
Wiem,
co mówię, bo sporo z nich sama przetestowałam i tylko dwa naprawdę
polubiłam. Zacznijmy więc może od jednego z nich.
Seria kredek jumbo stays no matter
what spodobała mi się od
samego początku i była tą nowością, na którą od razu zwróciłam
największą uwagę rok temu. Sama mam odcień 08 chocolate brownie i
planowałam kupić też inne kolory, ale cały czas odkładałam to
na potem, nie sądząc, że kredki mogą zniknąć z szaf tak szybko.
I tylko tego produktu będzie mi naprawdę brakować.
Pozostałe
wycofywane produkty to mniejsze lub większe buble. Tak jest na
przykład z cieniami 3d
i kredką I love smokey,
o których pisałam w notce Buble do oczu od essence. Cienie co
prawda wrócą w nowościach, ale mają mieć zmienioną formułę,
więc może będą lepsze.
O
zestawie do paznokci paper print
i tuszu do rzęs lashes go wild
pisałam z kolei w innym niezbyt pozytywnym wpisie - Trzy buble od essence. Te produkty
powinny zresztą już dawno znaleźć się w koszu, bo nie użyłam
ich ani razu od napisania tamtej notki.
Dwa
kolejne produkty też leżą u mnie raczej nieużywane. Co jakiś
czas po nie sięgam, a potem odkładam na parę tygodni/miesięcy.
Express nail oil pen i
express nail peeling pen
po prostu nic nie robią. Zawarte w nich olejki przypominają ten,
który był w ofercie jakiś czas temu, a o którym pisałam tu.
To
koniec takich prawdziwych bubli. Reszta to produkty raczej średnie,
do których i tak pewnie nie wróciłabym ponownie i za którymi nie
będę tęsknić. Tak jest na przykład z różem w
sztyfcie (klik) i balsamem
do ust glow (klik) – oba dają po
prostu zbyt mało koloru i dlatego nie używam ich regularnie.
Tusz do rzęs maximum length
zużyję co prawda do końca, ale daje on trochę zbyt delikatny efekt,
choć nieźle sprawdza się na dolnych rzęsach. Eyeliner w
pędzelku crystal ładnie wygląda dopiero nałożony na inną kreskę i po prostu niezbyt często
chce mi się w to bawić, więc też leży rzadko używany.
Na
koniec lakier colour&go (klik),
który ze względu na swoją bardzo krótką trwałość nie ma szans
z moimi ulubionymi lakierami essie. No i jeszcze temperówka do
kredek – to jest właśnie ten drugi produkt z listy wycofywanych,
który bardzo lubię, ale w nowościach wchodzi jej zamiennik, więc
wszystko powinno być ok.
Jak widzicie, tym
razem essence naprawdę trafiło w produkty, które rzeczywiście
powinny być wycofane. Ten wpis może wyglądać tak, jakbym nie
przepadała za większością kosmetyków tej marki, a jest przecież
wręcz odwrotnie! Wiadomo jednak, że wszędzie trafiają się buble,
więc bardzo się cieszę, że od teraz w szafach będzie ich mniej. Wszystkie wycofywane produkty możecie zobaczyć na stronie essence.
Jeśli nie
czytaliście poprzedniej notki, możecie nie wiedzieć, że jestem
teraz nad morzem, gdzie zajmuję się głównie intensywnym
odpoczywaniem i nierobieniem niczego konkretnego. Stąd tło zdjęć
– idąc rano na plażę zabrałam po prostu przygotowane produkty i
w przerwie między czytaniem książki zrobiłam fotki (telefonem, bo oczywiście zapomniałam karty pamięci do aparatu). Teraz akurat
się rozpadało, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby na
chwilę włączyć komputer. Kurcze, na wakacjach nawet deszcz
sprawia mi przyjemność, całkiem fajnie tak siedzieć i patrzeć na
krople spływające po szybie. Czy już wspominałam, że uwielbiam morze? Tak z tysiąc razy? :)