wtorek, 14 kwietnia 2015

Kosmetyczne hity ostatnich miesięcy

Zdecydowanie częściej muszę przygotowywać tego typu wpisy, bo tworzenie ich to sama przyjemność. Nie ma w końcu nic lepszego niż dzielenie się informacjami o ulubionych produktach. Dawno już niczego takiego nie publikowałam, więc wystarczyła szybka rundka po łazience i dwie minuty przy toaletce, żeby zestaw ulubieńców był gotowy. Znalazły się tu zarówno produkty, których po prostu przyjemnie mi się używa, jak i te, dzięki którym mój szybki poranny makijaż wygląda nadzwyczaj dobrze (biorąc pod uwagę, że został zrobiony w pięć minut). Z ogromną przyjemnością podzielę się też moim odkryciem roku, czyli kremem, który uratował moją cerę.


Zacznijmy może od makijażu, bo tutaj znalazł się hit nad hity - baza pod tusz do rzęs essence. Mam ją już od kilku miesięcy i naprawdę nie wiem, czemu (chyba) nic o niej jeszcze nie napisałam. Tak naprawdę to powinnam jej poświęcić osobny wpis, bo to prawdziwy fenomen. Baza zapewnia takie pogrubienie rzęs, że dowolny nałożony później tusz wygląda co najmniej bardzo dobrze. Nigdy w życiu nie usłyszałam też tylu komplementów na temat swoich rzęs co w trakcie jej stosowania. Jestem zachwycona i z pewnością pozostanę wierna temu produktowi. Dwa pozostałe kosmetyki uwielbiam za to, jak łatwe są w użyciu. Dzięki eyelinerowi w pisaku Rimmel Scandaleyes rysowanie wywiniętej kreski nigdy nie było tak proste (choć wciąż nie jestem w tym mistrzem), a cień w kredce Rimmel Scandaleyes 002 Bulletproof Beige stanowi świetną bazę podbijającą kolor neutralnych cieni, a także ładnie wygląda solo w postaci kreski.

Wśród pozostałych makijażowych ulubieńców znalazło się miejsce dla dwóch na nowo odkrytych cieni, które mam już od dawna. Pierwszy z nich to Inglot 407, który zawsze wraca do mojego makijażu na wiosnę - jest to przepiękny brzoskwiniowo-pomarańczowy odcień ze złotymi drobinkami. Drugi to My Secret 519 - matowa beżowa szarość, która świetnie komponuje się z kreską zrobioną eyelinerem w pisaku (patrz wyżej). Na ustach najczęściej gości u mnie błyszczyk Maybelline, który dostałam w zeszłym roku na urodziny. Odcień 420 Glorious Grapefruit sprawdza się przy każdym makijażu. W ogóle lubię tę serię błyszczyków - kiedyś pisałam więcej o odcieniu Stellar Berry.

Dwa produkty, które umilają mi wieczorną pielęgnację. Pierwszy z nich to balsam Lirene Youngy z mango, który ma piękny, delikatny, słodki zapach. Butla jest ogromna, więc wystarczy mi pewnie i na kawałek lata. Celowo nie otwierałam tego produktu w zimniejszych miesiącach, kiedy wolę bardziej treściwe produkty - teraz lekka konsystencja sprawdza się idealnie. Dla odmiany o większą niż zwykle pomoc wołają teraz moje dłonie, które nie wiedzieć czemu przesuszają się znacznie bardziej niż w zimie. Gdybym tylko pamiętała o regularnym stosowaniu balsamu do rąk Nivea SOS, pewnie byłoby trochę lepiej, ale staram się codziennie nałożyć grubą warstwę produktu na noc, która natychmiastowo koi napiętą skórę.

Na koniec zostawiłam dwa absolutne hiciory ostatnich miesięcy. No dobra, dorównuje im jeszcze baza pod tusz do rzęs, o której wspomniałam na początku, ale w dziedzinie pielęgnacji te dwa kosmetyki nie mają sobie równych. Pierwszy to krem Effeclar Duo +, który w kilka tygodni poradził sobie z moją rozszalałą cerą. Nigdy nie miałam większych problemów ze skórą, ale w zeszłym roku jej stan bardzo się pogorszył i przez kilka miesięcy nic nie pomagało. W akcie desperacji pobiegłam do apteki po ten krem i już wiem, że będzie to stały element mojej pielęgnacji. Aktualnie nie używam go już codziennie, bo problemy z niedoskonałościami mam teraz tylko raz na jakiś czas (choć przebarwienia zostały, więc pewnie wrócę do kuracji jesienią). Polecam ten produkt z całego serca, to prawdziwy cudotwórca! Nie mogę też nie wspomnieć o żelu do mycia twarzy Lirene, który kupiłam już dawno temu, ale jakoś zawsze używałam czegoś innego. Już po pierwszym użyciu odczułam jednak ogromną różnicę - to chyba najdelikatniejszy produkt do mycia twarzy, jaki można znaleźć w drogerii!

Całą dziesiątkę ulubieńców polecam wam zachować w pamięci, jednak jeszcze raz wyróżnię trzy z nich: bazę essence, krem LRP i żel Lirene. Zdecydowanie zaliczają się one nie tylko do ulubieńcow ostatnich miesięcy, ale w ogóle do najlepszych kosmetyków, jakie kiedykolwiek miałam w ręce.

Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych: facebook | instagram | bloglovin

P.S. Wpis nie powstał we współpracy z żadną marką, choć produkty Rimmel, krem Nivea i balsam Lirene dostałam do przetestowania. Decyzja o tym, co, jak i czy w ogóle o nich napiszę należała do mnie

29 komentarzy

  1. Zaciekawiłaś mnie tą bazą pod tusz, chociaż na razie używam odżywki Eveline i nie mogę narzekać ale dobrze wiedzieć, że Essence ma coś w podobnym klimacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o tej odżywce, ale chyba zostanę wierna essence :)

      Usuń
  2. Muszę looknąć na tą bazę!

    OdpowiedzUsuń
  3. nic nie miałam z Twoich ulubinców

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście moją uwagę przykuł błyszczyk...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja stosowałam kilka dni temu próbkę Effaclar Duo i zostawił po sobie paskudnie podrażnienie z milionem małych krosteczek :<

    OdpowiedzUsuń
  6. Effaclar Duo mialam i bardzo go sobie cenię, w sumie, to mogłabym do niego wrócić w pewnych gorszych momentach na mojej buzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. 519 z MySecret też mam i uwielbiam :) a Effaclar Duo mialam kiedyś i muszę chyba niedługo do niego powrócić bo byłam zadowolona

    OdpowiedzUsuń
  8. Kosmetyki Nivea znam od dzieciństwa i nigdy mnie nie zawiodły, lubię też produkty Lirene. Jestem zaciekawiona tym Effeclar Duo i muszę poważnie rozpatrzyć czy go nie zakupić bo bardzo mnie zachęciłaś. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam żadnego z tych produktów ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten krem-żel z Lirene mam w zapasach, mam nadzieję że będę równie zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie znam tego żelu ale z takich delikatnych lubię żel-krem Nivea, chyba że ktoś nie lubi parafiny to odradzam:) A effaclar duo również u mnie się sprawdza :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą bazą z Essence! :D

    OdpowiedzUsuń
  13. O kurcze, nie znam żadnego z tych kosmetyków :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam krem Effaclar, zaraz zabieram się za kolejne opakowanie. Natomiast ten krem Nivea wyjątkowo mi nie pasował.

    OdpowiedzUsuń
  15. U mnie sie Effaclar totalnie nie sprawdził.

    OdpowiedzUsuń
  16. Miałam próbki kremów z La RP i uważam że są rewelacyjne :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedyś miałam ten żel Lirene, ale szału nie zrobił. W tym miesiącu wykończyłam eyeliner Rimmela. Niby ok, ale szybko wyschnął.

    OdpowiedzUsuń
  18. Muszę wypróbować ten balsam z Lirene;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten krem LRP bardzo lubię, tak jak wszystkie, które do tej pory używałam bo i marka jest dla mnie odkryciem 2014 roku;) wiele o niej czytałam, ale jakoś nigdy wcześniej nic z niej nie miałam ;) na pewno kupię tę bazę pod tusz essence, bo przy moich lichotach bardzo się przyda;)!

    OdpowiedzUsuń
  20. Na liście produktów, które chcę kupić od tego momentu znajduje się ta baza pod tusz!

    OdpowiedzUsuń
  21. Zaciekawiłaś mnie tą bazą i eyelinerem w pisaku Rimmel Scandaleyes :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Effaclar Duo to mój dobry przyjaciel od dawna :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Planuję zakup jakiejś bazy pod tusz do rzęs :) Ostatnio głośno o nich :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Effaclar Duo + i u mnie świetnie się spisuje :) Teraz nie muszę już tego kosmetyku używać codziennie, a moja skóra świetnie się uspokoiła. Z Twoich hitów miałam błyszczyk Maybelline i był przyjemny, ale to jednak nie moja bajka.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  25. mialam tlyko ten krem effeclar duo i zgadzam sie byl genialny mimo ze mialam tlyko probke to byl mega wydajny i juz po pierwszym razie byla roznica ;)< 33

    OdpowiedzUsuń
  26. Chyba mam ten sam eyeliner, tylko mój jest jakby dłuższy i cieńszy. Inne opakowanie? Ale jest świetny, chociaż trudno go nazwać idealną, głęboką czernią :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie używałam żadnego z tych produktów ;) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  28. U mnie na takiej liście znalazłaby się kredka i wosk w kredce do brwi. Mam jasne i cienkie, więc to mi ratuje właściwie cały makijaż, bo wcześniej wyglądałam jakbym wcale nie miała brwi.
    Ogólnie odkryłam, że prawie każda drogeria internetowa ma takich w ofercie na pęczki, a ja się obudziłam dopiero teraz, ale to szczegół :)
    A z tych, o których pisałaś - jeszcze nie miałam okazji przetestować.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Bardzo chętnie je czytam i odpowiadam na każde pytanie! Proszę, nie spamuj jednak - nie zapraszaj do siebie i nie podawaj linka do swojego bloga. Znajdę go w Twoim profilu! Dziękuję.