Zwykle daję kosmetykom przynajmniej kilka szans, zwłaszcza tym do makijażu. Coś, co nie sprawdziło się jednego dnia, może sprawdzić się innego - wystarczy sięgnąć po inne produkty uzupełniające, poczekać na zmianę pory roku albo spróbować innego sposobu aplikacji. Bywa jednak tak, że nic nie pomaga i kosmetyk ląduje w kącie toaletki, by po jakimś czasie polecieć do kosza. Przyznam, że rzadko spotykam produkty do makijażu, których naprawdę zupełnie nie mogę rozgryźć, więc myślę, że tym bardziej warto o nich napisać.
Na pierwszy ogień idzie produkt, który zawiódł mnie chyba najbardziej. Delikatny fluid intensywnie kryjący Pharmaceris F ma w sieci całkiem niezłe opinie i byłam przekonana, że ja również będę z niego zadowolona. Niestety, robiłam do niego kilkanaście podejść i większość zakończyła się sięgnięciem po płyn do demakijażu i nałożeniem innego podkładu. Produkt ten ma jedną wadę nie do przejścia - koszmarnie odznacza się na twarzy. I nie chodzi tu o odcień (przyjemnie jasny), po prostu zostawia na skórze maskę, która ani trochę nie stapia się z cerą. Jest to widoczne gołym okiem i źle bym się czuła wychodząc z domu z twarzą krzyczącą "MAM NA SOBIE PODKŁAD" - wiecie, o co chodzi. Próbowałam wszystkiego - aplikacji na lżejszy i bogatszy krem, nakładania palcami, pędzlem, innym pędzlem, zwilżonym pędzlem, mieszania z innymi fluidami; nawet pomieszany pół na pół z lekkim kremem tonującym wciąż zostawiał ten nieestetyczny efekt. Ostatecznie musiałam pogodzić się z tym, że nie jest to produkt dla mnie.
Kolejny niewypał to CATRICE Made To Stay inside eye highlighter pen. Produkt ten pierwszy raz zobaczyłam podczas konferencji prasowej cosnovy w ubiegłym roku i bardzo się ucieszyłam, że w końcu firma postanowiła wprowadzić coś takiego do stałej oferty. Jak wiadomo, nie można narzekać na nadmiar cielistych kredek do oczu w drogeriach. Kiedy już w domu zaczęłam testy, początkowo chyba nawet byłam całkiem zadowolona. Po kilku użyciach kredka jednak stwardniała na kamień i ciężko było wydobyć z niej jakikolwiek kolor. I tu też w kolejnych miesiącach spróbowałam wszystkiego - temperowania, podgrzewania, zdrapywania wierzchniej warstwy. Nic nie podziałało, kredka dalej była zbyt twarda, żeby można nią było uzyskać zadowalający efekt. Mam dla was jednak dobrą wiadomość - kilka miesięcy później w drogeriach pojawiła się bardzo dobra i bardzo tania cielista kredka essence big bright eyes.
Ostatni bubel to korektor Lovely Magic Pen. Na szczęście kupiłam go podczas promocji -40%, więc kosztował zaledwie kilka złotych i nie będzie mi żal wyrzucić go do kosza. Szukałam czegoś redukującego zaczerwienienia, a że nigdy jeszcze nie próbowałam zielonego korektora, zdecydowałam się na ten. Krótko mówiąc, nie była to najlepsza decyzja. Produkt w małej ilości nie daje żadnego efektu, a w dużej zostawia trudną do ukrycia czymś innym zielonkawą poświatę. Mogłabym się też przyczepić opakowania, które jest niezbyt funkcjonalne i z którego napisy starły się pewnie już w drodze z drogerii do domu, no ale wiadomo, w końcu to najniższa półka cenowa, więc nie można za wiele oczekiwać.
Gdybyście mieli wymienić jeden najgorszy makijażowy bubel, który wpadł w wasze ręce, co by to było? Dajcie znać, na co warto uważać - ta informacja z pewnością przyda się też innym czytelnikom.
P.S. Produkty Pharmaceris i CATRICE dostałam od producentów, ale decyzja o pokazaniu ich na blogu należała wyłącznie do mnie.
Nie znam tych twoich bubli. U mnie największym niewypałem było masełko do ust Nivea.
