Dziś trochę luźniejszy pierwszy wpis rowerowy. Nie odkryję w nim Ameryki, ale może komuś przyda się mój sposób na jazdę rowerem w sukience - i to krótkiej sukience, bo innych właściwie nie posiadam. Wspominałam już kilka razy, że na początku kwietnia (kiedy upłynął termin ważności mojej legitymacji studenckiej) przesiadłam się z komunikacji miejskiej na znacznie tańszy i przyjemniejszy środek transportu. Wygrzebałam z piwnicy mój stary rower, trochę go odświeżyłam, i teraz towarzyszy mi prawie każdego dnia. Na początku było jeszcze dość chłodno, więc zakładałam po prostu spodnie, ale z każdym kolejnym tygodniem, kiedy temperatury rosły, nabierałam ochoty na założenie sukienki. Przeszukałam internet i znalazłam kilka fajnych patentów - np. klipsy na gumce przytrzymujące materiał przy kolanie. Nic mnie jednak ostatecznie nie przekonało, więc szukałam dalej.
Oczywistym pomysłem było założenie pod spód legginsów, ale wiedziałam, że będzie mi w nich za gorąco, zresztą wolałam coś, co będzie niewidoczne lub przynajmniej ledwo zauważalne. Sportowe spodenki ciasno przylegające do ciała były w większości sklepów tak krótkie, że łatwo można było je pomylić z majtkami. W końcu jednak całkiem przypadkiem znalazłam ideał - getry do połowy uda z H&M, które są na tyle krótkie, że nie widać ich dopóki mocniej nie zawieje wiatr, a jednocześnie dają mi ten komfort psychiczny, że w razie czego nikt nie będzie podziwiał mojej bielizny - a to wszystko za jedyne 19,90 zł. Jeśli więc również szukacie czegoś podobnego, koniecznie zajrzyjcie na dział sportowy tego sklepu. Są dostępne w kilku kolorach, ja wzięłam najzwyklejsze czarne.
Na pewno wkrótce pojawi się też wpis o plusach i minusach dojeżdżania rowerem do pracy, bo jest oczywiście sporo zarówno jednych, jak i drugich. Mimo pewnych wad, ten środek transportu ostatnio u mnie wygrywa. Dziś w Krakowie był piękny dzień, więc na rowerze wybrałam się do kina, na lody i na krótką przejażdżkę wzdłuż Wisły :)
Nie mija się z celem kładzenie spodni pod sukienkę, którą kładziesz żeby nie kłaść spodni? ;-)
OdpowiedzUsuńNie, bo zaraz po dojechaniu na miejsce mogę je jednym ruchem zdjąć i zostaję w samej sukience :)
UsuńPo za tym, nie są to spodnie;-)
Usuńja z reguly jakos ukladam spodnice pod uda, zeby jej nie zwiało ale jednak komfortowe to to nie jest ;))
OdpowiedzUsuńja zazwyczaj jeżdżę na rowerze w spodniach, bo wtedy jest mi najwygodniej. :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam sukienki na rower! Ale mam kilka ulubionych - takie z koła sprawdzają sie najlepiej, bo można się nią okryć, a resztę wpuścić między kolana :)
OdpowiedzUsuńJa też takie wolę, ale właśnie do nich najbardziej potrzebuję czegoś pod spód :) W przypadku obcislych sukienek można sobie odpuścić getry, ale jazda w nich nie jest już tak wygodna.
UsuńOdkad pamietam e sukienkach sie nie jezdzi na rowerze i ja sie tego trzymam :)
OdpowiedzUsuńA skąd taki pomysł? Jak kobiety pierwszy raz na rower to siadły na niego w kieckach.
UsuńJa się nie przejmuję, nic mi się nie stanie jak ktoś zauważy moje majtki,po prostu nie noszę wtedy stringów :) Jedyny problem to latem w spódnicy gołe uda odparzają się od skajowego siodełka.
Wow, super rada :) Nie pomyslalabym o tym!
OdpowiedzUsuńJakoś jednak wolę spodnie na rower :D
OdpowiedzUsuńJa też od niedawna jeżdżę na rowerze znowu. Może bardziej rekreacyjnie, nie tak jak ty. Wrzuciłam ostatnio zdjęcie roweru na bloga, patrzę na Twój i przede wszystkim zastanawiam się - gdzie masz koszyczek? Co, jeśli wieziesz ze sobą do pracy np. lunch?
OdpowiedzUsuńPatent dobry, spróbuję się rozejrzeć za takimi spodenkami.
