poniedziałek, 27 września 2021

BIAŁE PŁATKI, ZŁOTY ŚRODEK Paweł Piotr Reszka (Niepoczytalny Klub Czytelniczy ChPD)


To książka, której nie chcemy czytać. Nie chcemy wiedzieć. Życie we własnej uprzywilejowanej bańce jest po prostu łatwiejsze.

Zbiór poruszających, przygnębiających reportaży o krzywdzie. Tam mogłabym podsumować tę lekturę.

Po przeczytaniu ostatniej strony zastanowiłam się, który reportaż najbardziej zapadł mi w pamięć. Wiedziałam od razu - ten o Elizie, którą rodzice zagłodzili na smierć. A dokładnie fragment opisujący jej zdrową trzyletnią siostrę, która żyła w tym samym piekle, nie wiedząc nawet, że życie może wyglądać inaczej. Nigdy nie wychodziła na spacer. Nie wiedziała, że jak każde dziecko na świecie zasługuje na kogoś, kto będzie się o nią codziennie troszczył. 


Trzyletnia Dorota trafiła do rodziny zastępczej. Nie widać było po niej wygłodzenia. Umiała sobie sama wziąć kawałek chleba czy wędliny z parapetu. Tam zostawiała je matka. Jak na swój wiek była bardzo samodzielna, potrafiła sama się ubrać.

Na początku biegała po mieszkaniu i krzyczała: „Nienawidzę cię! Zabiję cię!”. Potem wyjaśniła, że tak mówiła do niej mama. W pierwszych tygodniach cały czas stała przy lodówce, wciąż do niej zaglądała, sprawdzając, czy na pewno jest jedzenie, gdy ktoś brał coś ze środka, była zaniepokojona.

(...)

Dorota nie potrafiła posługiwać się sztućcami, nie wiedziała, co to obiad, dziwiła się, że rodzina nie je chipsów i nie pije coli, wystraszyła się choinki, nie znała bajek, za to biegle posługiwała się komórką (...).

Matka zeznała, że dziewczynka podchodziła do siostry, przytulała ją i głaskała. Potem w rodzinie zastępczej budziła się w nocy i krzyczała: „Eliza!”.

Nie wiedziała, co to zabawki, dostała lalkę, którą nazwała imieniem siostry, a potem udawała, że podaje jej jedzenie strzykawką. 

 

I choć wszystkie bez wyjątku reportaże z tego zbioru są przejmujące, w mojej głowie tkwi Dorotka - prawie rówieśniczka mojej kochanej przez obojga rodziców, zadbanej, szczęśliwej córki. Nie potrafię przestać ich porównywać. Dorotka i jej siostra Eliza doświadczyły niewyobrażalnego okrucieństwa ze strony tych, którzy powinni je chronić najbardziej.

Książkę przeczytałam w ramach Niepoczytalnego Klubu Książki ChPD i ponownie - sama pewnie bym po nią nie sięgnęła. Bo tak jest łatwiej.

Zapraszam na mój profil na instagramie, gdzie pokazuję książki, które czytam ja i moja dwuletnia córka, szukam najpiękniejszych księgarni i bibliotek i piszę o macierzyństwie na luzie.

piątek, 1 maja 2020

PRZEPIS NA IDEALNE PLACUSZKI ŚNIADANIOWE Z TARTYM JABŁKIEM

Znalezienie przepisu na idealne placuszki śniadaniowe to wcale nie taka prosta sprawa. Przekonałam się o tym w ostatnich tygodniach, przechodząc totalną fazę właśnie na placki. Wypróbowałam całą masę różnych przepisów i w trakcie tych eksperymentów doszłam do wniosku, że to jak szukanie igły w stogu siana. Przepisów na placki śniadaniowe są w sieci tysiące, ale wiele z nich to totalnie niewypały, inne są zbyt skomplikowane jak na ilość czasu, jaką rano dysponuję. Ale nareszcie jest!!! Mój przepis bazuje na tym: Szybkie racuchy z jabłkami, ale robiłam go kilkukrotnie, wprowadziłam parę zmian i nareszcie mogę napisać: TO JEST TO. Postaram się opisać wszystko najdokładniej, jak się da i mam nadzieję, że dzięki temu wy też pokochacie te placki.

niedziela, 11 sierpnia 2019

WRACAM. I MAM DZIECKO!