OdpowiedzUsuńTwój bubel jest moim ogromnym ulubieńcem :)
UsuńA u mnie twój bubel Em, podkład intensywnie kryjący rewelacyjnie się sprawdza:D także co skóra to inne odczucia;) Świat jest taki różnorodny:)
UsuńNajprawdziwsza prawda :)
UsuńTo masełko jest również i moim ulubieńcem :) A podkładu jestem bardzo, bardzo ciekawa - właśnie ze względu na ogromną ilość bardzo pozytywnych recenzji (to chyba pierwsza negatywna, którą czytam) ;) Ale może kiedyś się zaopatrzę :)
UsuńNie znam tych produktów. Korektor z Lovely miałam, ale w odcieniu skóry i też był bublem.
OdpowiedzUsuńMam też ten w odcieniu skóry i choć na pewno do niego nie wrócę, to chyba jednak uda mi się go zużyć :)
UsuńU mnie Pharmaceris sprawdził się zimą :)
OdpowiedzUsuńMiałam w planach ten podkład, ale już go nie chcę, bo zależy mi na naturalnym wykończeniu. Nie lubię gdy podkład się odznacza :(
OdpowiedzUsuńEfekt jest tak daleki od naturalnego wykończenia jak tylko się da. Wypróbuj coś innego, moim ostatnim ulubieńcem jest Lirene Glam&Matt :)
UsuńZastanawiałam się nad zakupem tej kredki i dobrze, że się nie skusiłam. Ostatecznie w ogóle zrezygnowałam z zakupu kredki, bo pod brwi nakładam cielaka z MaxFactor, który ląduje u mnie również na linii wodnej ;)
OdpowiedzUsuńCielak z MF to chyba najbardziej znana kredka :) Ja jestem bardzo zadowolona z tej essence, o której wspomniałam we wpisie.
UsuńA ja mam tą kredkę Catrice i bardzo lubię :) nic złego sie z nią nie dzieje.
OdpowiedzUsuńDla mnie największym bublem jest Tisane, taki wychwalany, a u mnie nie zrobił nic :(
OdpowiedzUsuńJa lubię wersję w słoiczku, w sztyfcie już nie :)
UsuńU mnie podkład z Pharmaceris najlepiej sprawdził się nakładany jajkiem BB i wtedy efekt na buzi był znośny. Oczywiście przypudrowanie kończyło się kolejną katastrofą i efektem ciastka na twarzy...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
BB niestety nie mam, więc nie wypróbuję tego sposobu, ale widzę, że nie tylko u mnie zostawia taki nienaturalny efekt :\
UsuńJa ten podkład bardzo lubię, ale na zimę:) Największy bubel ever? Cień w kremie z Benefitu, który się zbiera, roluje, ect. w ciągu 20 minut.
OdpowiedzUsuńBubel jeszcze większy, jeśli wziąć pod uwagę jego cenę ;)
UsuńTen podkład jest raczej chwalony, a tu proszę jednak nie jest taki idealny:) Korektor z Lovely miałam i poszedł do śmieci
OdpowiedzUsuńTeż mam ten zielony korektor, użyłam go kilka raz (raz żeby wypróbować, a potem były tylko kolejne szanse z nadzieją, że może nie jest taki zły). Nie dość, że nic nie robi to jeszcze strasznie śmierdzi. Dobrze, że o nim napisałaś bo już zaczynałam się zastanawiać czy nie trafił mi się jakiś felerny egzemplarz ;)
OdpowiedzUsuńNa zapach nigdy nie zwróciłam uwagi, ale tak poza tym, to on chyba ogólnie jest po prostu taki kiepski.
UsuńJa uwielbiam ten podkład, zawsze mam przynajmniej jeden w zapasie ;)
OdpowiedzUsuńJak go nakładasz? Nie robi u Ciebie maski?
UsuńGdy zaczynałam swoją przygodę z podkładami używałam właśnie ten intensywnie kryjący, widocznie mi odpowiadał bo miałam kilka opakowań, teraz wiem, że raczej bym do niego nie wróciła - stosowałam go zapewne dlatego, że ma jasny odcień a jestem bladziochem i nie potrafiłam nic lepszego dobrać. A korektor z Wibo to jakaś porażka, również go miałam i wylądował w koszu :)
OdpowiedzUsuńA teraz jakiego podkładu używasz? Mimo że bardzo lubię wspomniany już wyżej Lirene Glam&Matt, mam ochotę wypróbować coś nowego :)
Usuńja mam kredke z Catrice LongLasting wodoodporna w odcieniu 100 Pearly Bird i jest bardzo dobra:)
OdpowiedzUsuńDla mnie chyba największym makijażowym bublem jest eyeliner w pisaku Super Liner Blackbuster z L'Oreala. Nie dość, że kolor wcale nie przypomina czarnego, to końcówka strasznie drapie oko, trzeba kilku warstw żeby wyszło cokolwiek, a o cienkiej kresce można zapomnieć ;)
OdpowiedzUsuńJa ogolnei za catrice nie przpadam :)
OdpowiedzUsuńJa wręcz przeciwnie, większość produktów się u mnie sprawdza (poza lakierami).
UsuńJak szukasz podkładu, to ja serdecznie polecam Lumi Magique od Loreala :) Mój największy bubel to chyba Maybelline Colossal. Nie dość, że sklejał mi rzęsy, to jeszcze po 3 godzinach miałam pod oczami pandę.
OdpowiedzUsuńDzięki, sprawdzę kolory przy najbliższej wizycie w Rossmannie :)
UsuńMiałam dokładnie te same odczucia z tym tuszem Maybelline!
Usuńmiałam ten zielony korektor i to naprawdę jest jakieś nieporozumienie..
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJednymi z moich bubli są podkład Affinitone, krople Seche Vite, baza pod cienie Urban Decay oraz mleczko do ciała regenerujące AA. Ale znam osoby, którym te produkty pasują.
OdpowiedzUsuńNo nie gadaj, ja ubóstwiam bazę pod cienie UD!
UsuńA ja miałam wszystkie korektory z Lovely z tej serii, we wszystkich możliwych odcieniach i jestem nimi totalnie zauroczona, żadne inne nie dają tak dobrego efektu na mojej skórze.
OdpowiedzUsuńJa nakładam ten cielisty pod oczy, ale trzeba go bardzo dobrze przypudrować, bo zbiera się w zmarszczkach jak żaden inny.
UsuńTen podkład musiał wyjątkowo nie podejść twojej skórze - miałam go i też długo szukałam na niego sposobu. W końcu najlepszy okazał się solo, bez kremu, nakładany palcami albo okrężnymi ruchami Flat Topa. I elegancko wyglądał. Lubiłam go za jego kremową konsystencję, w zimie gdy moja skóra była trochę bardziej sucha, nosiłam go z przyjemnością :) Teraz mam Studio Fix Fluid - mega chwalony podkład MAC i tu z kolei porażka. Podkreśla wszystkie niedoskonałości i wygląda jak maska. A u innych niby taki hit :( Przynajmniej ty nie straciłaś tyle kasy co ja :P
OdpowiedzUsuńFajnie, że o tym napisałaś, bo właśnie zastanawiałam się ostatnio nad zakupem jakiegoś podkładu MAC. W takim razie najpierw wypróbuję korektor, którym wszyscy się zachwycają (ten z pompką) :)
UsuńProLongwear Concealer, wszystko spoko, ale ja pod oczy na przykład bym go już nie chciała. Miałam z tej linii też podkład i na mojej tłustej T wyglądał szpetnie, każdy por podkreślony,tłusta warząca się maź. I jeszcze półgodzinny demakijaż, bo trzymał się skóry i siedział w tych biednych porach - to moja największa MAC-owa porażka chyba. A tuż za nim Paint Pot Bare Study:P
UsuńOj, a czemu nie polecasz tego korektora pod oczy?
UsuńKorektor Pro Longwear też mam i lubię :) Jak dla mnie idealny pod oczy, lepszy niż chwalone korektory Bourjois Healthy Mix czy rozświetlający w pędzelku z Sephory. Krycie na wysokim poziomie, a widoczność jego minimalna - zależy od własnych standardów i na ile się pożąda naturalnego efektu. Ja na pewno kupię go ponownie, na wielkie wyjścia zmieszany z podkładem daje nową, lepszą twarz :)
UsuńU mnie Bourjois Healthy Mix w ogóle nie sprawdza się pod oczy, zostawia taką suchą warstewkę, nie wygląda to zbyt dobrze :\
Usuńjejku, w jakiejś aptece uprosiłam żeby dali mi próbkę tego farmacerisu (chciałam ją nawet kupić, bo czytałam opinie, że taki fajowy i wogóle...) jak to dobrze że tylko próbkę !!! Teraz już wiem że nie jestem nienormalna i nie tylko na mnie ten specyfik tak działa! Dokładnie te same objawy które opisujesz :)
OdpowiedzUsuńTeraz testuję kremy BB produkcji zagranicznej - koreańskiej (jak jesteś mega blada i chcesz taka pozostać nawet latem, polecam skin79 - zielona buteleczka) i jestem 100% bardziej zadowolona niż z większości podkładów dostępnych w Polsce.
Zaczynam oczywiście od próbek (można zamówić), żeby nie wyrzucać kasy na coś co okaże się bublem
Pozdrawiam
Do tej pory nie skusiłam się na żaden azjatycki krem BB, ale może rzeczywiście najwyższa pora :) Mam nadzieję, że też będę zadowolona, bo widocznie mamy podobny rodzaj skóry.
