Hej! :)
To mój pierwszy post na blogu i walczę z nim od dobrych paru godzin, dlatego proszę was, żebyście na razie nie zwracali uwagi na pewne niedociągnięcia. Wciąż szukam dobrego szablonu i staram się zorientować jak to wszystko działa. Mam nadzieję, że notka wam się przyda. Niektórzy wiedzą, że mam świra na punkcie limitowanek Essence, dlatego możecie być pewni, że jeśli tylko jakaś do nas dotrze, na pewno pojawią się tu moje nowe zdobycze. Zapraszam do "obserwowania"!
Przejdźmy do rzeczy. Przedwczoraj do krakowskich (i nie tylko) Natur doszła nowa limitowanka I love Berlin. Najpierw pojawiła się w Solvayu, dzień później w Galerii Kazimierz. Nie wiem jaki jest stan pod Pocztą, rano Panie jeszcze nic o niej nie wiedziały, choć nowa dostawa miała dojść po południu.
Bardzo się cieszę, że to akurat I love Berlin do nas dotarło, bo uważam tę limitowankę za bardzo udaną (choć osobiście I hate Berlin ;) ). Mimo, że żadna z tych rzeczy nie była mi tak naprawdę potrzebna, w moim koszyku wylądowały cztery lakiery do paznokci i jeden do zdobień, paletka cieni, zielony eyeliner i oba balsamy do ust.
Czego nie kupiłam? Czarnego lakieru, bo takich mam już kilka (wiecie, czarny lakier to czarny lakier ;) - choć i tak czaję się na ten z B&W). Czarnego eyelinera, bo mam już swój ideał - eyeliner w słoiczku z limitowanki Essence Denim Wanted. Granatowego eyelinera, bo był zbyt perłowy, miał dziwne drobinki i w ogóle mi się nie podobał. Różowego eyelinera i niebieskiego lakieru do zdobień, które do Polski w ogóle nie dotarły. A także poduszeczek na oczy, których i tak też nie było, pilniczka i naklejek na paznokcie.
Oto moje zdobycze. :)
Do limitowanki dołączone były ulotki prezentujące przykładowe makijaże, jakie można wykonać używając kosmetyków z ILB.
Zacznijmy od paletki cieni do powiek 01 Style Victim.
Opakowanie jest solidne, w środku ma bardzo duże lusterko w którym spokojnie możemy wykonać cały makijaż. Nie jest dołączony żaden pędzelek ani pacynka, ale mi to nie przeszkadza, bo i tak bym ich pewnie nie używała. 9 cieni ma łącznie 6,5g, a więc są bardzo małe - dla porównania pojedynczy cień z limitowanki Creamylicious ma 3g. Cienie zostały wyprodukowane w Polsce i są ważne 24 miesiące od otwarcia. Kosztują 10,29 zł.
Cienie na pierwszy rzut oka nie powalają, wydają się być słabo napigmentowane. Na jednej z zagranicznych stron przeczytałam jednak, że pod wierzchnią warstwą pigmentacja jest lepsza, i rzeczywiście. Nie oszukujmy się, jasne cienie pozostaną jasne, ale takie kolory jak ciemna zieleń, granat, czerwony czy czarny pokazują zupełnie inne oblicze. Tutaj swatche na ręce, cienie zostały nałożone na sucho na bazę.
Chcąc wam pokazać jak wyglądają na oku zrobiłam szybki makijaż. Jako bazy użyłam kredki jumbo z limitowanki Metallics w kolorze 03 Cooper Rulez! Proszę, nie czepiajcie się szczegółów, nie miał to być makijaż pokazowy, nie nałożyłam nawet tuszu do rzęs. Nałożyłam za to zielony eyeliner, o którym więcej napiszę za chwilę. W wewnętrznym kąciku znajduje się jasnozielony cień, w zewnętrznym ciemnozielony, a pod łukiem brwiowym - brzoskwiniowy.
Kolejna rzecz to eyeliner w odcieniu 05 I'm a Berliner.
Jest dość mały, ma tylko 3 ml. Został wyprodukowany w Luksemburgu, a jego ważność to 6 miesięcy od otwarcia. Kosztuje 5,59 zł.
Eyeliner ma bardzo fajny pędzelek, nie za cienki, nie za gruby. Pigmentacja jest bardzo dobra, łatwo narysować kreskę. Efekt możecie zobaczyć na zdjęciach oka powyżej. Niestety, pierwszy raz w życiu spotkałam się z tym, że po nałożeniu eyelinera piekły mnie powieki. Co prawda czytałam, że tak działają inne płynne eyelinery z Essence, jednak do tej pory żadnego nie testowałam. Jeszcze zobaczę, czy będzie to bardzo uciążliwe, bo bardzo chciałabym móc czasem użyć tego produktu.
Produkty, które od początku przykuły moją uwagę - balsamy do ust. Opakowania wyglądają bardzo ładnie, są jednak nieporęczne, przy dłuższych paznokciach ciężko będzie coś z nich wydobyć. Ja nie traktowałabym ich jednak jako balsamów, bo nie mają aż takich właściwości pielęgnacyjnych, by mogły poradzić sobie z suchymi ustami. Nakładałabym je na coś ochronnego. Trochę chemiczny zapach, jednak nie utrzymuje się on na ustach. Smaku brak. Mają 4g, wyprodukowane zostały w Polsce, a ich ważność to 12 miesięcy od otwarcia. Kosztują 3,59 zł.
