poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Najpopularniejsze polskie blogi kosmetyczne (kwiecień 2014)


Przed wami szósta edycja listy najpopularniejszych polskich blogów kosmetycznych. Mam nadzieję, że przyda się ona zwłaszcza tym, którzy dopiero zaczynają obserwować blogi o tej tematyce i nie wiedzą, od czego zacząć. Kosmetyczna blogosfera w ciągu ostatnich lat tak bardzo się rozrosła, że rzeczywiście na początku ciężko ją ogarnąć. Plus jest taki, że dzięki różnorodności na pewno każdy znajdzie coś dla siebie.


poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Co warto kupić we Włoszech? Moja kosmetyczna lista zakupów

Jak już kilka razy wspominałam, niedługo lecę do Włoch. Nie mogę uwierzyć, że za trzy dni będę już w Rzymie! Oczywiście moja walizka wciąż jest pusta, a ja zamiast zabrać się za pakowanie, spisuję listę zakupów. Nie pisałam jeszcze o tym szerzej na blogu, ale od początku nowego roku jestem na kosmetycznym odwyku i w ciągu ostatnich kilku miesięcy byłam w drogerii zaledwie kilka razy i to zwykle po niezbędniki takie jak waciki czy pasta do zębów. Teraz mam zamiar pozwolić sobie na większe zakupy, w końcu wyjazd za granicę jest do tego idealną okazją. Najbardziej zainteresowana jestem oczywiście markami, których nie ma w Polsce: Urban Decay, Too Faced, NARS, Lush.

Jeśli chodzi o Urban Decay, do tej pory miałam okazję przetestować tylko dwa produkty tej marki - bazę pod cienie i paletę Naked 2 - i oba znalazły się w moich ulubieńcach ubiegłego roku. Mam ochotę na kolejną paletkę, ale jeszcze nie zdecydowałam, czy wybrać trzecią wersję Naked, czy może postawić na zestaw produktów do modelowania twarzy.

wtorek, 15 kwietnia 2014

Kolorowy tusz na rzęsach, czyli essence colour flash volume mascara (nowość, swatche)

Kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi wiosenno-letnich nowości essence, wiele osób zwróciło szczególną uwagę na serię kolorowych tuszów do rzęs. Przyznam, że sama początkowo nie byłam do nich przekonana. W latach nastoletnich kilka razy eksperymentowałam z tego typu produktami, ale bez większych sukcesów. Zwykle taki tusz dawał ledwie widoczny kolor i nie robił nic więcej. Potem jednak pomyślałam, że takie kolorowe rzęsy to może być fajna opcja na lato i postanowiłam spróbować.

W serii kolorowych tuszów znajduje się pięć odcieni: 01 miss early-greenbirdy, 02 miss sue blue, 03 miss mary berry, 04 miss louise turquoise i 05 miss lila deleila. Mają 9 ml, zostały wyprodukowane we Francji, są ważne 6 miesięcy od otwarcia i kosztują 12,99 zł.


Po pierwszym użyciu tuszu aż się sama do siebie uśmiechnęłam. Kolor jest, i to widoczny! Najbardziej obawiałam się tego, że efekt na rzęsach będzie prawie niezauważalny. I choć początkowo chciałam nakładać ten tusz tylko na dolne rzęsy, od paru dni mój makijaż oka wygląda tak: neutralny cień w kremie na całą powiekę, cielista kredka na linię wodną i właśnie te zielone rzęsy. Jeśli chodzi o inne właściwości tuszu niż nadawanie koloru, to są one przeciętne. Rzęsy są pogrubione i podkreślone, ale szału nie ma. Niestety nakładanie pod spód czarnego tuszu nie działa, bo dominuje ona potem całą zieleń. Myślę, że tu poradziłaby sobie biała baza, ale niestety obecnie takiej nie mam. Najlepiej oczywiście byłoby mieć swoje długie i gęste rzęsy, na których wszystko wygląda świetnie ;) Dodam jeszcze, że tusz się nie osypuje nawet po całym dniu.

Mnie efekt podoba się bardzo i na pewno dokupię drugi kolor - waham się między niebieskim a granatem. Oba tusze na pewno zapakuję do wakacyjnej kosmetyczki (lot do Rzymu mam już za 8 dni!), będą świetnie pasować do wiosenno-letnich sukienek i pewnie na ten czas zastąpią mi wszystkie inne produkty do makijażu oczu :)

I jeszcze jedno: szykuje się nowa promocja -40% w Rossmannie, więcej info na facebooku.

