Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbiory kosmetyczne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zbiory kosmetyczne. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 31 lipca 2014

Moja kolekcja szminek i błyszczyków

W mojej kolekcji kosmetyków do makijażu produkty do ust stanowią grupę szczególną. Po pierwsze, po prostu lubię malować usta, a po drugie, nie trzymam u siebie długo szminek czy błyszczyków, które nie do końca mi odpowiadają. Z tych powodów każdego ranka z przyjemnością sięgam do odpowiedniej szuflady i wybieram kolor, na który akurat mam ochotę. I mogę mieć pewność, że usta będą wyglądać ładnie, bo znajdują się tam tylko sprawdzone produkty.

Dziś pokażę wam moją kolekcję szminek i błyszczyków. Przez moje ręce przewinęło się ich dużo więcej, ale wiele puściłam dalej w świat, więc to, co zobaczycie na zdjęciach, to te najlepsze. Na blogu znajdują się swatche większości z nich, które będą podlinkowane we wpisie. Produktów jest sporo, ale i tak wciąż mam ochotę testować nowe :) Pominęłam te wycofane i już niedostępne, na przykład z edycji limitowanych.




Jeśli chodzi o szminki, to zdecydowanie królują u mnie półtransparentne, które nadają ustom delikatny kolor i lekki połysk, ale jednocześnie ich nie wysuszają (tego nie znoszę najbardziej!). Najbardziej naturalny efekt dają te dwie, czyli essence w odcieniu all about cupcake (swatche) i Celia Nude o numerze 606 (swatche).

poniedziałek, 21 października 2013

Nowy makijażowy kącik i moja kolekcja kosmetyków

Bardzo się cieszę, że w końcu mogę wam pokazać prawie skończony kącik makijażowy w moim nowym mieszkaniu. Piszę "prawie", bo jak wiadomo zawsze można coś jeszcze dopracować (i taki też jest plan), ale już teraz jestem zadowolona z efektów. Zawsze chciałam mieć białą toaletkę i komodę na kosmetyki, właściwie to same meble miałam już upatrzone od jakiegoś czasu. Wszystko kupione zostało w Ikei, bo tak było najłatwiej i najtaniej :) Na zdjęciach może to wyglądać trochę zbyt sterylnie, ale w pozostałej części pokoju jest sporo kolorów i kącik ładnie się ze wszystkim stapia.


Biurko pierwotnie miało być trochę większe, ale ponieważ nie miałam dużej przestrzeni do zagospodarowania, zdecydowałam się ostatecznie na mniejsze, które idealnie mieści się między kaloryferem a ścianą.

Początkowo nie byłam przekonana do dużych rozmiarów lustra, ale spisuje się świetnie - jest ciężkie, solidne i idealne do robienia makijażu. Na środkowej części burka położyłam szklany blat, który chroni przed pobrudzeniem i zarysowaniem, a dodatkowo łatwo go wyczyścić ze śladów kosmetyków. Oczywiście pod ręką zawsze muszą być też chusteczki. Pędzle trzymam w pojemniku sprzedawanym jako świecznik.



W pojemniku na parapecie znajdują się niewymiarowe pędzle, balsam do ust, krem do rąk, płyn do czyszczenia pędzli, mgiełka do twarzy i kremy z filtrem.

Biurko ma tylko jedną szufladę, która idealnie mieści moją kolekcję lakierów do paznokci. Nie da się ich co prawda trzymać na stojąco, ale dzięki temu od razu widzę wszystkie odcienie i wybór jest łatwiejszy.

Komoda jest bardzo popularna zarówno wśród polskich, jak i amerykańskich vogerek, bo szuflady są płytkie i wygodne do przechowywania kosmetyków. Od tyłu styka się z blatem barowym, dlatego na zdjęciu wygląda trochę tak, jakby stała po prostu na środku pokoju :) Skręcenie jej zajęło mi kilka wieczorów!


Na tacy pierwotnie przeznaczonej do ciasta trzymam część moich perfum oraz najczęściej noszone kolczyki i bransoletkę. Nie jestem pewna, czy tak to zostanie - wiem, że zapachy najlepiej przechowywać w ciemnym miejscu, dlatego być może na górze zostawię tylko kilka z nich.

