Każda marka kosmetyczna ma swoje megahity, o których wiedzą wszyscy na serio interesujący się kosmetykami. Jeśli na dodatek jest to tani i świetny produkt, może się okazać, że naprawdę ciężko go dostać, bo po każdej dostawie wszystkie sztuki sprzedają się na pniu. Takim hitem firmy CATRICE szybko stał się kamuflaż, wprowadzony do oferty dwa lata temu. Nic dziwnego, że zyskał popularność - jest to jeden z najlepiej kryjących korektorów na rynku, a jednocześnie stosunkowo łatwo dostępny (w przeciwieństwie np. do słynnego produktu Collection, na który trzeba polować na allegro). Sama go używam, a pełną recenzję możecie przeczytać TU. Jest jednak jedna rzecz, która sprawia, że nie zawsze sięgam po niego z przyjemnością, a jest to dramatycznie słabe opakowanie, które rozleciało mi się już wkrótce po zakupie. Kiedy więc kilka dni temu dostałam informację o tym, że marka wprowadza na rynek nową wersję produktu, tym razem płynną i w opakowaniu z pacynką, i propozycję przetestowania go jeszcze przed premierą, bardzo się ucieszyłam. Dosłownie wczoraj odebrałam paczkę, która jakimś cudem dotarła do mnie nad morze, i od razu zabrałam się do testów. Czy to możliwe, żeby zapowiadał się jeszcze większy kosmetyczny hit?
Nowa wersja nazywa się Liquid Camouflage high coverage concealer i jest dostępna w dwóch odcieniach: 010 Porcellain i 020 Light Beige (produkt w słoiczku ma trzy: 010 Ivory, 020 Light Beige i 025 Rosy Sand). Producent zapewnia, że produkt jest wodoodporny, nadaje się zarówno na niedoskonałości, jak i pod oczy, a nawet kryje tatuaże. Korektor ma 5 ml, został wyprodukowany we Włoszech, jest ważny 6 miesięcy od otwarcia, a jego cena detaliczna to 14,99 zł. Dla porównania - wersja w słoiczku ma 3g i kosztuje 12,99 zł.
Żałuję, że nie pomyślałam o zabraniu ze sobą nad morze starej wersji, bo mogłabym teraz dokładnie porównać odcienie. Mimo wszystko, tak na oko, wydaje mi się, że 010 w płynie jest bardziej różowy i odrobinę jaśniejszy niż 010 w słoiczku. O dziwo, obecnie chyba bliżej mi do ciemniejszego i cieplejszego odcienia 020, ale myślę, że w zimniejszych miesiącach znów królować będzie jaśniejszy i chłodniejszy 010 - oba odcienie określiłabym jako stosunkowo jasne, zwłaszcza w porównaniu do gam kolorystycznych oferowanych zwykle przez marki drogeryjne.
Nową wersję testuję dopiero drugi dzień, więc oczywiście moje opinie musicie traktować jako zwykłe pierwsze wrażenia. Już przy pierwszym użyciu widać jednak ogromne podobieństwo do słynnego pierwowzoru w słoiczku. Mimo że nowa wersja jest płynna, efekt na skórze jest bardzo podobny. Oczywiście aplikacja jest łatwiejsza, zwłaszcza na okolice pod oczami, ale mimo to krycie wciąż jest świetne, zaryzykowałabym nawet stwierdzenie - znów żałuję, że nie mam tego w słoiczku obok siebie - że takie samo w obu wersjach. Może to tylko złudzenie, ale mam nawet wrażenie, że płynny korektor lepiej stapia się z cerą i jest mniej widoczny. Na twarzy spisuje się więc fantastycznie, jednak pod oczy wciąż jest dla mnie za ciężki. Można się było tego spodziewać, w końcu od korektora pod oczy oczekuję jednak czegoś innego od tego, który ma kryć blizny i zaczerwienienia - chyba jeszcze nie spotkałam produktu, który byłby idealny do wszystkiego.
Nowe, płynne kamuflaże będę oczywiście jeszcze testować, ale już teraz zaryzykuję stwierdzenie, że znalazłam nowy ulubiony korektor na niedoskonałości, bo krycie jest naprawdę niespotykane - nie bez powodu ta seria CATRICE jest uwielbiana przez tak wielu osób (na KWC aż 220 osób określiło go jako swój kosmetyczny hit). I w końcu nie będę musiała wkurzać się na to okropne, słoiczkowe opakowanie!
Produkt wejdzie do sprzedaży wraz z innymi nowościami na sezon jesień/zima 2015, więc myślę, że już we wrześniu możecie go wypatrywać w drogeriach z szafami CATRICE.
Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych: facebook | instagram | bloglovin | snapchat: martamardyla