poniedziałek, 3 grudnia 2012

Czy było warto sprowadzać cień L'Oreal Infaillible z drugiego końca Polski?

Tak! Zacznijmy jednak od początku. Nie mam w zwyczaju kupowania kosmetyków przez internet ani w ogóle poszukiwania produktów poza moim miastem. Jeśli nie uda mi się czegoś kupić w Krakowie, trudno. Zwykle szybko zresztą zapominam o tej chwilowej zachciance. Tym razem jednak wszystko potoczyło się trochę inaczej i nie żałuję :)


Podczas rossmannowskiej promocji -40% na kolorówkę przyjrzałam się bliżej bardzo chwalonym cieniom L'Oreal Infaillible. Od dawna spotykałam się z samymi zachwytami na ich temat, jednak cena regularna (36,79 zł) była według mnie zdecydowanie zbyt wysoka. W podstawowej szafie tej marki dostępnych jest sześć odcieni, spośród których nic nie spodobało mi się na tyle, żeby od razu zdecydować się na zakup. 

Jakiś czas później trafiłam na dużo większą szafę L'Oreal, w której znajdowały się cztery dodatkowe wersje, wśród nich właśnie 037 Metallic Lilac. Niestety strasznie mi się on spodobał. Niestety w tym Rossmannie dostępny już był tylko tester. Niestety cień okazał się być niemożliwy do znalezienia w całym Krakowie. Najpierw wyżaliłam się w internecie, potem postanowiłam sobie ten produkt odpuścić, a jeszcze później odezwała się snow, która specjalnie zwróciła uwagę na ten cień w swoim Rossmannie i zaproponowała, że mi go wyśle. Była bardzo przekonująca i po prostu nie mogłam jej odmówić :) W ten sposób cień znalazł się w moich rękach.


3,5g produktu znajduje się w niewielkim pojemniczku. Z reguły nie przepadam za takimi rozwiązaniami, jednak w tym przypadku otwór jest na tyle duży, że bez problemu możemy nabrać cień na palec, nie zahaczając o nic paznokciem. Konsystencja jest dziwna, ale bardzo praktyczna - cień jest kremowy, sprasowany za pomocą załączonej zatyczki. Nie osypuje się przy nakładaniu i świetnie przylega do skóry.




Czy wspominałam już o odcieniu? Jest to piękny, wielowymiarowy, szaro-srebrno-fioletowo-"taupe" kolor. Jego moc można stopniować nakładając na skórę kolejne warstwy. Love it.

Czy było warto? Choćby dla samej radości z otwierania paczki... tak! :) Fakt, że produkt okazał się być tak dobry, jak się tego spodziewałam, był jedynie miłym dodatkiem. Już mam ochotę na kolejne wersje kolorystyczne, ale poczekam z tym na kolejną promocję.

Jak to z wami jest? Jeśli macie na coś ochotę, próbujecie dotrzeć do tego wszelkimi możliwymi sposobami, czy jednak sobie odpuszczacie? Jaka jest wasza największa "zdobycz"? :)

Em

* "drugi koniec Polski" to trochę za dużo powiedziane, ale pasowało mi do tytułu ;)

47 komentarzy

  1. Jeżeli chciałabym czegoś strasznie, okropnie i prawie umierałabym na brak posiadania tego czegoś, to sprowadziłabym to choćby z drugiego końca świata :P

    Cień jest przepiękny, widziałam go już gdzieś na blogu i od tej pory do niego wzdycham ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. prezentuje się naprawdę pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolor rzeczywiście jest bardzo ładny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny, oryginalny kolor! Z pewnością warto było go ściągać z poza Krakowa! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra jesteś!

    Ale ja też tak mam: jak coś chcę, to sobie sprowadzam.

    Aczkolwiek bez przesady, nie szaleję z jakimś szokującym przepłacaniem, itp. - tak w granicach rozsądku.