W pierwszej szufladzie znajdują się róże, bronzery, rozświetlacze i pudry.

 W drugiej mniejsze paletki, pojedyncze cienie i eyelinery w słoiczkach.


 W trzeciej szminki, błyszczyki i balsamy do ust.


 W czwartej podkłady, tusze do rzęs, korektory, bazy, produkty do brwi i kredki do oczu.


 W piątej duże palety cieni.


W szóstej trochę perfum w kartonikach. Pozostałe szuflady są na razie puste lub zapełnione rzeczami niekosmetycznymi.

Nazwy i ceny wszystkich części toaletki:
Komoda ALEX - 399,99 zł
Biurko MICKE - 129,99 zł
Krzesło ADDE - 39,99 zł
Szklany blat MALM - 20 zł (z kartą IKEA)
Lustro TYSNES - 49,99 zł
Świecznik SKURAR (na pędzle) - 5,99 zł
Pojemnik VARIERA (na kremy itp.) - 9,99 zł
Naczynie na ciasto SMARTA - 25,99 zł
Pojemnik na sztućce VARIERA (na kredki, tusze ip.) - 1,99 zł
Razem: 683,92 zł

W ten sposób stworzyłam sobie całą toaletkę i system przechowywania kosmetyków za mniej niż 700 zł. To dużo czy mało? Ja jestem bardzo zadowolona zarówno z poziomu kosztów, jak i z samego efektu końcowego. W planach mam jeszcze zorganizowanie przegródek do szuflad z cieniami i produktami do ust, ale na razie nie wiem, jak to ostatecznie będzie wyglądać. Zastanawiam się nad powieszeniem czegoś nad toaletką, ale tak jak wspomniałam, w pozostałej części pokoju więcej się dzieje (a także nie wszystkie ściany są białe) i nie wiem, czy nie lepiej zostawić tego miejsca jak najprostszego.

Dajcie znać, czy wam się podoba, co byście zmienili i jakie macie dla mnie rady :) Jeśli chcecie być na bieżąco, pamiętajcie o śledzeniu blogowego profilu na facebooku.

Em

piątek, 23 sierpnia 2013

Idealna zawartość wyjazdowej kosmetyczki

Jak już wiecie, ostatni długi weekend spędziłam nad morzem na gdańskiej Wyspie Sobieszewskiej. Dlaczego warto się tam wybrać i jak sami możecie wygrać taką wycieczkę - o tym w najbliższym czasie. 

Dziś pokażę wam, jakie kosmetyki zabrałam ze sobą na drugi koniec Polski. Tym razem udało mi się spakować idealną ich ilość - (prawie) niczego mi nie brakowało, wszystkiego używałam, a ciężar został maksymalnie zmniejszony. Nad morze jechałam sama, autobusem z Krakowa, dlatego mogłam zabrać tylko taką ilość rzeczy, z jaką swobodnie będę mogła się przemieszczać: z domu na dworzec, z dworca do kolonijnego autobusu, z autobusu do domków, w których mieszkaliśmy.





Dodam jeszcze, że udało mi się pożyczyć aparat, którym przez jakiś czas będę robić zdjęcia do notek (mój wpadł na koloniach do piasku). Jest to najzwyklejsza małpka, nie mająca prawie żadnych ustawień manualnych, co jest ogromnym ograniczeniem, zwłaszcza przy typowych dla mojego bloga zbliżeń. Zrobienie zdjęcia lakierowi na paznokciach jest prawie niewykonalne, ale będę jeszcze próbować. Przy okazji byłabym wdzięczna za polecenie w miarę dobrego aparatu do 1500 zł, ponieważ na razie sama zupełnie nie ogarniam tego tematu, a przydałoby się szybko zdecydować na coś nowego.

Tam, gdzie to było możliwe, postawiłam na produkty w chusteczkach Cleanic, które są lekkie i nie zajmują dużo miejsca. Prawdziwym niezbędnikiem były chusteczki do higieny intymnej, które są niezastąpione podczas długich podróży. Dezodorant w chusteczkach również spisał się nieźle, za to chusteczki do demakijażu zupełnie nie radziły sobie z podkładem czy wodoodpornym tuszem i przez to brakowało mi jednak jakiegoś płynu micelarnego.

