piątek, 28 stycznia 2011

Polecam: The Body Shop Jolly Orange

Hej!

Wyczerpały się dostępne obecnie limitowanki Essence o których mogłabym wam napisać, więc czas zmienić temat. :)

Dziś będzie o świątecznej edycji limitowanej The Body Shop. Pojawiła się ona w sklepach już w październiku i wtedy też podczas kosmetycznego spotkania z f. i g. w Katowicach (pozdrawiam!) pierwszy raz ją powąchałam... i kompletnie odleciałam. Czemu? O tym za chwilę.

Jak pewnie wiecie w tegorocznej (zeszłorocznej?) edycji dostępne były trzy zapachy: Cranberry Joy, Spiced Vanilla i właśnie Jolly Orange. O ile dwa pierwsze są całkiem przyjemne, o tyle ten ostatni pachnie po prostu najzwyczajniej w świecie... świętami! :) Może ma to coś wspólnego z tym, że dobrych parę lat temu właśnie w okresie świątecznym używałam balsamu do ciała Nivea, który właśnie tak pachniał (niestety to również była limitowana edycja, która nigdy potem się nie powtórzyła). Nie wiem. Ale wystarczy, że powącham którykolwiek z produktów i zamknę oczy, a w mojej głowie momentalnie pojawia się grudzień, śnieg i choinka. ;)

W każdym razie oto kosmetyki, które możemy kupić by móc nawdychać się tego zapachu (kliknijcie, żeby powiększyć):

Zazwyczaj nie kupuję kosmetyków TBS, bo według mnie są zwyczajnie za drogie. Zwłaszcza, że uwielbiam wyszukiwać tanie perełki w polskich markach. Ale tym razem wyszło trochę inaczej. :)

Najpierw, jeszcze w listopadzie, kupiłam balsam do ciała z pompką.
Kosztował 39 zł i dlatego też miał to być jedyny produkt z całej serii, który miałam kupić. Teraz, na wyprzedaży kosztuje ok. 29 zł. Balsam ma 250 ml i bardzo fajną, lekką konsystencję. Opakowanie z pompką to świetny pomysł, nie trzeba się męczyć z wydobyciem produktu. Dla osób z suchą skórą może być trochę za słaby, ale ja raczej nie mam z tym problemów, więc nie narzekam. Szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy... za to pozostawia ten cudowny zapach, którym przesiąkają ubrania (w moim przypadku piżama, bo używam go tylko na noc ;) ).

Do balsamu mogłam za 1 zł wziąć miniaturkę żelu pod prysznic.
Ma 60 ml a w cenie regularnej kosztował 6 zł (na przecenie nie widziałam go w ogóle). Niestety nie mogę nic napisać na jego temat, bo kiedy jeszcze miałam z serii tylko balsam postanowiłam żel zostawić sobie na przyszły rok, by móc powspominać tę cudowną serię. :)

Kiedy po świętach całkiem przypadkiem wstąpiłam do TBS okazało się, że cała seria (poza świeczkami) jest przeceniona. :)) Wzięłam więc wszystko co było poza żelem pod prysznic (bo naprawdę mam ich za dużo) przecenionym na 15 zł, i peelingiem (przecenionym chyba na 45 zł), który jako jedyny z serii pachniał jakoś dziwnie.

Balsam do ust przeceniony był z 20 na 15 zł. Ma 15 ml, czyli dość dużo jak na balsam do ust, i jest umieszczony w ładnym, metalowym opakowaniu. Pachnie tak jak cała seria, choć trochę łagodniej. Ma słodki smak. Niestety nawilża średnio, ale zły nie jest. Pozostawia na ustach bardzo lekki błysk z prawie niewidocznymi drobinkami. Używam go tylko w domu, bo poza nim wolę jednak balsamy w sztyftach i tubkach.

