Jak na początek nowego roku przystało, blogi zalała fala różnego rodzaju podsumowań. Osobiście nie mam nic przeciwko temu - lubię czytać takie teksty, również te bardziej osobiste. Sama z chęcią przedstawię wam kosmetyki, które w ubiegłym roku wygrały wszystko i były nieodłącznym elementem mojej kosmetyczki. Na prywatne podsumowania się jednak nie zanosi. Nie ukrywam, że 2014, a zwłaszcza jego druga połowa, to był dla mnie bardzo ciężki czas i po prostu do niektórych momentów nie chcę wracać. Uważni obserwatorzy mojego bloga pewnie zauważyli, że fotograficzne podsumowania kolejnych miesięcy urwały się we wrześniu, a powodem tego było właśnie to, że z jednej strony nie chciałam wyciągać prywatnych spraw na wierzch, a z drugiej nie potrafiłabym podsumować miesiąca w samych szczęśliwych chwilach utrwalonych na instagramie, bez poczucia, że wygląda to bardzo nieprawdziwie. Jedno jest pewne - 2014 nauczył mnie więcej niż inne lata i tego nikt mi nie odbierze. I choć złe wydarzenia w moim życiu w ogromnej większości były losowe, czyli po prostu nie miałam na nie żadnego wpływu, zrobię, co będę mogła, żeby 2015 był rokiem dobrych chwil i doceniania każdego szczęśliwego momentu. Kiedyś już chyba wspominałam - tak, wiem, to głupie - że w moim życiu nieparzyste lata są lepsze. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale większość złych rzeczy działa się właśnie w parzystych latach, czyli 2014, 2012, 2010, 2008 itd., i na odwrót - najlepsze rzeczy spotykały mnie w tych pozostałych, zaczynając oczywiście od cudownego 1989, czyli roku moich narodzin, przez 2011, w którym założyłam tego bloga :) Dobra, rozgadałam się, a przecież głównym tematem tego wpisu miały być kosmetyki. Zobaczcie więc, które produkty sprawdziły się u mnie najlepiej i do których będę jeszcze wielokrotnie wracać.
To było chyba największe makijażowe odkrycie ubiegłego roku, które całkowicie zmieniło moje podejście do podkładów. Lirene Glam&Matt zbiera skrajne opinie i widząc, jak wiele osób darzy go szczerą niechęcią, aż czasem waham się przed polecaniem go na prawo i lewo. Prawda jest jednak taka, że to zdecydowanie najlepszy podkład, na jaki do tej pory trafiłam. Na mojej suchej skórze sprawdza się idealnie - nie podkreśla suchych skórek, nie wysusza, wygląda dość naturalnie, ale też nieźle kryje. Minus za nie do końca trafione odcienie - najjaśniejszy jednak trochę za bardzo wpada w róż, więc obecnie stosuję numer 02, który muszę znacznie rozbielać innym produktem.
Nie byłam przekonana do zakupu tej palety, ale w końcu postanowiłam zaryzykować i zdecydowanie nie żałuję. Neutralne, chłodne odcienie z różowymi tonami są po prostu dla mnie idealne. Mam również Naked dwójkę i choć również bardzo ją lubię, to ta jednak bije na głowę wszystkie inne moje palety cieni. Kocham <3
Całkiem przypadkowe odkrycie, ale za to jakie! Długo myślałam, że kredki do brwi w ogóle nie są dla mnie i pewnie sama nigdy nawet nie zwróciłabym uwagi na ten produkt. Okazało się jednak, że niczym innym nie potrafię tak precyzyjnie i jednocześnie naturalnie podkreślić swoich brwi.
Żel do brwi to jeden z tych produktów, których używam codziennie. Pozwala w sekundę ujarzmić włoski, utrwalić je i nadać im trochę ciemniejszy kolor. Wcześniej dużo narzekałam na nieszczelne opakowanie, ale na szczęście producent już zmienił szczoteczkę na o wiele mniejszą, dzięki czemu nic się nie wylewa przy zakręcaniu. Prawdziwa perełka za mniej niż 10 zł. Kilknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Trzy ulubione tusze do rzęs? Essence, essence i... essence. To właściwie kategoria jednej marki. Lubię Multi Action i I love extreme, a w tym roku odkryłam Lash Princess. Ten tusz zapewnia mi mocne pogrubienie i podkreślenie rzęs, tak jak lubię. Niestety dość szybko wysycha i wtedy zaczyna się kruszyć, ale - ponownie - przy takiej cenie można mu to wybaczyć.
