Straszne problemy miałam z tytułem do tej notki. :) Nie wiedziałam co napisać, tak by od razu było wiadomo o co chodzi. Mam nadzieję, że zaraz wszystko wam wyjaśnię.
Większość cieni do powiek wyjmuję z oryginalnych opakowań i trzymam w dużych paletach magnetycznych. Wyjątek stanowią zazwyczaj produkty z limitowanych edycji. Kończy się to jednak tym, że rzadziej ich używam. Tak samo było właśnie z paletą Essence I Love Berlin, którą mam od stycznia.
Szukając nowych rozwiązań pomyślałam, że rozmiarowo będzie idealna na mniejsze lub większe wyjazdy. Jest bardzo solidna i ma duże lusterko w środku. Wyjęłam więc cały wkład (jest to kawałek miękkiego plastiku przyklejony jedynie dwustronną taśmą, więc nie ma z tym żadnego problemu), a cienie wypadły już z niego same (uszkodziłam tylko jeden...). Przełożyłam je do dużej palety i od teraz będą już zawsze pod ręką. :)
Paleta ILB nie jest co prawda magnetyczna, jednak można to zmienić wkładając do niej odpowiednią folię (dostępną na przykład na allegro). Ja z tego zrezygnowałam, bo w środku znajduje się kawałek dwustronnej taśmy klejącej, która przynajmniej na razie trzyma cienie na miejscu. Do palety mieszczą się cztery wkłady wielkości Inglota lub My Secret (na zdjęciu).
Wyszły więc same plusy - cieni ILB będę od teraz używać zdecydowanie częściej, a także mam nową, podręczną paletkę na wkłady, które potrzebuję mieć przy sobie gdy jestem poza domem.
Posiadacie tę paletkę? Macie zamiar ją w ten sposób zmodyfikować?
Em
Szukając nowych rozwiązań pomyślałam, że rozmiarowo będzie idealna na mniejsze lub większe wyjazdy. Jest bardzo solidna i ma duże lusterko w środku. Wyjęłam więc cały wkład (jest to kawałek miękkiego plastiku przyklejony jedynie dwustronną taśmą, więc nie ma z tym żadnego problemu), a cienie wypadły już z niego same (uszkodziłam tylko jeden...). Przełożyłam je do dużej palety i od teraz będą już zawsze pod ręką. :)
Paleta ILB nie jest co prawda magnetyczna, jednak można to zmienić wkładając do niej odpowiednią folię (dostępną na przykład na allegro). Ja z tego zrezygnowałam, bo w środku znajduje się kawałek dwustronnej taśmy klejącej, która przynajmniej na razie trzyma cienie na miejscu. Do palety mieszczą się cztery wkłady wielkości Inglota lub My Secret (na zdjęciu).
Wyszły więc same plusy - cieni ILB będę od teraz używać zdecydowanie częściej, a także mam nową, podręczną paletkę na wkłady, które potrzebuję mieć przy sobie gdy jestem poza domem.
Posiadacie tę paletkę? Macie zamiar ją w ten sposób zmodyfikować?
Em
Fajny pomysł i ładna ta paletka z zewnątrz jest...jakoś mi umknęła zupełnie przy tej limitce. Hmm. Nie pamiętam jej zupełnie.
OdpowiedzUsuńsuper pomysl ;)
OdpowiedzUsuńMam tę paletkę :)
OdpowiedzUsuńI kilka miesięcy temu pewnego wieczoru nudząc się zrobiłam z niej paletkę magnetyczną (bo ja przykleiłam jakiś magnes z herbaty:)) Jest bardzo fajna, jak napisałaś na podróżowanie :)
Ja nie mam takiej, ale też chciałam sobie zrobić paletkę... jednak nie znalazłam opakowania na kredki bez przegródek na nie :/
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mam palety magnetycznej chociaż bardzo bym chciała. U mnie to się jednak nie sprawdzi bo niemal 2 razy w tygodniu targam ze sobą całą kosmetyczkę w 70 km trasę. Chyba żebym sobie sprawiła małą podróżną wersję, hmmm :)
OdpowiedzUsuńBo co jak co, ale jak się uczepię jednego cienia to używam go w kółko bo nie chce mi się grzebać w kuferku, otwierać miliona pudełeczek itd.
świetny pomysł :) zaraz przerobię swoją.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł. Śliczne cienie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł, rzeczywiście same plusy ;).
OdpowiedzUsuńfajny pomysł ;-)
OdpowiedzUsuńNo, no.. pomyslowe!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł :) Ja w swojej kolekcji mam same pojedyncze cienie właściwie, może w końcu wypadałoby je przeogranizować i kupić sobie paletę magnetyczną...
OdpowiedzUsuńfaktycznie, bardzo fajnie to sobie wykombinowałaś :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy pomysł :). Ja trzymam swoje cienie w opakowaniach, ale chyba kupię jakąś paletę, bo wkurza mnie szukanie konkretnego cienia po całej kosmetyczce.
OdpowiedzUsuńpaletka wygląda cudownie ;)świetny pomysł. Pozdrawiam i zapraszam do mnie:)
OdpowiedzUsuńchyba zacznę się przekonywać do firmy essence , nie wiem dlaczego ale mam do niej jakies uprzedzenie, a co blog to zachwyty nad ta firmą :) nie ma co musze sprobowac!!!
OdpowiedzUsuńNie mam tej paletki i pojedynczych cieni, więc pomysł nie dla mnie. Ale lubię jak ktoś jest kreatywny i wprowadza w życie takie rozwiązania :)
OdpowiedzUsuńmało estetycznie, niestety. Ale na pewno praktycznie:)
OdpowiedzUsuń@Anonimowy, chodzi o tę taśmę klejącą? :) To prawda, nie wygląda to najlepiej na świecie, ale spełnia swoje zadanie, więc na razie nie chcę wydawać dodatkowych pieniędzy na folię magnetyczną.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł tym bardziej, że paletka jest niewielka i bardzo ładna, już wiem co zrobię z moją jak znudzą mi się jej cienie ;)
OdpowiedzUsuńFajny pomysl:)
OdpowiedzUsuńJa teraz planuje zakup pustych palet magnetycznych bo w ten sposob zbiore wszystkie te cienie, ktore mam w postaci testerow badz wyciagniete z opakowan z roznych wzgledow.
Praktyczne rozwiazanie:)))
Nie, rezygnacja z oryginalnych opakowań nie przemawia do mnie.
OdpowiedzUsuń@Kamila, czasem jest jednak ratunkiem dla nieużywanych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuń