środa, 11 maja 2016

Włodek Markowicz „KROPKI” | przedpremiera | relacja z czytania

wtorek, 10 maja, 13.00
Odbieram paczkę z paczkomatu. Wczoraj „Kropki” pojawiły się w sprzedaży na stronie wydawcy, więc od razu złożyłam zamówienie (w księgarniach będą za tydzień). Z powrotem do domu mam jakiś kilometr; chyba nie wytrzymam i rozerwę karton wcześniej. Po stu metrach zatrzymuję się i kluczem rozcinam opakowanie. Jest! Ładna, matowa okładka, podoba mi się. Szybko kartkuję resztę i jestem zadowolona z tego, co widzę – wydawca zrobił dobrą robotę. Idę dalej z książką w ręce. Droga jest prosta, więc właściwie mogłabym już zacząć czytać… W podstawówce zawsze czytałam w drodze z przystanku tramwajowego do domu i jakoś żyję. No dobra, otwieram i zaczynam przeglądać stronę redakcyjną (pozdrowienia dla Uli, która też zawsze to robi!). Podwójna korekta, dobrze! W tym momencie lekko podnoszę głowę i dzięki temu unikam zderzenia z rowerzystą. Może rzeczywiście nie powinno się czytać książek na chodniku, ale przecież to chodnik, tego rowerzysty w ogóle nie powinno na nim być. Czuję się rozgrzeszona i czytam dalej. Przerzucam spis treści i dochodzę do strony z dedykacją. Uwielbiam dedykacje. Wiem, że wiele osób w ogóle nie zwraca na nie uwagi, ale mnie dedykacje niezmiennie wzruszają. Tutaj znajdują się tylko dwa słowa: „Dla Taty”. Wzrusz.



14.00
Wracam do domu i zaczynam czytać. Na jednej z pierwszych stron zamieszczona jest lista utworów, taki soundtrack do książki (znajdziecie go pod adresem bit.ly/wlodekmarkowicz). I nareszcie wstęp, i już można rozpocząć prawdziwą lekturę.

Wróciłem ze spotkania z moim wydawcą, Oskarem. Nie był zadowolony. Znowu zmieniłem koncepcję książki, tym razem o sto osiemdziesiąt stopni. Wciąż mam przed oczami jego przerażoną twarz. Monika ciągle powtarza, że za często zmieniam zdanie. Ma rację.

Mam teraz, na własne życzenie, wygrzebać z głowy wszystko, co do tej pory było tylko w głowie, wsadzić tam ręce po same łokcie, i przelać myśli na papier. Na klawiaturę. Napisałem „na papier”, żeby brzmiało tak dumnie. Dwudziesty pierwszy wiek, hello!

To jest dobry moment, żeby wspomnieć o dużej liczbie tego typu wstawek z obecnej mowy internetowo-slangowo-potocznej. Często nie pasuje mi to do poważniejszych publikacji (tak jak emotikony), ale tu akurat jest na miejscu i sprawia, że czytanie jest przyjemniejsze, a atmosfera luźniejsza.

Książka zaczyna się od wspomnień – z pierwszych lat życia spędzonych na Ukrainie (Peremyszlany wydają się być sielankowym miejscem!), a potem z dzieciństwa i młodości już w Polsce.

Pamiętam, kiedyś siedziałem na parapecie podczas przerwy. Podeszła pani od chemii i powiedziała: „Włodek, zejdź! Jaki ty przykład dajesz innym? Przecież jesteś synem nauczyciela”. Musiałem zejść z parapetu, bo dawałem zły przykład innym. Tak, siedząc na parapecie! Nie można siedzieć na parapecie. Do dzisiaj nie wiem, dlaczego nie można siedzieć na parapecie. Trauma na całe życie.

Wybucham śmiechem. W mojej szkole też wszyscy siedzieli na parapetach i nauczyciele zawsze mieli z tym jakiś wielki problem. Ciekawe. Jak było u was?

Wniosek? Nic nie trwa wiecznie. Zapiszcie sobie ten cytat i powieście na ścianie taką mądrość. Nic nie trwa wiecznie. Bum. Włodek Coelho.

Uśmiecham się szeroko. Kiedy byłam nastolatką, na mojej ścianie wisiał ogromny napis „Jakie to ma znaczenie w porównaniu z całym życiem”.

Potem Włodek zaczyna pisać na trochę poważniejsze tematy i w pewnym momencie trafia w sedno.

Nie mogłem zrozumieć, jakim cudem nikt o tym nie mówi. Dlaczego nie jest to głównym tematem rozmów wszystkich ludzi na ziemi? Rzeczywistość wydawała się taka błaha i trywialna, kiedy w głowie miałem myśl, że rodzimy się i umieramy bez celu. Jak można słuchać o tym, że ktoś sobie kupił nową sukienkę, podczas kiedy my tu nie wiemy, po co żyjemy. O co chodzi, ludzie?!

Każdy z nas ma te chwile, prawda? Zatrzymujemy się i uświadamiamy sobie, że właściwie nie wiemy, o co w tym wszystkim chodzi. A potem zapominamy i żyjemy dalej, ciesząc się z nowej sukienki. I tak w kółko.

KROPKA. Koniec pierwszej części. Przerwa.

16.00
Wracam do czytania, bo „Kropki” przyciągają jak magnes. Już wiem, że książka mi się podoba i mam nadzieję, że nie zmienię zdania przez kolejne dwieście stron.

Druga cześć – ŚWIATOPOGLĄD. O wierze, miłości, poszukiwaniu własnej drogi.

Nie wiem, czy można stać się lepszym człowiekiem, siedząc i czekając na ratunek. Wierzę za to, że można pracować nad sobą, by stawać się coraz lepszym. Nie wierzę, że coś przyjdzie do nas samo, jeśli bardzo mocno o to poprosimy. Jeśli natomiast taka wiara pomaga komuś stać się lepszym człowiekiem i korygować błędy, to koniec dyskusji.

Łatwo popaść w banał, pisząc o takich rzeczach, i Włodek jest tego świadomy. To dobrze. Jego rozmyślania skłaniają do własnych – za to duży plus.

18.00
Musiałam załatwić kilka rzeczy i odłożyć na chwilę książkę, ale już do niej wracam.

Część trzecia – RADOŚĆ. Jako piosenkę do tego rozdziału Włodek wybrał Coldplay – Fix you. Jedną z moich ulubionych.

Jeśli w coś wierzysz, zrobisz wszystko, żeby tylko utwierdzić się w swoim przekonaniu. Nie będziesz szukał czegoś, co mogłoby temu zaprzeczyć. Lubisz czuć się mądry i wartościowy, a jeśli ktoś inny mówi ci albo pisze o czymś, w co ty sam wcześniej wierzyłeś – czujesz się jeszcze mądrzejszy. I jeszcze, jeszcze, jeszcze… Aż do bólu. Taki jesteś genialny.

Czy nie tak to wygląda?

Mówi się, że jesteśmy w stanie naprawdę sporo wybaczyć. Możemy wybaczyć zdrady, porażki, przewinienia, nawet zabójstwa. Ale jeśli jest jedna rzecz, której nie jesteśmy w stanie wybaczyć, to jest nią sukces.

Tak.

19.00
Czwarta część – SPRZECIW

Nie będę cytować. Jeśli będziecie mieli książkę w swoich rękach, przeczytajcie podrozdział „prawda”. Mniej więcej to właśnie myślę na temat social mediów i osób oburzających się, że na tych portalach nie ma pełnej prawdy. No dobra, zacytuję. „Bu-hu. Biegnij szybko do mamy się poskarżyć”.

21.00
Część piąta – SYSTEM

To, co tobie się wydaje głupie i dogmatyczne, dla kogoś innego może być dokładnie tym, czego potrzebuje. Kim jesteś, aby mówić innym, jak mają żyć?

