Wczoraj w Rossmannach zaczęła pojawiać się kolejna edycja limitowana - Miami Roller Girl. W tym poście (KLIK) znajdziecie informacje o tym, gdzie ją kupić oraz konkurs, w którym do wygrania jest róż do policzków.
Moje zakupy są - jak sami widzicie - skromne. Nie jest co prawda tak źle jak w przypadku Fruity, ale nie będę udawać, że ta edycja zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Cienie i lakiery - NUDA, a te doczepiane pasemka do włosów to chyba jakiś żart i przyjrzę im się bliżej tylko wtedy, kiedy zostaną przecenione na 0,99 zł ;) Balsam do ust w różowym opakowaniu na skórze jest właściwie bezbarwny, więc zdecydowałam się tylko na pomarańczową wersję.
róż do policzków
Ma 8g, jest ważny 12 miesięcy od otwarcia i kosztuje 11,99 zł.
Skład: Talc, Mica, Magnesium Stearate, Dimethicone, Caprylic/Capric Triglyceride, Caprylyl Glycol, Phenoxyethanol, CI 19140 (Yellow 5 Lake), CI 45410 (Red 28 Lake), CI 73360 (Red 30), CI 77491, CI 77492, CI 77499 (Iron Oxides)
Dzięki temu, że róż płynnie przechodzi od ciepłego pomarańczu w mocny róż, nie tylko wygląda efektownie, ale także pozwala nam uzyskać kilka różnych odcieni. Według mnie to świetna okazja do eksperymentów, jeśli jeszcze nie wiemy, w jakim kolorze dobrze wyglądamy. Produkt jest bardzo dobrze napigmentowany i trzeba z nim uważać, bo łatwo można przesadzić i ozdobić twarz na przykład pomarańczowymi plackami. Musiałam z nim chwilę popracować, żeby go rozgryźć, ale po dwukrotnym zmyciu makijażu i trzykrotnej próbie aplikacji, jakoś się dogadaliśmy. Na standach dostępne są testery, więc kolor i pigmentację można ocenić jeszcze przed zakupem, co z pewnością ułatwi podjęcie decyzji. Przypominam, że róż możecie także wygrać w konkursie - KLIK.
balsam do ust
Ma 4g, został wyprodukowany w Polsce, jest ważny 12 miesięcy od otwarcia, kosztuje 7,99 zł i jest dostępny w dwóch odcieniach: 01 miami heat i 02 miami p'ink.
Na szczęście i do balsamów dostępne są testery, więc mogłam w sklepie zobaczyć, jaka jest między nimi różnica. O dziwo, to właśnie różowa wersja (02 miami p'ink) jest właściwie bezbarwna, za to pomarańczowa (01 miami heat) daje kolor... różowy i to na dodatek całkiem widoczny na ustach.
Do połowy bez niczego, od połowy z balsamem 01 miami heat |
Essence Miami Roller Girl colour changing lip balm 02 miami heat |
Balsam jest dość miękki i bardzo dobrze się nakłada. Momentalnie wygładza usta i nadaje im widoczny kolor. Mimo łatwej w obsłudze formie sztyftu, lepiej jednak skontrolować efekt w lusterku, ponieważ łatwo podczas aplikacji wyjechać poza kontur ust. Produkt przyjemnie, delikatnie pachnie (druga wersja ma mocniejszy zapach). Nie spodziewałam się od niego świetnej trwałości i też takiej nie ma. Jak inne tego typu produkty, z czasem stopniowo znika, po dwóch godzinach i jedzeniu nie ma już po nim śladu. Bardzo przyjemny balsam, od razu mi się spodobał i myślę, że będę go często używać, zwłaszcza w ciągu dnia poza domem.
Mimo, że nie byłam zachwycona zawartością tej edycji limitowanej, z produktów, które kupiłam, jestem zadowolona. Róż świetnie wygląda i możemy się nim trochę pobawić, z kolei balsam jest bardzo praktyczny i daje ładny efekt na ustach.
Co wy sądzicie o tej limitowance? Planujecie coś kupić? A może zupełnie nic was nie zainteresowało i czekacie na jesienne nowości?
Em