Pozostałą część pielęgnacji stanowiły miniaturki: balsam do ciała Bath & Body Works, odżywka do włosów Nivea, żel pod prysznic Nivea i łagodny żel myjący Johnson's Baby, którego używałam do mycia twarzy i włosów.

Jedynym pełnowymiarowym produktem, jaki wzięłam, był filtr Ziaja, który planowałam w razie czego używać też do ciała. Na noc nakładałam krem Johnson's Baby. Pozostałe dwa produkty to typowe niezbędniki - pasta do zębów Elmex i płyn do soczewek Bausch & Lomb.

Kolorówki wzięłam minimalną ilość, ale wystarczającą do zrobienia pełnego makijażu: mój ulubiony obecnie podkład Catrice (klik), puder Synergen nakładany pędzlem Sephora (klik), fantastyczny róż w kremie essence (klik), korektor w higienicznej tubce Bourjois, najlepsze masełko do ust Nivea (klik) i lekką pomadkę Maybelline (klik).

Na koniec dorzuciłam parę produktów do oczu: kredki essence (klik) i Avon, żel do brwi My Secret, niezastąpioną bazę pod cienie Urban Decay (klik), wodoodporny tusz do rzęs Maybelline i cień w kremie essence (klik).

Na miejscu okazało się, że z części produktów mogłam zrezygnować, ponieważ zadbali o nie partnerzy Morskiej Ferajny.
Ziaja zapewniła nam ochronę przeciwsłoneczną (dzięki czemu będę mogła porównać dla was mój matujący filtr do twarzy z tym tonującym!). Słońce było momentami naprawdę mocne i mimo nakładania wodoodpornej emulsji dla dzieci SPF 30, złapałam trochę opalenizny.

Ziaja pomyślała też o tym, że mogą nam przeszkadzać komary, za co kocham ich niezmiernie! Całkiem serio: ten spray z czerwonymi napisami (drugiego jeszcze nie używałam) działa cuda i będę mu od teraz wierna w każde wakacje.

Organique sprezentowało nam za to prawdziwie kolonijnie wyglądające i wakacyjnie pachnące mydełka :)

Tym razem zawartość mojej wyjazdowej kosmetyczki była optymalna i spisała się na medal. Ciekawe, czy dla was to dużo/mało/w sam raz?

Pozdrawiam (jeszcze) kolonijnie!

Em

P.S. Część pokazanych tu produktów dostałam jakiś czas temu od poszczególnych firm, są to: chusteczki Cleanic, balsam B&BW, masełko Nivea, podkład Catrice, róż i kredka essence.

niedziela, 17 marca 2013

Dzień Świętego Patryka

Zieleń to - jak nietrudno zgadnąć - mój ulubiony kolor. Mam zielonego bloga, zielone ściany w pokoju i zieloną pufę, na której właśnie siedzę. Nic dziwnego, że 17 marca, kiedy miasto również staje się bardziej zielone, to jeden z moich ulubionych dni w roku. 

Mam również całkiem sporą kolekcję zielonych kosmetyków do makijażu, które z oczywistych względów lubię szczególnie. Wiem, że nie wszyscy przepadają za tym odcieniem na oczach czy paznokciach, jednak sama sięgam po niego stosunkowo często. W tym tygodniu na przekór zimie z upodobaniem malowałam się kredką essence scream green (klik), której oczywiście zapomniałam potem dołożyć do zdjęcia. Reszta mojej zielonej gromadki wygląda właśnie tak.

