wtorek, 30 października 2012

Halloween!


Jack-o'-lantern 2012, zeszłoroczne dzieło możecie zobaczyć TU

essence vampire's love 01 gold old buffy | essence cherry blossom girl 03 cherry cherry girl
Ikea Tindra Tropical Fruit Candle




banany, miód, jogurt grecki, syrop o smaku orzechów laskowych, kakao, żelki

i ja :)

Bawcie się dobrze!

Em

niedziela, 28 października 2012

(swatche) essence cherry blossom girl, 03 cherry cherry girl nail polish

Edycja limitowana essence cherry blossom girl nie była i prawdopodobnie nie będzie już dostępna w Polsce. Mnie udało się trafić na jej stand podczas krótkiego pobytu w Pradze. Ostatnio staram się hamować zakupoholiczne skłonności i kupować kosmetyki nieco bardziej rozważnie, dlatego też skusiłam się tylko na jeden lakier.

Lakier ma 7 ml, został wyprodukowany w Luksemburgu, kosztuje 44,90 CZK i jest dostępny w czterech odcieniach: 01 fortune cookie, 02 my little kimono, 03 cherry cherry girl, 04 it's peach not cherry.


Mój aparat niestety wariuje przy tego typu kolorach, więc nie oddał odcienia idealnie. Jest to mocna, pomarańczowa czerwień, choć trochę mnie jaskrawa niż na zdjęciu. Nie jest to najłatwiejszy odcień i z pewnością nie każdemu będzie pasował, jednak według mnie jest świetny na ten jesienno-halloweenowy czas. Pędzelek jest stanardowy, niestety aplikacja nie należy do bezproblemowych, druga warstwa (tyle potrzeba do zniwelowania smug) nakłada się trochę topornie. Pierwsze odpryski pojawiły się u mnie przed upływem 24h, ale u mnie to niestety standard, zwłaszcza ostatnio zupełnie nic nie chce się trzymać na moich paznokciach.

essence whoom! boooomm!! 02 andy, you're a star  | cherry blossom girl 03 cherry cherry girl
| colour&go 93 c'es la vie!
Nierówności, które możecie dostrzec, to nie wina bąbelującego lakieru, tylko brokatu, który ostatnio zniszczył mi paznokcie.



Oba lakiery, wraz z kilkoma innymi produktami z tej edycji limitowanej, będziecie mogli już w najbliższym tygodniu wygrać na moim blogu. Bądźcie zatem czujni :)

Em

piątek, 26 października 2012

Zakupy z Pragi (Balea, alverde, essence) + LUSH

Dziś rano wróciłam z Pragi i kiedy tylko odespałam noc spędzoną w pociągu, postanowiłam zrobić zdjęcia moim praskim kosmetycznym zdobyczom. Nie jest tego bardzo dużo, bo starałam się mimo wszystko ograniczać, jednak z zakupów jestem naprawdę zadowolona. 


Najwięcej czasu spędziłam oczywiście w drogeriach dm, mających w sprzedaży takie marki jak Balea czy alverde. Jeśli chodzi o tę część, wszystkie produkty poza pianką były na mojej liście, więc jak widać, nie pozwoliłam sobie na zbytnie szaleństwo.

Skusiłam się oczywiście na obłędnie pachnący ciasteczkowy żel pod prysznic. Nie wzięłam drugiej wersji, bo nie przepadam za zapachem migdałów. Może to i dobrze, żelowych zapasów i tak starczy mi co najmniej na kolejny rok. Truskawkowa pianka do mycia nie była planowana, ale kiedy zobaczyłam ją na półce, nie wahałam się ani chwili. Kilka lat temu dostałam od Eli K. (pozdrawiam :) ) waniliową wersję i bardzo odpowiadała mi taka forma produktu. Malinowy krem do rąk kupiłam oczywiście ze względu na opakowanie z pompką, kilkoro z was wspominało też o nim w komentarzach. Chusteczki do demakijażu miały z kolei bardzo dobre opinie w internecie i kosztowały grosze, na pewno przydadzą się na kolejne wyjazdy.

Krem przeciwzmarszczkowy Q10 postanowiłam kupić dla mamy, podobno jest naprawdę niezły. Na balsam po goleniu zwróciłam uwagę dzięki lajfstyle, która zachwycała się nim kilka miesięcy temu. Olejek alverde to z kolei hit w całym blogowym świecie, nikomu nie trzeba go chyba przedstawiać. Pięknie pachnie świeżo zerwanymi porzeczkami i mam nadzieję, że działanie będzie miał równie dobre.

