Oczywiście zawartość - odpowie większość. A ja powiem - to zależy. Złego produktu nie naprawi nawet najbardziej wymyślne opakowanie, to prawda. Pewnie każdy z nas przynajmniej raz trafił jednak na świetny kosmetyk, który po jakimś czasie zaczął zbierać kurz w głębi toaletki tylko dlatego, że był niewygodny w użyciu.
Dziś napiszę wam o najzwyklejszym kremie do rąk (Kamill, 125 ml, ok. 10 zł), który szybko stał się moim ulubieńcem. Kluczowe okazało się tu opakowanie - małe, zgrabne, z pompką. Stanęło na mojej toaletce i po jakimś czasie okazało się, że produktu szybko ubywa. Wcześniej w tym samym miejscu stał inny krem, jednak zwykle nie chciało mi się po niego sięgać, odkręcać, zakręcać... często smarowałam więc dłonie tylko przed pójściem spać.
Produkt, który znajduje się w środku, jest raczej przeciętny, jeśli chodzi o właściwości pielęgnacyjne. Szybko się wchłania i nie zostawia klejącej powłoczki, ale absolutnie nie zapewnia dwunastogodzinnego nawilżania (he-he) i jest z pewnością słabszy niż Avene Cold Cream. Ot, taki tam zwykły krem, który często aplikowany, bardzo dobrze spełnia swoje zadanie. Ma niezbyt mocny, rumiankowy zapach.
Stan moich dłoni się poprawił, a ja mam zamiar od tej pory częściej kupować kremy w opakowaniach z pompką. Możecie mi coś polecić?
Spotkaliście się kiedyś z produktem, który polubiliście właśnie ze względu na opakowanie?
Em