niedziela, 15 stycznia 2017

O tym, dlaczego mnie nie było i jakie mam blogowe plany na 2017

Włosy, których już nie ma i czapka zrobiona przez Najlepszą Babcię Na Świecie
Kilka miesięcy temu prawie zniknęłam z sieci. Wiedziałam, że potrzebuję przerwy od wirtualnego świata, ale nawet ja nie spodziewałam się, że będzie ona trwała tak długo. Mimo że już kilka lat jestem aktywna na różnych portalach społecznościowych, gdzie pokazuję część mojej codzienności, sprawy bardzo prywatne zawsze wolałam trzymać dla siebie. Niektórymi rzeczami od czasu do czasu się dzieliłam, czasem nawet było to dla mnie bardzo pomocne (wasze komentarze i maile, które otrzymałam po opublikowaniu wpisu Wciąż nie wierzę, że już jej nie ma, znaczyły dla mnie bardzo wiele – dziękuję), jednak miałam dość wyraźnie określoną granicę, której starałam się nie przekraczać. Kiedy więc w moim życiu działo się źle, powoli traciłam ochotę na publikowanie czegokolwiek gdziekolwiek, zamknęłam się w sobie i jakoś tak naturalnie stąd zniknęłam.



Bardzo czekałam na koniec 2016 roku. Wiem, że to wszystko siedzi w głowie, że zmiana daty w kalendarzu sama w sobie nie prowadzi do lepszego, ale ja chciałam po prostu zamknąć ten okres i zostawić go za sobą. Nie mogę napisać, że wszystko zaczęło się układać już w pierwszych minutach nowego roku – Sylwestra spędziłam w łóżku, męcząc się z grypą żołądkową i śmiejąc się w duchu, że to jest po prostu idealnie pasujące zwieńczenie ostatnich miesięcy.

PRZ SZŁOŚĆ

Styczeń przyniósł ze sobą śnieg, który tak bardzo upiększył świat dookoła, nowy kalendarz, w którym rozpisałam plany na ten rok i – pam para ram – długo oczekiwany PRZEŁOM. Nieśmiało napiszę więc, że obecnie u mnie jest już prawie dobrze, że większość rzeczy udało mi się jakoś poukładać i że chcę wrócić do tego co sprawia mi radość, czyli między innymi do blogowania!

Jak od teraz będzie wyglądał mój blog? Chcę pamiętać, że „zrobione jest lepsze od doskonałego”, chcę pisać dokładnie o tym, na co mam akurat ochotę, czy to będzie zestawienie ulubionych kosmetyków, recenzja książki, która mnie wzruszyła, czy luźne przemyślenia motywacyjno-życiowe. Chcę wrócić do tego, co dawał mi blog na samym początku jego istnienia: do czystej przyjemności publikowania wpisów na tematy, które akurat mnie kręcą. Bez biznesowego podejścia, śledzenia statystyk i wyrzucania napisanych już tekstów do kosza (bo to nie jest chwytliwy temat, bo zdjęcia są trochę za ciemne, bo to, bo tamto).

Hasło na 2017!

Przede mną wielkie życiowe zmiany (o których, mam nadzieję, za jakiś czas napiszę!!!), motywujące mnie do tego, żeby przestać użalać się nad sobą (zdarzało się), rozpamiętywać przeszłość (też się zdarzało), za dużo myśleć (to nie prowadzi do niczego dobrego) i po prostu robić w życiu to, co sprawia mi radość. Wiem, że to wszystko brzmi banalnie, ale wiecie co? Rok temu pewnie nie opublikowałabym takiego wpisu, wychodząc z założenia, że nikt nie będzie nim zainteresowany. Teraz jednak wiem, że to właśnie ten post jest potrzebny, żebym wróciła, dlatego go czytacie.

Bardzo dziękuję wszystkim osobom, które pisały do mnie, pytając, czy wszystko ok i czy wrócę :) Nie chcę polecieć tutaj z kolejnym banałem, ale naprawdę szczerze wam dziękuję za pamięć.

Jest tyle rzeczy, o których chcę wam wkrótce napisać: o tym, dlaczego ścięłam włosy (i czy żałuję ;)), o ściągnięciu aparatu ortodontycznego (nareszcie!!!), o ponad siedemdziesięciu filmach, które widziałam w kinie w zeszłym roku (hihi, żartuję, może wspomnę tylko o kilku najlepszych), o ulubionych śniadaniowych miejscówkach (tak, naprawdę W KOŃCU o tym napiszę!). Chcę pisać o tym, co sprawia mi przyjemność i mam nadzieję, że miło będzie wam się o tym czytało :) Ściskam (i klikam „opublikuj”, dłużej nie będę czekać)!

Naprawdę to zrobiłam! ;)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Bardzo chętnie je czytam i odpowiadam na każde pytanie! Proszę, nie spamuj jednak - nie zapraszaj do siebie i nie podawaj linka do swojego bloga. Znajdę go w Twoim profilu! Dziękuję.