wtorek, 20 stycznia 2015

MacBook Air - spontanicznie kupiona nowa zabawka

Jeśli miałabym opisać siebie w kilku zdaniach, jedno z nich musiałoby dotyczyć mojego braku umiejętności podejmowania decyzji. Najgorzej jest w restauracjach, gdzie zwykle kilka razy proszę kelnera o więcej czasu do namysłu. Ale tak naprawdę najgorzej jest z podejmowaniem ważnych, "drogich" decyzji. Tutaj popadam ze skrajności w skrajność - albo mówię sobie, że raz się żyje, i od razu decyduję się na zakup jakiejś rzeczy (rzadko) lub biletów lotniczych (częściej), albo zostawiam decyzję na bliżej-nieokreślone-później i ostatecznie robię wszystko, żeby decyzji nie podjąć w ogóle. Tyczy się to zwłaszcza tematów, na których się nie znam, a technologiczne urządzenia do takich właśnie należą.

W końcu jednak coś trzeba było zrobić, bo poważnie zaczynałam obawiać się, że mój laptop po prostu kiedyś umrze na zawsze razem z całą zawartością. I miałby do tego prawo ze swoimi prawie siedmioma latami codziennej eksploatacji na karku. Co prawda od jakichś trzech lat trzeba go było restartować mniej więcej co pół godziny, bo nie łapał internetu, nie mógł być odłączony od zasilacza dłużej niż minutę i czasem włączenie się zajmowało mu dwadzieścia minut, ale kochałam go całym sercem - tyle ze mną przeszedł. I miał na imię Kermit.

Kilka tygodni temu całkowicie przypadkiem zobaczyłam w sklepie iMaca i przepadłam. Dla niezorientowanych - iMac to seria komputerów all-in-one, czyli takich, które nie mają wielkiego pudła, tylko wszystko znajduje się w monitorze. Super, prawda? Ponieważ była to miłość od pierwszego wejrzenia, zupełnie nieoczekiwana, nie potrafiłam podjąć od razu decyzji kupować-nie kupować, więc postanowiłam "poczytać". Czyli, jak można się domyślić, odwlekać zdecydowanie się na cokolwiek przez dalszą wieczność.

Aż nagle, trzy dni temu, ponownie oglądając w sklepie mojego wymarzonego iMaca, zwróciłam uwagę na MacBooka Air, który leżał obok. I całkiem spontanicznie stwierdziłam, że to jest to. Kupuję. Wzięłam nowy egzemplarz zapakowany w pudełko i poszłam do kasy.

Żartuję, tak naprawdę nie miałam takiej kwoty na karcie płatniczej, więc musiałam wrócić następnego dnia, ale już się nie zastanawiałam. Decyzja została podjęta.

Dlaczego Mac?
Bo jest ładny. Zarówno iMac, jak i MacBook Air, to najładniejsze komputery w swoich kategoriach. Nie znam się na technologiach, więc dla mnie wygląd ma kluczowe znaczenie. Nowy, ale brzydki komputer sprawiłby mi prawdopodobnie zero radości. Nawet jeśli w środku miałby super karty graficzne i inne procesory, które dla mnie i tak nie mają większego znaczenia. Bądźmy szczerzy - z siedzeniem na facebooku, pisaniem bloga, edycją zdjęć i oglądaniem filmów poradzi sobie obecnie każdy komputer, a mój jest dodatkowo śliczny.

Czy Maki naprawdę są droższe od innych komputerów?
Nie! To było moje największe odkrycie, kiedy pierwszy raz zakochałam się w wyglądzie iMaca. Wcześniej oczywiście moja wiedza o cenach produktów Apple była niewielka, ale ponieważ produkty te mają opinię drogich, cena (4299 zł) mnie zdziwiła. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że komputery all-in-one innych marek są w większości w podobnej kategorii cenowej. I dodatkowo są brzydkie.

Ze skrajności w skrajność - jeśli nie komputer stacjonarny z wielkim monitorem, to nie zwykły laptop, tylko cienki i lekki ultrabook. Jeśli tak jak ja nie znacie się na cenach takich urządzeń, możecie się zdziwić, jeśli zobaczycie, że ultrabooki kosztują kilka tysięcy. Wszystkie są drogie i wszystkie - poza MacBookiem - są brzydkie.

Jak udało mi się tanio kupić MacBooka?
"Tanio" jest tu oczywiście względne, bo mimo wszystko był to spory wydatek. Ale byłby taki niezależnie od tego, na jaki komputer bym się ostatecznie zdecydowała. Mimo wszystko 3500 zł, bo właśnie tyle zapłaciłam, to całkiem niezła cena za ultrabooka. Skorzystałam z promocji w Saturnie (obowiązuje z tego co wiem do 22/01/15), dzięki której od ceny laptopa odjęto mi koszt kupowanej przeze mnie karty SD (kosztowała 199 zł; aktualna cena MacBooka Air w tym sklepie to 3699 zł). Zasada jest jedna - w iStore prawdopodobnie zawsze będzie najdrożej. Choć nie da się zaprzeczyć, że salony te mają swój klimat.

Za co kocham mojego MacBooka?
Po dwóch dniach oczywiście niewiele jeszcze mogę powiedzieć o samym systemie, który jest dla mnie zupełnie nowy, ale myślę, że całkiem nieźle się dogadamy. Miłością darzę za to wygląd ultrabooka - jest cienki, bardzo lekki (1,3 kg), bateria trzyma cały dzień (do 12 godzin). Kocham ekran, bo filmy wyglądają na nim super, i uwielbiam głośniki, które również dają radę. Wróżę nam długi i udany związek.

Pierwsze pytanie moich uszczypliwych znajomych brzmiało: i co, pewnie od razu zmienisz też telefon? Nie zmienię, bo mojego Samsunga (Note 2) wciąż wielbię. Kupiłam komputer Mac, bo mi się spodobał, a nie z powodu nadgryzionego owocu na jego obudowie. Po prostu.

Love mój MacBook Air ♥ Jest piękny, prawda? :)

Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych:
facebook | instagram | bloglovin