wtorek, 26 listopada 2013

Moje prezenty urodzinowe, czyli Michael Kors i Bath & Body Works

Nie mam już dwudziestu trzech lat - to największa zmiana ostatnich dni. Dwadzieścia cztery to prawie dwadzieścia pięć, a stąd to już bardziej trzydzieści niż dwadzieścia... i tak dalej. Dorosłość nadchodzi wielkimi krokami, ale czy to źle? Nie miałam czasu się nad tym dobrze zastanowić, bo cały urodzinowy weekend spędziłam w Warszawie. Żeby umilić sobie ten czas, zajrzałam do kilku sklepów, w których zrobiłam zakupy. Bliskich w tym roku poprosiłam o brakujące mi sprzęty kuchenne, więc sama postanowiłam skusić się na kilka bardziej ekscytujących rzeczy w sklepach, do których nie mam zwykle dostępu. Dziś będzie tylko o tych niekosmetycznych.

Najbardziej czekałam na wizytę w salonie Michael Kors, do którego już od dawna planowałam zajrzeć, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze podczas krótkich wizyt w stolicy. Podobało mi się kilka modeli torebek i portfeli, więc chciałam je zobaczyć z bliska.




Ostatecznie zdecydowałam się na czarny portfel ze złotymi elementami wykonany ze skóry saffiano. Bardzo podoba mi się jego wygląd i wykonanie, zachwycam się nim cały czas :) W porównaniu do torebek, cena była nawet znośna (410 zł), choć gdyby nie urodziny, pewnie miałabym większe opory przed wydaniem lekką ręką kilku stówek. Do decyzji o zakupie torebki za ponad tysiaka zdecydowanie muszę jednak jeszcze dojrzeć.

Drugim sklepem, do którego koniecznie musiałam zajrzeć, było Bath & Body Works, gdzie znalazłam świąteczną kolekcję świec. Większość z nich trochę mnie rozczarowała, bo zapachy były wtórne i podobne do tych, które można znaleźć w Yankee Candle. Kiedy jednak powąchałam Mint Chocolate, od razu wiedziałam, że będzie moja. Akurat trwała promocja "druga świeca za pół ceny", więc dobrałam jeszcze Peach Bellini, która pachnie dokładnie tak, jak moja ukochana sól z Farmony! Łącznie obie kosztowały 133 zł.

I jeszcze kilka zdjęć z Warszawy.
Taki oto prezent (oczywiście specjalnie dla mnie) stoi na Nowym Świecie :)


Moja nowa uczelnia i wydział (UW, Historyczny). Początkiem studiów podyplomowych jestem na razie zachwycona, chłonę wiedzę jak gąbka i już nie mogę się doczekać kolejnych zajęć.

Oczywiście odwiedziłam też kilka drogerii, ale o kosmetycznych zakupach będzie oddzielny wpis - wciąż zastanawiam się, co jeszcze dokupić w Hebe i Rossmannie.

Dzięki świetnym zakupom, znacznie podnoszącemu poziom cukru carmel brownie tower z coffeeheaven i niedzielnemu wieczorowi spędzonymi już w domu, te urodziny nie było nawet takie złe, choć świętować na serio będę dopiero w kolejny weekend :)

Jeśli będziecie mi życzyć czegoś miłego, z góry bardzo wam dziękuję! I oczywiście trzymajcie się ciepło, bo... winter is coming, tym razem już na serio.

Em

czwartek, 21 listopada 2013

Drogerie walczą o klientów, czyli -40% w Rossmannie, Hebe i Super-Pharm

Największe sieci drogerii w Polsce przerzucają się promocjami, a najbardziej korzystamy na tym oczywiście my :) Pewnie większość z was (zawsze okazuje się, że jednak nie każdy) wie o promocji w Rossmannie, ale czy słyszeliście też o ofertach konkurencji? Obecnie -40% przygotowało również Hebe i Super-Pharm


Zobaczcie, co gdzie najlepiej kupić.

