środa, 2 listopada 2016

O jednej z najważniejszych i najtrudniejszych książek – Lisa Genova „Motyl”

Motyl to jedna z najpiękniejszych i najbardziej poruszających książek ostatnich lat” – napisał wydawca na okładce. „Jednocześnie piękna i przerażająca. Poruszający, niezwykle żywy obraz życia z chorobą Alzheimera, który pozostaje w pamięci na długo”. Nie są to puste słowa. Połowę lektury Motyla przepłakałam, a w przerwach w czytaniu nie mogłam oderwać się od przemyśleń związanych z książką. I choć mój egzemplarz był wypożyczony z biblioteki, więc nie będę widzieć tego tytułu na swojej półce, na pewno pozostanie w mojej pamięci na długo.

wtorek, 4 października 2016

Wciąż nie wierzę, że już jej nie ma

Ok. 1950.

To nie będzie wpis o kosmetykach, ulubionych miejscówkach ani przeczytanych książkach. Jeśli po to tu zajrzeliście, proszę, wróćcie za miesiąc. Potrzebuję tego października, żeby jakoś sobie wszystko poukładać w głowie i chcę wykorzystać do tego między innymi bloga.

Kilka tygodni temu nadszedł pierwszy koniec na zawsze.

piątek, 12 sierpnia 2016

CHARLOTTE CHLEB I WINO – KAWIARNIA DLA FREELANCERA

Zdjęcia do tego wpisu leżały na pulpicie mojego komputera od roku, ale jakoś nigdy nie było odpowiedniego momentu, żeby się nimi zająć. W końcu stwierdziłam, że trwa to już zdecydowanie za długo i że najlepsze, co mogę zrobić, to zapakować laptopa, pójść do Charlotte i napisać o tym miejscu, po prostu w nim siedząc. Tak też zrobiłam – wstałam dziś o 6 rano, na miejscu byłam wkrótce po otwarciu, zamówiłam ulubione śniadanie, a teraz popijam kawę i piszę te słowa. (Aktualizacja: i tak publikuję ten wpis miesiąc później znad morza, eh).

Charlotte Chleb i Wino to trzecie miejsce, które postanowiłam opisać w serii Kawiarnia dla freelancera / Moje mobilne biuro. Jest to też miejsce, które odkryłam najwcześniej. Pamiętam, że kiedy zaczynała się ubiegłoroczna wiosna, moja przyjaciółka akurat kończyła pisanie pracy magisterskiej i nie mogła już wytrzymać w domu, więc zaproponowała mi wspólne wyjście: ona miała w końcu zamknąć ostatni rozdział, a moim zadaniem było siedzenie obok, motywowanie, nieprzeszkadzanie i zajmowanie się swoimi sprawami. W ten właśnie sposób polubiłam pracę na mieście. Okazało się, że to właśnie w kawiarniach jestem najbardziej skupiona i pracuję najszybciej.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

MAŁE PRZYJEMNOŚCI, KTÓRE CZYNIĄ ŻYCIE LEPSZYM

Jeśli śledzicie mnie na instagramie, z pewnością wiecie, że jestem teraz nad morzem, gdzie zajmuję się głównie czytaniem książek, chodzeniem na długie spacery po plaży i rozmyślaniem o życiu. Wczoraj na przykład, kiedy siedziałam na piasku, obserwując cudowny zachód słońca i niebo przybierające przedziwne barwy, zastanawiałam się, jakie są te moje małe przyjemności, dzięki którym jestem szczęśliwsza. W trakcie ostatnich kilkunastu miesięcy, kiedy zainspirowana ideami minimalizmu i slow life starałam się żyć bardziej świadomie, próbowałam częściej skupiać się na tych drobnych rzeczach, sprawiających, że nawet pod koniec całkiem zwyczajnego dnia potrafiłam przypomnieć sobie dobre chwile. Chcę się z wami podzielić moją listą małych przyjemności, ale przede wszystkim jestem bardzo ciekawa, jakie są te wasze! Podzielcie się nimi w komentarzach – na pewno zainspirują nie tylko mnie, ale też innych czytelników.

