Tym razem nie będzie ani słowa o kosmetykach, więc niezainteresowanych moim pisaniem o niczym zapraszam ponownie jutro lub pojutrze :) Dzisiejszy dzień był jednym z tych, kiedy wiele rzeczy idzie nie tak. Dostałam wolne, zajęć na uczelni też żadnych nie miałam, więc już od wczoraj układałam w głowie listę pożytecznych rzeczy do zrobienia. Jak bowiem wiadomo, w takie "wolne" dni mamy zazwyczaj więcej do roboty niż w jakiekolwiek inne - trzeba w końcu załatwić masę nawarstwiających się od tygodni spraw.
Dzień zaczął się od tego, że zamiast wstać o poranku i korzystać z wolnego czasu, zwlekłam się z łóżka na wpół chora kilka godzin później, niż planowałam (aż wstyd się przyznać, która była wtedy godzina). Potem pojechałam do niewłaściwego urzędu i dowiedziałam się, że właściwy jest już zamknięty. Nic więc nie załatwiłam i humor tylko mi się pogorszył. Na zewnątrz panował upał, którego nie znoszę. W miejscu, w którym planowałam kupić prezent okazało się, że promocja z której chciałam skorzystać obowiązuje nie na cały asortyment (jak można było wywnioskować z ogromnego napisu na szybie), a wyłącznie na jeden (!) produkt. W sklepie ze słuchawkami nie mieli z kolei wybranego przeze mnie modelu, więc przynajmniej przez kolejny tydzień nie będę mogła słuchać muzyki podczas jazdy na rolkach (a jest to dla mnie wyjątkowo ważne).
Nic złego się tak naprawdę nie stało, wiadomo. Każdy z nas jednak ma czasem takie dni, kiedy w pewnym momencie ma wszystkiego dość. Ja mimo wszystko jestem teraz w doskonałym humorze, a to dzięki czterem miłym/śmiesznym rzeczom, które mnie dziś spotkały :)
1. Przeglądając znaleziony w kawiarni magazyn lounge (klik) wczytałam się w jedną z pierwszych stron i to, co tam znalazłam, bardzo mnie rozbawiło
2. W samo południe udało mi się bez problemu zaparkować tam, gdzie nigdy, ale to nigdy o takiej godzinie nie można znaleźć wolnego miejsca w promieniu kilku przecznic
źródło: przefota.pl |
3. Barista w coffeeheaven zgodził się zrobić mi moje ulubione mangoccino, mimo tego, że zostało już ono wycofane z oferty
4. Przyjaciółka (mająca równie kiepski dzień jak ja) popłakała się ze śmiechu po tym, jak przyznałam się, że dopiero dwa dni temu odkryłam inny sposób wiązania butów niż na dwie pętelki (podobno tylko dzieci tak robią!)
źródło: www.ceneo.pl |
Jednak nie było dziś tak źle :) A co wam ostatnio poprawiło humor?
Jak myślicie, czy tego typu posty tylko zaśmiecają bloga, czy wręcz przeciwnie - są mile widziane? Miłego wieczoru!
Em