Kręcąc się po drogerii zahaczyłam wzrokiem o szafę essence i oniemiałam. Przede mną stał nieruszony prawie stand z niedostępną w Polsce edycją limitowaną cherry blossom girl. Super! Sama nie miałam ochoty na nic szczególnego, postanowiłam jednak kupić kilka rzeczy na konkurs z okazji miliona wyświetleń, który pojawi się już wkrótce. Nagród będzie dużo więcej, jednak taki limitkowy zestaw z pewnością będzie miłym dodatkiem, prawda? :) Zdecydowałam się na róż, puder rozświetlający, kredkę do ust i dwa lakiery. Następnego dnia wróciłam po jeszcze jeden lakier dla siebie, ponieważ jego kolor bardzo spodobał mi się w świetle dziennym. To będzie taka moja paznokciowa pamiątka z Pragi :)

LUSH, ach, LUSH... Pachnący sklep owiany legendą. Sama do tej pory używałam tylko szamponów w kostce tej marki (pisałam o tym w poście o pielęgnacji moich włosów) i bardzo je polubiłam. Reszta produktów wygląda naprawdę bardzo, ale to bardzo zachęcająco. Wszystko jest jednak drogie, trochę zbyt drogie jak na produkty do kąpieli. Może kiedyś, kiedy będę miała już dużą wannę i piękną łazienkę, będzie mi łatwiej wydać tyle pieniędzy na takie cieszące zmysły kosmetyki. Przy następnej wizycie kupię na pewno kolejny szampon w kostce, ponieważ jego wydajność całkowicie wynagradza cenę.





Tym miłym lushowym akcentem zakończę zakupowy wpis. Ze swoich zdobyczy jestem bardzo zadowolona i mam nadzieję, że limitowka nagroda konkursowa też wam się podoba :)

Em

P.S. Koncert Serja Tankiana był fantastyczny!!!

P.S.2 Ktoś z was wybiera się na trwające obecnie w Krakowie Targi Książki? To mój ulubiony element każdej jesieni!

poniedziałek, 22 października 2012

Praga!

Piękną mamy jesień w tym roku, prawda? Niestety, wszystko wskazuje na to, że już niedługo skończą się ciepłe, słoneczne dni i nadejdzie ochłodzenie, a być może nawet (uwaga, straszne słowo) śnieg. Trzeba więc jakoś miło spędzić najbliższe dni, najlepiej na wycieczce. Ja wybrałam Pragę :) Tak naprawdę wyjazd ten zaplanowany był od dawna, ale co tam.

Czemu akurat Praga? Serj Tankian niestety pominął na swojej trasie koncertowej Polskę, więc musiałam wybierać między Berlinem a stolicą Czech. Oba miasta już kiedyś odwiedziłam, jednak to pierwsze w ogóle mi się nie spodobało, więc decyzja nie była trudna.

W związku z wyjazdem odwiedziłam dziś kantor i bibliotekę. Nie chciałam kupować przewodnika, postanowiłam go po prostu wypożyczyć. Po wejściu od razu ruszyłam jednak do tych półek, co zawsze, znalazłam kilka ciekawych książek i zadowolona poszłam do domu zupełnie zapominając, po co tak właściwie przyszłam. W domu zorientowałam się, co zrobiłam, walnęłam głową w ścianę, ubrałam z powrotem buty i wróciłam do biblioteki. Sami na pewno macie mnóstwo takich historii w pamięci, prawda?

Obowiązkowym punktem zagranicznej wycieczki jest oczywiście wizyta w miejscowej drogerii. W Czechach z pewnością będzie to DM, więc od kilku dni przeglądam recenzje takich marek jak Balea, Alverde czy p2. Mam już krótką listę, jednak chętnie poczytam o waszych doświadczeniach z tymi kosmetykami. Na co zwrócić uwagę, a od czego trzymać się z daleka? Może jest coś, co zawsze chcieliście wypróbować i co mogłabym dorzucić do konkursu z okazji miliona wyświetleń, który pojawi się tu już niedługo?

Do zobaczenia!