Zielony kolor na moich rzęsach królował przez całe lato. Nie sądziłam, że ten efekt aż tak mi się spodoba, ale był tak pozytywny, że nie mogłam mu się oprzeć. Myślę, że w następne wakacje wypróbuję jakiś inny odcień (może fiolet?). Kliknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Kiedy - przygotowując się do tego wpisu - otworzyłam szufladkę z produktami do ust, mój wzrok od razu skierował się na ten błyszczyk. Gdyby nie to, że jestem na zakupowym odwyku, z pewnością dokupiłabym jeszcze kilka innych odcieni. Nieskromnie powiem, że ten produkt wygląda na moich ustach pięknie, a jego jedyną wadą jest to, że kolor odbija się na wszystkim (i wszystkich). Kliknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Nie skłamię, jeśli napiszę, że przez większą część roku na moich paznokciach królowały lakiery essie. Po inne marki sięgałam sporadycznie. Kiedyś nie mieściło mi się w głowie, żeby wydać 20 czy 30 zł na zwykły lakier, ale szybko zmieniłam zdanie, kiedy kupiłam pierwszego esiaka.
O właściwościach tego żelu nie będę się rozpisywać, bo mogłabym wszystko zawrzeć w słowach "żel jak żel". Ale ten zapach! TEN ZAPACH!!! Jeden z najpiękniejszych, z jakimi kiedykolwiek spotkałam się w kosmetykach. Na pewno będę do niego wracać.
To moje najnowsze odkrycie z końcówki ubiegłego roku. Kiedy skończył się mój poprzedni antyperspirant i nie miałam pomysłu na nowy, ten wpadł mi w oko na stoisku Ziai. Zdania na temat dezodorantów bez soli glinu są podzielone. Jedni piszą, że zdrowe, drudzy, że może i zdrowe, ale w ogóle nie działają. Albo jestem jakimś wyjątkiem, albo Ziaja naprawdę spisała się na medal, bo w moim przypadku ten produkt spisuje się lepiej niż typowe Rexony czy inne Nivee, a do tego kosztuje jakieś śmieszne pieniądze, ma estetyczne opakowanie i jest bezzapachowy. Same plusy!
Gdyby nie to, że w zeszłym roku przez pewien czas toczyłam walkę z zajadami, które nie chciały zniknąć z moich ust, balsam Tisane pewnie nie pojawiłby się w ulubieńcach. Na co dzień zdecydowanie wolę inne produkty (choćby moje ukochane masełka Nivea), ale to właśnie Tisane było jedyną rzeczą dającą ulgę przy ekstremalnie suchych i popękanych wargach. Taki pewniak do zadań specjalnych. Przeczytaj: Jak pozbyć się zajadów.
Co roku szukam na zimę bogatego, odżywczego kremu, który uratuje moją skórę przed zimnem i mrozem, i ten jest naprawdę świetny! Mimo gęstej konsystencji szybko się wchłania, aplikacja jest bezproblemowa, tubka wygodna, a przede wszystkim cera wyraźnie ukojona.
Nie będę ściemniać, że używam filtra każdego dnia (choć oczywiście byłoby dobrze), ale staram się robić to jak najczęściej, zwłaszcza kiedy spędzam na zewnątrz dużo czasu. Filtry Ziaja to moi starzy ulubieńcy, bez których nie wyobrażam sobie nie tylko wakacyjnego wyjazdu, ale też pielęgnacji skóry w ogóle. Kliknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Na koniec produkt, który wielokrotnie uratował mi tyłek, kiedy nagle okazywało się, że muszę gdzieś wyjść, a nie mam już czasu na umycie włosów. Wcześniej próbowałam zastępować suchy szampon pudrem dla niemowlaków, ale efekt był taki sobie. Batiste staje na wysokości zadania - na razie używam wersji Original, a Fresh jeszcze czeka w kolejce.
Wybór tylko 14 najlepszych produktów to nie była łatwa sprawa. Ulubieńcy, których wam pokazałam, to takie pewniaki, po które sięgam zwłaszcza wtedy, kiedy nie mam czasu na kombinowanie z makijażem czy pielęgnacją. Każdy z nich mogę wam szczerze polecić!
Jak co roku z chęcią poznam waszych ulubieńców - jaki był ten JEDEN NAJLEPSZY produkt waszego 2014?
Jeśli jakimś cudem przegapiliście RANKING NAJPOPULARNIEJSZYCH BLOGÓW KOSMETYCZNYCH, który opublikowałam w zeszłym tygodniu, koniecznie do niego zajrzyjcie.
Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych:
facebook | instagram | bloglovin
P.S. Produkty Lirene, Dr Irena Eris, Pharmaceris, essence i LPM dostałam do wypróbowania. Decyzja o ich pojawieniu się na blogu należała do mnie.
To było chyba największe makijażowe odkrycie ubiegłego roku, które całkowicie zmieniło moje podejście do podkładów. Lirene Glam&Matt zbiera skrajne opinie i widząc, jak wiele osób darzy go szczerą niechęcią, aż czasem waham się przed polecaniem go na prawo i lewo. Prawda jest jednak taka, że to zdecydowanie najlepszy podkład, na jaki do tej pory trafiłam. Na mojej suchej skórze sprawdza się idealnie - nie podkreśla suchych skórek, nie wysusza, wygląda dość naturalnie, ale też nieźle kryje. Minus za nie do końca trafione odcienie - najjaśniejszy jednak trochę za bardzo wpada w róż, więc obecnie stosuję numer 02, który muszę znacznie rozbielać innym produktem.
Nie byłam przekonana do zakupu tej palety, ale w końcu postanowiłam zaryzykować i zdecydowanie nie żałuję. Neutralne, chłodne odcienie z różowymi tonami są po prostu dla mnie idealne. Mam również Naked dwójkę i choć również bardzo ją lubię, to ta jednak bije na głowę wszystkie inne moje palety cieni. Kocham <3
Całkiem przypadkowe odkrycie, ale za to jakie! Długo myślałam, że kredki do brwi w ogóle nie są dla mnie i pewnie sama nigdy nawet nie zwróciłabym uwagi na ten produkt. Okazało się jednak, że niczym innym nie potrafię tak precyzyjnie i jednocześnie naturalnie podkreślić swoich brwi.
Żel do brwi to jeden z tych produktów, których używam codziennie. Pozwala w sekundę ujarzmić włoski, utrwalić je i nadać im trochę ciemniejszy kolor. Wcześniej dużo narzekałam na nieszczelne opakowanie, ale na szczęście producent już zmienił szczoteczkę na o wiele mniejszą, dzięki czemu nic się nie wylewa przy zakręcaniu. Prawdziwa perełka za mniej niż 10 zł. Kilknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Trzy ulubione tusze do rzęs? Essence, essence i... essence. To właściwie kategoria jednej marki. Lubię Multi Action i I love extreme, a w tym roku odkryłam Lash Princess. Ten tusz zapewnia mi mocne pogrubienie i podkreślenie rzęs, tak jak lubię. Niestety dość szybko wysycha i wtedy zaczyna się kruszyć, ale - ponownie - przy takiej cenie można mu to wybaczyć.
Zielony kolor na moich rzęsach królował przez całe lato. Nie sądziłam, że ten efekt aż tak mi się spodoba, ale był tak pozytywny, że nie mogłam mu się oprzeć. Myślę, że w następne wakacje wypróbuję jakiś inny odcień (może fiolet?). Kliknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Kiedy - przygotowując się do tego wpisu - otworzyłam szufladkę z produktami do ust, mój wzrok od razu skierował się na ten błyszczyk. Gdyby nie to, że jestem na zakupowym odwyku, z pewnością dokupiłabym jeszcze kilka innych odcieni. Nieskromnie powiem, że ten produkt wygląda na moich ustach pięknie, a jego jedyną wadą jest to, że kolor odbija się na wszystkim (i wszystkich). Kliknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Nie skłamię, jeśli napiszę, że przez większą część roku na moich paznokciach królowały lakiery essie. Po inne marki sięgałam sporadycznie. Kiedyś nie mieściło mi się w głowie, żeby wydać 20 czy 30 zł na zwykły lakier, ale szybko zmieniłam zdanie, kiedy kupiłam pierwszego esiaka.
O właściwościach tego żelu nie będę się rozpisywać, bo mogłabym wszystko zawrzeć w słowach "żel jak żel". Ale ten zapach! TEN ZAPACH!!! Jeden z najpiękniejszych, z jakimi kiedykolwiek spotkałam się w kosmetykach. Na pewno będę do niego wracać.