Czas trwania: 21-27 listopada 2013 r.
Obejmuje: wszystkie produkty do makijażu wybranych marek (Bell, Bourjois, L'Oreal, Max Factor, Maybelline, Revlon, Misslyn, Gosh - dokładna lista z podziałem na sklepy dostępna TU)



Czas trwania: 22-29 listopada 2013 r.
Obejmuje: wszystkie produkty do makijażu znajdujące się w szafach (Lovely, Wibo, Miss Sporty, Manhattan, Rimmel, Maybelline, Astor, Bourjois, L'Oreal, Max Factor, Revlon, Sally Hansen)



Czas trwania: 21-24 listopada 2013 r.
Obejmuje: wszystkie tusze do rzęs i podkłady, produkty do oczyszczania twarzy, stylizacji i odżywania włosów oraz witaminy i produkty na odporność + jak donosi bloo. kosmetyki dla dzieci :)


Jeśli chodzi o mnie, szaleć nie będę. Zrobiłam krótką listę produktów, którym chcę się bliżej przyjrzeć i pewnie zdecyduję się na kilka z nich w ramach prezentu urodzinowego dla samej siebie :) Wam kolejny raz polecam zwrócić uwagę na świetne pomadki Wibo Eliksir.

Chwalcie się swoimi zakupami, pewnie wasze komentarze zainspirują mnie do dopisania jeszcze kilku rzeczy do listy! Co jest teraz ciekawego w drogeriach?

Em

wtorek, 19 listopada 2013

Trzy buble od essence

Każda marka ma swoje hity i kity. Dziś napiszę wam o trzech bublach, które znalazłam wśród produktów essence i których zakup chcę wam po prostu odradzić.

Zanim przejdę do rzeczy, jeszcze dwa słowa o tym, co u mnie. Z powodu natłoku obowiązków, czasu wolnego mam teraz jak na lekarstwo, a wkrótce będę mieć go jeszcze mniej. W ten weekend odbywa się pierwszy zjazd na studiach podyplomowych, na które się zapisałam. W ciągu najbliższego roku spędzę więc wiele dni w Warszawie, za którą nie przepadam, ale do której może w końcu uda mi się przekonać :) Powiem wam, że już nie mogę się doczekać tej kolejnej zmiany w moim życiu. Nowe doświadczenia zawsze spoko! 

Wróćmy jednak do kosmetyków. Będzie krótko.

Tusz do rzęs lashes go wild. Ma świetne, oryginalne opakowanie i na tym kończą się jego plusy. Od samego początku zostawia na rzęsach grudki, najgorsze jest jednak coś innego. W życiu nie miałam tuszu, który się tak osypuje. Po całym dniu na rzęsach nie pozostaje prawie nic, bo wszystko znajduje się pod oczami. Tragedia.

Zestaw do paper print manicure. Bawiłam się z nim przez godzinę i niewiele z tego wyszło - marne efekty pokazałam kilka dni temu na facebooku. Podobno zwykły spirytus działa lepiej, ale nie miałam jak tego sprawdzić. Nie kupujcie tych produktów, zamiast tego skoczcie do kiosku po zwykłą gazetę i do sklepu monopolowego po mocne procenty :)

Lakiery essence colour & go. Wszystkie mają złą trwałość, ale ten środkowy to po prostu katastrofa. Odcień (155 red ahead) jest bardzo ciekawy, fioletowo-brązowo-czarny, kilka razy miałam go na paznokciach. Nie wytrzymuje jednak nawet jednego dnia. Kiedyś nałożyłam go ok. 16, a już wieczorem nadawał się tylko do zmycia i wtedy stwierdziłam, że taka zabawa nie ma sensu.

Mimo wszystko essence ma jednak więcej hitów, ale o nich piszę wam co chwilę. Czasem warto wspomnieć też o tym, czym po prostu nie warto zawracać sobie głowy.

Trzymajcie się ciepło! A na początku przyszłego tygodnia powinien pojawić się wpis z warszawskimi zakupami - planują odwiedzić NYX, Bath & Body Works, River Island i jeszcze parę innych sklepów, których nie ma w Krakowie.

Em

P.S. Produkty znalazły się wśród materiałów prasowych, które otrzymałam podczas konferencji.

środa, 13 listopada 2013

Czy szminka za kilka złotych może być tak dobra? Wibo Eliksir

Czemu drogie produkty są drogie? Płacimy za markę, reklamę, dobrą pozycję na sklepowej półce, ładne opakowanie i oczywiście czasem też za lepszą jakość. Nie ma w tym nic złego, jednak największą satysfakcję chyba zawsze sprawia znalezienie świetnego produktu wśród tych najtańszych. 

Nieprzypadkowo zwracam waszą uwagę na szminki Wibo Eliksir właśnie teraz. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze w listopadzie kolejny raz będziemy mogli cieszyć się w Rossmannie promocją -40% na makijaż, więc będzie to idealny moment, żeby wypróbować ten kosmetyk. O szczegółach akcji będę was jeszcze informować - wiem, że rok temu wiele osób dowiedziało się o niej właśnie z mojego bloga, co mnie oczywiście niezmiernie cieszy :)

Pomadka Wibo Eliksir jest dostępna w 9 odcieniach. W cenie regularnej kosztuje ok. 9 zł, a w zbliżającej się promocji - ok. 5 zł.