Em

piątek, 19 października 2012

Moja pielęgnacja twarzy i ciała (październik 2012)

Na moim blogu pojawiają się często recenzje pojedynczych produktów, jednak ciężko z nich wyciągnąć całkowity obraz mojej pielęgnacji. Postanowiłam więc poświęcić temu tematowi osobny post. Mowa będzie o kosmetykach używanych przeze mnie do twarzy i ciała, ponieważ wpis o włosach pojawił się już jakiś czas temu.

Na zdjęciu widzicie produkty, których używam codziennie lub prawie codziennie. Postanowiłam nie uwzględniać peelingów, maseczek i innych tego typu kosmetyków. Możliwe, że na ich temat pojawi się za jakiś czas osobny post.

Ziaja Ulga, płyn micelarny Testuję obecnie kilka płynów micelarnych, ale ostatnio najbardziej skupiłam się na tym marki Ziaja. Używam go głównie do demakijażu i początkowo byłam bardzo zadowolona, jednak po jakimś czasie zaczął podrażniać mi oczy. Czasem oczyszczam nim rano twarz, przygotowując skórę na aplikację kremu.

Nivea Visage Pure Effect Wash Off, żel do mycia twarzy Z pewnością mogę napisać o nim to, że jest piekielnie wydajny. Używam go prawie codziennie od prawie roku, a wciąż jeszcze trochę mi zostało. Jest to całkiem przeciętny żel, nie wysusza bardziej niż inne (niestety moją skórę przesusza sam kontakt z wodą), słabo się pieni, dobrze oczyszcza. Kupiłam go, ponieważ kiedy byłam nastolatką, używałam do pielęgnacji twarzy serii Nivea Visage Young i chciałam przypomnieć sobie ten (piękny swoją drogą) zapach :)

Yves Rocher Hydra Specific, mgiełka tonizująca To idealny produkt na lato, kiedy chcemy się odświeżyć w upalny dzień. Ładnie pachnie i ma świetny atomizer, rozpylający delikatną mgiełką. Obecnie używam go przed nałożeniem kremu i sprawdza się nieźle, kojąc wysuszoną po kontakcie z wodą skórę. Nie jest to jednak produkt, który daje wyraźne efekty, więc prawdopodobnie nie kupię go więcej, choć samo opakowanie chętnie wykorzystam ponownie.

Under Twenty Wow! Energy, tonik micelarny Beznadziejny produkt, o którym pisałam już TU. Nie lubię wyrzucać kosmetyków, więc staram się go jakoś zużyć do demakijażu twarzy. Nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie się skończy.

Babydream, filtr do twarzy i ciała 50+ W słoneczne dni staram się nie wychodzić z domu bez filtra na twarzy. Kiedyś stosowałam tego typu produkty codziennie, jednak z czasem postanowiłam wrzucić trochę na luz. Bardzo lubię filtr Babydream, pisałam już o nim TU.

Physiogel, krem do twarzy i ciała Pisałam o nim ostatnio TU. Przyjemny krem, stosuję go na noc. Już mi się kończy i na razie przerzucę się na coś innego. Nie wykluczam jednak, że kiedyś do niego wrócę.

Vichy Aqualia Antiox, krem rozświetlający do cery normalnej i suchej Sama nie wiem, czemu do tej pory na blogu nie pojawiła się żadna wzmianka o tym produkcie. Krem Vichy wygrałam kiedyś w konkursie i bardzo się z tego cieszę, bo sama z pewnością nie wydałabym tylu pieniędzy na zwykły krem do twarzy. Stosuję go na dzień (na noc jest trochę za słaby), ma bardzo przyjemną konsystencję i zapach, dobrze się rozprowadza i wchłania, pory są optycznie zmniejszone, cera rozświetlona, koloryt odrobinę wyrównany. Jak widać, same plusy. Niestety, produkt ten nie działa cudów, więc nie wiem, czy byłabym w stanie wydać na niego kilkadziesiąt złotych. Jeśli wy nie macie takich oporów, serdecznie wam go polecam.

Vichy Aqualia Antiox, sztyft pod oczy Uwielbiam ten produkt! Stosowanie go to chyba najprzyjemniejsza część całej mojej pielęgnacji twarzy. Lekko chłodzi, wygładza i napina skórę pod oczami, ale niestety nie robi nic więcej. Z pewnością kupiłabym go ponownie, gdyby kosztował 10 zł a nie 40... Niestety, za taką cenę można oczekiwać jednak bardziej widocznych efektów.

