Kwiecień był miesiącem wyjątkowym, jak do tej pory najciekawszym w 2014 roku, a to za sprawą wyjazdu do Włoch, z którego właśnie wróciłam. Nie macie pojęcia, jak bardzo potrzebowałam tych wakacji. Nie licząc krótkiego wypadu do Gdańska na Kolonie Blogerów, mój poprzedni wyjazd to była chyba wycieczka do Pragi w 2012. Nigdy w życiu nie czułam się tak uziemiona w Krakowie. Wiadomo, koniec studiów, praca, dorosłe życie, przeprowadzka, podyplomówka i jakoś tak wychodzi, że po prostu nie ma czasu. W końcu trzeba ten czas było jednak znaleźć, bo powoli zaczynałam fiksować i czuć się zmęczona powtarzalnością moich dni.
(1) W marcu dostałam zaproszenie na pewne spotkanie w Rzymie i kiedy wszystko się potwierdziło, na początku kwietnia kupiłam bilet. Ze względu na krótki czas do odlotu nie kosztował mało, ale teraz już wiem, że było warto.
(2) Data 1 kwietnia 2014 oznaczała dla mnie jedno - początek życia bez zniżek. Nie mogąc przeżyć cen biletów normalnych przesiadłam się na...
(3) rower, który stał się moim najlepszym przyjacielem. Mam w planach opublikowanie wpisu "Plusy i minusy dojeżdżania rowerem do pracy", bo nie da się ukryć, że zarówno jednych, jak i drugich jest sporo.
(4) Nie wszędzie można jednak dojechać rowerem, więc z pierwsza kwietniowa podróż z Warszawy do Krakowa bolała, oj tak ;) Trzeba się będzie przyzwyczaić.
Kwiecień był dla mnie miesiącem urządzania balkonu. W ciepłe dni bardzo lubię przebywać na zewnątrz, a dopóki nie mam własnego ogrodu, muszę się zadowolić moimi 3m2 :)
(1) Na poszukiwania udałam się najpierw oczywiście do Ikei. Nie macie pojęcia, jak żałuję, że hamak ze zdjęcia nijak nie zmieściłby się na moim balkoniku. Był bardzo wygodny :)
(2) Niestety w Ikei nie było żadnych odpowiadających mi doniczek/osłonek, więc szukałam dalej. Spodobały mi się te w Nanu Nana, ale ostatecznie nie zdecydowałam się na zakup. Potrzebuję wąskich, ale długich - widzieliście gdzieś takie?
(3) Główną zmianą na balkonie było położenie drewnianej podłogi, która całkowicie odmieniła jego wygląd. Cała reszta jest jeszcze niegotowa, ale i tak jest już zdecydowanie bardziej przytulnie.
(4) Podczas jednej z wycieczek do Ikei kupiłam świetne zaparzacze-kwiatki, które zrobiły furorę na instagramie. Fajny gadżet :)
(1) Tuż przed Wielkanocą wybrałam się na wycieczkę do Katowic, gdzie między innymi spotkałam się na kawie z Paulą, którą z pewnością znacie z bloga One Little Smile. Świetnie nam się gadało, trzy godziny minęły w mgnieniu oka i żałuję tylko, że nie zrobiłyśmy żadnego fajnego zdjęcia, które mogłabym tu wstawić :) Znalazłam w telefonie tylko jedną fotkę z podróży powrotnej - przy okazji dodam, że jestem z siebie dumna, bo już dawno nie wyjeżdżałam sama poza Kraków, a w tym roku planuję trochę dalszą podróż, więc dobrze jest poćwiczyć jazdę.
(2) Zupełnie nie miałam głowy do świątecznych przygotowań, więc skończyły się one jedynie na zasianiu rzeżuchy. Nic się jednak nie stało, bo jak zwykle u innych jedzenia było aż za dużo :)
(3) W Poniedziałek Wielanocny jak co roku od wielu lat (pisałam już kiedyś o tym TU) wybrałam się na odpust Emaus. Miałam ogromną ochotę kupić sobie balona, ale nie byłam pewna, czy przeżyje dziesięciokilometrową drogę powrotną na rowerze, więc zrezygnowałam. Przy następnej okazji jednak nie odpuszczę :)
(4) W święta rozpoczęłam też na Błoniach sezon rolkowy. Niestety od czasu przeprowadzki zupełnie nie mam gdzie jeździć, więc będę to robić rzadziej, ale na pewno nie porzucę rolek - to wciąż jeden z moich ulubionych sportów.
