środa, 11 czerwca 2014

Obudź się, zjedz śniadanie i idź do kina

Jak często w waszych myślach i słowach pojawia się BYM? Wiecie, o co chodzi: zrobiłbym, zobaczyłbym, poszedłbym - słowa, po których zwykle następuje kolejne, czyli ALE. Ale nie mam czasu, ale nie mam z kim, ale za daleko. Powiem wam: za często. U mnie też.

Wczoraj natknęłam się w sieci na kolejną świetną opinię dotyczącą filmu Gwiazd naszych wina. Ta była tak przekonująca, że załadowałam nawet trailer, obejrzałam, pomyślałam "zobaczyłabym, ale nie mam z kim; może kiedyś, w domu" i zamknęłam okienko.

A potem przypomniałam sobie ostatni post Pauli o walce z wymówkami i przyszło mi do głowy, że ta moja to akurat strasznie słaba była. Co to znaczy, że nie mam z kim? No dobra, wypad we dwoje lub z większą grupą znajomych jest super, ale jeszcze parę lat temu często chodziłam sama do kina, a jutro mam nawet wolny poranek! Przecież idealnie się składa, mogę wybrać się na pierwszy poranny seans i w spokoju zobaczyć film, który mnie zainteresował.



Kiedy na ekranie pojawiły się końcowe napisy, a ja szukałam okularów przeciwsłonecznych, żeby nie straszyć zapuchniętymi oczami, wiedziałam, że to był świetny pomysł. To idealny film do oglądania w pojedynkę na prawie pustej sali (rano w kinie jest naprawdę mało osób). Nie każdy lubi/umie odkrywać się emocjonalnie przed innymi, ja na przykład nie czuję się komfortowo płacząc nawet przy bliskich, a w tym wypadku pewnie nie potrafiłabym się powstrzymać. Na szczęście nie musiałam.


Gwiazd naszych wina to zdecydowanie najlepszy film, jaki widziałam w kinie w ciągu ostatnich kilku miesięcy i bardzo, bardzo się cieszę, że odrzuciłam tę głupią wymówkę, która przyszła mi wczoraj do głowy. Nie będę wam pisać, o czym jest, to wszystko możecie z łatwością znaleźć na innych stronach (link dla leniwych). Po prostu polecam.

A dzisiejszy poranek tak mi się spodobał, że pewnie szybko znowu wdrożę w życie plan na dobre rozpoczęcie dnia:
Obudź się. Zjedz śniadanie. Idź do kina.