To moje najnowsze odkrycie z końcówki ubiegłego roku. Kiedy skończył się mój poprzedni antyperspirant i nie miałam pomysłu na nowy, ten wpadł mi w oko na stoisku Ziai. Zdania na temat dezodorantów bez soli glinu są podzielone. Jedni piszą, że zdrowe, drudzy, że może i zdrowe, ale w ogóle nie działają. Albo jestem jakimś wyjątkiem, albo Ziaja naprawdę spisała się na medal, bo w moim przypadku ten produkt spisuje się lepiej niż typowe Rexony czy inne Nivee, a do tego kosztuje jakieś śmieszne pieniądze, ma estetyczne opakowanie i jest bezzapachowy. Same plusy!
Gdyby nie to, że w zeszłym roku przez pewien czas toczyłam walkę z zajadami, które nie chciały zniknąć z moich ust, balsam Tisane pewnie nie pojawiłby się w ulubieńcach. Na co dzień zdecydowanie wolę inne produkty (choćby moje ukochane masełka Nivea), ale to właśnie Tisane było jedyną rzeczą dającą ulgę przy ekstremalnie suchych i popękanych wargach. Taki pewniak do zadań specjalnych. Przeczytaj: Jak pozbyć się zajadów.
Co roku szukam na zimę bogatego, odżywczego kremu, który uratuje moją skórę przed zimnem i mrozem, i ten jest naprawdę świetny! Mimo gęstej konsystencji szybko się wchłania, aplikacja jest bezproblemowa, tubka wygodna, a przede wszystkim cera wyraźnie ukojona.
Nie będę ściemniać, że używam filtra każdego dnia (choć oczywiście byłoby dobrze), ale staram się robić to jak najczęściej, zwłaszcza kiedy spędzam na zewnątrz dużo czasu. Filtry Ziaja to moi starzy ulubieńcy, bez których nie wyobrażam sobie nie tylko wakacyjnego wyjazdu, ale też pielęgnacji skóry w ogóle. Kliknij, żeby przeczytać osobny wpis na temat produktu i zobaczyć swatche.
Na koniec produkt, który wielokrotnie uratował mi tyłek, kiedy nagle okazywało się, że muszę gdzieś wyjść, a nie mam już czasu na umycie włosów. Wcześniej próbowałam zastępować suchy szampon pudrem dla niemowlaków, ale efekt był taki sobie. Batiste staje na wysokości zadania - na razie używam wersji Original, a Fresh jeszcze czeka w kolejce.
Wybór tylko 14 najlepszych produktów to nie była łatwa sprawa. Ulubieńcy, których wam pokazałam, to takie pewniaki, po które sięgam zwłaszcza wtedy, kiedy nie mam czasu na kombinowanie z makijażem czy pielęgnacją. Każdy z nich mogę wam szczerze polecić!
Jak co roku z chęcią poznam waszych ulubieńców - jaki był ten JEDEN NAJLEPSZY produkt waszego 2014?
Jeśli jakimś cudem przegapiliście RANKING NAJPOPULARNIEJSZYCH BLOGÓW KOSMETYCZNYCH, który opublikowałam w zeszłym tygodniu, koniecznie do niego zajrzyjcie.
Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych:
facebook | instagram | bloglovin
P.S. Produkty Lirene, Dr Irena Eris, Pharmaceris, essence i LPM dostałam do wypróbowania. Decyzja o ich pojawieniu się na blogu należała do mnie.
Muszę wypróbować kredkę do brwi Eris bo bardzo lubie serie Provoke;) dla mnie 2014 tez nie był najbardziej pomyślnym rokiem.
OdpowiedzUsuńMiałam tylko suche szampony z Twojej gromady :) Też uwielbiam, choć długo nosiłam się z zakupem, no bo jak to- nie myć włosów tylko psiukać heheh ;) Bardzo fajny gadżet kiedy włosy już nie tak świeże jakbyśmy chcieli, a trzeba gdzieś wyjść i wyglądać jak człowiek ;)
OdpowiedzUsuńHmm... czy swoją paletkę kupiłaś korzystając z Grupona? Jeśli tak, to muszę Cię rozczarować, gdyż jest głośna sprawa na temat sprzedawanych tam podróbek i faktycznie tak wygląda ta paletka. :( Może to kwestia zdjęcia, bo nie życzę Ci żeby to było jakieś oszustwo.
OdpowiedzUsuńNie, kupiłam ją w Sephorze, więc mogę spać spokojnie :)
UsuńJa pokochałam matową szminkę od NYX, jest mega trwała i ma bardzo mocno napigmentowany kolor. Mam na razie tylko 1 odcień, ale chciałabym wiecej :)
OdpowiedzUsuńgdybym miała wybrać jeden jedyny..chyba byłby to matujący podkład Annabelle Minerals, chociaż stawiam jeszcze na Dip Brow Pomade Anastasia Beverly Hills :)
OdpowiedzUsuńTeż mam w swoich zbiorach Naked 3. Zerknęłam na nią przy okazji (tak dla żartu, byłam pewna, że tak paleta jest tak świnkowa, że chrumka), wsadziłam palce i... musiałam ją mieć. Fajnie jest mieć urodziny w grudniu :D.