Część szósta – RELACJE

Siedzę w knajpie, na uszach mam słuchawki. Niesamowite jest patrzenie na ludzi, kiedy muzyka gra tylko dla ciebie. (…) Zupełnie inaczej odbierasz ruchy i gesty pozostałych ludzi, kiedy odetniesz swój zmysł słuchu i wypełnisz go muzyką wprawiającą duszę w drgania. Patrzysz na życie przez jej pryzmat. Wciąż nie mogę się nadziwić, jak bardzo muzyka potrafi zmienić nasze postrzeganie świata.

22.00
Mam wrażenie, że ostatnie rozdziały są pisane dość chaotycznie, jakby Włodek miał za dużo myśli naraz i chciał zdążyć je wszystkie przekazać. Trochę kłóci się to z pierwszą połową książki, która sprawiała wrażenie bardziej przemyślanej. A może czytam za szybko? A może jestem już zbyt śpiąca… Tak się kończy wczesne wstawanie, nie można potem wytrzymać nawet do północy. Idę spać.

8.00
Nowy dzień, świeży umysł, wracam do książki. Czyta mi się zdecydowanie lepiej niż wczoraj późnym wieczorem – może to rzeczywiście była kwestia zmęczenia. Myślę sobie, że ta książka spokojnie mogłaby być blogiem – krótkie, trafne teksty, które czasem najbardziej skłaniają do myślenia wtedy, kiedy dostarczane są pojedynczo. Na przykład podrozdział „oskarżenia”.

Kawałek dalej trafiam na bardzo dobry tekst o manipulacji. Ciekawe i przydatne.

9.00
Część siódma – SENS

Zakładam, że moje przemyślenia mogą się przydać tylko tym, którzy są w jakimś stopniu do mnie podobni, mają podobne rozterki i przemyślenia. Wielu pewnie nawet nie dotrwało do tych słów, bo cały ten bełkot jest totalnie nie w ich stylu – całkowicie to rozumiem i nie mam z tym problemu.

Tę książkę chyba najlepiej czytać powoli. (Wolniej niż ja). Siedząc samemu w jakiejś przytulnej kawiarni lub na ławce w parku, nigdzie się nie spiesząc, mając czas, żeby zastanowić się nad przeczytanymi słowami. Hasło przewodnie: „Zmień siebie, a zmienisz świat dookoła”. Be the change you wish to see in the world. Książki tego typu bardzo łatwo jest powierzchownie ocenić – hahaha, kolejny Coelho uczy nas, jak żyć. Warto jednak pamiętać, że to od nas zależy, ile uda nam się wyciągnąć z wydrukowanych na papierze liter. Zależy też od tego, w jakim momencie życia jesteśmy. Jeśli teraz czegoś nie zrozumieliśmy albo coś do nas nie trafiło, być może nie był to właściwy czas i warto będzie kiedyś wrócić do tych słów (a może jesteśmy już znacznie dalej i wszystko wyda nam się zwykłym banałem).

Jestem przekonana, że kilka lat temu zupełnie inaczej odebrałabym tę książkę – pewnie przeczytałabym ją ze względu na sympatię do Włodka i z chęci poznania jego spojrzenia na świat. Ale potem wydarzyło się tak wiele, że w końcu zaczęłam stawiać pytania, starać się jakoś to wszystko ogarnąć i więcej zrozumieć. Nie we wszystkim zgadzam się z Włodkiem. Nie zawsze go rozumiem. Są w książce fragmenty, które dla mnie są zbyt uduchowione, może trochę patetyczne i chaotyczne. Myślę, że mój stosunek do życia jest bardziej beztroski. Ale inne spojrzenie Włodka skłania mnie do rozmyślań – i z tego cieszę się najbardziej. Polecam wam „Kropki”.

Na koniec jeszcze krótka recenzja od Marii, trochę inne spojrzenie (źródło)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Bardzo chętnie je czytam i odpowiadam na każde pytanie! Proszę, nie spamuj jednak - nie zapraszaj do siebie i nie podawaj linka do swojego bloga. Znajdę go w Twoim profilu! Dziękuję.