Dzień po koncercie nigdy nie wiem, co ze sobą zrobić. Emocje jeszcze nie opadły, ale już wiem, że jest po wszystkim i do następnego takiego wydarzenia będę musiała czekać przynajmniej kilka miesięcy. W tym roku i tak tych koncertów było sporo: Czyżynalia (Within Temptation, Sabaton, Jelonek, White Lies...), Ursynalia (HIM, 3 Doors Down) no i oczywiście Justin Bieber, choć to chyba nie do końca się liczy :) Teraz do listy mogę dopisać CLMF, gdzie zagrali Biffy Clyro (!!!), Regina Spektor, Franz Ferdinand i Brodka.
Udało mi się zdobyć bilet za zaledwie 90 zł, więc tym bardziej uważam, że każda złotówka była świetnie wydana. Najbardziej zależało mi na koncercie Biffy Clyro - kilka miesięcy temu oszalałam na punkcie piosenki Many Of Horror i po prostu musiałam usłyszeć ją na żywo.
Zespół mnie nie zawiódł, a wręcz przeciwnie. Każdy, kto kiedykolwiek usłyszał swoją ulubioną piosenkę graną na żywo wie, jakie to trudne do opisania, oszałamiające uczucie. Regina Spektor, Franz Ferdinand i Brodka też dali radę!
Muszę też wspomnieć, że w tym roku zaskoczyła mnie oferta gastronomiczna. Wybór był zdecydowanie większy niż tradycyjne szaszłyki, zapiekanki i kiełbasa. Sama między koncertami zamówiłam u przemiłego pana mini naleśniki, które zwłaszcza w takich okolicznościach smakowały fantastycznie i wprawiły mnie w jeszcze lepszy nastrój. Świetna muzyka i pyszne jedzenie to połączenie idealne!
Wracając do rzeczy, jeśli jeszcze nie znacie Biffy Clyro, posłuchajcie przynajmniej tych trzech utworów. Warto!
Ciekawa jestem, czy znajdzie się tu ktoś, kto też wczoraj był na CLMF. Ujawnijcie się proszę!
Em
Ja bardzo lubię koncerty, ale jakoś wciąż nie było mi dane wybrać się na festiwal i to pomimo faktu, że ładnych parę lat przemieszkałam w Gdyni tak blisko Open'era, jak to tylko możliwe :D
OdpowiedzUsuńZa to w ten wtorek jadę do Łodzi na koncert System of a Down i już tak bardzo nie mogę się doczekać... :))
@Ly-anna, no nie, nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę!!! Miałam w planach koncert SoaD, ale zanim się zorientowałam, pod koniec stycznia bilety były już wykupione!
OdpowiedzUsuńwow !
OdpowiedzUsuńświetna sprawa
sama chętnie bym się wybrała
pozdrawiam serdecznie
Marcelka Fashion
:)
Bylam na Coke kilka lat temu, widzialam wtedy na zywo jednego z ulubionych artystow - Nasa. Koncerty rzadza:)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na CLMF, ale mój chlopak mieszkał niedaleko, i zawsze słyszeliśmy koncerty ;)
OdpowiedzUsuń@lemesos11, ja byłam też dwa lata temu, kiedy grał Kanye West i również było to niezapomniane przeżycie :)
OdpowiedzUsuń@luthienn, ja z kolei słyszę koncerty, które są na Błoniach lub pod Żaczkiem :)
OdpowiedzUsuńech miałam być dzisiaj ale nie wyszło :)
OdpowiedzUsuń@rose vanilla, co poszło nie tak?
OdpowiedzUsuńKoncerty to mój żywioł, ale zdecydowanie preferuję te małe, klubowe. Znacznie lepiej czuć przekazywaną energię zespół-publika. Z festiwali na których ostatnio byłam to cudawianki w Gdyni, reggaeland w Płocku (oba z 4letnim brzdącem :)) oraz Gdański Konwent Tattoo, każdy w innym klimacie, każdy świetny:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Nie dodałam, że całkiem fajniusi ten Biffy ;)
OdpowiedzUsuńKocham Biffy Clyro i bardzo zazdroszczę, chociaż już byłam na ich koncercie 2 razy :) ale wiadomo, takich dźwięków nigdy za wiele :) idę posłuchać :D
OdpowiedzUsuńYyyy, a ja nie miałam pojęcia o istnieniu kogoś takiego jak BC. Już przesłuchuję utwory.
OdpowiedzUsuńJa tam wole Woodstock, ale miło, że zabawa udana:)
OdpowiedzUsuńMiałam tam być i nie wypaliło :( Florence ach ;(
OdpowiedzUsuńmiałam być na Florence ale nie wyszło, chyba sobie nigdy tego nie wybacze :((
OdpowiedzUsuńNie dla mnie takie tłumy ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na tym festiwalu mimo iż mieszkałam wiele lat w Krakowie. Nie lubię takich tłumów.
OdpowiedzUsuńByłam w piątek i w sobotę- jako wolontariusz miałam koncerty za free :)Na Biffym zależało mi tylko na piosence "Opposite", i się wzruszyłam na niej ;) Mi najbardziej zależało na FF i Florence- jeden i drugi zespół był świetny! Żałuję tylko, że na Florence stałam mniej więcej koło "żurawia" z kamerą, podczas gdy na Franz Ferdinand byłam 5 metrów od sceny. Mimo wszystko, i tak atmosfera na koncercie Flo była po prostu magiczna- do tej pory po prostu Florence lubiłam, po koncercie jestem jej fanką *-* Za to panowie z FF byli po prostu świetni, rozczuliła mnie ich "stylówka" i to, jak głos wspomagający trzyma gitarę :D Na trzech ostatnich piosenkach- "The Fire", "Take me out"(!) i "Outsiders" dosłownie oszalałam :)Bisy też były świetne :)
OdpowiedzUsuńI też zazdroszczę wszystkim, co jadą we wtorek na SOaD :<
Uwielbiam takie koncerty ;) Sama w tym roku pierwszy raz od kilku lat się wybrałam na Orange Music Festival. Genialne emocje i przeżycia! ;)
OdpowiedzUsuńW tym roku nie byłam, ale było słychać u mnie z balkonu i przy otwartym oknie:D
OdpowiedzUsuńbyłam na obu dniach :)
OdpowiedzUsuńpierwszego widziałam Brodkę (całkiem spoko wypadła), Biffy Clyro (bardzo ich lubię, są takim wulkanem energii - szkoda tylko że skupili się głównie na nowych utworach, bo w starych też by się coś fajnego znalazło), Franza Ferdinanda (tu obudziły się moje wspomnienia z czasów gimnazjum/liceum, kiedy za nimi szalałam) i jeszcze na koniec Dawida Podsiadło (wcześniej słuchałam płyty i bardzo mi się podobała, na żywo moim zdaniem też wypadł super).
Drugiego dnia to głównie Florence ;) Ale powiem Ci że o ile pierwszego dnia było fajnie, luźno, spokojnie, można było bez problemu kupić sobie coś do jedzenia, picia, czy znaleźć miejsce blisko sceny, to drugiego dnia było zdecydowanie zbyt tłoczno. Mega kolejki wszędzie, ciężko było się przemieszczać po terenie festu. Dobrze że Florence nie rozczarowała, chociaż szczerze mówiąc niewiele widziałam ;)
też byłam ale na drugim dniu :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBC dali najlepszy koncert wśród wszystkich gwiazd festiwalu!
OdpowiedzUsuńByłam ze znajomymi, którzy nie znali wcześniej tego zespołu i również są zachwyceni :)
Ale nie zgodzę się,że Brodka dała radę ! Na jej koncercie niesamowicie się wynudziłam, pomimo,że ją lubię :/ Nie czekałam jakoś specjalnie na jej występ, jednak zawiodłam się odrobinę :)
Potwierdzam oferta gastronomiczna była ciekawa i myślę,że każdy znalazł coś dla siebie :) Była również zaskoczona przystępnymi cenami-w przeciwieństwie do Open'era :/
Wielkie brawa dla organizatorów za świetną organizację pola namiotowego!
Generalnie po festiwalu jestem zadowolona, tak, zadowolona, ale nie zachwycona. Organizatorzy nie potrafili poradzić sobie z w momencie, kiedy Wu-Tang Clan nie pojawił się na czas i ich fani nie bardzo mieli co ze sobą zrobić, więc oblegali wioski. Drugiego dnia faktycznie było niewyobrażalnie tłoczno :/ Pomimo to cieszę się,że mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu :)
Read more: http://www.lusterko.net/2013/08/coke-live-music-festival-2013.html#ixzz2bk61Pzni
Ja zawsze po koncertach mam depresję pokoncertową i to przez dłuższy czas. Masakra, nie znoszę tego uczucia. Przez to chciałabym chodzić na koncerty przynajmniej raz w miesiącu ;-).
OdpowiedzUsuńNa CLMF miałam się wybrać, ale przeszkodziły mi rodzinne plany.
byłam z tym, że na Florence i było naprawdę nieziemsko:)! i trochę żałuję, że nie wzięłam karnetu, bo bardzo lubie zarówno Biffy jak i Franza:)
OdpowiedzUsuńps skąd do licha wzięłaś tak tani bilet przyznaj sie :D!
@PrincessBadCat, ja na BF się wzruszyłam na Many Of Horror, ale ciary miałam na co drugiej piosence :) Florence oglądałam na stramie w domu, ale mnie ten typ muzyki jakoś nie zachwyca, sama nie wiem czemu. Widać jednak było, że ma świetny kontakt z publicznością.
OdpowiedzUsuń@kasiencja, ja się akurat cieszę, że BF grali nowe piosenki, bo właśnie te znam i lubię najbardziej :) Widziałam, jak było drugiego dnia i nie żałuję, że nie kupiłam karnetu - i tak nic bym nie widziała!