Wibo Eliksir 06 | 08 | 09


Z dziewięciu dostępnych odcieni mam w swojej kolekcji trzy - 06 (jasny, chłodny róż), 08 (czerwień) i 09 (fiolet). Lubię je wszystkie, jednak moim hitem jest ten najjaśniejszy, który idealnie do mnie pasuje. Na dwa pozostałe muszę mieć nastrój, ale zwłaszcza fiolet świetnie spisuje się przy jesienno-zimowych makijażach.

Wibo Eliksir 06
Wibo Eliksir 08
Wibo Eliksir 09

Opakowanie jest okropne, tego nie da się ukryć. Biorąc jednak pod uwagę cenę i jakość, jakoś udaje się je ignorować (choć producent naprawdę mógłby przemyśleć jego zmianę). Szminki są półtransparentne, ale zwłaszcza te ciemniejsze kolory łatwo stopniować i uzyskać naprawdę wyrazisty efekt. Mają miękką konsystencję masełka, dzięki czemu nie wysuszają ust i nadają im delikatny blask. Trwałość jest taka sobie, jak to w przypadku wszystkich szminek tego typu.

Według mnie jest to jeden z lepszych produktów dostępnych w drogerii i na pewno najlepszy od Wibo. Polecam wypróbować, jak widać szminka za kilka złotych jednak może być dobra :)

Jeśli chcecie być na bieżąco, pamiętajcie o śledzeniu mojego blogowego profilu na facebooku.

Em

piątek, 8 listopada 2013

Zużyte produkty, do których na pewno wrócę - część II

Robię ostatnio porządki w kosmetykach, staram się zużyć końcówki produktów i wyrzucić puste opakowania. Zaledwie kilka tygodni temu opublikowałam wpis o zużytych produktach, do których na pewno wrócę, a już teraz mam dla was kolejną porcję rzeczy godnych polecenia.

Płyn micelarny Bourjois zajął drugie miejsce w moim rankingu płynów micelarnych. Świetnie radzi sobie nawet z mocnym makijażem oczu, jest dość tani i ogólnodostępny. Zresztą chyba nikomu nie trzeba go przedstawiać :)

Tusze do rzęs essence multi action i I love extreme to na pewno dwa najlepsze tusze tej marki. Używałam ich już jakiś czas temu, ale opakowania trzymałam jeszcze do zdjęć i wyrzucam dopiero teraz. Polecam wszystkim osobom szukającym taniego i dobrego tuszu pogrubiającego.

Żel pod oczy Flos-Lek, o którym pisałam w przedostatniej notce. Żeli tych używam od lat i z pewnością będę do nich wracać. Świetnie sprawdzą się zwłaszcza na młodej, nie wymagającej jeszcze cięższych produktów skórze.

Różany żel pod prysznic Fenjal, którego zapach jest po prostu OBŁĘDNY. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów róży w kosmetykach. Zachwycałam się już nim zresztą w osobnej notce. Jeśli będzie w promocji, na pewno do niego wrócę.

Kawowe masło do ciała Joanna, używane przeze mnie dosłownie od lat. Nie mam pojęcia, ile opakowań tego produktu już zużyłam, ale bardzo dużo. Pierwszy raz trafiłam na nie w liceum i od tamtej pory regularnie do niego wracam. Masło dobrze pielęgnuje i ma piękny zapach kawy z mlekiem - dla mnie bomba!

Każdy z tych produktów zużyłam do końca i mogę wam z czystym sumieniem polecić. Są to moi stali ulubieńcy, do których na pewno jeszcze wrócę :)

Trzymajcie się ciepło!

Em

wtorek, 5 listopada 2013

(zapowiedź) essence dark romance LE

Fanki essence na pewno wiedzą, że od kilku lat marka każdej jesieni wypuszcza mroczno-wampirzą edycję kosmetyków.

