piątek, 23 września 2011

Lancome, 29 St Honore, Blush (Fall 2011)

Ile razy spotkaliście się z kosmetykiem, na który bez chwili wahania wydalibyście lekką ręką 200 zł tylko za sam jego wygląd? Ja nigdy... aż do momentu, w którym zobaczyłam róż z najnowszej, jesiennej kolekcji Lancome - 29 St Honore.
Jako niepoprawna wielbicielka Paryża i samego motywu wieży Eiffel'a najpierw przez dziesięć minut pochłaniałam wzrokiem powyższe zdjęcie, a następnie stwierdziłam, że po prostu muszę mieć ten produkt w kosmetyczce - mimo, że z reguły nie kupuję wysokopółkowej kolorówki. 

Na szczęście rozsądek kazał mi poszukać w internecie opinii i cóż, chyba pozostanie mi wydrukowanie tego zdjęcia i powieszenie go na ścianie, bo jak się okazało, jest to róż-widmo. Niby jest, ale go nie ma. Przynajmniej na twarzy (link do KWC). Skoro tak... chyba nie ma sensu opróżniać dla niego portfela.

Ale przyznacie, że to małe arcydzieło, prawda?

Em