Flos-Lek, żel do powiek i pod oczy ze świetlikiem i aloesem Żele tej firmy uwielbiam, o czym pisałam już TU. Produkt ten stosuję na razie tylko na powieki, ponieważ pod oczy używam sztyft Vichy.

Fenjal Sensual Rose, kremowy olejek pod prysznic Zachwycałam się nim już TU, nie mam nic do dodania.

Physiogel, balsam nawilżający do ciała Nie jest warty swojej ceny, o czym pisałam TU. Chcę go wykończyć, więc stosuję po kąpieli na górne partie ciała. 

Isana Walnussmilch, masło do ciała Na nogach (zwłaszcza po depilacji) balsam Physiogel w ogóle sobie nie radzi, dlatego na te partie nakładam świetne i tanie masło Isana, o którym więcej możecie przeczytać TU. Tego samego produktu używam do stóp.

Kamill Classic, balsam do rąk Wszystko na jego temat napisałam już w poście Co jest ważniejsze, opakowanie czy jego zawartość?

Babydream fur Mama, maść do pielęgnacji brodawek sutkowych Stosuję tę maść na usta, świetnie radzi sobie ze spierzchniętymi wargami. Bardzo tania i bardzo wydajna.

To już cała moja pielęgnacja. Mam nadzieję, że zaspokoiłam waszą ciekawość i być może zainteresowałam którymś z produktów. Jeśli zamieściliście na swoich blogach podobny wpis, podlinkujcie go w komentarzach, chętnie przyjrzę się waszej pielęgnacji.

Mam też prośbę. Niedługo skończy mi się sztyft pod oczy Vichy, a bardzo polubiłam taką formę aplikacji kremu. Czy znacie jakieś podobne, ale tańsze produkty?

Em

wtorek, 16 października 2012

Co mi się udało na Blog Forum Gdańsk 2012

Zainspirowana postem Segritty "Co mi się nie udało na BFG2012", postanowiłam w podobny sposób napisać swoją relację z tego wydarzenia. Żeby nie plagiatować jednak aż tak bardzo, podzielę się z wami tym, co mi się udało w ciągu ostatniego weekendu.

www.facebook.com/BlogForumGdansk


1. Przyjechać
Mój wyjazd do Gdańska stał pod dużym znakiem zapytania, ponieważ połowę ostatniego tygodnia spędziłam rozkoszując się urokami ząbkowania. Nie jadłam, nie mówiłam i cierpiałam w milczeniu. Blog Forum bez możliwości prowadzenia rozmów z innymi blogerami z pewnością nie byłoby nawet w połowie tak fajnym wydarzeniem jak ostatnio. Pewnego pięknego dnia obudziłam się jednak w znakomitym humorze i okazało się, że już nic mi nie jest. No to pojechałam.

2. Nie rozchorować się
Ważna impreza? Urodziny? Zaplanowany wyjazd? Tak, to zawsze idealne momenty, żeby mój organizm się na mnie wypiął. Tym razem o dziwo mnie to ominęło, choć zarazić próbowała mnie cała moja rodzina i połowa znajomych. Rozłożyło mnie dopiero w drodze powrotnej, ale to się oczywiście nie liczy. Tak myślę.

3. Zobaczyć morze
Jeśli jeszcze tego nie wiecie, kocham morze. Od kiedy pamiętam spędzałam co roku wakacje w zabitej dechami dziurze nad Bałtykiem. Najlepsze wspomnienia z całego mojego dziecięco-nastoletniego życia mam właśnie stamtąd. Mogłabym godzinami siedzieć na piasku i patrzeć na fale rozbijające się o brzeg. Uwielbiam to. W Gdańsku czasu wolnego nie miałam prawie w ogóle, ale udało mi się dotrzeć na molo i spędzić na nim kilka miłych chwil.



4. Zagrać w piłkę na stadionie
Nie umiem grać, a na mecz trzeba było wstać po czterech godzinach snu. I co z tego? Po prostu musiałam wziąć w tym udział. Bardzo się cieszę, że miałam takie nastawienie, bo to był dla mnie najlepszy moment całego BFG. Ile osób może się pochwalić, że grało na PGE Arena i strzeliło gola? Bo ja tak :) Na pamiątkę został mi na nodze uroczo zmieniający kolory krwiak wielkości pięści. Było świetnie!



