środa, 25 stycznia 2012

Nie polecam: Sensique Gloss & Care lip gloss

Czy droższe zawsze jest lepsze? Oczywiście, że nie. Zapewniam was o tym od początku tego bloga. Lubię eksperymentować i porównywać kosmetyki, dlatego skupiam się raczej na markach z niższej półki. Czasem znajduję prawdziwe perełki, ale jednak zdarzają się też zwykłe buble.

Na błyszczyk Sensique Gloss & Care w wersji arbuzowej skusiłam się po zobaczeniu go na jednym z blogów, gdzie był on zachwalany. Autorka wpisu dostała wszystkie odcienie do przetestowania i mogę tylko mieć nadzieję, że ten fakt nie miał wpływu na treść recenzji. Bo produkt ten jest zwyczajnie bardzo kiepski.

Opakowanie, mimo że całkiem poręczne, jest źle wykonane i rozwaliło się już po kilku użyciach, dlatego musiałam przełożyć produkt do zastępczego pudełeczka.

Taka aplikacja produktu nie jest już tak wygodna, no ale cóż poradzić. Przynajmniej całkiem ładnie wygląda. :)


Minusem są między innymi duże, srebrne drobinki (drobiny?), które niestety bardzo się odcinają i są wyczuwalne na ustach.

Błyszczyk jest dość kryjący i ma całkiem przyjemny, arbuzowy zapach (i nieutralny smak). Niestety, na ustach rozprowadza się nierównomiernie, co jest ogromnym minusem. Nie widać tego dobrze na zdjęciu, ale efekt naprawdę nie jest zbyt ciekawy. Dodatkowo, konsystencja jest rzadka, co przekłada się na trwałość (do godziny).


Ostatecznie postanowiłam, że zużyję ten produkt w domu - w końcu według zapewnień producenta powinien mieć także właściwości pielęgnacyjne. Niestety nie ma. Błyszczyk nie sprawdza się ani do makijażu ani do pielęgnacji, więc naprawdę warto ominąć go w drogerii szerokim łukiem.

Ciekawa jestem, czy wy kiedyś zachęceni notką na czyimś (może nawet moim?) blogu skusiłyście się na produkt, który u was zupełnie się nie sprawdził. I jeszcze jedno - czy inaczej odbieracie recenzję kosmetyku, który autorka otrzymała za darmo?

Em

30 komentarzy

  1. Na zdjęciu wydaje się całkiem ok ;)

    Wątpię, żeby to czy ktoś otrzymał daną rzecz do recenzji miało wpływ na ocenę, zawsze wierzę, że inna opinia to po prostu wynik innej cery/ust/gustu/oczekiwań ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Inaczej. Kiedy autorka piszę,że dostała produkt- wiadomo,że z największej lipy wyciągnie kilka zalet. Wtedy omijam szerokim łukiem, a jeśli jestem podjarana daną rzeczą przed zakupem co najważniejsze wchodzę na kwc i czytam, czytam czytam. Jesli nie ma na kwc- nie kupię za żadne skarby i nie zaufam osobie-nawet jeśli to blog który lubię, odwiedzam, komentuje czy mam podobne odczucia co do recenzowanych kosmetyków.
    Fajnie,że dostają kosmetyki za free, ale wtedy rzetelność bloga jest podważona. Bo przy następnym kosmetyku-skąd mam wiedzieć czy jest on faktycznie świetny czy jest świetny bo autorka dostała go za darmo?

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam kiedyś jakiś błyszczyk w tubce od Sensique i nie byłam specjalnie oczarowana.
    Często mam tak, że coś, co świetnie sprawdza się u innych, niekoniecznie pasuje i mnie.
    Co do kosmetyków, które recenzentka otrzymała za darmo- jeżeli nie są to same ochy i achy na temat danego produktu, autorka wskazuje i na pozytywy i negatywy to jestem w stanie uwierzyć w taką recenzję

    OdpowiedzUsuń
  4. Opakowanie jest bardzo podobne do błyszczyków Nivea (niestety niedostępnych u nas :/). Ale te Nivea są genialne i mają chyba same zalety.