Koszyczka w moim rowerze brakuje mi najbardziej, cały czas planuję zakup, ale nie wszystkie pasują do górskich rowerów, a jak pojechałam do Decathlonu, to wszystkie były wykupione - od razu widać, że zaczął się sezon rowerowy :) Zwykle jeżdżę po prostu z plecakiem, ale fajnie będzie móc w końcu zabrać torebkę.
UsuńTakie spodenki sprawdzają się może wtedy, jeśli jedziesz sobie tylko pojeździć, a nie np. do pracy czy na spotkanie z kimś, albo na zakupy. W przeciwnym razie ciężko byłoby się ich w sposób niezauważony pozbyć (wyobraziłam sobie ściąganie getrów przed wejściem do centrum handlowego czy knajpy :P), a chodzenie z getrami pod sukienką, szczególnie jasną, też nie jest zbyt komfortowe ;) No i jeżeli jadę tylko pojeździć dla sportu, to chyba najłatwiej jednak założyć spodnie.
OdpowiedzUsuńWszędzie są toalety, według mnie to żaden problem :)
UsuńJa, rower i sukienka nie mieścimy się w jednym zdaniu :D.
OdpowiedzUsuńja jednak zostaje przy szortach :D
OdpowiedzUsuńW spódnicy do pracy pojechałam raz. Zapomniałam, że w Gdańsku wiatr wieje 23,5h/dobę, więc całą drogę spędziłam z ręką na kolanie, chroniąc bieliznę przed publicznym widokiem :)
OdpowiedzUsuńPatent z klipsami (albo z monetą, patrz: pennyinyourpants.co.uk) też wydaje się w porządku, ale to faktycznie do tych nieco dłuższych.
P.S. Śliczna ta sukienka! :)
Świetny pomysł z tą monetą, wypróbuję jak znajdę jakąś dłuższą sukienkę :) A sukienka ze zdjęcia jest z H&M, bardzo ją lubię!
UsuńBardzo ciekawy pomysł, takie rozwiązania są zawsze pomocne!
OdpowiedzUsuńFajny sposób z tymi spodenkami :)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł, muszę ich poszukać w H&M :)
OdpowiedzUsuńgdy jeszcze jezdzilam rowerem wystarczajace w moim uznaniu byly zwykle obcisle bokserki (swoje mialam z primarka-takie wchodzace troche na udo a nie niewiele rozniace sie od fig) zamiast majtek ;) zaslanialy co mialy zaslaniac i nie wygladaly jak gacie ;) teraz niestety nie moge jezdzic na rowerze ze wzgledow zdrowotnych :( ostatnia moja przejazdzka skonczyla sie bardzo zle :(
OdpowiedzUsuńmozna tez uciac zwykle, najtansze, bawelniane legginsy do porządanej dlugosci ;) jako, ze jest to dzianina to krawedzie ladnie, delikatnie sie zroluja tak jak ciete t-shirty ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, efekt byłby pewnie bardzo podobny :) Nie wpadłam na to, ale też nie miałam żadnych starych legginsow, których nie byłoby mi żal, więc te getry z H&M tak czy inaczej wyszły taniej.
UsuńAż zachciało mi się pojezdzić na rowerze :)
OdpowiedzUsuńNo to dobrze się składa, bo pogoda jest świetna :)
UsuńŚwietny pomysł dzięki! :-)
OdpowiedzUsuńP. S - Piękna sukienka!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiekawe, muszę wypróbować;-)
OdpowiedzUsuńDobrze właśnie pod spodem mieć takie spodenki lub nie za szybko jeździć na rowerze
OdpowiedzUsuńO tym nie pomyślałam :D Ja strasznie żałuję, bo niestety mam 12 km do pracy i nie mam prysznica. Jak dla mnie to zbyt daleko :)
OdpowiedzUsuńJa mam do pracy co prawda 7 km, ale z górki :) Dlatego rano nie męczę się aż tak bardzo i jakoś daję radę bez prysznica, za to jak wracam po południu pod górę, to dojeżdżam często cała mokra ;)
UsuńEm, a tak z ciekawości, bo sama ostatnio jestem rowerowcem, jak Ci się jeździ na góralu? Ja mam górską ramę z miejskimi oponami, ale nie znoszę faktu, że muszę jechać pochylona i chciałabym przesiąść się na holenderkę, a jak to jest u Ciebie?
OdpowiedzUsuńU mnie to samo, bardzo chętnie przesiadłabym się na miejski rower. Niestety przy dłuższej jeździe po mieście jeżdżenie na góralu jest męczące i jeśli będę kupować nowy rower, to na pewno zdecyduję się na coś wygodniejszego.
Usuń