H&M 450 Green | essence ready for boarding 03 exits on your right |
essence I love Berlin 02 I'm a berliner | Sensique Paradise Island 233

essence I love Berlin 05 I'm a berliner | Basic 07 | essence crazy about colour 05 crazy about green

My Secret Star Dust 7 | H&M Hunt Me Down |
essence return to paradise 03 back to paradise | essence 04 I love NYC 

Inglot (bardzo stara paleta trzymana już tylko z sentymentu) | My Secret Pearl Touch 108 |
Catrice 500 Hip Hop On The Tree Top | essence I love Berlin 01 style victim | Inglot 414 Pearl

W planach na wieczór miałam wycieczkę na zieloną babeczkę i zielone piwo, jednak z powodu nieprzewidzianych komplikacji dziś będę mogła je pooglądać tylko na zdjęciach. Ale to nic, w końcu za rok będzie kolejny Dzień-Pod-Znakiem-Najlepszego-Koloru :)

facebook.com/cupcakecorner

Znajdzie się tu więcej miłośników zielonego? Ile macie w kosmetyczce produktów o takim kolorze? A może zupełnie za nim nie przepadacie? :)

Em

środa, 26 grudnia 2012

Kosmetyki, które zabrałam na świąteczno-sylwestrowy wyjazd

W ramach kolejnego dnia nicnierobienia postanowiłam wrzucić post z produktami, które zabrałam ze sobą na mały świąteczno-sylwestrowy wyjazd. Pakowałam się w pośpiechu i do tej pory nie wiem jeszcze, co będę robić na przełomie starego i nowego roku, więc kto wie, czy wszystkie kosmetyki okażą się potrzebne.

Oczywiście musiałam zabrać ze sobą starą edycję limitowaną The Body Shop Jolly Orange (KLIK), która pachnie dla mnie czystymi Świętami. Niestety ostatnio seria ta już się nie pojawia, więc oszczędzam resztki i upajam się zapachem. Do kompletu dorzuciłam żel L'Occitane Feuilles Magiques, który też powinien pachnieć świątecznie, ale na razie kiepsko mu to wychodzi. Jeśli chodzi o włosy, wciąż używam świetnego szamponu Lush New (KLIK), wygrzebałam też idealną rozmiarowo odżywkę Nivea Diamond Gloss. Balsamu Yves Rocher Peche Jaune będę używać, kiedy wykończę masło TBS, którego została mi już resztka. No i na koniec niezbędnik, czyli antyperspirant Fenjal Sensitive.

Chusteczki Alterra przydadzą się do demakijażu, a do pielęgnacji twarzy powinny wystarczyć trzy kroki Clinique, ale na wszelki wypadek wzięłam jeszcze tłusty krem Celia Kolagen + Witaminy C i E, gdyby temperatura miała spaść poniżej zera. Do tego niezbędniki takie jak żel pod oczy Flos-Lek (KLIK), olejek z drzewa herbacianego The Body Shop, masełka do ust Nivea (KLIK) i najlepsza nić dentystyczna na świecie, czyli Oral-B Pro-Expert. Jeśli jeszcze jej nie próbowaliście, naprawdę polecam. Pastę do zębów też oczywiście wzięłam, ale nie zmieściła się na zdjęciu :)

Idealny świąteczno-sylwestrowy zestaw lakierów, czyli Celia Woman nr 2 (KLIK), essence moonlight 01 live forever i essence nail art twins glitter topper 07 blair (KLIK). Do tego niezastąpiony wysuszacz Sally Hansen Insta-Dri (KLIK) i zmywacz Maybelline.

Krem tonujący essence my skin i puder matujący Celia nr 1 tworzą całkiem zgrany duet. Oczywiście musiałam zabrać bardzo świąteczny, złoty rozświetlacz essence circus circus 01 it's magic (KLIK). Do tego zawsze pasujący róż essence summer of love 01 psychedelic i paletka cieni essence vampire's love 01 love at first bite (KLIK), która poza całkiem niezłym wyborem cieni, ma też dość duże lusterko.

Dwa produkty, bez których nie można się obejść, czyli tusz do rzęs Celia Woman i baza pod cienie Urban Decay. Trzy kredki - złota essence into the wild 01 beat the heat, srebrna essence metallics 02 steel me i czarna essence you rock! (KLIK). Nie mogło tu też zabraknąć korektora Bourjois Healthy Mix 51 eclat clair i żelu do brwi My Secret.