Em

P.S. Tusz został mi przekazany przez dystrybutora do pokazania na blogu.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Cielista kredka na linię wodną, czyli essence big bright eyes (nowość, swatche)

Wczoraj pokazałam na instagramie nowości essence i CATRICE, które właśnie testuję i zapytałam, co chcecie zobaczyć na blogu w pierwszej kolejności. Największe zainteresowanie wzbudziła kredka essence big bright eyes higlight it... nude, więc z przyjemnością napiszę dziś o niej kilka słów.

Na wstępie jeszcze trochę na inny temat. Nie mam w zwyczaju tłumaczyć się z nieobecności na blogu, ale tym razem chciałabym o tym wspomnieć. Pierwszy raz w życiu przechodzę przez coś, co nazwać można lekkim wstrętem do siedzenia przy komputerze. Na początku myślałam, że jestem po prostu zmęczona po całym dniu wpatrywania się w ekran w pracy, ale szybko okazało się, że nawet w dni w całości spędzone w domu nie mam najmniejszej ochoty otwierać laptopa. Mnie samej ciężko w to uwierzyć, ale mojego netbooka włączyłam dziś po raz pierwszy od prawie dwóch tygodni (!) i to tylko po to, żeby napisać tę notkę. Oczywiście nie jestem całkowicie offline - to byłoby trudne - kiedy muszę coś sprawdzić, korzystam z telefonu, na nim też lecą filmiki z youtube, kiedy sprzątam lub gotuję. Jestem jedynie aktywna na instagramie, ale mam ogromne zaległości jeśli chodzi o czytanie ulubionych blogów, coraz rzadziej zaglądam też na facebooka. Powiem wam, że przechodzę przez coś takiego po raz pierwszy od czasu zafascynowania się komputerem kilkanaście lat temu. Do niedawna nie mogłam się oderwać od ekranu, teraz mam go dość. Mieliście kiedyś coś takiego? To mija, ktoś wie? ;)

Wśród nowości essence na wiosnę/lato 2014 znalazła się seria trzech kredek w neutralnych odcieniach: matowa 01 highlight it... nude, perłowa 02 highlight it... pearl i opalizująca 03 highlight it... funky. Kredki mają 1,41g, są ważne 24 miesięcy od otwarcia, zostały wyprodukowane w Czechach i kosztują 8,99 zł.

Mam pierwszą wersję, czyli matową i już na wstępie powiem wam, że jestem zachwycona tą kredką. Oczywiście weźcie pod uwagę, że są to dopiero pierwsze wrażenia, bo testuję ją od zaledwie dwóch dni, ale kilka rzeczy już na pewno mogę na jej temat napisać. Przede wszystkim jest miękka, co jest niezwykle ważne, jeśli szukamy kredki właśnie do linii wodnej. Kolor to bardzo ładny beż, delikatnie jaśniejszy od skóry na wewnętrznej stronie mojego przedramienia - to widać na zdjęciu powyżej. Aplikacja jest przyjemna i zajmuje dosłownie dwie sekundy, a oko od razu wygląda na bardziej wypoczęte.


Jeśli chodzi o trwałość, to dzisiaj specjalnie przez cały dzień ją kontrolowałam :) Po czterech godzinach od aplikacji kredka wciąż jest widoczna, ale dwa razy słabiej, zaś po ośmiu zostaje po niej już tylko delikatny ślad. Czy to dobry wynik? Według mnie tak. Noszę soczewki i zwykle tak czy inaczej kreska z linii wodnej znika dość szybko, tu nie jest aż tak źle. Jeśli jednak chcemy, żeby efekt był widoczny przez cały dzień, konieczna będzie ponowna aplikacja. Teoretycznie można nią też rozświetlać łuk brwiowy i wewnętrzny kącik oka, ale raz tego spróbowałam i efekt mi się nie spodobał, zdecydowanie wolę nakładać w tych miejscach perłowe odcienie lub ewentualnie biały mat.

O ile mogę to zrobić po zaledwie dwóch dniach testów, serdecznie polecam wam wypróbować te produkt. W drogeriach dostępnych jest zaledwie kilka cielistych kredek - ja kojarzę jedną z Max Factor i jedną z CATRICE (której raczej nie polecam, może napiszę coś więcej również o niej). Niestety o ile wiem, seria big bright eyes dostępna jest w drugiej szafie essence, więc nie w każdym sklepie ją dostaniecie.

