Sudan Południowy to najmłodsze państwo świata, niepodległe zaledwie od roku. Stamtąd właśnie znajomi przywieźli mi jakiś czas temu kilka produktów, które chciałabym wam dziś pokazać.
lufa, czyli gąbka
Luffa Mill. rośnie dziko w Sudanie Południowym, a owoce tej rośliny wyglądają trochę jak przerośnięte ogórki. Po zerwaniu należy je wysuszyć, wtedy łatwo odchodzi od nich skórka. W środku znajduje się twarda gąbka, którą stosować można na wiele różnych sposobów: jako naturalny peeling, myjkę do naczyń, a nawet do artystycznego nakładania farby :) Ja postanowiłam potraktować nią ciało. Suchą lub lekko zwilżoną lufą świetnie zdziera się martwy naskórek z pięt. Jeśli jednak chcemy zrobić peeling innych partii ciała, dobrze jest użyć zanurzonej w ciepłej wodzie gąbki, która jest wtedy dużo delikatniejsza. Mokra lufa ma specyficzny zapach, który nie każdemu może odpowiadać, ale ja szybko się przyzwyczaiłam i już przy drugim użyciu nie zwracałam na niego uwagi.
W środku gąbki znajdują się nasiona, dzięki którym możemy wyhodować w doniczce lub ogrodzie naszą własną lufę. Moja wyrosła bardzo szybko, jednak nie wiem, czy w naszym klimacie jest jakakolwiek szansa na owoce.
mydełka z masła shea
Mydełka z masła shea produkowane są ręcznie przez południowosudańskie kobiety. Niestety nie wiem na ich temat nic więcej poza tym, że to żółte jest z dodatkiem (chyba) oleju palmowego. Mają charakterystyczny zapach, trochę podobny do szarego mydła, ale delikatniejszy i bardziej naturalny. Spróbowałam raz umyć nimi twarz, niestety skóra była bardziej przesuszona niż zwykle. Do mycia rąk czy ciała spisują się jednak bardzo dobrze.
Muszę przyznać, że takie odkrywanie naturalnych kosmetyków z dalekich krajów jest bardzo ciekawym doświadczeniem i sprawia ogromną frajdę. Nie są to przecież zwyczajne produkty, skoro lufy zostały specjalnie zerwane i wysuszone, a znajomi osobiście poznali kobiety zajmujące się produkcją mydełek :)
Em