Nie da się ukryć, że styczeń był świetnym początkiem 2013 roku i mam nadzieję, że kolejne miesiące będą równie udane! Zapraszam na podsumowanie kilku ostatnich tygodni.
1. Najważniejszy wpis
Kosmetyczne podsumowanie 2012 możecie zobaczyć TU.
2. Przeczytane książki
Nie licząc oczywiście stosu materiałów akademickich, przeczytałam tylko jedną książkę. W lutym mam jednak zamiar to nadrobić! Rubinowe czółenka to kontynuacja Czekolady, o której pisałam w podsumowaniu października. Jest to dobra pozycja, jednak z pewnością gorsza od pierwszej części. Trochę brak jej klimatu, miejscami jest nudno, akcja nabiera tempa dopiero pod koniec i niestety czuć niedosyt po zakończonej lekturze. Miło było jednak poznać dalsze losy bohaterów, a i niektóre nowe postacie zostały ciekawie przedstawione. 4/6
3. Obejrzane filmy
Udało mi się dwa razy wybrać do kina, hurra! Na początku stycznia w końcu zobaczyłam Hobbita i choć fanką Tolkiena nie jestem, doceniłam efekty, przepiękne zdjęcia i całkiem zjadliwą jak na ten typ historię. Moja ocena 7/10 bezgranicznie zadziwiła jednak kinowego towarzysza, który gdyby tylko mógł, pewnie zawyżyłby temu filmowi średnią na filmwebie klikając dwudziestkę ;) Tydzień później zobaczyłam Życie Pi, które choć ma w nazwie 3D, na szczęście jest dostępny także w wersji tradycyjnej. Ciekawa, wciągające historia z fan-ta-sty-cznie zrobionym tygrysem i pięknymi obrazami = przepis na udany wieczór w kinie :) W pełni zasłużone 8/10, choć dałabym połówkę więcej, gdyby się dało. W styczniu zaczęłam też realizować jedno z noworocznych postanowień, którym jest zapoznanie się choćby z częścią filmów i seriali znajdujących się na filmwebowej liście TOP 100. Aż trudno uwierzyć, że dopiero teraz sięgnęłam po Forresta Gumpa. Świetna gra aktorska Toma Hanksa i dobry scenariusz, jednak nie trafił w mój czuły punkt i oceniłam ostatecznie na 8/10.
Czy was też rozśmieszyło podobieństwo tych plakatów? :) Miesiąc temu oceniłam Suits na 8/10, jednak po zobaczeniu wszystkich wypuszczonych odcinków zmieniam ocenę na 9/10. Jeden z najlepszych seriali, jakie widziałam. W ramach wspomnianego już wcześniej postanowienia noworocznego obejrzałam też wszystkie sezony Sherlocka (dla niewtajemniczonych - dwa po trzy odcinki, ha ha). Bardzo dobre widowisko, nie tylko dla miłośników najbardziej znanego detektywa wszech czasów. 8/10
4. Powód do dumy
W styczniu liczba odsłon mojego bloga przebiła wszelkie miesięczne rekordy, za co ogromnie wam dziękuję :) Bardziej wymiernym sukcesem okazały się jednak zdane zaliczenia i egzaminy, a zwłaszcza jeden z nich... Kilka wciąż przede mną, ale zbliżam się wreszcie do końca!
5. Najlepszy zakup
Za zapisanie się do newslettera otrzymałam kupon -25% do H&M, dzięki czemu udało mi się kupić z obniżką drugą wersję kolorystyczną cienkiego swetra, który od kilku tygodni uwielbiam. Chętnie skusiłabym się też na ten, który ma na sobie modelka, niestety w pastelowych kolorach wyglądam, jakbym zapomniała przebrać się z piżamy. Link do produktu na stronie H&M
6. Podróże
Jeden ze styczniowych weekendów spędziłam na Śląsku i choć nie był to wyjazd wypoczynkowy, dobrze było na chwilę wyrwać się z Krakowa.
7. Ulubione jedzenie
Jeśli zasłodzić się, to tylko applepiecino w coffeeheaven, a jeśli zjeść najlepszy makaron pod słońcem, to tylko w restauracji Mamma Mia na Karmelickiej w Krakowie.