Wow. Naprawdę to robię. Cześć!

Pamiętam, kiedy postanowiłam przestać pisać bloga. Po prostu dotarło do mnie, że nie sprawia mi to już przyjemności i dałam sobie samej przyzwolenie na to, żeby odpuścić. A teraz czuję, że mi tego brakuje – też tak zwyczajnie po prostu. I po prostu postanowiłam usiąść i zacząć pisać.

Jak wiele zmieniło się od chwili, kiedy ostatni raz siedziałam przed tym otwartym okienkiem i stukałam w klawiaturę! Jestem teraz w pustym mieszkaniu i napawam się ciszą. Mam dosłownie chwilę, zanim bycie mamą wciągnie mnie z powrotem w chwili, w której wózek wjedzie do mieszkania.


Tak, mam dziecko! Ta myśl, po tych wszystkich miesiącach, wciąż wydaje mi się irracjonalna. Jestem na przykład w przychodni czy gdzieś tam i mówię coś w stylu: „Dzień dobry, chciałabym odebrać wyniki badań mojej córki” – i czuję się jak oszust! Jakiej córki?! Gdzieś w środku cały czas mi się wydaje, że mam, no, może nie szesnaście lat, ale zdecydowanie nie więcej niż dwadzieścia trzy. A mam dwadzieścia dziewięć i dziecko, za które jestem odpowiedzialna! No szok, mówię wam!

Po ciągnącej się w nieskończoność (choć trwającej całkiem standardowo niepełne 40 tygodni) ciąży, która zupełnie niespodziewanie okazała się być najbardziej traumatycznym doświadczeniem w moim życiu, przyszła na świat nasza córka.


Przed porodem za nic nie potrafiłam wyobrazić sobie, jak będzie wyglądać. Teraz nie mieści mi się w głowie, że mogłaby być choć trochę inna. Miała małe, lekko jeszcze elfio spłaszczone uszy i przeciągała się jak kotek. Była też namacalnym dowodem na to, że tego dnia zmieniło się... nie, nie wszystko – ale świat stanął na głowie. Prawie ekstatyczna radość z faktu, że ta okropna ciąża już za mną, mieszała się z poczuciem wielkiej niewiadomej: co ja mam właściwie teraz robić? Kiedy Laura pierwszy raz zapłakała, nie miałam zielonego pojęcia, co dalej. Od tamtej chwili minęły cztery miesiące i chyba dopiero teraz mogę napisać, że w miarę to wszystko ogarniam.

Mimo że nie było mnie na blogu, przez ostatnie dwa lata byłam dalej obecna na instagramie. Jeśli mnie tam śledzicie, wiecie, że z Laury bardzo szybko zrobiła się Żaba. Nie mam zielonego (he he he) pojęcia, skąd się w ogóle wzięła ta ksywka. Zaczęliśmy tak na nią mówić jeszcze w szpitalu, kiedy leżała w tej plastikowej mydelniczce na kółkach, zawinięta jak małe burrito. Wyglądała po prostu jak mała żaba, i tak już zostało. „Żaba” jest w tak codziennym użytku, że wcale się nie zdziwię, jeśli za osiemnaście lat z moich ust padnie: „Powodzenia na maturze, Żabko!”.

Czemu wracam? Bo czuję taką potrzebę. Pisanie krótkich podpisów do zdjęć na instagramie to jednak zupełnie coś innego niż otwarcie na laptopie edytora tekstu i przelewanie myśli na klawiaturę. Robię to dla czystej przyjemności i może jeszcze trochę po to, żeby mieć pamiątkę z tego okresu.