UsuńCo do podkładu z Pharmaceris to się zgadzam, miałam to samo wrażenie, że ciągle widzę go na twarzy! Natomiast z rozświetlającą kredką Catrice bardzo się polubiłam. Używam jej już dość długo i nie stwardniała ani nic innego złego się z nią nie dzieje.
OdpowiedzUsuńOpinie na temat tej kredki są tak podzielone, że poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie trafiłam na jakąś gorszą partię.
UsuńNa szczęście nie miałam żadnego z tych produktów i będę na nie uważać :D dla mnie bublem jest podkład z Bourjois 123 Perfect - strasznie podkreśla suche skórki i ciężko się rozprowadza na twarzy.
OdpowiedzUsuńTeż mam ten podkład i wiem, że nie ma on ochoty na przyjemną i łatwą współpracę, ale dzięki gąbeczce RT wyglądam z nim zjawiskowo, a krycie cóż intensywne nie jest - piegów nie kryje. Trochę przesadzone mniemanie w tej kwestii... Ale tak ma większość producentów. :)
OdpowiedzUsuńZnam ten korektor z Lovely (różową wersję też) ale również i u mnie się nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńMam ten podkład i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńosobiście lubię ten zielony korektor, ale nie solo. Moje cienie są fioletowo-czerwone więc nakładanie samego zielonego kończy się u mnie kolorem szarym. Zwykle mieszam go z bylejakim cielistym i jest w porządku. Czasem jak mnie fantazja poniesie to i odrobinę rozświetlacza dołożę do tej kombinacji. Ale pozostałe Magic Peny faktycznie są do bani (rozświetlający jest dziwnie płynny, wygląda jakby się pigment oddzielał od bazy, a cielisty niczego nie kryje)
OdpowiedzUsuńNie wpadłam na pomysł mieszania zielonego korektora z innym przed aplikacją, wypróbuję to!
Usuńnajczęściej używam do mieszania basy z essence I Love Stage, ale inne korektory "no-name" o barwie cielistej też dawały radę (baza ILS ma wg mnie odrobinę pomarańczowy odcień, dlatego dość dobrze łamie zieleń)
UsuńNie mialam zadnego z tych produktow ;)
OdpowiedzUsuńnie znam żadnego z tych produktów. Teraz sobie nie mogę przypomnieć jakiegoś największego bubla
OdpowiedzUsuńPróbuję sobie przypomnieć jakiś swój bubel wszechczasów, ale nic mi teraz jak na złość nie przychodzi do głowy. Na szczęście raczej nie było tego zbyt dużo :)
OdpowiedzUsuńTwoich bubli zupełnie nie znam. Kiedyś tylko zostałam raz pomalowana podkładem Pharmaceris, ale ja się po nim koszmarnie świecę, więc odpuściłam dalsze "testy" ;)
U mnie zachowuje się zupełnie inaczej - tworzy matową, pudrową maskę.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHmmm, ja bym chyba nominowała do miana bubla krem BB z Rimmela. Jest jednocześnie pudrowy i ważący się na twarzy i absolutnie niczego nie kryjący.
OdpowiedzUsuńMiałam bardzo podobnie z podkładem Pharmaceris - koszmarnie wyglądał, i jeszcze niemiłosiernie świeciła mi się po nim twarz
OdpowiedzUsuńMiałam korektor z Lovely, ale ten 'standardowy' i również była to jedna wielka porażka.. Ani krycia, ani nic -.-
OdpowiedzUsuńKredka Catrice powiem Ci na pocieszenie, że nawet miękka jest bublem. Moja jest nówka, mięciutka na dłoni jak masło, a na wewn.linii oka - niewidoczna i podrażnia. Jest dziwnie trwała, z dłoni ledwo ją zmywam. Leży, może kiedyś jako korektor "podnośnik" brwi się sprawdzi...-.-
OdpowiedzUsuńPodkład Pharmaceris na mojej tłustej cerze nie zdał egzaminu, jest za to ulubieńcem mojej mamy - jako jedyny nie powoduje u niej podrażnień i pięknie stapia się z jej cienką, wrażliwą, alergiczną cerą. Faworyt od lat! Wygląda w nim pięknie.