Krem do rąk przeceniony był z 12 na 6 zł. Jest malutki, ma tylko 30 ml, ale też dlatego świetnie nadaje się do noszenia w torebce. Dobrze nawilża, nie pozostawia tłustej powłoki, generalnie nie mam mu nic do zarzucenia, choć jednak wolałabym, żeby był większy. :) Zapach pozostaje na dłoniach i czuć go jeszcze jakiś czas po aplikacji.

A teraz trzy produkty, o których niewiele mogę wam powiedzieć, a to dlatego, że postanowiłam zostawić je sobie na przyszły rok, skoro i tak święta już minęły, a ja na takie zapachy największą ochotę mam w listopadzie i grudniu. :)

Masło do ciała ma 200 ml i zostało przecenione z 65 na 33 zł.

Mydło ma 100g i zostało przecenione z 10 na 9 zł. ;)

Olejek zapachowy ma 10 ml i został przeceniony z 19 na 13 zł.


Wiem, że niektórzy z was nie mają dostępu do TBS, a w wielu sklepach ta seria jest już przebrana. Jednak jeśli macie taką możliwość, wstąpcie i powąchajcie tester. Może dla was też ten zapach będzie tak wyjątkowy jak dla mnie. Kto nie chciałby mieć garści wspomnień w opakowaniu? :)

17 komentarzy

  1. lubie body shop ale kosmetykow z tej z serii jescze nie mialam, fajnie ze udalo ci sie wszystko kupic na przecenie, zawsze to pare zloty w kieszeni:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Me gustan mucho los productos de The Body Shop, en particular las mantecas corporales (body butter) aunque son un poco caras. Esta gama no la he probado pero he probado Spiced Vanilla y me encanta el olor!! (tengo un post en mi blog de Spiced vanilla).
    Kiss ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. olejek do kominka kosztuje teraz 9zł, balsamy nadal 15zł; chciałam kupić krem do rąk, ale nigdzie go już nie ma; reszta kolekcji nie kusi mnie tak strasznie, zapach mi się podoba, ale chyba jednak wolę zapachy ze stałej kolekcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam serię żurawninową:)obserwuje Cie i zapraszam d mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Miałam wersje waniliową-była świetna:)

    OdpowiedzUsuń
  6. o matko, cały sklep chyba wykupiłaś :P korci mnie mydełko, może jeszcze zajrzę do TBS :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie jest to zapach, w którym można się zakochać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. no tak... do Ciebie to tylko wejść :D
    po limitkach z Essence tż ganiał po Naturze
    ja dziś ganiałam po Douglasie
    a teraz muszę biec do TBS :D
    to niewiarygodne, ale zawsze tam narozrabiam :D (wysmaruję balsamami nawet podłogę) a nigdy nic nie kupię, bo najnormalniej nie wiem co! tyle tam tych zapachów i serii że można oszaleć !
    ale pomarańczę kocham, przydałby się krem do rąk z tejże serii :)

    kusicielka !!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. jakie promocje!!!!
    chyba się na coś skuszę:)
    dodaję twój blog do obserwowanych
    zapraszam do mnie i zachęcam do obserwacji
    www.hikatrin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Rewelacyjne kosmetyki, niestety u mnie w mieście nie ma The Body Shop :(
    muszę obejść się smakiem!
    bardzo ładny blog, super zdjęcia!
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na recenzję kosmetyków!
    Dodaje do obserwowanych :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Masło do ciała za 65 złotych?? haha dobre a jakość jak masełka bielendy lub ziaji za 12 złotych. Oto przykład, jak działa dobra reklama :)to samo tyczy się Vichy, chociaż Vichy to chyba jeszcze większy bubel

    OdpowiedzUsuń
  14. @Evelyn K., to nie reklama, to zapach :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Bardzo chętnie je czytam i odpowiadam na każde pytanie! Proszę, nie spamuj jednak - nie zapraszaj do siebie i nie podawaj linka do swojego bloga. Znajdę go w Twoim profilu! Dziękuję.