W ostatnim wpisie dotyczącym moich ulubionych produktów do codziennego makijażu wspomniałam, że ostatnio bardziej niż na oczach skupiam się na ustach. To przypomniało mi, że już dawno miałam poświęcić notkę jednej z moich ulubionych pomadek, czyli tej z serii L'Oreal Rouge Shine Caresse. Zdjęcia do tego posta czekały na dysku już od dawna, więc postanowiłam w końcu z nich skorzystać.
Co prawda produkt ten określany jest przez producenta mianem pomadki, jednak według mnie dużo bardziej przypomina błyszczyk, choć nietypowy. Dostępny jest w ośmiu odcieniach (teoretycznie, ale o tym za chwilę), ja posiadam 102 Romy. W cenie regularnej kosztuje ok. 39 zł i raczej nie ma problemu ze znalezieniem go w szafach L'Oreal.
Bardzo podoba mi się proste, eleganckie opakowanie, a zwłaszcza nietypowy aplikator, który dobrze rozprowadza produkt. Nie jest to zresztą wielki wyczyn, bo dzięki świetnej (takiej... wodnistej?) konsystencji zadanie jest ułatwione. Jeśli miałabym jednym słowem opisać tę błyszczyko-pomadkę, użyłabym określenia pewniak. To chyba najbardziej "bezpieczny" produkt do ust, jaki posiadam. Machinalnie sięgam po niego przed ważniejszymi spotkaniami. Wiem, że: nie podkreśli suchych skórek, nie zawiedzie trwałością, będzie równomiernie znikać, nie sklei ust ani nie zostawi wyraźnego koloru na szklance.
Do tej pory brzmi super, prawda? No właśnie, jest tylko jeden problem. Kolor na ustach zupełnie nie przypomina tego w opakowaniu. I wiem, że nie jest to tylko mój wymysł, bo czytałam sporo opinii innych osób, że u nich zachowuje się podobnie. Co ciekawe, u każdego wychodzi trochę inaczej, ale wspólne jest to, że raczej nie przypomina tego, co chcieliśmy otrzymać. Wszystko zależy od naturalnego pigmentu ust. Na powyższych swatchach nie widać aż takiej różnicy (oddawanie koloru rulez), ale porównajcie sobie odcień na ustach z tym, co widzicie na pierwszym zdjęciu. Wszystko fajnie, produkt świetny, tylko że ja kupiłam jasny róż!
Przegrzebałam internet i doszłam do wniosku, że kupowanie kolejnych odcieni nie ma sensu, bo jest duże prawdopodobieństwo, że wszystkie będą na moich ustach wyglądać podobnie. No trudno. Ale sam produkt jak najbardziej polecam, tylko ostrzegam, że przy pierwszym użyciu możecie się zdziwić :)
Em
Mam Lolitę i uwielbiam, choć też zupełnie inaczej prezentuje się na ustach niż w opakowaniu. Mnie to akurat odpowiada :). Romy też mi się podoba :).
OdpowiedzUsuń@zoila, mnie sam kolor odpowiada tak sobie, bo mam już wiele podobnych, dlatego specjalnie wzięłam coś dużo jaśniejszego. Ale tak czy inaczej używam bardzo często, bo pasuje prawie do wszystkiego, no i jest "pewniakiem".
OdpowiedzUsuńWeź Juliet - skrajnie różny od Romy bardzo twarzowy mocny czerwony.
OdpowiedzUsuń@Megara, poważnie mam duże obawy, jaki kolor wyszedłby na ustach, więc raczej się nie zdecyduję. Nie chcę znów się rozczarować. Ale dzięki za polecenie :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie kolor zupełnie nie podobny do tego w opakowaniu. Aplikator skojarzył mi się z ustami :))
OdpowiedzUsuńKupiłam mamie ten rudawy i u niej sprawdza się super. Dla mnie formuła jest za delikatna.
OdpowiedzUsuń@88macola, mnie ta formuła urzekła, u mnie sprawdza się świetnie.
OdpowiedzUsuńMam Lolitę i Juliet. Juliet wychodzi jak w opakowaniu, a Lolita z różu na ustach wpada w brąz - ale widziałam to już na ręce i taki kolor mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt na ustach :)
OdpowiedzUsuńLubię tą błyszczyko-pomadkę :)Jedyne co mnie wkurza, to że przy ciemniejszych odcieniach kolor trzyma się dobrze na brzegach ust a im bardziej wgłąd tym gorzej więc trzeba często poprawiać :) Ale fajna jest, ma wygodny aplikator i ładne wykończenie :)
OdpowiedzUsuńKusiły mnie te pomadki na ostatniej promocji, ale się oparłam :-)
OdpowiedzUsuńmam kolor 300 i jestem zadowolona ale kolor w ciągu dnia robi się ciemniejszy.