sobota, 16 lipca 2016

PODKŁAD W KOMPAKCIE SPF 25 – MINIMALISTYCZNY MAKIJAŻ NA LATO

Temperatury w Polsce chwilowo trochę się uspokoiły. Przeszła już pierwsza fala upałów, które sprawiały, że wiele osób marzyło jedynie o zaszyciu się w jakimś przytulnym miejscu z klimatyzacją. Piszę do was te słowa, leżąc na kocu w parku. Jest idealnie, dwadzieścia kilka stopni, lekki wiatr, słońce schowane za pojedynczymi chmurkami. Na oczach mam niebieskie kreski zrobione eyelinerem, a na twarzy warstwę filtra SPF 50+ i mineralny podkład w kompakcie La Roche-Posay SPF 25. Ten ostatni to nowość w mojej kosmetyczce, testowana przeze mnie alternatywa dla tradycyjnego fluidu.

czwartek, 7 lipca 2016

SWEET LIFE CAFE & BAKERY – KAWIARNIA DLA FREELANCERA

Kiedy zaczynasz pracować z domu, początkowo widzisz same plusy. Zaplanowałeś, że będziesz zaczynać pracę o 8? Śmiało możesz ustawić budzik na 7.55. Nie tracisz czasu na dojazdy i szybko odkrywasz, że nie musisz nawet wychodzić z łóżka ani zdejmować piżamy. Po co, skoro i tak nikt na ciebie nie będzie patrzył. Drzemka w ciągu dnia? Świetny pomysł! Trzygodzinna przerwa na zakupy, gotowanie obiadu i jedzenie go przy odcinku ulubionego serialu? Kto by tak nie chciał!

Z moich rozmów ze znajomymi pracującymi z domu wynika, że taki stan trwa zazwyczaj kilka tygodni, czasem kilka miesięcy. Zwykle po tym czasie przychodzi moment, w którym freelancer zaczyna się czuć tak sobie i postanawia nadać swojemu dniu przynajmniej jako taki kształt. Pomaga wyrobienie nawyku ubierania się (przynajmniej w ładny dres), ustalenie konkretnych ram czasowych pracy, a czasem po prostu wyjście na chwilę z domu. Ja nie jestem co prawda typowym freelancerem, ale przyznaję, że uwielbiam pracować w kawiarniach. To właśnie w nich przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły, jestem najbardziej skupiona i pracuję najszybciej. W zeszłym roku, zainspirowana Iloną Patro i jej cyklem Moje Mobilne Biuro, postanowiłam rozpocząć na blogu serię wpisów opisujących moje ulubione miejsca do pracy na mieście (koniecznie przeczytajcie o WESOŁA CAFE, miejscu z najlepszą kawą w Krakowie!). Dziś wracam z opisem kolejnej kawiarni, w której freelancerzy z laptopami są mile widziani.

poniedziałek, 4 lipca 2016

CZY WARTO WYDAĆ 80 ZŁ NA MLECZKO DO CIAŁA?

Jestem zwolenniczką wyszukiwania tanich perełek kosmetycznych za kilka złotych. Uważam, że w ofercie każdej marki, zarówno tej niskopółkowej, jak i takiej oferującej bardzo drogie produkty, można znaleźć i perełki, i buble. Jestem skłonna wydać kilkadziesiąt (lub więcej) złotych na nowy podkład czy chwaloną paletę cieni, ale w przypadku kosmetyków do pielęgnacji jestem już znacznie ostrożniejsza – w końcu półki w drogeriach aż uginają się od tanich i dobrych żeli pod prysznic czy balsamów za kilka złotych. Kiedy więc otrzymałam propozycję przetestowania bardzo drogiego mleczka-serum Vichy, pomyślałam – czemu nie! Produkt zaciekawił mnie jeszcze bardziej, kiedy przeszukałam internet i okazało się, że recenzje Ideal Body Vichy są fantastyczne, i to bez wyjątku. Postanowiłam więc sprawdzić działanie tego kosmetyku na własnej skórze i zdecydować, czy rzeczywiście warto wydać kilkadziesiąt złotych na mleczko nawilżające.