    Dotyczy to wszelkiego rodzaju rzeczy. :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. śliczny. warty był zachodu na pewno ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi się marzy paletka Sleeka. Ale chciałabym najpierw je obejrzeć żeby podjąć decyzję którą wybrać. A tak bez pomacania to mi ciężko ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że mogłam pomóc i spełniłaś swoją zachciankę. :D
    Czego się nie robi dla wymarzonych kosmetyków... ;)

    Ale dlaczego ja go nie kupiłam, no dlaczego? Jest prześliczny, cudeńko!

    snow

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja specjalnie ściągałam sobie płytki do wzorków z Essence. U mnie ich nie było, nawet w Douglasie szukałam... Poprosiłam o zakup jedną YTbowiczkę, która mi je kupiła i wysłała. Chyba ze trzy sztuki wtedy kupiłam i może tyle razy ich użyłam...

    OdpowiedzUsuń
  10. @snow, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję :) Jest prześliczny, to prawda!

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie świetny cień. Też mieszkam w Krakowie i wydaje mi się, że gdzieś go widziałam ale jakoś specjalnie nie zwracałam na niego uwagi :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Piękny kolor i jaka pigmentacja! Nie ważne skąd wysyłka, grunt, że jest w niej to, co nas interesuje :) Pozdrawiam, Blogging Novi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale piękny kolor :) Ja raczej w takich sytuacjach najczęściej odpuszczam ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo oryginalny kolor ;) Podoba mi się :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Rzeczywiście było warto sprowadzać ten cień z innego zakątka Polski! Ja jeśli baardzo czegoś chcę to z reguły szukam do oporu. Po prostu wejdzie mi to do głowy i nie może wyjść. Ale są też rzeczy, które szybko wywietrzeją z moich myśli, widocznie nie były tymi, których naprawdę szukałam:)

    OdpowiedzUsuń
  16. wooow.. prześliczny! już się bałam, że to typowe 'zwykłe' sreberko będzie, a za takimi nie przepadam ;) ale ten róż i fiolet wygląda cudnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kolor ciekawy. Mam już od dawna cień z tej serii w kolorze waniliowo-złotym i również jestem zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękny kolor- zdecydowanie dobrze trafiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jest wiele kosmetyków, które chciałabym mieć, ale nie mam do nich dostępu i w związku z tym nie rozpaczam. Mówię sobie: "trudno, jak nieteraz to może kiedy indziej". Uważam, że nie ma rzeczy niezastąpionych ;) Wiele naszych zachcianek spowodowane jest wyłącznie chęcią samego posiadania, a nie faktyczną potrzebą.

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam te cienie. Są naprawdę świetne jakościowo - są po prostu nie do zdarcia. Zaczęłam od jednego pojemniczka, skończyłam (na razie) na ... 9! Kolor, który prezentujesz też posiadam w zbiorze. Problem z jego dostępnością wiąże się pewnie z tym, że była to kolekcja limitowana >l'or electric< wypuszczona z okazji festiwalu w Cannes i była dostępna tylko w niektórych Rossmannach.

    OdpowiedzUsuń
  21. rzeczywiscie, nietuzinkowy odecien :) tez mam cienei z tej serii, ale jeszcze nie bylo okazji ich uzyc :)

    OdpowiedzUsuń
  22. oj piękny, nawet nie wiedziałam, że taki jest w ofercie, nigdy nie spotkałam takiego testera, będę na niego polować:)

    OdpowiedzUsuń
  23. bardzo ciekawy cień! świetnie wygląda i zdecydowanie warto było się trochę poświęcić, żeby go zdobyć :)
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  24. Wyglądają pięknie:D Chyba muszę, przy kolejnej promocji zwrócić na niego uwagę :) ja jeśli bardzo mi na czymś zależy, to staram się to mieć, ale nie za wszelką cenę. Jeszcze kilka lat temu, owszem, jak upatrzyłam np. jakąś rzecz to potrafiłam całe miasto za nią przejeździć. Teraz już tak nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Takiego odcienia jeszcze nie widziałam, naprawdę ciekawy :)
    Ale że chciało Ci się za nim tyle biegać... :D