(1) Jeśli już jesteśmy przy sportach... Od początku bardzo mi się podobało, że do grania w piłkę nożną właściwie nie potrzeba żadnej sprzętu poza korkami. Zmieniłam zdanie, kiedy podczas meczu dostałam takiego kopniaka w łydkę, że przez moment byłam przekonana, że mam złamaną nogę. Pierwszą moją myślą było: o nie, a co z moim wyjazdem do Włoch?! ;) Na szczęście, kiedy ból trochę minął, okazało się, że to tylko stłuczenie, ale ogromny siniak schodzi mi do teraz. Mam nadzieję, że z ochraniaczami już nic takiego się nie zdarzy.
(2) W związku z rozpoczęciem kolejnego sezonu Gry o Tron postanowiłam zrobić drugie podejście do książki. Parę lat temu zrezygnowałam po 100 stronach, bo jakoś nie mogłam się w tym wszystkim połapać, ale po obejrzeniu serialu jest już zdecydowanie lepiej.
(3, 4) Ostatnio cały czas mam ochotę na kino, ale bardzo ciężko wybrać mi coś z repertuaru, oglądam kolejne trailery i nic mnie nie przekonuje. W kwietniu udało mi się jednak obejrzeć dwa filmy. Non-Stop był całkiem przyjemnym filmem akcji, takim do oglądnięcia i szybkiego wyrzucenia z głowy. Droga do zapomnienia to już zupełnie coś innego, na pewno nie jest to łatwa rozrywka, film porusza ciężki temat wojny i przebaczenia. Właściwie oba mogę wam polecić, choć niekoniecznie do zobaczenia w kinie.
A potem - w końcu - poleciałam do Rzymu. Mój typowy dzień wyglądał tak:
(1) Wychodziłam rano, robiłam sobie fotkę i szłam "w miasto".
(2) W najbliższej kawiarni zamawiałam zestaw pyszna kawa+drożdżówka, który kosztował 1,40e. I było wi-fi, więc miałam kontakt ze światem. Najlepiej.
(3) Po tak dobrym rozpoczęciu dnia jechałam do centrum i bez większego planu, z mapą w ręce, chodziłam sobie tu i tam. Samotne zwiedzanie jest świetne, polecam. Można robić co się chce i kiedy się chce.
(4) I każdego dnia jadłam najpyszniejsze lody na świecie.
Kilka zdjęć z Rzymu. Postanowiłam nawet nie zagłębiać się w kartę mojego telefonu i pokazać tylko te, które pojawiły się na instagramie. W przeciwnym wypadku te wpis ciągnąłby się jak tasiemiec, a mi samo przejrzenie tego, co napstrykałam, zajęłoby pół dnia. Co myślicie o osobnym wpisie na temat Włoch?
(1) Nie mam pojęcia, co to dokładnie za miejsce, bo trochę się wtedy zgubiłam, ale bardzo mi się tam spodobało. Jakaś mała uliczka, w środku której nagle wyrastają schody. Niby gdzieś w centrum, ale nikogo tam nie było. I to, co w Rzymie najlepsze - świeża, chłodna, pitna woda na każdym kroku :)
(2) We wszystkich przewodnikach można przeczytać, że w Rzymie turystów zawsze jest cała masa, że kolejki, tłumy, brak miejsca. Zła informacja jest taka, że to prawda. Dobra jest taka, że 90% chodzi tymi samymi ścieżkami i zatrzymuje się przy tych samych atrakcjach. Więc jeśli komuś nie zależy na zobaczeniu najsłynniejszych zabytków - tak jak mi, wszystko to już widziałam - nie ma problemu, żeby umknąć w cichą uliczkę obok.
(3) Uwielbiam patrzeć na miasto z góry, dlatego chodząc po Rzymie szukałam jakiegoś wysoko położonego miejsca. Znalazłam je na wzgórzu Pincio przy Piazza del Popolo. Tak bardzo mi się tam spodobało, że wróciłam tam drugi raz dwa dni później.
(4) Z każdej podróży wysyłam moim Dziadkom pocztówkę, więc i tym razem nie mogło być inaczej :) Czy jestem ostatnią osobą, która to robi?