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo ładnie, tak naturalnie :)
OdpowiedzUsuńJa mam dwa odcienie tej pomadki i wbrew pozorom nie są do siebie podobne, szczególnie po jakiejś godzinie od nałożenia. Mam Romy i Eve. Romy daje bardzo naturalny efekt, taka ulepszona wersja mojego naturalnego koloru, a Eve definitywnie jest różem, który nawet wpada w w fiolet.
OdpowiedzUsuńMam tą pomadko/błyszczyk i jest to koszmarek jak dla mnie. Jak mówisz kolor nie przypomina tego w opakowaniu, to do tego ja po aplikacji czuję - właśnie czuje? Nie czuję ust. Mam uczucie mrowienia, szczerze nie lubię tego produktu.
OdpowiedzUsuń@justychaaa, poważnie? U mnie na pewno nie ma żadnego efektu mrowienia!
OdpowiedzUsuńŚlicznie się prezentuje, interesowałam się nimi w sklepie.
OdpowiedzUsuńNa moich ustach wiele szminek nie daje takiego efektu, jaki jest w opakowaniu, ale to dlatego, że mem je dosyć ciemne :)
OdpowiedzUsuńTen błyszczyk mi się podoba :D
Podoba mi sie kolorek musze go poglądach w szafie Loreala ;)
OdpowiedzUsuńJa wybrałam dobry kolor , brudnego różu , niestety produkt strasznie wysuszył mi usta.......koszmar , szkoda bo fajnie sie utrzymuje na ustach ,schodzi równomiernie i jest wydajny i wogole , no ale pozbyłam sie go bo nie moglam patrzec na te suche skórki na ustach po kazdym użyciu tego produktu
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajnie wygląda na ustach! :) Lubię L'Orealowe produkty do ust, chociaż raczej preferuję "klasyczne" szminki.
OdpowiedzUsuńNiestety, ja miałam lolitę i zmieniała na ustach kolor na niezbyt interesujący brąz, w którym nie czułam się dobrze. Rozczarowanie :/ Ale z tego co zauważyłam większość tych tintów u mnie się nie sprawdza.
OdpowiedzUsuńMam 3 kolory i dwa z nich uwielbiam ;)
OdpowiedzUsuńAplikator wydaje się być wygodny :)
OdpowiedzUsuńI tak jest to bardzo ładny kolor, ten co masz na ustach ;)
OdpowiedzUsuńJa raczej od wielkiego święta maluje usta jakimkolwiek kolorem ale różnica w kolorze mnie odstręcza. Wole wiedzieć co mnie czeka :)
OdpowiedzUsuńU mnie też taka zmiana, na szczęście kolor na ustach wychodzi twarzowy.
OdpowiedzUsuńkolor 102 jest najładniejszy :)
OdpowiedzUsuńPomadka-kameleon jednym słowem ;) Też byłabym zaskoczona kupując jasny róż, a otrzymując kolor znacznie ciemniejszy. Mimo to i tak bardzo ładnie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńUlubiona. Pewniak na wesela i tym podobne. Ja najbardziej lubię, jak "zje się" ten początkowy blask i zostaje kolor na ustach, który wygląda jak namalowany.
OdpowiedzUsuńWygląda prześlicznie ;)
OdpowiedzUsuńJa dostałam pomidorową czerwień od koleżanki, której kolor nie przypasował i on by pewnie wyszedł inaczej :))))
OdpowiedzUsuńZ tej serii nie mam żadnego produktu ale jakoś mnie one nigdy nie kusily ;)
OdpowiedzUsuńMam 3 odcienie:) z 2 jestem bardzo zadowolona, z 1 już nie bardzo i planuję się go pozbyć;) jednak mocne odcienie znacznie ładniej wychodzą na ustach w moim przypadku;)
OdpowiedzUsuńMam go i jestem z niego bardzo zadowolona :)
OdpowiedzUsuńmam! ale intensywną czerwień, w ciepłym odcieniu
OdpowiedzUsuńkolor może nie mój
ale trwałość MEGA :))
Ładnie wygląda na ustach ale jak tak patrzę to bardzo podobny efekt u mnie na ustach wychodzi po użyciu pomadki ochronnej Nivea fruity shine truskawkowej :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście trochę się rozmył z kolorem z opakowania :D Aż dziwne, że producent nie dopisał jakże popularnego "kolor zależy od pH" i inne takie :D
OdpowiedzUsuńMam go, ale strasznie przesusza usta ;/
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam pomadki z tej serii (ale te w sztyfcie), mam odcień Cheeky Magenta. Przepięknie podkreśla i nabłyszcza usta! Szkoda tylko, że nie jest bardziej trwała. No i trochę przesusza usta :(
OdpowiedzUsuńMogłabyś napisać gdzie kupiłaś stojak w którym czymasz pedzle? Jest sliczny :)
OdpowiedzUsuńtrzymasz*
OdpowiedzUsuń@Anonimowy, jasne, to jest świecznik z Ikei. Zajrzyj do notki o mojej toaletce: http://www.lusterko.net/2013/10/nowy-makijazowy-kacik-i-moja-kolekcja.html
OdpowiedzUsuń