OdpowiedzUsuńFiltr Ziaja i szampon Batiste nie należą do moich ulubieńców. Za to żel tej-francuskiej-marki-której-nigdy-nie-umiem-poprawnie-napisać pachnie obłędnie! Nie wiem, czy bardziej lubię LPM czy Lirene w tej kwestii.
Zaciekawiłaś mnie tuszem Essence Lash Princess - jakie to-to ma szczoteczkę?
Mam nadzieję, że 2015 będzie dla Ciebie bardziej udany. I dla mnie też :)!
Bardzo lubię Brzoskwiniowy deser Lirene, ale jednak LPM mimo wszystko wygrywa!
UsuńPodrzucam linka do szczoty LP: http://www.essence.eu/fileadmin/products/packshots/50124_4.png
Ja jestem fanką Miodowego Nektaru - sernik pomarańczowy, mniam :)
UsuńDzięki za link, to nie chcę tego tuszu :D. Uwielbiam silikon :D.
U mnie zdecydowanie lepiej sprawdzają się właśnie takie tradycyjne szczoty :)
Usuńlakiery z Essie oraz tą sławną Urban Decay strasznie chciałabym mieć - szkoda, że takie drogie... :/
OdpowiedzUsuńMoże w innym życiu :]
Ja bardzo lubię podsumowania, fajnie zobaczyc co komu sie sprawdziło, choć zachęca to do zakupów :D
U mnie 2014 z jednej strony był szczęśliwy, ale z drugiej strony był taki moment, że odechciało mi się wszystkiego, dlatego jestem ciekawa co przyniesie 2015.. :))
filtry ziaji to też moje odkrycie :) 2014
OdpowiedzUsuńlakiery Essie są już kultowe, podobnie szampony Batiste:) Paleta mi się marzy, jak na razie muszę się zadowolić tańszym zamiennikiem
OdpowiedzUsuńmarzy mi się Naked 3 :(
OdpowiedzUsuńKilka produktów jest w moi posiadaniu i też są moim ulubienicami.
OdpowiedzUsuńNie miałam tych kosmetyków, ale o niektórych czytałam już wiele pozytywnych recenzji :)
OdpowiedzUsuńZ Twojej listy miałam tylko 2 produkty: żel z mandarynką, który rzeczywiście pachnie wspaniale (ale tak to jest przeciętny) i krem z Ziai, który jest totalnie wspaniały
OdpowiedzUsuńZ przedstawionych produktów miałam doświadczenia tylko z Tisane, który jest moim wiecznym ulubieńcem :).
OdpowiedzUsuńno to z Twoich ulubieńców mam tutaj swóje: essie, pharmaceris E i kredka do brwi Provoke :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam balsam do ust tisane, nieraz uratował moje usta zimą:)
OdpowiedzUsuńKredka do brwi mnie zainteresowała :D
OdpowiedzUsuńJeśli tylko jeden to matowa szminka Golden Rose. Uwielbiam :) a co do filtrów do twarzy, to u mnie wygrało Vichy Capital Soleil SPF50 w wersji do mieszanej skóry.
OdpowiedzUsuńNaked 3 i żel LPM również uwielbiam ♥ Natomiast u mnie Batiste Fresh sprawdził się jak dotąd najlepiej.
