Co sądzicie o kawiarniach sieciowych? Sama z chęcią wpadam do nich od czasu do czasu. Największym sentymentem darzę coffeeheaven, gdzie zaczęłam spotykać się z przyjaciółką tuż przed rozpoczęciem studiów i w ciągu ostatnich pięciu lat stało się to naszą małą tradycją. Odwołane zajęcia albo nudny wykład? Super, chodźmy na kawę! Teraz studia są już prawie skończone, a my wciąż tam wpadamy i każda z nas ma swoje ulubione napoje (tiger!). Kiedy jakiś czas temu obok otworzyli Starbucks, zaczęłyśmy odwiedzać także i to miejsce. Częściej, od kiedy w zeszłym roku moje kubki smakowe zapałały miłością do jesiennej apple crumble latte (o czym wspominałam TU). Całkiem niedawno przez jakiś czas można było zamówić z kolei potrójnie karmelowe frappuccino, które również było strzałem w dziesiątkę.
A potem wprowadzili nowość, czyli coś o nazwie Refresha. Sprzedawczyni poleciła, było w promocji, to wzięłam. I co tu dużo mówić, to było po prostu niedobre. Jakby kupić tani napój owocowy, dolać do niego wody, dorzucić dużo lodu i kilka malin. A, i jeszcze posłodzić. No i sprzedawać za dziesięć złotych. Tak to właśnie smakowało. Wyrzuciłam niedopite do kosza, trudno. Potem jednak na swoim facebookowym profilu Starbucks zaczął promować nowe pozycje w menu, więc napisałam to, co myślałam - niedobre, nie polecam.
![]() |
www.facebook.com/StarbucksPolska |
Wkrótce potem dostałam wiadomość od przedstawiciela Starbucks. Przykro im, że mi nie smakowało i będzie im miło zaprosić mnie wraz z osobą towarzyszącą na kawę. Wyczuwam podstęp, co jest? Tak się składa, że właśnie jestem w trakcie składania reklamacji w CCC i przez to zaczynam mieć wrogie nastawienie do wszelkich sieciówek, bo w końcu co dla nich znaczy jeden niezadowolony klient? Jak widać dla Starbucks znaczy.
Z zaproszenia żal było nie skorzystać, więc poszłam dziś ze wspomnianą wyżej przyjaciółką do kawiarni, gdzie powitał nas manager. Bardzo miły manager. Przeprowadził z nami krótką rozmowę proponując najlepsze pozycje w menu :) Ostatecznie zdecydowałyśmy się na frappuccino z syropem miętowym i sprawdzone już potrójnie karmelowe.
Manager (gdybym wcześniej pomyślała i zapytała o imię, byłoby łatwiej nie pisać o nim tak bezosobowo) sam przyniósł nam kawy, a następnie dwukrotnie upewnił się, czy nam smakują. Smakowały. Dziwnie tak czuć się osobą, której opinia naprawdę ma znaczenie. W końcu jestem tylko jednym klientem, prawda?
W ten oto sposób Starbucks stał się jedną z dwóch moich ulubionych kawowych sieciówek. Niestety, nie może być jedyną ulubioną. W Krakowie jest tylko w jednej galerii i nie ma w menu nic podobnego do mojego ulubionego tigera. Napisałabym, że dwie rzeczy mają bezkonkurencyjne - pyszną bitą śmietanę i zawsze miłą obsługę. Jednak w drugim przypadku konkurencja jest mocna - zaledwie dwa dni temu baristka z coffeeheaven specjalnie szukała zapalniczki, żebym mogła zapalić przyjaciółce urodzinową świeczkę wbitą w babeczkę :)
Tak czy inaczej, wciąż jestem zdziwiona reakcją na mój całkiem niewinny komentarz na facebooku. Oficjalnie stwierdzam więc: Starbucks, lubię cię!
Em