środa, 15 czerwca 2016

NAJWIĘKSZE KOSMETYCZNE HITY WSZECH CZASÓW

Setki marek, tysiące produktów, miliony recenzji. Przemysł kosmetyczny jest ogromny i łatwo można się w nim pogubić. Cieszę się więc za każdym razem, kiedy trafię wśród tego wszystkiego na prawdziwą perełkę. Mam w swojej kosmetyczce produkty, które są według mnie idealne i które będę kupować, dopóki nie przestaną ich produkować. To moje kosmetyczne hity wszech czasów, które zachwalam, komu się da, chcąc, żeby więcej osób odkryło ich świetne właściwości. Dziś polecę je także wam!

środa, 8 czerwca 2016

Jasne podkłady drogeryjnych marek – Rimmel, Maybelline, Bourjois, Lirene, Catrice, Pharmaceris

Ostatni weekend spędziłam na Blog Conference Poznań, miałam więc czas, żeby pomyśleć trochę nad kierunkiem rozwoju bloga. Do głowy wpadła mi myśl, której nie mogłam się pozbyć – brakuje mi tego, od czego zaczynałam, czyli tematów kosmetycznych. Ostatnio jest ich tu jak na lekarstwo, a przecież ta tematyka wciąż mnie kręci. Co prawda nie testuję już tak wielu produktów jak kiedyś, ale mimo wszystko wciąż koleżanki właśnie do mnie kierują często pytania, kiedy szukają dobrego tuszu czy podkładu. Postanowiłam więc działać i przynajmniej przez jakiś czas ponownie skupić się na kosmetykach, choć oczywiście inne tematy również będą się pojawiać.

Na początku postanowiłam zmierzyć się z tematem wyboru jasnego podkładu. Jeszcze dziesięć lat temu znalezienie w drogerii produktu, który pasowałby do typowej polskiej urody, graniczyło z cudem. Jeśli jakaś firma zdecydowała się w końcu wypuścić jasny odcień, informacja o tym od razu roznosiła się po internecie. Nie wiadomo czemu, ale producenci woleli stawiać na ciemne, zwykle wpadające w pomarańcz kolory. Na szczęście w ostatnich latach sporo się zmieniło i jasny podkład można bez problemu znaleźć już nie tylko wśród marek selektywnych (choć ekstremalnie blade osoby wciąż mogą mieć z tym problem). W swoich zbiorach posiadam w tym momencie osiem (tak, tak, żadna ze mnie minimalistka w tym względzie!) najjaśniejszych (lub prawie najjaśniejszych) dostępnych odcieni poszczególnych produktów. Zapraszam do szybkiego przeglądu, który – mam nadzieję – pomoże wam w zakupach.

piątek, 3 czerwca 2016

„Slow life. Zwolnij i zacznij żyć” – recenzja nowej książki Asi Glogazy

„Slow life. Zwolnij i zacznij żyć” to najbardziej wyczekiwana przeze mnie książka tego roku. Kiedy zobaczyłam jej zapowiedź na stronie wydawcy, aż podskoczyłam z radości. Wreszcie na rynku miał się pojawić tytuł opisujący najbardziej interesujący mnie w ostatnich miesiącach temat, i to na dodatek autorstwa jednej z moich ulubionych blogerek  – Asi Glogazy ze styledigger.com. Nic więc dziwnego, że skorzystałam z pierwszej możliwej okazji, żeby się do niego dorwać (przedpremierowo podczas Warszawskich Targów Książki, do księgarń trafił 1 czerwca).

Już otwierając tę książkę po raz pierwszy, kartkując strony, wąchając świeży druk, podziwiając świetnej jakości papier i piękne zdjęcia, a następnie czytając wstęp, nabierałam pewności, że chcę się nią delektować. I tak też zrobiłam – przez dziesięć dni dawkowałam ją sobie, czytałam fragmentami, nad niektórymi zatrzymując się na dłużej i robiąc notatki. Szczerze mówiąc, tuż po zakończeniu lektury miałam ochotę zacząć wszystko od początku! W tym wpisie opowiem wam, czym „Slow life. Zwolnij i zacznij żyć” mnie ujęło i przytoczę ulubione cytaty. Jednym zdaniem: to książka idealna dla każdego, kto chce zacząć żyć bardziej świadomie.

