wtorek, 31 marca 2015

CATRICE Absolute Rose vs. Urban Decay Naked 3 - czy tańszy zamiennik daje radę?

Najsłynniejsze palety cieni na świecie to bez wątpienia te z serii Urban Decay Naked. Każdy, kto choć trochę interesuje się makijażem, z pewnością o nich słyszał - nawet u nas, mimo że kosmetyki UD były do niedawna w Polsce niedostępne. Od momentu, kiedy na rynku pojawiła się pierwsza wersja Naked, blogi i kanały youtube zalały recenzje i makijaże z jej użyciem, a paleta pojawiła się w ulubieńcach chyba wszystkich najpopularniejszych vlogerek urodowych. Potem już zainteresowanie nakręcało się samo. Kiedy tylko nadarzyła się okazja, sprezentowałam sobie Naked 2 i była to wówczas moja największa makijażowa inwestycja. Ogromna popularność palet utrzymanych w neutralnej kolorystyce sprawiła, że wkrótce co druga marka zaczęła wypuszczać własne wersje, niektóre jedynie delikatnie inspirowane oryginałem, inne wręcz chamsko zerżnięte, a ebay zalała fala podróbek, często wyglądających zupełnie jak oryginał.

Ponieważ stosunkowo szybko dorobiłam się własnej palety Naked 2, nie interesowałam się podobnymi produktami wypuszczanymi przez inne marki. Kiedy na rynku pojawiła się utrzymana w bardziej różowej tonacji Naked 3, również się na nią zdecydowałam. Za pomocą tych 24 cieni byłam w stanie stworzyć wiele wersji codziennego makijażu, więc starałam się nie kupować nic podobnego. Kiedy jednak w paczce z nowościami marki CATRICE, którą dostałam, dojrzałam paletę Absolute Rose, była to pierwsza rzecz, do której się dobrałam. Czy paleta cieni za 20 zł dorównała palecie za 200 zł?

poniedziałek, 23 marca 2015

Kosmetyki do makijażu, które zabrałam do Paryża

Na początku tego roku opublikowałam ważny dla mnie wpis, który zatytułowałam 2015 ROKIEM SPEŁNIANIA MARZEŃ. Zdradziłam w nim między innymi, że pod wpływem chwili postanowiłam zrealizować jeden z punktów na liście rzeczy do zrobienia przynajmniej raz w życiu i kupiłam bilety do Paryża! Na ten weekend musiałam poczekać ponad dwa miesiące, ale kiedy już nadszedł, cieszyłam się każdą jego chwilą. Jeśli śledzicie mój instagram, wiecie już, że wyjście na wieżę Eiffela było pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam po przyjeździe. Uczucie, które mi towarzyszyło, kiedy znalazłam się na samej górze, było nie do opisania! Kilka osób, słysząc o moich planach, pytało, czy opłaca mi się lecieć do Paryża na dwa dni - że za krótko, szkoda czasu w podróży i pieniędzy. A ja wam powiem tyle: te dwa dni były wypełnione taką ilością fantastycznych momentów, że z czystym sumieniem mogę powiedzieć - nie żałuję! Ludzie, nie odkładajcie spełniania swoich marzeń na nieokreślone "kiedyś". Nigdy nie wiadomo, co przyniesie nam przyszłość (staram się brzmieć jak najmniej banalnie, ale czasem mi nie wychodzi), więc trzeba wykorzystywać każdą okazję. Oczywiście, że sama mam z tym problemy, ale staram się i w tym roku całkiem nieźle wychodzi mi nieodkładanie wszystkiego na później.

sobota, 7 marca 2015

Suknia ślubna z sieciówki - 35 propozycji

Ostatnio naokoło mnie tematem numer jeden są śluby. Wiadomo, taki wiek, że dużo osób się na to decyduje, co automatycznie oznacza nowe dyskusje na temat wyboru wszystkiego: formy samego ślubu i wesela, sukienki, zaproszeń i tak dalej (można wymieniać bez końca, bo to wyjątkowy temat rzeka). I choć mnie ten temat obecnie nie dotyczy, to pozwalam się wciągnąć. Za weselami szczerze nie przepadam, z kolei śluby są zwykle jednymi z tych wyjątkowo pozytywnych wydarzeń w życiu, dzięki którym przez chwilę wszystko jest piękniejsze. Obecność przy składaniu przysięgi małżeńskiej bliskich mi osób zawsze mnie wzrusza - nieważne, czy ślub jest mały, duży, cywilny czy kościelny. Choć nie ukrywam, że te kameralne podobają mi się najbardziej.

Z sukniami ślubnymi jest tak, że większość z nich jest według mnie straszna. S-T-R-A-S-Z-N-A. Czasem aż zatrzymuję się przed wystawą jakiegoś salonu i z zaciekawieniem oglądam szkaradztwo, w którym mogłabym pójść co najwyżej na bal przebierańców. Choć pewnie wcześniej umarłabym ze śmiechu, widząc siebie w lustrze. Coś tam jednak da się wybrać spośród tradycyjnych sukien ślubnych, bo - o dziwo - na wszystkich ślubach, na których byłam, sukienki były co najmniej w porządku, a czasem nawet ładne lub bardzo ładne. Sama co prawda nie założyłabym żadnej z nich, ale to dlatego, że po prostu nie widzę siebie w typowej, długiej sukni ślubnej (no dobra, suknia Kasi z bloga Jestem Kasia nieco zachwiała moje przekonanie).

Pamiętam, że w czasach mojej studniówki (na którą nie poszłam - kolejny temat na inną historię) większość dziewczyn również stawiała na suknie z salonów lub nawet takie szyte na zamówienie. Niektóre kosztowały ponad tysiaka! Kiedy przeglądałam potem zdjęcia z różnych studniówek rożnych osób, rzuciło mi się w oczy, że najładniej z nich wszystkich wyglądała dziewczyna, która swoją kreację dorwała w zwykłej sieciówce (to była chyba Zara, o ile dobrze pamiętam). Kiedy więc zaczęłam słyszeć o kolejnych osobach, które na swój ślub wybrały się w sukni ze zwykłego sklepu w galerii, uznałam to za świetny pomysł! Wesela te były kameralne, a stroje bardzo dobrze dobrane. Uświadomiłam sobie, że wcale nie trzeba wydawać kokosów na coś, co właściwie będzie można założyć tylko raz. Jeśli sukienka ma być prosta, w sieciówkach bez problemu można znaleźć coś odpowiedniego. Wybrałam kilkadziesiąt propozycji (również z popularnych sklepów internetowych), które zwróciły moją uwagę.