piątek, 12 lipca 2013

5 powodów, dla których nie zmienię mojego fryzjera

Zacznijmy od tego, że nie lubię chodzić do fryzjera. Wiem, że dla niektórych to czysta przyjemność, ale nie dla mnie. Po prostu nie lubię i już. Niestety nie mam też w otoczeniu nikogo, kto umiałby podciąć mi końcówki zgodnie z moimi życzeniami, więc raz na jakiś czas rzeczywiście umawiam się na wizytę (z maksymalną częstotliwością co sześć miesięcy - wiem, źle). Tym razem do decyzji przekonał mnie tragiczny już stan końcówek (po 10 miesiącach to nic dziwnego) i to, że długość włosów zaczęła mi po prostu przeszkadzać.

przed
W grę wchodził tylko jeden salon i tylko jedna fryzjerka. Chodzę do niej od ośmiu lat i już dawno się nauczyłam, że skoki w bok nie kończą się dobrze.

1. Robi dokładnie to, o co się ją poprosi
Tak, wie ile to jest jeden centymetr. Z trzech nie robi się nagle dziesięć, a z siedmiu piętnaście. Ewentualnie zasugeruje, że przydałoby się trochę więcej, ale nic na siłę. Prosząc o lekkie wycieniowanie włosów nie wyjdziemy z kolei z fryzurą małpy na głowie.

2. Potrafi odwzorować fryzurę z gazety
Jako że od przedszkola mam długie włosy i ciężko tu o eksperymenty, opowiem tylko o jednym przypadku. Kilka lat temu zobaczyłam w gazecie zdjęcie jakiejś gwiazdy, która miała piękną grzywkę, naturalnie układającą się na bok w falę. Oczywiście zapragnęłam wyglądać tak samo. Fryzjerka powiedziała mi, że na moich włosach taka grzywka nie będzie się układać, chyba że codziennie będę ją prostować, podkręcać i lakierować. Oj tam, oczywiście postanowiłam zaryzykować. Grzywka wyszła identyczna jak na zdjęciu. Oczywiście nie układała się w ogóle i po tygodniu zaczęłam ją zapuszczać.

Wciąż nie jestem dobra w robieniu
zdjęć włosom, więc nie do końca to
widać, ale poszło ok. 7 cm :)
3. Nie muszę myć głowy w salonie
Powiedzcie, też tak macie, czy jestem jakimś dziwnym wyjątkiem? Nie lubię chodzić do fryzjera, to fakt, ale jeszcze bardziej nie lubię myć tam głowy. Zawsze więc robię to w domu, suszę włosy, na miejscu fryzjerka moczy mi je tylko wodą w sprayu i jest ok. Bez zdziwienia i kręcenia nosem :)

4. Nie muszę rozmawiać, jeśli nie mam na to ochoty
Wiem, że wiele osób uwielbia rozmawiać z fryzjerami, kosmetyczkami i lekarzami w trakcie wizyty. Ja czasem też, ale nie zawsze i moja fryzjerka bardzo szybko to łapie. Szkoda, że wszyscy ludzie na świecie nie mają takiej zdolności ;)

5. Jest (względnie) tanio
Pewnie w niektórych osiedlowych salonach biorą dwa razy mniej i prawdą jest, że cena za strzyżenie w ciągu ośmiu lat skoczyła z 18 na 40 zł, ale dla mnie wciąż jest jak najbardziej ok.

+ BONUS
Do napisania tej notki tak naprawdę zainspirowała mnie jednak jedna konkretna sytuacja. Kiedy szłam ostatnio podciąć włosy, udało mi się zabrać ze sobą też moją mamę. Nie była przekonana, ale jakoś ją namówiłam. Dwie godziny później obie wyszłyśmy z salonu z wielkimi uśmiechami na twarzach. Ona, bo dzięki świetnie dobranej farbie i fryzurze odmłodniała o kilka lat. Ja, bo dawno nie widziałam jej tak uśmiechniętej i zadowolonej ze swojego wyglądu.

Podcięcie moich końcówek - 40 zł
Farba + zupełnie nowa fryzura u mamy - 115 zł
Uśmiech na naszych twarzach - bezcenny :)

Z czystym sumieniem polecam wam więc moją ulubioną fryzjerkę, czyli Iwonę z salonu PaulaXHair na ul. Czystej w Krakowie. Cennik, kontakt i wszystko inne znajdziecie tu: http://www.paulaxhair.pl/

A wy czemu nie zmienicie swojego fryzjera? :)

Em

P.S. Ponownie podpięłam domenę, która ostatnio szwankowała. Dajcie znać, czy nie mieliście problemów z dostaniem się tutaj.