czwartek, 19 maja 2016

Jak w ostatniej chwili zaplanować niezapomniany weekend

Czasem dopiero pod koniec kolejnego tygodnia pracy orientuję się, że mam przed sobą wolny weekend – całe kilkadziesiąt godzin do wykorzystania dokładnie tak jak mam ochotę. Niestety zbyt często wpadam wtedy w pułapkę myśli „już za późno na organizowanie jakiegoś wyjazdu” i „weekend w Krakowie też będzie super”. To drugie to oczywiście prawda – kocham swoje miasto i uwielbiam spędzać czas, poznając kawiarnie serwujące najlepsze śniadania albo leżąc z książką na kocu w ulubionym parku. Ale jeśli takich weekendów jest za dużo, to też niedobrze – czy za kilka lat będę pamiętać te dwa dni spędzone podobnie jak wiele innych? Tak naprawdę nigdy nie jest za późno na zorganizowanie sobie wyjazdu. Piątkowy wieczór albo sobotni poranek to wciąż idealne momenty na podjęcie decyzji o wyjeździe. Przestawieniu się na takie myślenie zawdzięczam masę nowych wspomnień i chciałabym zainspirować was do tego samego!

środa, 11 maja 2016

Włodek Markowicz „KROPKI” | przedpremiera | relacja z czytania

wtorek, 10 maja, 13.00
Odbieram paczkę z paczkomatu. Wczoraj „Kropki” pojawiły się w sprzedaży na stronie wydawcy, więc od razu złożyłam zamówienie (w księgarniach będą za tydzień). Z powrotem do domu mam jakiś kilometr; chyba nie wytrzymam i rozerwę karton wcześniej. Po stu metrach zatrzymuję się i kluczem rozcinam opakowanie. Jest! Ładna, matowa okładka, podoba mi się. Szybko kartkuję resztę i jestem zadowolona z tego, co widzę – wydawca zrobił dobrą robotę. Idę dalej z książką w ręce. Droga jest prosta, więc właściwie mogłabym już zacząć czytać… W podstawówce zawsze czytałam w drodze z przystanku tramwajowego do domu i jakoś żyję. No dobra, otwieram i zaczynam przeglądać stronę redakcyjną (pozdrowienia dla Uli, która też zawsze to robi!). Podwójna korekta, dobrze! W tym momencie lekko podnoszę głowę i dzięki temu unikam zderzenia z rowerzystą. Może rzeczywiście nie powinno się czytać książek na chodniku, ale przecież to chodnik, tego rowerzysty w ogóle nie powinno na nim być. Czuję się rozgrzeszona i czytam dalej. Przerzucam spis treści i dochodzę do strony z dedykacją. Uwielbiam dedykacje. Wiem, że wiele osób w ogóle nie zwraca na nie uwagi, ale mnie dedykacje niezmiennie wzruszają. Tutaj znajdują się tylko dwa słowa: „Dla Taty”. Wzrusz.

sobota, 16 kwietnia 2016

Portugalia w dwa tygodnie – gdzie spać, co jeść i ile to kosztuje

Planowanie każdej podróży zaczynam tak samo – od kupienia biletów. Optymistycznie zakładam, że całą resztę spokojnie ogarnę sobie później. Tym razem układanie dokładnego planu odkładałam tak długo, że w końcu nie zaplanowałam tak naprawdę prawie niczego. To znaczy plan był i brzmiał mniej więcej tak: wyjdzie w praniu. Skończyło się więc na tym, że mieliśmy wykupione loty do Portugalii i z powrotem, bilety na lot krajowy z Porto do Faro i zarezerwowany hostel na trzy pierwsze noce. No dobra, kupiliśmy jeszcze przewodnik i założyliśmy, że będzie dostęp do internetu. I rzeczywiście, kolejne etapy naszej dwutygodniowej podróży po Portugalii planowaliśmy na bieżąco, wyszukując noclegi z dnia na dzień, a wieczorami wodząc palcem po mapie i decydując, co dalej. Sprawdziło się to fantastycznie, zwłaszcza kiedy polecieliśmy na południe i tak zakochaliśmy się w wybrzeżu Lagos, że zostaliśmy tam, ile się dało, rezygnując z zobaczenia większej liczby miast południa. Oczywiście nie jest to styl podróżowania, który będzie odpowiadał każdemu, ale spróbować warto. O swoich wrażeniach z Portugalii pisałam już w poprzednim wpisie, dlatego dziś skupię się na konkretach – gdzie byliśmy, jak tam dojechaliśmy i które miejsca możemy polecić (a których nie).

wtorek, 5 kwietnia 2016

Dwa tygodnie w Portugalii – wrażenia po powrocie

Właśnie wróciłam z dwutygodniowej podróży do Portugalii. Spontanicznie zaplanowany dwa miesiące temu wyjazd był tym, czego najbardziej potrzebowałam po wielu miesiącach niekończącej się szarej jesienio-niewiadomoco-zimy. Był przede wszystkim pełen słońca – i samo to mogłoby już spokojnie wystarczyć, żeby uznać go za udany. Wiedziałam oczywiście, że słońce ma istotny wpływ na moje samopoczucie, ale chyba nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jest ważne – do momentu, kiedy wysiadłam z metra w centrum Lizbony i stałam, gapiąc się na miasto oblane popołudniowym światłem. Wszystko miało takie ciepłe barwy!

sobota, 12 marca 2016

„Jak być glam” – pięknie wydana inspirująca książka mojej ulubionej vlogerki + KONKURS

Jestem osobą, która do działania potrzebuje motywacji i inspiracji – tak jak pewnie większość z was. Kiedy mi się chce, potrafię zrobić jednego dnia naprawdę dużo, jednak mam też takie chwile, kiedy najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z łóżka i przespała całe tygodnie (marzę, żeby ta zima już się skończyła!!!). Jednym z moich źródeł inspiracji jest YouTube, a konkretnie kilka ulubionych vlogerek, oglądanych przeze mnie od lat. Szczególną sympatią darzę FleurDeForce, która swoją internetową karierę rozpoczęła ponad sześć lat temu, a dziś ma na koncie kilkaset opublikowanych filmów i prawie półtora miliona subskrybentów. Bardzo lubię oglądać jej vlogi, ponieważ sprawia wrażenie miłej, normalnej, twardo stąpającej po ziemi dziewczyny, która jednocześnie z uporem dąży do celu i osiąga kolejne sukcesy. W ubiegłym roku wydała swoją pierwszą książkę, która kilka tygodni temu ukazała się też w Polsce. Zostańcie do końca wpisu, bo mam do rozdania kilka egzemplarzy!

poniedziałek, 7 marca 2016

26 prostych czarnych sukienek z dobrym składem – propozycje z sieciówek

Moje życie stało się o wiele trudniejsze, kiedy zaczęłam zwracać uwagę na to, co właściwie kupuję. Przez wiele lat nie czytałam ani składów większości produktów spożywczych, ani – tym bardziej – składów ubrań. Na materiałach nie znałam się w ogóle, więc i tak same nazwy nic by mi nie powiedziały. Kiedy w końcu nadszedł czas i stałam się bardziej świadomą konsumentką, szybko okazało się, że robienie zakupów wcale nie sprawia mi już takiej frajdy, bo trzeba przekopać się przez sterty drogich rzeczy z marnego poliestru, żeby dorwać coś z przyjemniejszego dla ciała materiału. A wtedy i tak zwykle okazuje się, że to coś jest brzydkie albo za drogie. Zwykle jedno i drugie.

poniedziałek, 29 lutego 2016

Nowości essence wiosna/lato 2016 – zapowiedź i pierwsze swatche

Cosnova w tym roku pokazała, że wciąż potrafi jeszcze nas zaskoczyć. Firma będąca producentem kosmetyków marek CATRICE i essence jak zwykle wraz z początkiem nowego sezonu wymienia część asortymentu i muszę przyznać, że jestem zachwycona zapowiedziami. Już kilka tygodni temu opublikowałam na blogu wpis ze swatchami nowości CATRICE (KLIK), teraz przyszła pora na essence. Tutaj nowych, cieszących oko serii jest jeszcze więcej i jestem przekonana, że wiele z was znajdzie wśród nich przynajmniej kilka interesujących produktów.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Najpopularniejsze polskie blogi kosmetyczne 2016

