środa, 29 stycznia 2014

Moje wyprzedażowe zakupy

Zimowe wyprzedaże trwają już miesiąc i niedługo prawdopodobnie skończą się całkowicie. Przyznam, że od paru lat staram się racjonalnie podchodzić do takich okazyjnych zakupów i czekać do jak największych przecen. W tym roku mimo kilku godzin spędzonych w różnych galeriach wybrałam coś dla siebie tylko w dwóch sklepach - Bath & Body Works i Oysho.

W Bath & Body Works udało mi się dorwać świecę i mydło w piance o zapachu Fresh Balsam, czyli choinki :) Bardzo się z tego cieszę, ale oba produkty poczekają aż do listopada, bo teraz już zupełnie nie czuję świątecznego klimatu.

Jeśli chodzi o Oysho, to zdecydowanie jeden z moich ulubionych sklepów z ubraniami. Zawsze podoba mi się tam mnóstwo rzeczy, jednak regularne ceny są według mnie zdecydowanie za wysokie. 200 zł za sweter albo 100 zł za koszulkę do spania? Nie warto przepłacać, bo podczas wyprzedaży ceny ostro spadają w dół.






W tym roku udało mi się kupić dwie super wygodne koszulki do spania, grube legginsy połączone z mini spódniczką (niezastąpione, jeśli w środku zimy musimy ubrać sukienkę - zapobiegają odmrożeniu tyłka), zwykłe legginsy, saszetkę do biegania (jedyną, która mieści mój ogromny telefon!) i luźny sweter, który miałam na oku już od dłuższego czasu. Ze wszystkiego jestem bardzo zadowolona i wciąż czekam na kolejne obniżki, bo mam ochotę na jeszcze kilka rzeczy, których cena jest jednak wciąż zbyt wysoka.

Powiem wam, że faceci na zakupach mają dużo lepiej. Pod koniec stycznia na męskich działach jest jeszcze duży wybór i spokojnie można upolować fajne rzeczy w niskich cenach (grube swetry po 50 zł, spodnie po 30 zł, koszulki po 15 zł), z kolei damskie zaczynają już wyglądać jak ciucholandy - ja szybko zaczynam mieć dość i wychodzę.

Dajcie znać, do jakich sklepów jeszcze warto zajrzeć zanim opanują je w całości nowe kolekcje!

Em