Jak każda prawdziwa blogerka nigdy nie wyrzucam opakowań po zużytych produktach od razu do kosza. Wiadomo przecież, trzeba zrobić zdjęcia, wrzucić na bloga, opisać. W nawyk weszło mi już wkładanie ich do specjalnego pudła i... zapominanie o zrobieniu czegokolwiek więcej. Kiedy ostatnio z owego pudła wszystko zaczęło się już wysypywać, postanowiłam wziąć się w garść i opublikować na blogu zaległe wpisy. Dziś pierwsza część, czyli produkty do pielęgnacji ciała. Tak się dobrze składa, że większość z nich mogę wam z czystym sumieniem polecić!
Masła do ciała to jeden z moich ulubionych kosmetyków, tak ogólnie. Te dwa uwielbiam za przepiękne zapachy i świetne działanie. Joanna Naturia z wanilią pachnie słodko, waniliowo-przyprawowo, jest gęste i odżywcze, wracam do niego od lat i przepadam też za kawową wersją. Krem do ciała Isana sheabutter & kakao przyprawia o ślinotok zapachem lodów czekoladowych. Przyznam, że pod sam koniec trochę zaczęło mi przeszkadzać lepienie się skóry (wcześniej w ogóle tego nie zauważałam), ale mimo wszystko pewnie jeszcze do niego wrócę. Oba produkty są ogólnodostępne, tanie i mają świetne działanie.
To zdjęcie mogłabym podpisać "produkty, których nie ma" :) Nie ma kul do kąpieli Stenders, które znalazłam pod choinką i które umilały mi zimowe wieczory. Poza tym, że barwią wodę i nadają jej piękny zapach, o dziwo dobrze działają też na skórę. Rzadko to piszę o produktach do kąpieli, ale tu rzeczywiści widać różnicę po wyjściu z wanny. Polecam wam owocowe zapachy, kawowo-śmietankowy jako jedyny mnie zawiódł. Nie ma też płynu do kąpieli z passiflorą Fenjal, który zostawił po sobie tylko piękne, szklane opakowanie. Mimo że jest to drogeryjny produkt, według mnie świetnie nadaje się na prezent, właśnie dzięki tej butelce. Z płynu byłam zadowolona, tworzył całkiem niezłą pianę i zostawiał relaksujący zapach, jednak biorąc pod uwagę cenę i pojemność raczej do niego nie wrócę, choć z chęcią sama bym go jeszcze kiedyś od kogoś dostała :)
Jeśli chodzi o żele pod prysznic, naprawdę nie jestem wymagająca. Mają nie wysuszać, dobrze się pienić i ładnie pachnieć. Zarówno Lirene soczyste winogrona jak i Green Pharmacy cedr i cyprys spełniają wszystkie te warunki. Ten drugi dodatkowo przypomina mi swoim zapachem dzieciństwo i kąpiele w płynie "leśnym", lanym z kilkulitrowych butli.
Wśród kosmetyków dla dzieci można znaleźć prawdziwe perełki, takie jak truskawkowa pianka do mycia Lilliputz, która - ze względu na pojemność - jest świetna na wyjazdy. Wypróbujcie, to tylko kilka złotych, a ile radości :) Uniwersalnego żelu Babydream z kolei nikomu nie trzeba przedstawiać. To jeden z najbardziej wielofunkcyjnych produktów - do twarzy, włosów, ciała.
Na koniec zostawiłam dwa produkty, które ze wszystkich opisywanych spodobały mi się najmniej. Brzoskwinowy balsam do ciała Yves Rocher ma co prawda przepiękny zapach, jednak jest dość drogi, a skóra po nim jest jedynie lekko nawilżona. Myślę, że w takiej sytuacji lepiej jednak zdecydować się na zakup wody toaletowej z tej samej linii. Krem do rąk z granatem Alterra jest z kolei dość tani, jednak zapach ma tragiczny. No dobra, może nie jest aż tak źle, ale takie chemiczne, zbyt mocne smrodki niezbyt dobrze na mnie działają i choć dłonie były po tym produkcie w całkiem niezłym stanie, męczyłam go dobrze ponad rok.
Spodziewajcie się w najbliższym czasie więcej tego typu postów, wcześniej jednak opublikuję obiecany przepis na owsiane ciasteczka z masłem orzechowym (om nom nom nom).
Trzymajcie się ciepło!
Em
P.S. Żele Green Pharmacy i Lirene dostałam w prezencie od producenta.
soczyste winogrona aktualnie używam, i jestem bardzo zadowolona;) cudowny zapach!:-)
OdpowiedzUsuńSporo tego, ja też już przyzwyczaiłam się do tego,że zużyte produkty czekają na swój post na blogu a potem lądują w koszu ;D
OdpowiedzUsuńJa też męczę ten krem z Alterry...płyn z Babydream uwielbiam:) dodatkowo używam go do mycia pędzli i sprawdza się idealnie, czyli tak jak napisałaś wielofunkcyjny kosmetyk...muszę koniecznie wypróbować ten olejek do kąpieli z GP.
OdpowiedzUsuńLubię żele z Lirene, jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby jakiś mi się nie spodobał.
