poniedziałek, 9 czerwca 2014

Mój codzienny makijaż (wiosna 2014)

Dzisiejsza pogoda wyraźnie wskazuje na to, że nadchodzi lato (czuję, że rymuję). Zanim więc i w kalendarzach zaznaczymy koniec wiosny, chciałabym wam pokazać mój typowy makijaż ostatnich tygodni (a w przypadku przynajmniej połowy produktów - miesięcy). Jest to taki bezpieczny zestaw, po który sięgam, kiedy mam mało czasu (a muszę jakoś wyglądać), albo po prostu nie chce mi się bawić z makijażem (a muszę jakoś wyglądać).

Bohaterowie dzisiejszego wpisu to osiem produktów, które mimo paru wad tworzą razem zgraną paczkę.



Na pierwszy ogień idzie podkład. Nie jest jeszcze aż tak gorąco, żeby spływał z twarzy (choć już zaczyna być), ale pewnie niedługo będę musiała przerzucić się już na sam filtr albo jakiś lżejszy krem tonujący. Póki jeszcze mogę, cieszę się więc bardzo dobrym kryciem i naturalnym wykończeniem, które zapewnia Lirene Glam & Matt. To mój absolutny ulubieniec, jeden z niewielu podkładów, który nie podkreśla suchych miejsc na twarzy. Do nakładania go używam ostatnio pędzla GlamBRUSH T1. We wpisie, który zamieściłam na blogu tuż po otrzymaniu tych pędzli napisałam, że bardziej jestem zadowolona z T2, ale teraz już sama nie wiem - oba są świetne.

Pod oczami ląduje korektor Collection w odcieniu 2 Light. Historię jego zakupu możecie przeczytać tu. Kupiłam go z myślą o zakrywaniu przebarwień na twarzy, niestety nie sprawdził się u mnie ze względu na wybijające się różowe tony. Kolor ten bardzo dobrze jednak wygląda właśnie pod oczami. Zakrywa wszystko, ale uwaga - nie jest to lekki produkt, więc nie każdemu będzie pasował. Niezastąpiony jest tu GlamBRUSH O8.

Mam w swoim zbiorze kilka korektorów, a przetestowałam ich już przynajmniej kilkanaście, jednak wciąż nie znalazłam produktu idealnego do zakrywania przebarwień na twarzy. Z braku laku sięgam po Bourjois Healthy Mix, który zły nie jest, ale kryciem nie powala. Pod oczy nie nadaje się zupełnie, bo podkreśla suche skórki, ale na twarzy wygląda w porządku. Trochę lepsze krycie uzyskuję nakładając go pędzlem GlamBRUSH O9.

Makijaż wykańczam transparentnym pudrem matującym essence all about matt! Jest to ważny krok, ponieważ ostatnio wszędzie jeżdżę rowerem, a dzięki temu produktowi makijaż dobrze trzyma się na twarzy nawet wtedy, kiedy lekko się spocę. Do twarzy używam pędzla GlamBRUSH T3, a pod oczy - T9.

W tym momencie zerkam na zegarek i jeśli widzę, że zostało mi jeszcze kilka minut, sięgam po puder brązujący CATRICE Sun Glow 010 Shimmering Bronze. Nie nadaje się on do konturowania twarzy, ponieważ zawiera całkiem dużo złotych drobinek - ja po prostu nabieram na pędzel GlamBRUSH T8 odrobinę jaśniejszego odcienia i podkreślam nim kości policzkowe.

Potem jeszcze żel do brwi - mój ulubiony Wibo. Nie mogę się doczekać, kiedy się skończy i wreszcie będę mogła kupić nowe opakowanie, ponieważ to obecne jest do kitu. Na szczęście po dodaniu wpisu Jak zepsuć dobrze zapowiadający się produkt dowiedziałam się, że miałam po prostu pecha.

Na rzęsy nakładam absolutny hit ostatnich miesięcy - zielony tusz essence colour flash. Od kiedy go mam, prawie nie sięgam już po czarną maskarę, uwielbiam ten kolorowy efekt (tutaj znajdziecie cały osobny wpis na jego temat)! Poza tym nie przykładam się za bardzo do makijażu oczu również ze względu na to, że dużo czasu spędzam w okularach przeciwsłonecznych na nosie (no chyba że mam czas, wtedy sięgam po moją najnowszą paletę Naked3, którą jestem zachwycona). Usta zostawiam naturalne, aplikując ulubiony błyszczyk Celia Woman w odcieniu 4. I tyle :)


Zestaw tych produktów trzymam w organizerze na biurko IKEA KVISSLE, dzięki czemu kiedy się spieszę, nie muszę grzebać już w mojej toaletce, bo wszystko jest pod ręką.

Oczywiście cały czas używam też innych kosmetyków z mojej kolekcji, ale po te po prostu sięgam najczęściej. W tym wpisie możecie też zobaczyć, które z pędzli GlamBRUSH najlepiej sprawdzają się u mnie w codziennym makijażu. Tak jak obiecałam, za jakiś czas pojawi się osobny post, w którym napiszę dokładnie, co sądzę o tych pędzlach po dłuższym czasie.

Pozdrawiam was gorąco z mojego balkonu, z którego ostatnio prawie nie schodzę :) Miłego wieczoru!

Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych: facebook | instagram | bloglovin

P.S. Produkty essence, CATRICE, Lirene i Celia dostałam od producentów, ale nie czułam się w żaden sposób zobowiązana do pokazania ich w tym wpisie. Umieszczam tę informację pod postami, bo zdaję sobie sprawę, że część czytelników chce wiedzieć, które z opisywanych produktów są elementem jakiejś współpracy (nawet jeśli jest ona już dawno zakończona, jak w przypadku Celii).