5. Poznać tych, których nie poznałam rok temu i ponownie spotkać tych, których rok temu poznałam
To najważniejszy element całego Blog Forum. Najlepsze, co zabieramy ze sobą z Gdańska, to nowe znajomości. Nigdzie indziej nie ma tylu świetnych ludzi naraz, tyle wam powiem :)

6. Zainspirować się
BFG daje kopa motywacyjnego. To jest fakt. Przy okazji możemy otrzymać wiele cennych rad od kolegów po fachu, a to z kolei ułatwia nam podjęcie decyzji o zmianach na blogu. Już wkrótce sami będziecie mogli zobaczyć tego efekty.

7. Postanowić, że...
muszę pojawić się tam za rok. Koniecznie!

www.facebook.com/BlogForumGdansk


Dziękuję wszystkim, z którymi miałam okazję spędzić choć chwilę na Blog Forum Gdańsk 2012 i do zobaczenia na kolejnej edycji!

Em

piątek, 12 października 2012

(zakupy, swatche) essence wild craft, Catrice Hollywood's FABULOUS 40ties

Jest bardzo późno w nocy i mam jeszcze dużo do zrobienia w związku z wyjazdem na Blog Forum Gdańsk, ale chciałabym napisać dla was jeszcze tę jedną notkę. Będzie więc krótko i zwięźle.

W tym tygodniu w Drogeriach Natura pojawiły się równolegle dwie edycje limitowane  - essence wild craft i Catrice Hollywood's FABULOUS 40ties. Nie oszalałam z tego powodu i o dziwo nawet nie pobiegłam do drogerii. Ostatecznie postanowiłam być bardzo rozsądna i zdecydować się tylko na dwa produkty.

Do cieni wild craft były testery, więc zrobiłam małe porównanie. Odcienie są bardzo ładne, ale nie wyjątkowe. Catrice i Inglot są podobne, choć trochę jaśniejsze.

Góra: Catrice 470 Golden Evergreen |essence wild craft 02 out of the forest
Dół: Inglot 446P | essence wild craft 03 mystic lilac

nail polish 04 rosewood hood
Ma 10 ml, został wyprodukowany w Luksemburgu i kosztuje 7,99 zł.

Z edycji essence wild craft zdecydowałam się kupić najjaśniejszy lakier do paznokci i to był strzał w dziesiątkę. Odcień jest zupełnie nie w moim stylu i nie mam niczego podobnego w swojej kolekcji, ale czuję się w nim bardzo dobrze. Niestety aparat nie wychwycił jasnoróżowych tonów w tym kolorze. Do całkowitego krycia potrzebne są dwie średniej grubości warstwy.

Catrice Hollywood's FABULOUS 40ties eyebrow gel C01 Neutrally Brown
 Ma 6 ml, został wyprodukowany w Niemczech, jest ważny 12 miesięcy od otwarcia i kosztuje 13,99 zł.


Bardzo podoba mi się szczoteczka - dłuższe włoski świetnie sprawują się do przeczesywania i układania brwi. Niestety, mimo nazwy wskazującej na to, że żel ma jakiś kolor, jest on właściwie bezbarwny. Podczas pierwszego dnia noszenia sprawdził się jednak dobrze, więc nie żałuję zakupu.

Ciekawi mnie, czy tylko ja kupiłam tak mało z tych dwóch edycji limitowanych. Myślicie, że to jakieś przejściowe osłabienie limitkowe? :)

Do "zobaczenia" po Blog Forum Gdańsk!

Em

wtorek, 9 października 2012

(nowość, swatche) essence colour and change, 04 unexpected galaxy

Lakiery zmieniające kolor - to brzmi nieźle! Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zapowiedź serii essence colour and change, byłam bardzo ciekawa, na czym to wszystko polega. Okazało się, że wcale nie trzeba kupować dodatkowo specjalnego toppera (choć marka taki oferuje), bo wystarczy po prostu bezbarwny lakier. Postanowiłam więc wypróbować jeden z odcieni - 04 unexpected galaxy.

Lakier colour and change  ma 8 ml, został wyprodukowany w Luksemburgu, kosztuje 8,99 zł i jest dostępny w czterech odcieniach: 01 wonderlicious green, 02 kind of magic, 03 sweet surprise, 04 unexpected galaxy.


Sam lakier spodobał mi się choćby dlatego, że całkowicie kryje już przy jednej warstwie. Kto nie lubi takiej oszczędności czasu? Pędzelek, rozprowadzanie - przeciętne, nie ma się nad czym rozwodzić. Minusem jest późniejszy proces zmywania (do zdjęć malowałam paznokcie dwa razy, możecie zobaczyć ile zostało mi trudnego do usunięcia brokatu na palcach) i to, że lakier krótko się u mnie trzyma (jak wszystkie inne). Bardzo szybko wysycha, co było dla mnie ogromnym plusem, bo zawsze używam wysuszaczy, ale w tym przypadku oczywiście nie mogłam.





Po nałożeniu bezbarwnego lakieru, zmiana koloru jest widoczna (jednak z tego co widziałam, akurat w przypadku tego odcienia różnica jest najmniejsza). Efekt bardzo mi się podoba! 

Osoby zajmujące się bardziej skomplikowanymi zdobieniami paznokci, z pewnością wymyślą milion różnych zastosowań dla takiego kameleona :) Jeśli wasz manicure trzyma się z kolei dość długo, jest to całkiem niezły sposób na jego odświeżenie.

Em

niedziela, 7 października 2012

Zakupy z rabatami - Yankee Candle, Wojas, Diverse, Flo

Do tej pory posty zakupowe pojawiały się bardzo rzadko, a tu nagle dwa w jednym tygodniu?! No cóż, tak jakoś się złożyło, że w krótkim odstępie czasu musiałam wykorzystać bon do Douglasa i zniżki z Elle. Spędziłam wczoraj kilka godzin w galerii handlowej i mam serdecznie dość, co pewnie poskutkuje tym, że następnym razem wejdę do sklepu z ubraniami za jakieś kilka miesięcy. Tak, tak, ostatnie prawdziwe zakupy ubraniowe zrobiłam o ile dobrze pamiętam w czerwcu w House. Sami rozumiecie, że dzisiejszy dzień był więc dla mnie wyzwaniem i jestem dumna z tego, że mu sprostałam :) Pochwalę się więc, a co!

Zacznijmy od czegoś przyjemnego, czyli świec. Akurat ten zakup naprawdę sprawił mi przyjemność.


Zdecydowałam się na Midsummer's NightMandarin Cranberry. Ten pierwszy zapach podobał mi się od dawna, z kolei drugi będzie idealny na zimowe wieczory. Świece dołączyły do palonego często w lecie dużego słoja Sparkling Lemon.

Z kuponem -30% zapłaciłam 50,40 zł (zamiast 72 zł) za kolumnę i 46,20 zł (zamiast 66 zł) za średnią świecę.

Najważniejszym zakupem tego dnia miały być buty. Do tej pory nigdy nie robiłam zakupów w sklepach typu Wojas, bo zwyczajnie żal było mi pieniędzy (wszystko szybko mi się nudzi, więc wolę kupować taniej a częściej). Potrzebowałam jednak butów na zimę, a mając w głowie trwającą od jakiegoś czasu niechęć do chodzenia po sklepach, postanowiłam tym razem zainwestować w coś lepszego. Trzewiki, na które się zdecydowałam, są ciepłe i bardzo wygodne.

Z kuponem -18% zapłaciłam 310,78 zł zamiast 379 zł.




Jedynym sklepem z ubraniami, na jaki starczyło mi sił, był Diverse. Znalazłam tam dwie bluzki w moim ulubionym ostatnio nietoperzowo-ciążowym stylu i przesłodkie rękawiczki (kiedyś trzeba będzie dorosnąć, ale jeszcze nie teraz :) ).

Z kuponem -25% zapłaciłam 37,49 zł (zamiast 49,99 zł) za rękawiczki i tyle samo za bluzkę w paski. Top był przeceniony na 39,99 zł.



Ostatnim zakupem była poprawiająca-humor-teczka z Flo. Jakoś będzie trzeba przetrwać kolejny rok na studiach :)

Z kuponem -25% zapłaciłam 2,18 zł zamiast 2,90 zł.

Z rabatów znajdujących się w gazetach Elle i In Style możecie korzystać jeszcze przez całą niedzielę. Na pewno wielu z was już wcześniej wiedziało o zniżkach, ciekawi mnie więc, co kupiliście wy :)

Em

P.S. Jeśli załapiecie się jeszcze na francuski tydzień w Lidlu, koniecznie wypróbujcie mus czekoladowy. Jest idealny!