OdpowiedzUsuń@nakozetce, oczywiście zgadzam się z Tobą, BC wymietli! :) Jeśli chodzi o koncert Brodki to według mnie trzymała poziom - lubię jej piosenki i energię. Ceny też mnie zdziwiły, jedne z niższych z jakimi spotkałam się na festiwalu (najgorzej było chyba w zeszłym roku na Impact). Zazdroszczę trochę spania pod namiotem, na pewno bardziej wtedy odczuwa się festiwalowy klimat :)
OdpowiedzUsuń@*Natalia*, mam to samo, a najgorzej jest zdecydowanie dzień po!
OdpowiedzUsuń@unintendedgirl, w ostatniej chwili znalazłam dziewczynę, która musiała wyjechać i chciała jak najszybciej pozbyć się biletu. Takiego miałam farta :)
OdpowiedzUsuńU mnie z tym SoaDem było tak, że dowiedziałam się o koncercie parę dni przed rozpoczęciem sprzedaży biletów i zanim ona ruszyła, miałam już zebraną czteroosobową ekipę oraz fundusze, a o Godzinie Zero mój brat (jeden z członków ekipy ;)) siedział przy kompie i kupił od razu, bo jako jedyny nie był w tym czasie na uczelni :P Początkowo myślałam, że przesadziłam z paranoją, ale wieeelu ludzi się już potem nie załapało :(
OdpowiedzUsuń@Ly-anna, no niestety, w tym ja. Koniecznie daj znać po powrocie jak było! :)
OdpowiedzUsuńWow, widzę, że zaliczyłaś wiele świetnych imprez:) Najbardziej to chyba chciałabym być na HIMie i WT, choć innymi też bym nie pogardziła :D
OdpowiedzUsuńChciałam tam jechać na Florence i Bisza, ale jakoś mi było nie po drodze :)
OdpowiedzUsuń@Czarne Espresso, o koncercie HIM marzyłam od gimnazjum, więc jak widać trochę musiałam poczekać, ale było warto :)
OdpowiedzUsuń@Szufladka, a szkoda, Kraków zawsze powinien być na drodze! :)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz wróciłam z wakacji, ale i tak skomentuję;)
OdpowiedzUsuńUjawniam się - też byłam na CLMF, z tym, że na drugim dniu (zalezało mi oczywiscie na Florence). Wrażenia niezapomniane, wykonawców widziałam z całkiem bliska, bo udało mi się dobrze ulokować. Niestety ścisk był niesamowity, miałam wrażenie, jakby wpuscili za dużo osób.
Co do oferty kulinarnej - też byłam nią zaskoczona, bo naprawdę było z czego wybierać. Jedyne, co mi się nie podobało to wybór piw (a raczej jego brak)
@pax, lepiej późno niż wcale! :) Podziwiam, że dopchałaś się gdzieś blisko, ja przy moim 1,6 m zwykle boję się, że mnie stratują i stoję bardziej z tyłu. Piwa nie piłam, bo prowadziłam samochód, więc ten problem mnie ominął ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam na obu dniach festiwalu :) byłam też 3 lata temu na Muse i wtedy jakoś bardziej mi się podobało. Na BC byłam ze względu na przyjaciółkę (która swoją drogą już ma bilet na ich koncert w listopadzie ;) nie powiem, fajna energia, ludzie się bawili, ale nie przekonali mnie na tyle, by ich teraz słuchać, niestety. Regina była super :D lubię jej piosenki (z kolei przyjaciółka się wynudziła xD)
OdpowiedzUsuńDrugi dzień tylko Florence dała czadu, że tak powiem, jednak ścisk był okropny i chociaż stałam blisko jak na godzinę przybycia (przed kamerzystami na środku) po 4 piosenkach wycofałam się pod tą wierzę i było o wiele lepiej widać i słychać. Teraz już wiem, że albo barierki, albo bardziej z tyłu, bo szkoda zdrowia. Na Muse było podobnie z ilością ludzi, ale miałam coś miejsca wokół siebie a wyjście z festiwalu odbyło się szybko i sprawnie, a tutaj w pewnym momencie zrobił się taki korek, że nie dało się ruszyć w żadną stronę i staliśmy w bezruchu kilka minut, by ktoś w końcu zaczął się pchać.
Jakoś o wiele więcej poczyniłam obserwacji tym razem ;) tak optymalnie było w piątek z ilością osób :)
Pozdrawiam :)
@Anonimowy, ja poza tym rokiem byłam jeszcze dwa lata temu i ciężko mi właściwie porównać te dwa festiwale, choć koncert Kanyego Westa zwalił mnie z nóg. Rzeczywiście wszyscy mówią, że w tym roku w sobotę było za dużo osób i też dlatego cieszę się, że zdecydowałam się pójść tylko na jeden dzień. Zresztą Florence też jakoś szczególnie do mnie nie przemawia, sama nie wiem czemu. Na koncertach zwykle też stoję trochę z tyłu, gdzie nikt się na mnie nie pcha i cokolwiek widzę :) Ciekawe, kogo usłyszymy na CLMF za rok!
OdpowiedzUsuń