Trzy pędzle wystarczą, tak samo jak jedne perfumy (Yves Rocher Cantate) przelane do małego atomizera. Do ust zabrałam trzy świetne produkty, czyli pomadkę Wibo Eliksir nr 09 (KLIK) i fantastyczny duet: błyszczyk Celia Woman nr 04 i pomadkę Celia Nude nr 606, o których wkrótce napiszę wam więcej.

Na razie niczego mi nie brakuje, ale zobaczymy co będzie, kiedy przyjdzie mi wykonać ewentualny sylwestrowy makijaż. Ze złotą i srebrną kredką jumbo powinnam chyba dać radę!

Em

P.S. Kosmetyki Celia i masełka do ust Nivea otrzymałam od producentów do przetestowania.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Moja paleta cieni Inglot (swatche)

Inglot, czyli nasza polska duma. Każdy o nim słyszał, prawie każdy testował produkty, a salony firmowe można już spotkać w wielu krajach. Sama Inglota bardzo lubię i choć z chęcią wypróbowałabym wiele produktów tej marki, na razie skupiam się na cieniach. Trzeba przyznać, że są one świetne.

PEŁNY CENNIK SYSTEMU INGLOT FREEDOM  - KLIK

W swojej kolekcji mam wypełnioną paletę "dziesiątkę" na okrągłe wkłady. Cienie są w większości stosunkowo nowe, jednak jest też kilka takich, które nie są już dostępne, lub mają nieaktualną numerację. Nic się jednak z nimi nie dzieje, więc na razie nie mam zamiaru się ich pozbywać. 



Niestety nie wszystkie zdjęcia dobrze wyszły, jednak w najbliższym czasie nie będę miała możliwości zrobić nowych (o 16 jest już zupełnie ciemno!), więc postanowiłam mimo wszystko je pokazać. Kolory na swatchach są dość dobrze oddane, a to najważniejsze.


395 PEARL
Mocno perłowy beż, idealny jako rozświetlacz (także na twarz). 
Przyznam, że skusiła mnie na niego Amarixe, która wielokrotnie zachwycała się tym cieniem.




144 AMC SHINE
Brudny róż ze srebrnymi drobinkami.
Kolor najlepiej oddany jest na palcu, nie na zbiorowych swatchach.



SPRINT
Ciemny róż ze złotymi drobinkami. 
Cień kupiony kilka lat temu w osobnym opakowaniu i przełożony do palety, nie znam numeru.



420 PEARL
Wielowymiarowy, szaro-fioletowy odcień.
Jeden z najbardziej znanych cieni Inglot i według mnie jeden z najładniejszych.



446 PEARL
Głęboka, perłowa oberżyna.



407 PEARL
Złoto-pomarańczowo-brzoskwiniowa perła. 
Piękny i pasujący prawie każdemu. Kolor lepiej oddany na zbiorowym swatchu.



34 PEARL
Ciepłe, perłowe złoto. 
Stara numeracja.



422 PEARL
Złoty, perłowy brąz.
Ciemniejszy niż na zdjęciu poniżej.



827 MATRIX
Khaki ze złotymi drobinkami.
Ciemniejszy niż na zdjęciu poniżej.



414 PEARL
Perłowa, głęboka zieleń.
Zdecydowanie ciemniejszy niż na zdjęciu poniżej.



Zbiorowe swatche:
395 PEARL | 144 AMC SHINE | SPRINT | 420 PEARL | 446 PEARL

407 PEARL | 34 PEARL | 422 PEARL | 827 MATRIX | 414 PEARL




Jednych odcieni używam częściej, innych rzadziej, jednak bez problemu mogę wyłonić trzy ulubione. Jeśli macie ochotę wypróbować cienie Inglot, ale nie wiecie od czego zacząć, te trzy możecie brać w ciemno. Są uniwersalne i po prostu bardzo ładne.

395 PEARL

420 PEARL

407 PEARL

Od kiedy zapełniłam całą paletę, staram się omijać salony Inglot szerokim łukiem, żeby nic więcej mnie już nie skusiło. Co jakiś czas trafiam jednak w internecie na kolejne zachęcające swatche, więc nie wykluczam, że za jakiś czas zacznę kompletować kolejny zestaw :) A ile wy macie cieni Inglot?

Em