8. Najczęściej słuchana piosenka
9. Ulubione produkty kosmetyczne
Niedługo pojawi się wpis na temat produktów do makijażu, których obecnie używam najczęściej. Chciałabym wspomnieć też o kremie, którego próbkę wzięłam na wyjazd i który mnie zachwycił. Nie mogę go oczywiście solidnie ocenić po zużyciu zaledwie 5 ml (choć starczyły mi one na tydzień), jednak zdecydowanie zasługuje on na uwagę. Gęsty, treściwy, pięknie pachnący i świetnie odżywiający skórę. Kiedyś na pewno skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie.
10. Najlepszy moment stycznia
W hotelu, w którym mieszkałam był basen, od którego dzieliło mnie zaledwie kilkanaście schodków. Pływanie z samego rana w całkowicie pustym basenie daje kopa na cały dzień! Jak tylko zrobi się cieplej, mam zamiar częściej pozwalać sobie na taką przyjemność (choć ciężko będzie znaleźć pusty basen w środku miasta :) ).
Tym miłym akcentem kończę podsumowanie stycznia i życzę wam i sobie samej wspaniałego lutego!
Em
P.S. Rozświetlacz essence crystalliced wygrywa Ewcia (ewcia.1511@), gratulacje!
P.S. Rozświetlacz essence crystalliced wygrywa Ewcia (ewcia.1511@), gratulacje!
Uwielbiam Życie Pi ♥
OdpowiedzUsuńuwielbiam produkty ziaji;)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Ewy :D
OdpowiedzUsuńNastępnym razem może się uda :P
Tez uwielbiam te piosenke !! :)
scherlock, oj jak czekam na 3 serie
OdpowiedzUsuń@Anonimowy, ja też! I w tym przypadku nawet wykonanie Maroon 5 mi się podoba, choć często wolę covery :)
OdpowiedzUsuńKrem Ziaji na pewno przetestuję w najbliższej przyszłości, bo w sumie ich kremy nigdy mnie nie zawiodły, a dawno żadnego nie miała...
OdpowiedzUsuńA Mamma Mię uwielbiam, choć póki co jadłam tam tylko pizzę i zupę cebulową, ale uwielbiam klimat tej kawiarni... Jadłam w niej "zaręczynową" kolację, więc pewnie na zawsze pozostanie w mojej głowie :)
@Ev, świetne miejsce na tak wyjątkową okazję, jaką są zaręczyny :) Polecam Ci wypróbować makaron z rukolą, serem i pastą truflową - niebo w gębie!
OdpowiedzUsuńoj applepiecino, już się trzęsę na samą myśl, że będzie niedostępne, a już pond tydzień nie piłam i tęsknię;D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za radę, zanotuję i na pewno z Narzeczonym jeszcze wybierzemy się tam na makarony, bo te uwielbiamy... Boimy się tylko, że porcje będą dość małe, jak to z tym jest? :> Facet się naje taką porcją? :P
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu wygospodarować trochę czasu i wybrać się do kina na Hobbita, bo niebawem pewnie przestaną go grać ;)
OdpowiedzUsuńo, życie Pi to bym obejrzała :)
OdpowiedzUsuń@Ev, samym makaronem raczej nie, ale razem z deserem powinno być idealnie (polecam ciastko czekoladowe z płynnym środkiem!) :)
OdpowiedzUsuńApplepiecino wywołuje uśmiech na twarzy samą nazwą. Niestety w moim przypadku to tyle, bo smak kawy mnie nie powalił. U góry bardzo słodka, na dole kawowa, niejednorodna i do tego aromat lekko przypalonej szarlotki. Może to wina kawiarni, w której na Applepiecino się skusiłam, bo niestety pracownicy Coffe Heaven w Złotych Tarasach wiele kaw nie potrafią zrobić...
OdpowiedzUsuńooo widzę Hobbita i coffe heaven ;)
OdpowiedzUsuńsuper!! ;)
@katarzyna.marika, byłam w wielu kawiarniach coffeeheaven i niestety rzeczywiście są lepsze i gorsze. W Krakowie nie polecam tej na ul. Karmelickiej. Możliwe, że ze Złotymi Tarasami jest podobnie, albo po prostu akurat ten smak Ci nie podszedł :)
OdpowiedzUsuńLubię te posty!
OdpowiedzUsuń@Una, cieszę się :)
OdpowiedzUsuńSherlocka uwielbiam:))
OdpowiedzUsuńświetny jest ten wpis ;)
OdpowiedzUsuń@OmgSpoczi, dziękuję!
OdpowiedzUsuńMi się marzy dom z basenem...Marzenie ściętej głowy.. :/
OdpowiedzUsuń@mixoflife, mnie też, najlepiej dwa: kryty i otwarty :)
OdpowiedzUsuńZatęskniłam za porannym basenem, choć na całkiem pusty nigdy nie udało mi się trafić ;)
OdpowiedzUsuńNiestety moim przypadku basen wchodzi w grę tylko latem. Nie-na-wi-dzę suszyć włosów.
@bumtarabum, ja też, nie posiadam nawet własnej suszarki i z tego też powodu nie chodzę na basen zimą...
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego typu wpisy :)
OdpowiedzUsuńTytuł książki już zapisałam.
wczoraj zaczęłam oglądać Suits :)
OdpowiedzUsuńTo już wiem jaka piosenka będzie moją ulubioną w tym miesiącu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Suits :) Piosenka też fajna :)
OdpowiedzUsuńMamma mia! Uwielbiam i za jedzenie i za to że jakimś cudem zawsze uda mi się znaleźć stolik w sali z tyłu :)
OdpowiedzUsuńOjojoj, już sobie ostrzę ząbki na krem ziaji. Udanego lutego Em i gratulacje dla Ewci :D
OdpowiedzUsuń@xnigiri, musisz mieć szczęście, bo z tego co słyszałam i widziałam, ze stolikami czasem bywa naprawdę ciężko :)
OdpowiedzUsuń@Rainbow Soap Bubble, dziękuję!
OdpowiedzUsuńPrzymierzam się do "Suits", bo słyszałam dobre opinie, jednak nadal trochę się zastanawiam:) Hobbit naprawdę mi się podobał, ale podobnie jak u Ciebie- mój towarzysz to dopiero był filmem "zajarany";)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że luty będzie dla Ciebie pomyślny i radosny:*
Ten sweterek z HM mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę serię na Twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńPewnie zaraz pół blogosfery będzie to zgapiać ;)
@Alena, niech zgapiają, będzie więcej fajnych serii! :)
OdpowiedzUsuńŻycie Pi to szmira wszech-czasów :D równie dobrze mogłabym sobie na 2h włączyć tapetę z Windowsa i zachwycać się widokami ;)
OdpowiedzUsuń@Tuśka, jak tylko będę już wolna, to z pewnością życie będzie dużo lepsze :) Dziękuję!
OdpowiedzUsuńŚwietne są te podsumowania! Dla mnie Forrest Gump to 10/10, uwielbiam, książkę podobnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Krem z Ziai jest świetny :) Podobnie jak większość produktów z serii Bio ;)
OdpowiedzUsuńJa planuję obejrzeć 'Życie Pi', bo książka bardzo mi się podoba i mam ją na półce ;).
OdpowiedzUsuńSweterek jest śliczny, podoba mi się jego miętowa wersja!:)
OdpowiedzUsuńJa niestety marnie w styczniu - ponieważ cały utknęłam w chemii, reaktorach i innych :)
@Aleksandra, ja chcę się przyjrzeć jeszcze różowemu, jeszcze go nie widziałam. Miętowy nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńŻycie Pi także mi się podobało. Mam zamiar przeczytać książkę, ale to dopiero za jakiś czas, bo stos książek już mi urósł do tego stopnia, że nie wiem czy skończę do końca tego roku :P
OdpowiedzUsuń@Beauty_Station, ja swoich na pewno nie skończę, ale to nic!
OdpowiedzUsuńOglądałam też Hobbita - świetny. :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem fanką Suits :D
OdpowiedzUsuńMoja styczniowa kawa to latte z syropem kokosowym w Starbucksie - smak lata w środku zimy! W Coffeeheaven nie lubię kawy...
snow