Odcień 01 Love This City.
To mój zdecydowany faworyt z całej kolekcji. Pięknie podkreśla kolor ust, nadaje im kolor, ale też ciężko byłoby z nim przesadzić. Świetnie będzie się nadawał zarówno pod błyszczyki, jak i sam.
Mój naturalny kolor ust.
I z nałożonym balsamem.
Odcień
02 City Lights.
Też jest fajny, choć już nie tak bardzo jak jego poprzednik. Nie nadaje koloru, ale lekko rozjaśnia usta. Zawiera drobinki, więc jeśli ktoś ich nie lubi to odradzam. Raczej nie będę go nosić samego, ale jako podkład pod błyszczyk nadaje się jak najbardziej.
Ponownie usta bez niczego.
I z balsamem.
Bonus - jaśniejszy balsam nałożony na czerwony. Podoba mi się efekt. :)
I najliczniejsi przedstawiciele limitowanki - lakiery do paznokci. Jestem z nich bardzo zadowolona. Co prawda nie wiem jak będą się trzymały na paznokciach, ale ponieważ u mnie z tym zawsze jest beznadziejnie, to moja opinia i tak nie powinna być brana pod uwagę. Jedna grubsza warstwa spokojnie wystarczy, by pokryć równomiernie cały paznokieć. Lakiery mają po 8 ml i zostały wyprodukowane w Luksemburgu. Kosztują 5,59 zł.
Proszę, nie zwracajcie uwagi na pomalowane skórki i całe to niedbalstwo - bardzo się spieszyłam, żeby zdążyć wszystko obfotografować zanim zajdzie słońce, a dodatkowo w ogóle jestem ostatnio w konflikcie z moimi paznokciami.
01 Love This City
Zdjęcie całkiem dobrze oddaje różnicę pomiędzy poszczególnymi lakierami. Lakier z CaH to jak widać zupełnie inna bajka, zaś lakier z Eveline dodałam dlatego, że jest on bardzo podobny do różowego z serii Crazy about Colour - dlatego tego drugiego nie ma w mojej kolekcji. Love This City jest najbardziej posobny do High Waist Pink. Oba mają kolor gumy balonowej, uwielbiam ostatnio taki odcień na paznokciach! HWP jest jednak mocniejszy, bardziej jaskrawy i odrobinę wpada w pomarańcz, ale widać to tak naprawdę tylko porównując go z LTC . Podsumowując, jeśli nie macie manii lakierowej ani manii na odcienie gumy balonowej, zdecydowanie nie musicie dublować tego koloru jeśli posiadacie High Waist Pink.
02 I'm a Berliner
Nie mam go nawet do czego porównać, bo nie posiadam nic podobnego w mojej kolekcji. Kolor jest piękny, już się nie mogę doczekać wiosny, kiedy z pewnością zagości na dobre na moich paznokciach. :)
03 Green Grass
Zupełnie nie wiem co autor miał na myśli tworząc nazwę dla tego lakieru. Odcień ten jest tak odległy od "green grass" jak.. no, sami zobaczcie. ;) Morski, ciemniejszy od tego z CaC i zdecydowanie mniej wpadający w niebieski od SotP. Tutaj na zdjęciu wszystkie nałożone są jedną warstwą i myślę, że gdyby dołożyć drugą warstwę Crazy Me, byłby on jeszcze bardziej podobny do Green Grass. Podsumowując, kolory inne, ale jednak bardzo podobne.
04 Buddy Bear
Bardzo ładny granat, zdecydowanie chłodniejszy i bardziej stonowany od tego z DW. Podoba mi się chyba nawet bardziej, dlatego możliwe, że jego poprzednika się pozbędę. :) Na zdjęciu wszystkie nałożone jedną warstwą.
Matt tip painter 01 Berlin Story.
Matowy lakier do zdobień. Ma 4 ml i został wyprodukowany w Luksemburgu. Kosztował 5,59 zł.
Nie, to zdobienie absolutnie nie miało być piękne. ;) Chciałam tylko na szybko pokazać wam jaki efekt daje ten lakier. Jest dość gęsty, kreska bez prześwitów wychodzi za pierwszym razem. Jednak mimo zapewnień producenta, jego wykończenie jest bardziej satynowe niż matowe.
Uff, dotarłam do końca. :)
Podsumowując, limitowankę uważam za udaną, choć jeśli chodzi o lakiery - dość wtórną. Gdybym miała wybrać jeden must have z ILB, na pewno byłby to czerwony balsam do ust. Uwielbiam również kolejny w kolekcji lakier w kolorze gumy balonowej. I zielony eyeliner... mam tylko nadzieję, że przestanie mnie szczypać. ;)
Ceny są bardzo przystępne, miejmy tylko nadzieję, że to nie taka sama pomyłka jak w przypadku Moonlight i że pozostaną takie do końca.
Mam nadzieję, że ta notka okazała się dla was przydatna. Jeśli macie jakiekolwiek pytania lub uwagi, piszcie w komentarzach!