sobota, 23 sierpnia 2014

Co jest w mojej torebce (wersja mini)

Zastanawiając się, o czym mogłabym napisać, nie mając dostępu do większości moich kosmetyków, przypomniałam sobie tag, który kilka lat temu był bardzo popularny w blogosferze - chodzi oczywiście o „co jest w mojej torebce”. Powstało już tysiące postów i filmików o takim tytule, więc pomyślałam, że mój wpis na pewno wiele wniesie do tematu :) Tak na serio, to aktualna zawartość mojej torebki rzeczywiście jest ciekawa (no dobra, dla mnie), bo gdybym zdjęcia robiła jeszcze rok czy dwa lata temu, zobaczylibyście torbę wypchaną po brzegi najróżniejszymi rzeczami. Na uczelnię w końcu trzeba było zabrać ze sobą zeszyty, książki, jedzenie, picie, a czasem nawet – o zgrozo – laptopa, więc siłą rzeczy noszenie ze sobą małej torebki w ogóle nie wchodziło w grę. Oczywiście wciąż od czasu do czasu sięgam po coś większego (i nawet planuję zakup pięknej torby od Dzikiego Józefa), ale tylko wtedy, kiedy rzeczywiście muszę zabrać ze sobą więcej rzeczy.

Torebka, którą noszę teraz najczęściej, przyjechała ze mną kilka miesięcy temu z Wenecji. Jest skórzana, zamykana na zamek i ma dwie dodatkowe kieszonki. No i najważniejsze – pasuje do wszystkiego, a także łatwo jeździ się z nią na rowerze.


Pisałam już niedawno, że bez telefonu nie ruszam się z domu. Mogę zapomnieć portfela (i liczyć na to, że nie złapie mnie drogówka do kontroli oraz że ktoś pożyczy mi trochę drobnych), kluczy do mieszkania (zawsze można zadzwonić i umówić się z kimś, kto ma drugą parę) i kosmetyczki (jeden dzień da się przeżyć bez błyszczyka), ale nie mając przy sobie telefonu, pewnie myślałabym tylko o tym, że jeśli ktoś będzie miał do mnie ważną sprawę, nie będzie miał jak się ze mną skontaktować. Więc telefon zawsze mam ze sobą. Mój Samsung Note 2 spisuje się świetnie również do przeglądania internetu.

Drugą rzeczą, która prawie zawsze jest ze mną, jest mój portfel od Michaela Korsa, który kupiłam sobie w zeszłym roku na urodziny. Gdyby ktoś mnie teraz zapytał, czy naprawdę warto wydać tyle pieniędzy na portfel, nie potrafiłabym udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Jestem z niego bardzo zadowolona, bo jest bardzo funkcjonalny i mimo ciągłego użytkowania wciąż wygląda jak nowy, ale z drugiej strony pewnie skórzany portfel mniej znanej marki spisywałby się równie dobrze. Mnie akurat podobał się ten, więc wychodząc z założenia „czasem można”, nie żałuję zakupu.

Zgodnie z zasadą „portfel, klucze, telefon”, trzecią rzeczą, o której staram się nie zapomnieć, są oczywiście klucze. Poza tym zwykle dorzucam jeszcze długopis (zawsze jest potrzebny, kiedy go nie ma), słuchawki (muzyka i audiobooki z telefonu) i okulary przeciwsłoneczne (te, które mam teraz, są z House'a i bardzo je lubię).


Poza tym zwykle w torebce ląduje też niewielka kosmetyczka z paroma mniejszymi rzeczami. Tej obecnej wam nie pokazuję, bo jest już bardzo zniszczona i muszę w końcu kupić jakąś nową – widziałam ostatnio całkiem fajne w H&M, więc po powrocie do Krakowa postaram się o tym pamiętać. W każdym razie w moim niezbędniku znajdują się: mokre chusteczki, miętówki, nić dentystyczna (tej akurat nie polecam), plastry w małpki (z takim plastrem zawsze mniej boli), tabletki przeciwbólowe (oczywiście dostaję strasznego bólu głowy pierwszego dnia, kiedy się skończą i zapomnę ich uzupełnić), opakowanie na soczewki, pilniczek, gumkę i spinkę do włosów, balsam do ust, mini błyszczyk i miniaturkę kremu do rąk.

Gdybym wciąż jeździła komunikacją miejską, na pewno znalazłaby się tu jeszcze jakaś książka, ale wtedy musiałabym już zmienić torebkę na trochę większą. Obecnie taki zestaw wystarcza mi w zupełności i ani trochę nie tęsknię za noszeniem ze sobą wielkich toreb. Być może to się zmieni, kiedy dotrze do mnie wspomniana już torba od Dzikiego Józefa :)

Nie mogę uwierzyć, że to już mój ostatni dzień nad morzem i że następną notkę będę pisać z Krakowa. Oczywiście już zaplanowałam na przyszły rok wakacje w tym samym miejscu!

Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych: facebook | instagram | bloglovin