    OdpowiedzUsuń
  5. otrzymuję kosmetyki "za darmo" do testowania i nigdy nie zachwalałam bubla a i takie się zdarzały. jeśli firma mi podziękuje - trudno, ale napewno nie będę kłamać za kilka mazideł. tym bardziej, że jakiś autorytet posiadamy wśród czytelniczek i często kupują produkty przez nas polecane. mam nadzieję że wszystkie blogerki do tego tak podchodzą.

    a co do błyszczyka - drobiny faktycznie paskudne, nie znoszę takich :/ szkoda, że się nacięłaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. na pewno plusem jest zapach i smak - co do pigmentacji, to tylko arbuz jest średni, reszta ma małą pigmentację. U mnie trwałość (bez jedzenia i picia) to półtora do dwóch godzin:) a efekt, jaki daje brokat, osobiście lubię:) i nie mam problemów z równym nałożeniem...
    głownym minusem tanich mazideł jest nieprzewidywalność - nieraz cos, co lubię (lubiłam), po ponownym zakupie okazało sie czymś innym (pewnie to wina felernej serii)

    A co do recenzji, to ja sama punktuję i plusy i minusy i wierzę podobnym recenzjom - w końcu to, co mi pasuje, nie musi innym. Na pewno wolę takie recenzje niż uwypuklanie tylko negatywów, bo wtedy myślę, że ktoś się totalnie na marke obraził (i tu znów odsyłam do słów, że to co mi pasuje, nie musi innym i moja opinia nie powinna być wiążąca, a tylko zachęcająca do poznania kosmetyku)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie zdarzyło mi się kupić kosmetyku pod wpływem pozytywnych opinii na blogu i trafić w ten sposób na bubla, aczkolwiek widziałam parę dziewczyn zachwalających różne produkty, jakie to one nie są wspaniałe, tymczasem skład ewidentnie wskazywał na to, że produkt nie ma tego typu właściwości. Trudno żeby żel zawierający sam alkohol, SLS i parabeny nawilżał. Może co najwyżej ładnie pachnieć.
    A jeśli chodzi o recenzje kosmetyków ze współpracy, to jeśli widzę, że blogerka jest uczciwa i różnie ocenia otrzymywane produkty, to podchodzę do tego jak do normalnej recenzji:)

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja mam ten błyszczyk w wersji poziomkowej i nie narzekam na niego.. super pachnie i smakuje, a także ładnie wygląda

    OdpowiedzUsuń
  9. są takie blogi które utrzymują sie głównie z kosmetyków za darmo :) i wszystkie są dobre :D to zależy od zasobności portfela a wiadomo studencki jest jaki jest :) one się z tego cieszą i mnie to nie dziwi, dziwi mnie że mają rzeszę osób która ufa i wierzy w każdą przesłodzoną recenzję :)
    w współpracy nie ma nic złego ale zakładać go po to żeby wyciągać od firm kosmetyki to już przesada :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Na ustach wygląda całkiem ładnie, ale recenzja nie jest zachęcająca...
    Myślę, że otrzymanie kosmetyku za darmo nie ma wpływu na recenzję na blogach. Na pewno nie u mnie, wydaje mi się, że większość blogerek także jest wiarygodna pod tym względem i nie okłamie nas w recenzji.

    OdpowiedzUsuń
  11. na Twoich ustach wygląda ładnie ;)

    z zachwalanych na blogach bubli - mój ostatni nabytek - peeling isana biała czekolada&wanilia

    wierzeż, że recenzje na blogach są rzetelne i obiektywne nawet w kwestii produktów 'sponsorowanych';
    nie od dziś wiadomo, że co pasuje osobie X, Y już nie musi ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. wierze że każdy pisze obiektywnie swoją własną recenzje:) nigdy nie kupiłam nic co okazało się bublem pod wpływem blogów:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Co do 'sponsorowanych' wpisów to jest to różnie...

    Jak widze, że jest to kosmetyk za więcej niż powiedzmy powyżej 80 zł - widziałam, że blogerki dostawały produkty do stylizacji włosów które były dość drogie to biorę taka recenzje na pół serio bo nie kupię do włosów czegoś tak drogiego skoro w drogeriach jest w jakości dużo porównywalnych produktów.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawszę czytam recenzję i zwracam uwagę co dla kogoś jest plusem, a co minusem i rozważam czy ja odbieram to tak samo (np. gęstość błyszczyka).

    I widzę, że na niektórych blogach rzeczy otrzymane do testów nie są obiektywne, kilka blogów z tego powodu straciło w moich oczach.. Nie zawsze tak jest, ale czasem się zdarza. Lubię o danym produkcie przeczytać na kilku blogach i samemu wyciągnąć wnioski. Z resztą nie każdemu pasuje to samo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja go miałam, tez arbuzowy, dla mnie był całkiem niezły, gdyby nie fakt, że nie znoszę tubek pewnie bym go używała częściej.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie lubię błyszczyków w tubce i po prostu ich unikam. Zawsze się paprzą i leją.

    A jeśli chodzi o recenzje kosmetyków to to czy autorka dostała produkt za darmo czy sama go kupiła nie ma dla mnie znaczenia. Ufam ludziom, a jeśli jest w tekście jakiś fałsz to i tak go wyłapię. Podejrzewam, że nie tylko ja.

    Inna sprawa, że kiedy czytam blogi rzadko trafiam na recenzje, które całkowicie krytykują produkt nie pozostawiając na nim suchej nitki, i nie ważne, czy recenzentka kupiła go czy dostała. Napisanie druzgoczącej recenzji wymaga moim zdaniem sporo odwagi, bo od razu trafią się głosy, że recenzentka jest jakaś dziwna, bo tylko jej produkt nie pasuje, a wszyscy piszczą z radości na samą myśl o nim. Mam wrażenie, że niektóre blogerki łagodzą trochę swoją opinię nie chcąc wydawać kategorycznych sądów. To faktycznie może zostać odebrane jako niewiarygodne. Wydaje mi się jednak, że wynika to właśnie z obawy przed wyrażeniem własnego zdania, a nie z chęci zachwalania bubla tylko dlatego, że się go dostało. I nie mogę się w związku z tym zgodzić z Olą twierdzącą, że jeśli recenzentka dostaje coś za darmo to "wiadomo,że z największej lipy wyciągnie kilka zalet". Ok, pewnie zdarzają się takie przypadki, ale trzeba pamiętać przede wszystkim o tym, że recenzje są subiektywne i zawsze trzeba przeczytać kilka recenzji danego produktu, po czym samemu wyciągnąć wnioski i wszystko uśrednić. Poza tym, wracając do subiektywności, nawet jeśli produkt jest średni czy kiepski to można kochać jego zapach i nie jest to "wyciąganie zalet". Tyle z mojej strony jako czytelniczki blogów.

    A jako autorka mogę powiedzieć, że to czy kosmetyk dostałam czy kupiłam nie ma wpływu na moją ocenę. Jeśli trafia mi się bubel to nie ważne czy ktoś mi go dał czy zapłaciłam z własnej kieszeni, jestem po prostu rozczarowana i piszę to w recenzji. Ostatnio np. takim rozczarowaniem był dla mnie podkład Rimmel Match Perfection, który uważam za naprawdę fatalny i żal mi tych 30 zł, które na niego poszły. Skrytykowałabym go tak samo, gdyby ktoś dał mi go za darmo. Po prostu dla mnie fatalny produkt i już. Przy pisaniu recenzji jestem szczera, zależy mi na dobrej reputacji bloga. I tu apel do czytelniczek: nie traktujcie żadnej blogerki jak wyroczni. Blogerki to też ludzie, z własnymi preferencjami, gustem, doświadczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  17. ja w ogóle nie lubię błyszczyków. i lepią się do włosów... :/

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem w stanie uwierzyć w taką recenzję, jeśli widzę że jest profesjonalna, tzn. jeśli autorka uwzględnia plusy i minusy produktu. Inaczej też patrzę na recenzje osób, które "znam" (czyli lubię i oglądam/czytam od długiego czasu). Wtedy jest mi nawet obojętne, czy osoba dostała kosmetyk za darmo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja tam nie lubię błyszczyków i wszystkie oddałam siostrze. ; p
    Ale co do recenzji to niektóre blogerki naciągają fakty. : ]

    OdpowiedzUsuń
  20. Miałam kiedyś ten błyszczyk, ale tak, jak mówisz drobinki był zbyt ostre i denerwowały po czasie. :) A jeśli chodzi o recenzje kosmetyków, to nie interesuje mnie to, czy blogerka kupiła go sama czy dostała od kogokolwiek. Poza tym, czuję kiedy ktoś kręci i próbuje zrobić nas w bambuko. ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Co do dyskusji chciałam tylko napisać, że zgadzam się w 100% z tym co napisała Atqua:) Kiedy recenzuję kosmetyk, który jest dla mnie totalnym bublem (nie ważne czy go dostałam czy kupiłam) - mogłabym oczywiście zniechęcona i bez zastanowienia napisać jaki jest parszywy, ale co nie pasuje mi może pasować komuś innemu (więc staram się obiektywnie pomyśleć o plusach produktu). Druga sprawa jest taka ,że mam wrażenie że zaraz się ktoś odezwie kto będzie 'bronił' produktu bo to np. jego ulubiony dlatego cały czas biorę pod uwagę, że ktoś może mieć inny gust. Musiałam to napisać a propos tego "wyciągania plusów" w recenzji, bo moim zdaniem to nie przez darmowy produkt.

    OdpowiedzUsuń
  22. wyczuwalne drobiny na ustach... brzmi niezachęcająco, ale prezentuje się naprawdę dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Dla mnie napisanie, że ktoś zachwala dany produkt tylko dlatego, że dostał go za darmo, to dość poważny zarzut. Ja podobnie jak Atqa i Kleopatre oceniając produkt patrzę na niego z każdej strony i piszę np. że "ten żel ściąga moją cerę, ale ja mam suchą, może komuś o cerze suchej taki efekt by się spodobał". Pisząc recenzję nie można patrzeć tylko na swój punkt widzenia, ale również innych, bo odbiorcami naszych blogów są nie tylko czytelniczki o podobnym profilu do naszego!

    A co do samego błyszczyka, to ja takowego nie posiadam, ale z tego, co widzę, to zwykły błyszczyk w tubce z niższej półki cenowej, taki standard, na rynku takich pełno :D.

    OdpowiedzUsuń
  24. *o cerze tłustej! oczywiście ;P

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja zazwyczaj patrzyłam na to tak samo.Chociaż często zastanawiałam się czy te wszystkie opinie są faktycznie takie obiektywne. Ale od teraz będę patyrzeć trochę inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  26. @Zzielona, dlatego właśnie tak nie napisałam :) Mam nadzieję, że nikt nie tworzy fałszywie dobrych wpisów. Czasem jednak zastanawia mnie to, kiedy kupię produkt zachwalany na każdy możliwy sposób, a zwyczajnie nie posiada on opisywanych cech.

    OdpowiedzUsuń
  27. ładny kolor, ale tych drobinek jednak za dużo :P

    OdpowiedzUsuń
  28. będę omijać szerokim łukiem! :O

    OdpowiedzUsuń
  29. No to takie coś rzeczywiście jest podejrzane, jak ktoś na przykład mówi, że kupił błyszczyk marki X o numerze Y, twierdzi, że jest zupełnie matowy i ma gęstą konsystencję, a Ty kupujesz dokładnie taki sam i okazuje się, że ma okropne, duże drobiny, do tego jest perłowy, i ma mega rzadką konsystencję - to wtedy jest kłamstwo, fakt :D. Sądzę jednak, że mało kto kłamie w takich typowych kwestiach. Mimo wszystko wierzę blogerkom, ale też staram się pozyskiwać informacje nt. interesujących mnie kosmetyków z innych źródeł :).

    OdpowiedzUsuń
  30. Ja wszystkie recenzje czytam i raczej ufam blogerkom. Sama jak coś dostaję opisuję to rzetelnie i piszę negatywnie o produktach, które dostałam, jeśli mi nie pasują. Z tego co widzę inne blogerki też krytykują czasami buble, które dostały. Ale inna strona medalu, że coś co dla mnie jest bublem, dla kogoś może być super :)

    Ale na pewno jest pewien odsetek recenzji, które są pozytywne z racji tego, że ktoś dostał to do testów.

    Błyszczyka niestety nie znam...

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie komentarz. Bardzo chętnie je czytam i odpowiadam na każde pytanie! Proszę, nie spamuj jednak - nie zapraszaj do siebie i nie podawaj linka do swojego bloga. Znajdę go w Twoim profilu! Dziękuję.