żadnym innym. Cytryny ani żadnych innych cytrusów nie wyczuwam tu w ogóle, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Idealny zapach na zimę, ale tylko dla fanów korzennych przypraw. Mój faworyt :)
Działanie, stosowanie i skład - kliknij w zdjęcie, żeby je powiększyć

Kolejne notki w serii powinny pojawiać się co drugi dzień aż do Świąt, a prawdopodobnie nawet trochę dłużej. Ostateczna lista produktów nie jest jeszcze zamknięta, może wy podsuniecie mi swoje świąteczno-zapachowe typy?

Em

P.S. Produkty otrzymałam w prezencie od firmy Green Pharmacy i nie byłam zobligowana do opisywania ich na blogu.

P.S.2 Nowy zwycięzca milionowego konkursu w kategorii facebook to Marta Sarniak. Czas na zgłoszenie się do mnie mailowo masz do pojawienia się kolejnej notki z wynikami.