OdpowiedzUsuńA płyn "leśny" też pamiętam, chociaż było to wieki temu :)
Alterre bardzo lubie ta wersje naprawdę świetne sie spisuje i szampon i odżywka, Babydream to chyba druga moja ulubiona firma ;) Z Isany chciałabym kiedyś przetestować to masło zapewne jest niezłe ;) reszty hmmm nie bardzo znam jeśli chodzi o testowanie ;)
OdpowiedzUsuńOba te masła miałam, ten z Joanny słabo się sprawował ale z Isany już całkiem, całkiem. A krem do rąk nic moim dłoniom nie robił, ani nie pielęgnował, ani nie nawilżał, kompletnie nic.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten krem z Isany.
OdpowiedzUsuńW tej wersji zapachowej właśnie.
Nie posiadam żadnego z tych produktów :(
OdpowiedzUsuńSerdecznie Pozdrawiam :)
@mart_91, teraz używam tego olejku o zapachu goździków, również polecam :)
OdpowiedzUsuń@Patrycja Chrzanowska, i ta piana! Uwielbiałam te "leśne" kąpiele.
OdpowiedzUsuńTeż nie spodobał mi isę zapach kremu do rąk z Alterry. tylko że u mnie on dodatkowo wysuszał ręce. Masło kakaowe Isany jest całkiem przyjemne, ale zużywałam go dłuuuugo :))
OdpowiedzUsuńAkurat kupiłam tą kawową wersję masła :) Ciekawe czy się z nim polubię :)
OdpowiedzUsuńA chciałam kupić ten krem z Alterry...
OdpowiedzUsuńIsana krem jest rewelacyjny, mega wydajny przy okazji:)
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie te masła Joanny :)
OdpowiedzUsuńMam ten krem do ciała Isany od... 10 miesięcy. Pora go zużyć, więc ostatnio regularnie się nim kremuję. Ale jest taki wydajny!
OdpowiedzUsuńA ja GP za to nie lubię :/
OdpowiedzUsuńmiałam kiedyś masło z joanny ale truskawkowe:)
OdpowiedzUsuńa teraz aktualnie mam masło isany o tym samym zapachu z tego denka:)
Hehe,co do kremu do rąk mam zupełnie odwrotne zdanie ;) Dla mnie zapach był bardzo przyjemny, a działanie fatalne :D Żal było wyrzucić, więc używałam go podczas golenia nóg.
OdpowiedzUsuńTo masło Isany w końcu wywaliłam, bo nie mogłam znieść jego zapachu :D
OdpowiedzUsuńfajne denko :) chyba żadnego z tych produktów nie miałam, mimo że wyglądu znam bardzo dobrze
OdpowiedzUsuńLubię masła Joanny. Wprawdzie nawilżają słabiej niż produkty Pat&Rub, ale są tanie i obłędnie pachną:)
OdpowiedzUsuńDla mnie niestety ten krem z Isany był troszkę zbyt wodnisty...Miałam wrażenie, że słabo nawilża, dodatkowo zapach szybko zaczął mnie męczyć. Jednak to nie moja bajka ;)
OdpowiedzUsuńcałkiem sporo ;D
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam masło Joanny, ale jak do tej pory wypróbowałam jedynie wersję kawową. Koniecznie muszę wrócić do tego kosmetyku, bo szalenie stęskniłam się za tym zapachem. Z niecierpliwością czekam na przepis :)
OdpowiedzUsuńSkończyło mi się moje kokosowe masło do ciała (boski zapach!) i tak własnie sobie rozważam co kupić, może kuszę się na któreś z pokazanych przez Ciebie maseł :) A co do tej pianki to na pewno zabójczo pachnie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to masło do ciała mmmm ten zapach!
OdpowiedzUsuńJa teraz używam olejku z różą jakąśtam z GP, fantastyczny, a koleżanka biotechnolog miała szeroki uśmiech, kiedy popatrzyła na skład. Miałam masło z Isany, bardzo fajne i... hm... wydajne. Bardzo wydajne. Mega wydajne. ZDECYDOWANIE ZBYT WYDAJNE. :P
OdpowiedzUsuń@Coruja, haha, coś w tym jest! To bardzo dobry produkt i pewnie do niego wrócę, ale pod sam koniec już czekałam aż się skończy, żeby zacząć używać czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńTen smierdziuszek z Isany przyprawia Cie o slinotok? :) Owszem, na początku pachnie ładnie ale zaledwie po kilku miesiącach (3-4) zamienia sie w chemicznego smierdziucha. Ale nawet jego ladny zapach jest bardzo przeciętny. Nie wiem czy probowalas kiedys masel i musow z farmony z serii Tutti Frutti? Zarowno owocowych jak i cynamon itp. Te to dopiero pachną, tak ze az miekko sie w nogach robi :) Nie mowiac juz o cynamonowym peelingu z tej samej serii. Powąchaj (peelingi da sie wąchac).
OdpowiedzUsuń@Anonimowy, ja uwielbiam ten zapach! Choć wiem, że nie wszystkim on pasuje, moje koleżanka nie mogła go znieść. Nie zauważyłam zmiany w chemicznego śmierdziucha, może miałam szczęście. Jeśli chodzi o masła Farmony, to oczywiście używałam - zużyłam chyba dwa opakowania tego cynamonowego, niedawno wykończyłam też szarlotkę. W obu przypadkach smarowałam tylko nogi, bo inaczej zapach był aż zbyt mocny - to z jednej strony plus, z drugiej minus. Jakiś czas temu widziałam, że Anwen stosuje to masło jako krem do rąk i to wystarcza, żeby zapach był bardzo wyczuwalny. Chyba do niego wkrótce wrócę, dzięki za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuń