czwartek, 15 stycznia 2015

Blogowe życie toczy się w Warszawie

Zacznijmy od tego, że te zdjęcia powyżej podobają mi się tak bardzo, że musiałam je dać na zajawkę wpisu, choć jeszcze nawet nie do końca wiadomo, o czym on jest. Jaram się jak głupia, bo to chyba moje pierwsze zdjęcia w życiu wykonane przez profesjonalnego fotografa. Pan z aparatem zrobił je, kiedy pierwszy raz w życiu malowała mnie makijażystka. A to wszystko - oczywiście - musiało dziać się w Warszawie, mieście prawie wszystkich najważniejszych blogowych wydarzeń, z którym mam tak trudną, coraz bardziej intensywną relację. I tym razem oczywiście wszystko musiało odbywać się właśnie tu, a tym wszystkim była premiera nowego tuszu Rimmel Winder'full Extreme Black.


Nowa maskara zawiera popularny ostatnio wszędzie olejek arganowy, a producent obiecuje efekt precyzyjnego rozdzielenia i zjawiskowego pogrubienia rzęs. Efekt możecie zobaczyć na zdjęciu powyżej. Byłam bardzo ciekawa tego produktu, ale niestety emocje trochę opadły już przy pierwszym użyciu. Tusz bardzo ładnie wydłuża rzęsy i rzeczywiście są one takie gładkie, elastyczne, jednak ja potrzebuję zdecydowanie większego pogrubienia, a maskara daje raczej naturalny efekt.

Na szczęście tego dnia miałam okazję wypróbować podczas makijażu kilka innych nowości Rimmel i te sprawdziły się u mnie znacznie lepiej. Pokażę wam, jakie produkty przywiozłam ze sobą do domu, bo właściwie wszystkie są trafione, a niektóre mają szansę stać się "pewniakami" w moim codziennym makijażu.
Moja miłość do kredek jumbo wciąż trwa, więc nic dziwnego, że to właśnie do tego produktu dobrałam się w pierwszej kolejności. Na zdjęciu widzicie dwa odcienie idealne do codziennego, naturalnego makijażu. Kredki są bardzo miękkie, gładko suną po powiece i ładnie podkreślają oko. Efekt jest naturalny i ja chyba jednak wolałabym, żeby pigmentacja była mocniejsza. Jedno jest pewne - nie zrobimy sobie nimi krzywdy, co jest wyjątkowo istotne, kiedy w pośpiechu wykonujemy poranny makijaż (co u mnie zdarza się codziennie - niezależnie od tego, o której wychodzę, ostatecznie zawsze mam za mało czasu; ktoś jeszcze tak ma?).

Kolejne dwa produkty tworzą świetnie zgrany duet. Makijaż z czarną kreską na powiekach i czerwonymi ustami jest chyba jednym z najpopularniejszych na świecie. Tutaj możemy go osiągnąć w takiej wersji light - eyeliner w pisaku nie daje co prawda smolistej czerni, ale jest chyba najłatwiejszy do zrobienia wyciągniętej kreski, a pomadka w kredce daje na tyle naturalny efekt, że nie trzeba do niej używać konturówki. Oba produkty bardzo mi się spodobały i z chęcią wypróbowałabym inne odcienie szminki, ale niestety żaden z pozostałych odcieni nie pasuje mi idealnie (brakuje mi w gamie kolorów jakiegoś chłodnego różu).

Pozdrawiam serdecznie wszystkie dziewczyny, które poznałam w Warszawie :) Było bardzo miło!

Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych:
facebook | instagram | bloglovin