Chciałabym, żeby na blogu pojawiły się wpisy dotyczące wszystkich posiadanych przeze mnie produktów Essence ze stałej oferty. Nie jest ich wbrew pozorom tak dużo, ponieważ większość mojej kolekcji to edycje limitowane. Ostatnio pisałam o eyelinerach w żelu, a dziś przedstawię wam błyszczyko-balsam (czyli po prostu glossy lipbalm), który jest według mnie godny uwagi i cieszę się, że marka co jakiś czas wprowadza do asortymentu nowe odcienie.
Produkt ma 8,5 ml, został wyprodukowany we Włoszech, jest ważny 12 miesięcy od otwarcia, kosztuje 4,49 zł i jest dostępny w sześciu odcieniach: 03 sweet strawberry, 05 berry sorbet, 10 pink dragonfruit, 11 juicy melon, 12 strawberry smoothie i 13 cherry kiss.
Moja wersja to 03 sweet strawberry i nazwa ta doskonale oddaje zapach produktu - są to truskawki posypane kilogramem cukru. Nie jest on jednak męczący i o dziwo podoba mi się, choć za truskawkami w kosmetykach nie przepadam. Błyszczyk jest gęsty, dzięki czemu spełnia funkcje balsamu i stosunkowo długo utrzymuje się na ustach. Trochę się klei, więc długie włosy + wiatr to nie jest dobre rozwiązanie, jednak jestem w stanie mu to wybaczyć. Nie daje koloru, za to bardzo mocno się błyszczy i pozostawia na ustach mnóstwo nienachalnych drobinek (w przeciwieństwie do skrytykowanego przeze mnie podobnego błyszczyka Sensique). Smakuje cukierkami :) Jedyne co mi się nie podoba, to niezbyt szczelne opakowanie, z którego produkt czasem się wylewa (owijam je więc chusteczką higieniczną przed wrzuceniem do kieszeni). Z pewnością wypróbuję także inne wersje, kiedy ta mi się skończy.
Taki błyszczyko-balsam za kilka złotych to świetna rzecz do noszenia w podręcznej kosmetyczce lub po prostu w kieszeni. Polecam!
Em
ja nie lubie takiej aplikacji błyszczyków...
OdpowiedzUsuńTakie błyszczyki kojarzą mi się z czasami, gdy byłam nastolatką :D.
OdpowiedzUsuńMiałam melonowy, ale oczywiście z moim szczęściem do błyszczyków go gdzieś zgubiłam.. :(
OdpowiedzUsuńmiałam tki jagodowo malinowy bodajrze po 2 miesiącach zepsuł się poprostu ;/
OdpowiedzUsuńWiśniowy jest moim ulubionym:)
OdpowiedzUsuńŁadny efekt :)
OdpowiedzUsuńwolę wazelinę. Ale to musi przepięknie pachnieć:)Pozdrawiam i zapraszam do siebie +dodaję do obserwowanych
OdpowiedzUsuńlubie je :)
OdpowiedzUsuńA ja jestem jakaś inna, bo nie przepadam za błyszczykami ;P
OdpowiedzUsuńnie jesteś wyjątkiem, też za nimi nie przepadam :)
UsuńMiałam kiedyś jeden z tych cudaków, ale mi nie odpowiadał
OdpowiedzUsuńkupiłam koleżance ten o smaku smoczego owocu. chwali sobie, ale zapach czułam już przez zamknięte opakowanie, więc chyba masz rację ze szczelnością...
OdpowiedzUsuń@sajuki, ale ja za nimi przepadam ;)
OdpowiedzUsuńŁadnie podkreśla Twoje usta:)
OdpowiedzUsuńnie lubię takich aplikatorów a wszystkie smakowite błyszczyki go mają ;) jestem pod wrazeniem Twoich pięknych ust!
OdpowiedzUsuń@Beauty Wizaż, dziękuję za miłe słowa :)
OdpowiedzUsuń@Vogue Beauty, mnie też ten efekt bardzo się podoba :))
OdpowiedzUsuńMam podobny z Nivea i bardzo go lubię :)
OdpowiedzUsuńZdaje się być fajny.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł na taką serię postów :) Ja z niewiadomych powodów byłam sceptycznie nastawiona do tych błyszczyków, ale skoro ma być tak fajny i kosztuje tylko 4,50zł to chętnie kiedyś go łapnę :) Powiedz mi tylko, czy on jest w 1 czy 2 szafie? :>
OdpowiedzUsuń@Ev, wydaje mi się, że w pierwszej :)
OdpowiedzUsuńWygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńNie lubię błyszczyków właśnie przez długie włosy które zawsze, nawet jak nie ma wiatru, przyklejają się do ust wtedy:/
OdpowiedzUsuńA usta masz stworzone do błyszczyków :) bardzo namiętne :P
A i jeszcze jedno: nie będzie już blogrolla (chyba tak to się zwie...)? zawsze od Ciebie wchodziłam na inne blogi:(
OdpowiedzUsuń@Sabina, będzie jak tylko uda mi się z nim dogadać, chciałam go trochę odświeżyć a on teraz w ogóle nie chce się dodać! Ale będę próbować, może dziś dam radę to naprawić :)
OdpowiedzUsuń@Sabina, blogroll już działa ponownie, tylko musiałam podzielić go na dwie części.
OdpowiedzUsuńZauważyłam i dziękuję :) w imieniu swoim i statystyk blogowych :P
OdpowiedzUsuń