Przygotujcie się na więcej wpisów o nowościach - kolejny będzie prawdopodobnie kolorowy tusz do rzęs, który już teraz możecie zobaczyć na jednym ze zdjęć powyżej.

Em

P.S. Jak zwykle zachęcam do śledzenia mnie na instagramie, gdzie jestem ostatnio najbardziej aktywna - KLIK.

P.S. Kredka została mi przekazana przez dystrybutora do pokazania na blogu.

środa, 2 kwietnia 2014

Marzec 2014 w zdjęciach

Mamy kwiecień, czyli jedna czwarta 2014 już za nami. Nieźle. Marzec wcale nie minął mi szybko, przeglądając zdjęcia do tego wpisu miałam wrażenie, że ciągnął się w nieskończoność. Nie w złym znaczeniu, wręcz przeciwnie, bo marzec sponsorowało słowo WIOSNA.


WIOSNA!!! Przyszła na dobre i mam nadzieję, że nigdzie już się nie wybiera. 
(1) Oznaczało to między innymi przerzucenie się z zimowych butów na coś bardziej komfortowego. Szybko okazało się, że poza dziurawymi conversami właściwie nie mam  w czym chodzić, więc czekają mnie zakupy. Nie uśmiecha mi się wydawanie kolejny raz dwóch stówek na buty, które po dwóch latach mają w jednym miejscu dziurę na wylot. Z drugiej strony są dużo wygodniejsze niż zwykłe trampki i mimo wszystko trwalsze. A ja lubię trampki. Na pewno jednak że nie zdecyduję się drugi raz na jasny kolor - czyszczenie ich to tragedia, właściwie mission impossible
(2) Jedno słowo. Tulipany. Moje ukochane kwiaty teraz dostępne na każdym kroku!
(3) To zdjęcie z końca miesiąca, tuż po zmianie czasu. Nagle dzień stał się taki długi, że słońce świeci nawet kiedy wychodzę z pracy. Cudownie :)
(4) Najcieplejszy weekend marca. Nie wiem, ile dokładnie było stopni, ale chodziłam po lesie w samej koszulce i było mi gorąco jak w środku lata. Rzadko mam okazję zabrać na spacer golden retrivera moich rodziców, ale tym razem się udało - był zachwycony :)

Miałam nie wrzucać bezsensownych zdjęć jedzenia, ale chcę wam polecić kilka moich ulubionych miejsc w Krakowie.
(1) Jeśli babeczki, to Cupcake Corner. Wizyta w tym miejscu zawsze poprawia mi humor, po prostu uwielbiam pyszne słodkości w pięknym wydaniu!
(2) Jeśli naleśniki, to Kolanko na Kazimierzu. Zawsze jem pół słonej i pół słodkiej porcji.
(3) Jeśli tarty, to Tektura na Krupniczej. Uwielbiam to miejsce, mają też pyszne śniadania.
(4) Jeśli kawa z przyjaciółką, to mangoccino w coffeeheaven!!! Już zapomniałam, do jakiego stopnia uwielbiam ten smak. A jeśli dodatkowo dzień nie był najlepszy, to warto dorzucić też gofra z lokalu obok. Na pół :)

W marcu dwa razy musiałam pojechać na weekend do Warszawy i bardzo się starałam, żeby...
(1) wstając o 4 rano...
(2) pamiętać, że poszłam na te studia z pasji, a nie dlatego, że musiałam. No właśnie, studia są super, ale jestem już trochę zmęczona tym jeżdżeniem w jedną i w drugą stronę. Po prostu lubię spać w swoim łóżku. I bardzo się cieszę, że nie musiałam wyjeżdżać nigdzie z Krakowa na pięcioletnie studia.
(3) Selfie na UW zaliczone.
(4) Kiedy jestem w Warszawie, najbardziej lubię sobotnie i niedzielne poranki spędzone z kawą i czymś dobrym do czytania. Zwykle kawiarnia jest jeszcze pusta, jest cicho i spokojnie.