    OdpowiedzUsuń
  26. bardzo interesujący odcień :)
    nie widziałam jeszcze takiego wykończenia.

    mam jeden z tych cieni (dostany), wg mnie nic zjawiskowego, troszkę nie rozumiem tych zachwytów

    ale ten Twój już dużo bardziej mi się widzi

    OdpowiedzUsuń
  27. Jest pięęęękny!
    Szkoda, że to l'oreal :(

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja mam z tych cieni matowy jasny beż i po prostu go uwielbiam- stosuję zazwyczaj jako bazę pod wszelkie brązowo-beżowe makijaże :)

    OdpowiedzUsuń
  29. O Boże jak on pieknie wygląda, uwielbiam kosmetyki L'oreala <3 Ja jednak chyba sobie odpuszczam, jak w sklepie nie ma mojego wymarzonego produktu..

    OdpowiedzUsuń
  30. Gdybym musiała też bym sciagala z daleka;)

    OdpowiedzUsuń
  31. wszelkimi mozliwymi to moze nie, ale mozliwie rozsadnymi :D kilkakrotnie juz upolowalam na angielskim i wloskim ebayu dawno wycofane perfumy, ktore to albo byly mi przywozone przez znajomą znajomego badz przesylane poczta bo czesto sprzedawca nie wysylal za granice (nie wiem czy pamietasz perfumy millenia z avonu, sensual instinct z adidasa i zielone exclamation!). ale wszystko to byly cenowe okazje i to byl glowny motyw do zakupu nawet pokretnymi drogami. niejednokrotnie juz zalowalam, ze nie zalapalam sie na limitki essence ale bez przesady nie bede ich kupowac za pieciokrotna sume na allegro.
    ja dzis zakupilam sobie paletke 5ciu brazowych cieni z butterfly :P

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja często odpuszczam :)
    A cień śliczny :)

    OdpowiedzUsuń
  33. @Mała Mi, nie pamiętam żadnego z tych zapachów, ale myślę, że dla perfum mogłabym zrobić wyjątek :) Kiedyś przetrząsnęłam internet wzdłuż i wszerz, żeby zdobyć wycofany zapach YR, a nawet go wtedy nie znałam :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja je po prostu uwielbiam ;) Ten też mi nie umknął i znalazł się w mojej kolekcji :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Pięknie wygląda, chciałabym taki złoty :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Jest prześliczny! Też mi się spodobał, ale u mnie nie było go w żadnym Rossmannie (a mam ich chyba z 10 ://)

    OdpowiedzUsuń
  37. Piękny kolor! Lubię takie cienie, które są wielowymiarowe :) Prawdziwa ozdoba oka! Jeden cień potrafi zrobić cały makijaż!

    OdpowiedzUsuń
  38. Omijałam tą promocję szerokim łukiem!:D a dlaczego? dlatego, że pewnie bym wykupiła pół rosmanna;]

    OdpowiedzUsuń
  39. Piękny kolor! Ja jak czegoś nie mogę dostać stacjonarnie, to sobie to odpuszczam :) Przez internet bardzo rzadko kupuję, a jak już to robię, to kupuję jakieś rzeczy do domu, bo na kosmetykach aż tak bardzo mi nie zależy :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Śliczny kolor! Szczerze przyznam, że też przyglądałam się tym cieniom, ale u mnie były chyba jakieś wyschnięte testery, które prawie wcale nie dawały się nabrać na palec, więc odpuściłam sobie tym razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Przepiękny odcień! Podejrzewam, że na Sylwestrową noc można by z nim zmalować cuda:)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Bardzo chętnie je czytam i odpowiadam na każde pytanie! Proszę, nie spamuj jednak - nie zapraszaj do siebie i nie podawaj linka do swojego bloga. Znajdę go w Twoim profilu! Dziękuję.