Ostatnio naokoło mnie tematem numer jeden są śluby. Wiadomo, taki wiek, że dużo osób się na to decyduje, co automatycznie oznacza nowe dyskusje na temat wyboru wszystkiego: formy samego ślubu i wesela, sukienki, zaproszeń i tak dalej (można wymieniać bez końca, bo to wyjątkowy temat rzeka). I choć mnie ten temat obecnie nie dotyczy, to pozwalam się wciągnąć. Za weselami szczerze nie przepadam, z kolei śluby są zwykle jednymi z tych wyjątkowo pozytywnych wydarzeń w życiu, dzięki którym przez chwilę wszystko jest piękniejsze. Obecność przy składaniu przysięgi małżeńskiej bliskich mi osób zawsze mnie wzrusza - nieważne, czy ślub jest mały, duży, cywilny czy kościelny. Choć nie ukrywam, że te kameralne podobają mi się najbardziej.
Z sukniami ślubnymi jest tak, że większość z nich jest według mnie straszna. S-T-R-A-S-Z-N-A. Czasem aż zatrzymuję się przed wystawą jakiegoś salonu i z zaciekawieniem oglądam szkaradztwo, w którym mogłabym pójść co najwyżej na bal przebierańców. Choć pewnie wcześniej umarłabym ze śmiechu, widząc siebie w lustrze. Coś tam jednak da się wybrać spośród tradycyjnych sukien ślubnych, bo - o dziwo - na wszystkich ślubach, na których byłam, sukienki były co najmniej w porządku, a czasem nawet ładne lub bardzo ładne. Sama co prawda nie założyłabym żadnej z nich, ale to dlatego, że po prostu nie widzę siebie w typowej, długiej sukni ślubnej (no dobra, suknia Kasi z bloga Jestem Kasia nieco zachwiała moje przekonanie).
Pamiętam, że w czasach mojej studniówki (na którą nie poszłam - kolejny temat na inną historię) większość dziewczyn również stawiała na suknie z salonów lub nawet takie szyte na zamówienie. Niektóre kosztowały ponad tysiaka! Kiedy przeglądałam potem zdjęcia z różnych studniówek rożnych osób, rzuciło mi się w oczy, że najładniej z nich wszystkich wyglądała dziewczyna, która swoją kreację dorwała w zwykłej sieciówce (to była chyba Zara, o ile dobrze pamiętam). Kiedy więc zaczęłam słyszeć o kolejnych osobach, które na swój ślub wybrały się w sukni ze zwykłego sklepu w galerii, uznałam to za świetny pomysł! Wesela te były kameralne, a stroje bardzo dobrze dobrane. Uświadomiłam sobie, że wcale nie trzeba wydawać kokosów na coś, co właściwie będzie można założyć tylko raz. Jeśli sukienka ma być prosta, w sieciówkach bez problemu można znaleźć coś odpowiedniego. Wybrałam kilkadziesiąt propozycji (również z popularnych sklepów internetowych), które zwróciły moją uwagę.
Ciekawa jestem, jak to było/będzie u was. Salony ślubne, szycie na zamówienie czy może właśnie suknia z któregoś z popularnych sklepów? Uważacie, że ślub to zbyt wyjątkowa okazja, żeby wystąpić w skromnej, prostej sukience, czy wręcz przeciwnie - właśnie taki wygląd podoba wam się najbardziej?