Już od kilku miesięcy tu i tam pojawiały się pytania, czy planuję nową edycję rankingu blogów kosmetycznych. Zapewniałam, że tak, jednak musiało minąć trochę czasu, zanim znalazłam kilka wolnych dni, żeby się tym zająć. Szalejąca wszędzie grypa w końcu dopadła i mnie, co poskutkowało wieloma godzinami spędzonymi w łóżku. Postanowiłam wykorzystać ten czas tak dobrze, jak się dało, i w ten właśnie sposób w końcu ogarnęłam kolejną, ósmą już edycję popularnego rankingu blogów kosmetycznych. Zapraszam!
ZASADY: W dobrze znanym już wszystkim rankingu pod uwagę wzięłam blogi z blogspotu. W nowej, dodatkowej wersji pojawiły się wszystkie blogi, których autorzy udostępnili mi swoje statystyki. Uwaga – nie jest to w żadnej mierze ranking najlepszych blogów, pamiętajcie o tym! Ot, tylko taka statystyczna ciekawostka, ułatwiająca odkrywanie inspirujących miejsc w sieci i pomagająca osobom szukającym blogerów do współpracy.

Na liście znalazły się blogi, na których w styczniu 2016 pojawił się merytoryczny wpis kosmetyczny, od listopada 2015 do stycznia 2016 na blogu pojawiło się minimum 10 postów i przynajmniej trzy z nich dotyczą urody lub kosmetyków.

Tym razem pozostawiam listę otwartą – skontaktowałam się z dużą grupą blogerów, jednak z oczywistych przyczyn nie udało mi się dotrzeć z wiadomością do każdego. Jeśli więc prowadzisz bloga, który spełnia wszystkie powyższe warunki i ma podpięte Google Analytics pokazujące, że w okresie od 1 listopada 2015 do 31 stycznia 2016 odwiedziło go ponad 15 tys. unikalnych użytkowników, napisz do mnie maila. Granicę 40 tys. UU ustaliłam, dzieląc blogi mniej więcej na pół, dlatego jeśli przy dopisywaniu kolejnych adresów jedna grupa będzie widocznie rosnąć, a druga maleć, zastrzegam sobie prawo do zmiany zarówno tej liczby, jak i progu wejściowego.

Chciałabym jeszcze dodać, że zawsze zastanawiam się, czy wymyślone przeze mnie kryteria są dobre. Najpierw je ustalam, dopiero potem zaczynam całą zabawę z cyferkami i obserwuję, jak niektóre z moich ulubionych blogów wypadają z listy... Proszę, dajcie mi znać, czy coś powinnam zmienić następnym razem.

No to zaczynamy – tym razem trochę inaczej, bo od nowego, bonusowego zestawienia!

blogi mające powyżej 40 tys. UU (od listopada 2015 do stycznia 2016) – alfabetycznie

blogi mające 15–40 tys. UU (od listopada 2015 do stycznia 2016) – alfabetycznie

A teraz czas na tradycyjne już zestawienie stworzone na podstawie liczby obserwatorów.
(alfabetycznie)
1001pasji
(alfabetycznie)
aneczka84
ankowata

(alfabetycznie)
4premiere


Przy okazji zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych:
na snapchacie

oraz na facebooku i bloglovin

Wnioski? Bardzo, bardzo, bardzo dużo blogów kosmetycznych zostało w ostatnich miesiącach porzuconych i/lub usuniętych. Kilka lat temu wszyscy zakładali blogi, teraz tych nowych jest zdecydowanie mniej, ale przez to mają chyba większą szansę się wybić. Podczas zbierania danych odkryłam kilka nieznanych mi wcześniej perełek – mam nadzieję, że wy też po przejrzeniu całej listy dodaliście kilka nowych blogów do obserwowanych!