Wahałam się, czy jest po co – no nie, będę tą kolejną kobietą, która po urodzeniu dziecka nie potrafi już pisać o niczym innym! Tak, hamowało mnie to. Bo wiedziałam, że trochę tak będzie, z prostego powodu: Żabka jest jeszcze bardzo mała i siłą rzeczy całe moje życie kręci się wokół niej. Te krótkie chwile, które czasem wyrywam w ciągu dnia na coś innego, są zbyt sporadyczne, żeby budować na nich tematykę bloga.


Więc tak, wracam jako mama tej dziewczynki, która dwa lata temu w ogóle nie istniała (nie istniała!!! a teraz tu jest!). Ale wracam też po prostu jako ja, i tej starej mnie – uwielbiającej leniwe weekendowe śniadania na mieście, mocno błyszczące cienie do powiek i Jeżycjadę – będzie pewnie z czasem coraz więcej.

Miło was tu znowu widzieć!

PS Jest coś, o czym chciałbyś tu przeczytać? Koniecznie daj znać w komentarzu lub napisz do mnie na instagramie!

środa, 19 kwietnia 2017

MARMUROWE GADŻETY, UBRANIA I DODATKI DO DOMU – 23 PROPOZYCJE

Marmurowy wzór można ostatnio znaleźć wszędzie – na ubraniach, meblach, gadżetach, a przede wszystkim na instagramowych zdjęciach. I przyznam, że przepadłam na jego punkcie. Wciąż mocno trzymam się idei minimalizmu i raczej nie zdarzają mi się już spontaniczne zakupy, ale bardzo lubię przynajmniej pooglądać sobie te piękne rzeczy. Dziś przygotowałam dla was zestawienie „marmurowych” gadżetów, ubrań i dodatków do domu. Dajcie znać, czy podoba wam się ten trend!

czwartek, 23 marca 2017

NIELICZNE BLOGI, NA KTÓRYCH CZYTAM KAŻDY WPIS (Share Week 2017)

Przez moje życie przechodzi tornado – to tak informacyjnie, jakby ktoś zajrzał tu w ciągu ostatnich dwóch tygodni i pomyślał, że coś mnie mało. Jestem, jestem, ale ostatnio trudno mi znaleźć czas nawet na to, żeby zedytować i wrzucić fotkę na instagrama, nie mówiąc już o regularnym pisaniu nowych postów na bloga. Ale hej, to chyba najlepsze tornado, jakie do tej pory mi się przydarzyło! :D Trzymajcie kciuki!!!

Dzisiaj uświadomiłam sobie jednak, że już tylko trzy dni zostały do zakończenia tegorocznej akcji SHARE WEEK (tutaj możecie poczytać, o co w niej chodzi). To już szósta edycja, a ja wszystkie poprzednie przegapiłam! Co prawda od czasu do czasu polecam we wpisach lubiane przeze mnie blogi, ale nie ma lepszej okazji, żeby znów to zrobić, niż właśnie SHARE WEEK. Przejdźmy więc do rzeczy!

środa, 8 marca 2017

Dlaczego co weekend jem śniadania na mieście & ulubione śniadaniowe miejscówki w Krakowie

Góra: Forum Przestrzenie | Charlotte | Blossom
Dół: Mo-ja | Szary Stół | Moment
Kilka miesięcy temu na blogu pojawił się wpis o małych przyjemnościach, które czynią życie lepszym. Wspominałam tam między innymi o samotnych wypadach do kina, wracaniu po raz setny do ulubionych książek, porannych przejażdżkach rowerem po budzącym się do życia mieście (to już niedługo!) i grze w Pokemon Go. Na pierwszym miejscu nie bez powodu znalazło się jednak jedzenie śniadań w ulubionych kawiarniach. Dziś napiszę więcej o tym, dlaczego tak bardzo lubię te powolne weekendowe poranki i czemu bez mrugnięcia okiem wydaję tak pieniądze, zamiast zrobić sobie w domu jajecznicę.