2009 - moonlight

2010 - eclipse

2011 - vampire's love

2012 - breaking dawn

Według mnie były to jedne z bardziej udanych limitowanek, zwłaszcza moonlight i vampire's love. W tym roku już bez bezpośredniego nawiązania do wampirów, marka przygotowała serię dark romance, która według mnie zapowiada się całkiem nieźle!

lakiery do paznokci
04 gothic gold | 03 moonless night
01 dark night starlight | 02 red romance

rozświetlacz w kremie
01 light up!

kredki do oczu
02 foggy love | 01 black shadow

błyszczyki do ust
02 light up! | 01 black shadow

szminki do ust
02 painted love | 01 red romance

paletki cieni do powiek
01 mystery glam
02 a romance to remember

róże do policzków w musie
01 painted love
02 red romance

tatuaże do ciała :))
01 dark art

zestaw do zdobienia paznokci
01 what gothic girls want

Zdjęcia pochodzą z www.pinkmelon.de

Na pewno wam też najbardziej spodobały się zmywalne tatuaże, prawda? I ta nazwa "dark art" :)) A tak na serio, to nie mogę się doczekać wypróbowania jasnego piaskowego lakieru (choruję na taki odcień, od kiedy Mania pokazała na swoim blogu cudowny lakier p2), rozświetlacza w kremie (w końcu coś nowego!) i zestawu do zdobienia paznokci.

Na pewno będziecie pytać, czy kolekcja będzie dostępna w Polsce. Mam dla was złą wiadomość - raczej nie. Liczyć można jeszcze tylko na Drogerie Natura, ale kto wie, czy u nich w ogóle pojawi się jeszcze kiedyś jakaś limitowana edycja. Pozostają nam chyba wycieczki za zachodnią granicę ;)

Trzymajcie się ciepło!

Em

piątek, 1 listopada 2013

Krem na lato ≠ krem na jesień

Wraz z nadejściem jesieni w mojej pielęgnacji nastąpiło kilka zmian. Oczywiście część używanych wcześniej produktów została w mojej codziennej pielęgnacji (żel do mycia twarzy, tonik, filtr), zmieniły się za to wszystkie typowe kremy - na dzień, na noc i pod oczy. Każda skóra zmienia swoje potrzeby w zależności od pory roku, ale mam wrażenie, że sucha jest szczególnie wrażliwa na nadejście chłodniejszych miesięcy.

Tak wyglądała moja pielęgnacja przez całe lato. Rano używałam kremu Pharmaceris Emoliacti, który początkowo negatywnie zaskoczył mnie niedostatecznym poziomem nawilżania, jednak z czasem okazało się, że jest to świetny podkład pod właściwy filtr do twarzy. Nie wyobrażam sobie jednak stosować go solo do pielęgnacji suchej cery, zwłaszcza w zimniejszych miesiącach roku. Pod oczy jak zawsze nakładałam mój KWC, czyli żel Flos-Lek. Używam go od lat i jestem wierną fanką. Na noc wybrałam krem Pharmaceris do cery naczynkowej. W lecie był idealnym ukojeniem dla mojej skóry po wieczornym oczyszczaniu. Warto zwrócić uwagę na opakowania kremów Pharmaceris - super poręczna pompka jest tak fajnym rozwiązaniem, że chętnie widziałabym coś takiego we wszystkich kremach świata :)

Wraz z nadejściem jesieni postawiłam na krem z kwasami Bandi. Używam go od około miesiąca i powiem wam, że na razie nie widzę żadnych zmian w stanie mojej cery. Nie pogorszyła się, nie polepszyła, jest jedynie bardziej przesuszona, ale to normalne w tym okresie. Skończę to opakowanie i jak tak dalej pójdzie, na pewno nie wrócę do tego kremu. Po wielu latach postanowiłam w końcu na bardziej treściwy krem pod oczy. Ziaja oliwkowa sprawdza się tu świetnie - bardzo ładnie pielęgnuje skórę, ma oczywiście gęstszą konsystencję niż żel Flos-Lek, ale dobrze się wchłania. Myślę, że to będzie kolejny godny polecenia produkt z niższej półki. Rano, przed nałożeniem filtra, zawsze sięgam po krem półtłusty Lirene. Ostrzegam - on rzeczywiście jest tłusty i ciężki, ale właśnie tego potrzebuje teraz moja skóra. Dzięki takiemu połączeniu unikam najgorszej rzeczy na świecie, czyli podkreślenia przez podkład suchych skórek. Po skończeniu kremu Bandi prawdopodobnie będę go używać też na noc.

Jeszcze parę lat temu zużywałam do końca te produkty, które akurat były otwarte - teraz zdecydowanie lepiej dostrzegam zmiany w potrzebach mojej skóry. Wam też polecam zastanowić się, czy nie byłoby dobrze zainwestować w coś nowego, a do obecnego kremu wrócić na wiosnę.

Trzymajcie się ciepło!

Em

P.S. Produkty Eris otrzymałam jakiś czas temu do przetestowania.