Moim bublem na pewno był lakier do włosów z logo Rossmann - ruda butelka - powietrze w sprayu:)
Oj wiele się ich przewinęło, obsmaruję je wszystkie kiedyś u siebie -.-
Ten produkt z Catrice rzeczywiście jest bublem,ja kupiłam już taki wysuszony na wiór :(
OdpowiedzUsuńJa wprowadziłam u siebie taką zasadę, że co drugi kupiony przeze mnie tusz będzie moim pewniakiem (czyli albo MA od Essence, albo Wonder Lash z Oriflame), a między nimi staram się testować te szumnie wychwalane blogowe hity. I póki co żaden się u mnie nie sprawdził! Naj, naj, najgorszy z nich był ten żółty z jakiegoś Lovely czy Miss Sporty (nie pamiętam w tej chwili), ale koszmarny był też Wibo Growing Lashes czy Super Shock od Avonu... W wakacje postawiłam na MA, ale po nich czas na kolejny test i już się boję na co trafię tym razem :D
OdpowiedzUsuńJa ostatnio w ogóle nie rozglądam się za tradycyjnymi tuszami, bo w kółko używam zielonego z essence z serii colour flash i chyba zdecyduję się jeszcze na niebieski :)
UsuńNie używałam żadnego z tych kosmetyków. Chociaż kiedyś zastanawiałam się nad kupnem tego korektora. Ostatecznie jakoś o nim zapomniałam. I na szczęście! :)
OdpowiedzUsuńMoim makijażowym bublem, który do dziś śni mi się po nocach jest podkład (?) Revlon Beyond Natural. Niby pięknie - biały krem, który w trakcie rozsmarowywania ma dopasować się do odcienia skóry. W praktyce rzeczywiście kolor zmienia, ale na paskudną pomarańczę. Poza tym nie kryje ani trochę, paskudnie się świeci. Po Revlonie nie spodziewałam się czegoś tak okropnego, zwłaszcza, że ColorStay to jeden z lepszych podkładów moim zdaniem.
Trudno uwierzyć, że jeszcze nigdy nie miałam tego słynnego podkładu Colorstay. Chyba czas to zmienić :)
Usuńakurat ten podkład od Phramaceris mi również nie podszedł ale moja przyjaciólka go uwielbia. Najfajniejszy jest podkład z laktoflawiną od Pharmaceris - często do niego powracam
OdpowiedzUsuńO wymienionych przez Ciebie kosmetykach oczywiście słyszałam, ale żadnego nie miałam i widzę, że wiele nie tracę.
OdpowiedzUsuńHmm myślałam nad bublem, który mnie zdenerwował i przypomniały mi się cienie Lovely, Holographic Eyes. Zupełnie nie rozumiem dobrych ocen tych cieni bo mają praktycznie zerową pigmentację? :] Poważnie, choćbym nakładała 150 warstw granatowy wciąż wygląda jak jasny błękit, te cienie są tragiczne :] (z bazą też nie jest lepiej).
O, a pamiętam, że jeden odcień tych cieni był jakiś czas temu bardzo rozchwytywany.
Usuńu mnie podkład Pfarmaceris świetnie się sprawdzał, nie było problemu. może coś się zmieniło od tej pory
OdpowiedzUsuńhah! a ja żałowałam, że podczas promocji w Rossmanie nie kupiłam tego korektora z Lovely! Teraz już nie żałuję :D
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem co masz na myśli pisząc o tym podkładzie. Sama go nie próbowałam, ale dokładnie takie wrażenie miałam już po wypróbowaniu na dłoni ;) Szkoda natomiast kredki, bo miałam na nią ochotę, ale poszukam jeszcze tej z Essence :)
OdpowiedzUsuńPodkładu nie miałam :D ale kredkę oczywiscie i również mi zaschła na AMEN :D Koreltor z Lovely też mam tylko, że rozświetlający i też uważam, że jest dupa blada.... :D
OdpowiedzUsuńPodkład Clinique. Wiem, brzmi paradoksalnie ;)))
OdpowiedzUsuńmam to zielone coś i tez nie ogarniam jego opakowania. Po co robić takie dziwne rzeczy :p Można go używać do maskowania zaczerwień na ciele, nawet dobrze się spisuje, ale nie robie tego za często, bo po co. ale do twarzy na pewno sie nie nadaje :p
OdpowiedzUsuńDobra myśl, zobaczę jak sprawdza się na ciele :)
UsuńMoim prawdziwym bublem był lakier Lovely Snow Dust, ten biały. Złoty jest przepiękny, ale biały okazał się półprzezroczystym topem. Wyglądam jakbym wsadziła palce w styropian ;-) Na szczęście nigdy nie kupiłam naprawdę drogiego bubla kosmetycznego.
OdpowiedzUsuńMnie też zawiódł ten lakier, bo był znacznie mniej kryjący niż pozostałe z tej serii. Ale na szczęście takim całkowitym bublem nie był.
Usuń