OdpowiedzUsuńmam ten tusz essence, jest kapitalny
OdpowiedzUsuńSzampony Batiste tez kocham :)
OdpowiedzUsuńReszty nie znam, ale mam NAKED2 :)
ja na początku też myślałam, że Essie to niepotrzebny wydatek teraz mam ich kilka i myślę o kolejnych:)
OdpowiedzUsuńPaleta Naked też mi się marzy, ale chyba 2 to bardziej moje kolory :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że sporo podobnych kosmetyków i u mnie się sprawdza. A co do Essie - też nie pojmowałam, żeby wywalać tyle kasy na lakier.. a teraz? Chcę więcej i więcej i wiem, że to dobrze zainwestowane pieniążki :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi ulubieńcy :) Zaciekawiłaś mnie tym podkładem Lirene, mógłby się chyba u mnie sprawdzić, skoro lubiłam się z kryjącym pharmacerisem, healthy mix bourjois czy match perfection rimmela :)
OdpowiedzUsuńDla mnie również ten rok nie był łatwy, dlatego tym bardziej trzymam za Ciebie kciuki, żeby ten rok był o wiele lepszy od poprzedniego :)
OdpowiedzUsuńJeden? Oj chyba nie potrafię tak mocno się ograniczyć :)
OdpowiedzUsuńNie mam przekonania do serii Lirene tzn cena jest w miarę ok, ale szału nie ma; lubię za to serię Pharmaceris a konkretniej mam na myśli podkłady kryjące. Mimo że firma-matka w obu przypadkach jest ta sama (Eris) to jest spora różnica w jakości obu podkładów i nie wiem z czego to wynika ;P
OdpowiedzUsuńNa mojej skórze kryjący podkład Pharmaceris wygląda tragicznie... Jak widać, każdemu pasuje co innego :)
UsuńKolorowe tusze z Essnce są super! Mam granatowy i zielony też :) Suche szampony Batiste również lubię, szczególnie wersję dla brunetek.
OdpowiedzUsuńTe filtry są z kolei moimi bublami, za to uwielbiam Vichy matujący - w ogóle nie czuć go na twarzy :)
OdpowiedzUsuńEssie, zdecydowanie niezawodne:)
OdpowiedzUsuńEssiaki oj tak:) póki co dla mnie najlepsze lakiery:) szkoda tylko, że co idę do SP lub Hebe po nowy odcień, to szybko wychodzę, bo lakiery są tak strasznie rozwarstwione, że strach nawet je brać do ręki;) Żel do brwi z Wibo też bardzo lubię:) sięgam po niego zawsze jak nie mam czasu bawić się z Aqua Brow;)
OdpowiedzUsuńTeż zwracam na to uwagę i chyba przez to już dawno nie kupiłam nowego odcienia. Choć może to i lepiej ;)
UsuńFajne zestawienie, na pewno wypróbuję kilka z tych rzeczy, dzięki :)
OdpowiedzUsuńa mialaś bazę pod cienie z eris? czy jest godna wyprobowania?
OdpowiedzUsuńJest w porządku, ale jednak zdecydowanie bardziej polecam najlepszą na świecie bazę Urban Decay.
UsuńAch te paletki Naked tak mnie kuszą, ale cena stawia na nogi. Może kiedyś i ja się przekonam do zakupu oraz poznam fenomen Urban Decay ;)
OdpowiedzUsuńŻel do stylizacji brwi Wibo używam i bardzo lubię ;)
podkłady lirene są w porządku:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te błyszczyki NYX:)
OdpowiedzUsuńŻel do brwi to muszę sobie sprawić koniecznie :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy? Chyba podkład mineralny z annabelle minerals:)
OdpowiedzUsuńChyba wypróbuję kredkę i żel do brwi, bo denerwuje mnie, że są takie jasne.
OdpowiedzUsuńPraktycznie wszystkie żele LPM pachną tak pięknie, że mam ochotę je zjeść. Och! Marzy mi się Naked 3 <3
Pozdrawiam, Tosia
Czeka sobie podkładzik u mnie na swoją kolej, czeka. Mam nadzieję być równie zadowolona, jak Ty :)
OdpowiedzUsuńTisane i Batiste są już produktami kultowymi :) Uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńBatiste znalazły się również pośród moich ulubieńców:)
OdpowiedzUsuńMnie Essiaki ostatnio przestały kochać, choć ja kocham je nadal :D. Jednak kiedyś trzymały się moich paznokci tydzie a teraz już na drugi dzień odpryskują :(. Ach marzy mi się Naked 3!
OdpowiedzUsuńMój 2014 rok był kompletnie beznadziejny, więc 2015 musi być dobry! :) Zaciekawiłaś mnie tym dezodorantem Ziaji!
OdpowiedzUsuńUlubieńcem 2014 roku byl zdecydowanie rozswietlacz z The Balm Mary-lou :) a suche szampony musiałam niestety odstawić, bo bardzo przesuszaly mi skore głowy.
OdpowiedzUsuńCzaję się na Mary-Lou i chyba wkrótce będzie w końcu moja :)
UsuńPodpisuję się pod lakierami Essie :) I w moich zbiorach stanowią one zdecydowaną większość, a jeszcze kilku kolorów mi ciągle brakuje :P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Ten filtr z ziaji mnie osobiście strasznie zapchał
OdpowiedzUsuń