piątek, 13 czerwca 2014

Life's a BEACH, czyli essence beach cruisers bronzing powder


Czy jest tu ktoś pamiętający początki mojego bloga? Długie wpisy o edycjach limitowanych essence - kiedy tylko pojawiała się nowa kolekcja, biegłam jak szalona do sklepu i kupowałam przynajmniej połowę produktów. Tamte czasy minęły bezpowrotnie. Oto nastał dzień, w którym mogę napisać: pierwszy raz od miesięcy (sic!!!) kupiłam coś z limitowanki. Całkiem fajnie było przypomnieć sobie te emocje towarzyszące wchodzeniu do sklepu i podchodzeniu do szafy. Oczywiście teraz już tak tego nie przeżywam, ale ucieszyłam się, kiedy dziś na półce zobaczyłam czekającą na mnie ostatnią sztukę bronzera z najnowszej edycji limitowanej essence beach cruisers.


W kolekcji znajdują się jeszcze inne produkty: lakiery, błyszczyki, cienie, bardzo ładny róż (brałabym, gdybym nie miała podobnego), piękne eyelinery (brałabym, gdyby choć jeden nie był zmacany) i śmiesznie droga kosmetyczka. Puder brązujący jest dostępny w jednym odcieniu 01 life is a beach, ma 10g, został wyprodukowany w Polsce, jest ważny 24 miesiące od otwarcia i kosztuje 12,99 zł.

To zdjęcie najlepiej oddaje kolor pudru

Puder składa się z dwóch części - brązującej, która jest całkowicie matowa, i rozświetlającej, mającej złote drobinki. Bronzer jest średnio napigmentowany, więc będzie dobry dla osób, które nie mają jeszcze wprawy z nakładaniem tego typu produktów na twarz - ciężko sobie nim zrobić krzywdę.


Kolor jest ciepły (nie aż tak pomarańczowy jak na zdjęciu powyżej), ale ochładza go część rozświetlająca, więc sami możemy zdecydować, czy chcemy mocniejszy, matowy, bardziej ciepły odcień czy delikatniejszy, chłodniejszy, z drobinkami. Oczywiście nie jestem w stanie powiedzieć, czy jest trwały i ogólnie jak się nosi, bo mam go od zaledwie paru godzin. Celowo umieszczam ten wpis tak szybko, kiedy macie jeszcze w ogóle szansę go kupić. Pamiętajcie, to edycja limitowana, więc trzeba się spieszyć.

No dobra, wszystkie obowiązkowe cechy produkty omówione. Przejdźmy jednak do najważniejszego. TEN BRONZER OBŁĘDNIE PACHNIE. KOKOSEM!!! Niczego więcej nie trzeba było, żeby przekonać mnie do zakupu :)

Wracając do początku wpisu - jest tu ktoś, kto pamięta limitkowo-essencowo-szałowe początki bloga? Dajcie znać!

Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych: facebook | instagram | bloglovin