(1) Pewnej słonecznej niedzieli wsiadłam w samochód, założyłam pierwszy raz w tym roku okulary przeciwsłoneczne, zrobiłam sobie fotkę i pojechałam grać w piłkę. Co prawda bolało mnie trochę gardło, ale pogoda była taka ładna i w ogóle.
(2) Następnego dnia ledwo mówiłam i skończyło się na tym, że przez tydzień leżałam w łóżku. To mój typowy strój dnia ;)
(3, 4) Dopiero pod sam koniec miesiąca zebrałam się w sobie i poszłam biegać. Do tej pory zwykle biegałam wzdłuż mniejszych i większych ulic, ale wystarczyło raz zabłądzić, żeby znaleźć się w zdecydowanie lepszym otoczeniu. Uroki mieszkania na końcu świata.

(1) W marcu wzięło mnie na zmiany i postanowiłam kupić nowe zasłony. Chciałam takie w biało-czarne pasy i takie właśnie znalazłam. Niestety ktoś mi tak namącił w głowie, że na końcu już sama nie wiedziałam, czy je chcę ;) Zastanowię się nad nimi przy kolejnej wizycie w Ikei.
(2) Wymyśliłam sobie też regał w pokoju i przeniosłam go z łazienki. Ładnie wyglądał, ale był szalenie niepraktyczny i w końcu odniosłam go z powrotem. Myślę, że na to miejsce kupię zwykły regał z jasnego drewna z większą ilością półek.
(3, 4) W Krakowie otworzono nowy Super-Pharm, swoją drogą bardzo fajny, przestronny i w świetnej lokalizacji (przy dworcu). Wizyta w tym miejscu przypomniała mi, że od jakiegoś czasu mam ochotę na essie fiji i kilka dni później dokonałam pierwszego lakierowego zakupu w tym roku. Dziś mam go na paznokciach pierwszy dzień i wciąż się przyzwyczajam, bo zwykle jednak sięgam po ciemniejsze kolory. 



Jednym z najfajniejszych dni marca była ostatnia sobota, czyli konferencja Blog Experts. Bardzo się ciesze, że takie wydarzenia odbywają się także w Krakowie!
(1) Dzień rozpoczęłam z Agatą z bloga eksperymentalnie.com w mojej ulubionej śniadaniowej miejscówce - Momencie na Kazimierzu.
(2) Konferencja trwała od 11 do 19 i naprawdę nie wiem, kiedy zleciało te osiem godzin. Najbardziej cieszę się, że miałam okazję poznać Michała Szafrańskiego z jakoszczedzacpieniadze.pl. To jeden z najbardziej profesjonalnie prowadzonych blogów. Michała podziwiam za pomysł i konsekwencję, każdy jego wpis jest na najwyższym poziomie. Poza tym fajnie było posłuchać znanych twarzy, czyli Artura Kurasińskiego, Maćka Budzicha i Pawła Tkaczyka :)
(3, 4) Organizatorzy zadbali o odpowiednią ilość słodkości, więc ta konferencja po prostu nie mogła się nie udać.

Na koniec jeszcze kilka losowych zdjęć z telefonu.
(1) Pewnego dnia zaczęłam dzień zdecydowanie zbyt wcześnie i spędziłam poranek siedząc z kawą i obwarzankiem na plantach, obserwując budzące się do życia miasto. To był jeden z najlepszych momentów minionego marca.
(2) Oczywiście nie ma miesiąca bez planszówek. To od jakiegoś czasu mój ulubiony sposób spędzania czasu ze znajomymi.
(3) Kiedy wracam wieczorem do domu, zwykle nawet nie zbliżam się do komputera. Ostatnio w ogóle nie chce mi się przy nim siedzieć. Kakao + dobra książka to idealny pomysł na koniec dnia.
(4) Wciąż pracuję nad uaktualnionym rankingiem blogów kosmetycznych. Jestem już bliżej niż dalej, ale wciąż brakuje mi jeszcze kilku-kilkunastu godzin, żeby go dokończyć. Czekajcie cierpliwie :)

Mam przeczucie, że kwiecień będzie kolejnym dobrym miesiącem tego roku. Dziś kupiłam bilet lotniczy w jedną stronę do Rzymu. Mam tam coś służbowo do załatwienia dzień po przylocie, a potem - zobaczymy. We Włoszech byłam już kilka razy, ale zwykle były to zawsze te same miejsca (Rzym, Wenecja, Florencja). Tym razem chciałabym odwiedzić mniej znane miejscowości. Już nie mogę się doczekać! Jeśli chcecie być na bieżąco, zapraszam do śledzenia mojego profilu na instagramie.

Mam nadzieję, że wiosna również na was działa tak dobrze jak na mnie :)

Em