(1, 2) Dwa najfajniejsze zakupowe miejsca w Rzymie, czyli Lush i sklep Disneya. Z żadnego nie wyszłam z pustymi rękami :)
(3, 4) Tuż przed końcem kwietnia wyjechałam z Rzymu i pojechałam na północ. Były drzewka mandarynkowe, były góry, było pięknie. Ale najwięcej działo się już w maju, więc o tym za miesiąc.
Na koniec kilka zdjęć z kategorii "różne".
(1) Nowość z Algidy, która skradła moje serce. Koniecznie wypróbujcie, jeśli lubicie lody-kanapki. Nie jest to poziom włoskich lodów, ale i tak jest dobrze.
(2) Będąc w Warszawie odwiedziłam sklep z komiksami mojego kolegi-blogera i nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem sobie fotki z super słodkim Yodą.
(3) Nie istnieje na świecie nikt, kto cieszyłby się na mój widok bardziej niż ona. To zawsze podbudowuje.
(4) Najlepsza pamiątka przywieziona z Włoch :)
Dopiero co wróciłam do Krakowa, ale już mam ochotę znów gdzieś jechać. Jest szansa, że mi się uda, więc maj zapowiada się równie ciekawie :) Mam nadzieję, że dla was też!
Jak zwykle zachęcam was do śledzenia mojego profilu na instagramie, gdzie na bieżąco wrzucam różne zdjęcia - KLIK.
Em
(1) W marcu dostałam zaproszenie na pewne spotkanie w Rzymie i kiedy wszystko się potwierdziło, na początku kwietnia kupiłam bilet. Ze względu na krótki czas do odlotu nie kosztował mało, ale teraz już wiem, że było warto.
(2) Data 1 kwietnia 2014 oznaczała dla mnie jedno - początek życia bez zniżek. Nie mogąc przeżyć cen biletów normalnych przesiadłam się na...
(3) rower, który stał się moim najlepszym przyjacielem. Mam w planach opublikowanie wpisu "Plusy i minusy dojeżdżania rowerem do pracy", bo nie da się ukryć, że zarówno jednych, jak i drugich jest sporo.
(4) Nie wszędzie można jednak dojechać rowerem, więc z pierwsza kwietniowa podróż z Warszawy do Krakowa bolała, oj tak ;) Trzeba się będzie przyzwyczaić.
Kwiecień był dla mnie miesiącem urządzania balkonu. W ciepłe dni bardzo lubię przebywać na zewnątrz, a dopóki nie mam własnego ogrodu, muszę się zadowolić moimi 3m2 :)
(1) Na poszukiwania udałam się najpierw oczywiście do Ikei. Nie macie pojęcia, jak żałuję, że hamak ze zdjęcia nijak nie zmieściłby się na moim balkoniku. Był bardzo wygodny :)
(2) Niestety w Ikei nie było żadnych odpowiadających mi doniczek/osłonek, więc szukałam dalej. Spodobały mi się te w Nanu Nana, ale ostatecznie nie zdecydowałam się na zakup. Potrzebuję wąskich, ale długich - widzieliście gdzieś takie?
(3) Główną zmianą na balkonie było położenie drewnianej podłogi, która całkowicie odmieniła jego wygląd. Cała reszta jest jeszcze niegotowa, ale i tak jest już zdecydowanie bardziej przytulnie.
(4) Podczas jednej z wycieczek do Ikei kupiłam świetne zaparzacze-kwiatki, które zrobiły furorę na instagramie. Fajny gadżet :)
(1) Tuż przed Wielkanocą wybrałam się na wycieczkę do Katowic, gdzie między innymi spotkałam się na kawie z Paulą, którą z pewnością znacie z bloga One Little Smile. Świetnie nam się gadało, trzy godziny minęły w mgnieniu oka i żałuję tylko, że nie zrobiłyśmy żadnego fajnego zdjęcia, które mogłabym tu wstawić :) Znalazłam w telefonie tylko jedną fotkę z podróży powrotnej - przy okazji dodam, że jestem z siebie dumna, bo już dawno nie wyjeżdżałam sama poza Kraków, a w tym roku planuję trochę dalszą podróż, więc dobrze jest poćwiczyć jazdę.
(2) Zupełnie nie miałam głowy do świątecznych przygotowań, więc skończyły się one jedynie na zasianiu rzeżuchy. Nic się jednak nie stało, bo jak zwykle u innych jedzenia było aż za dużo :)
(3) W Poniedziałek Wielanocny jak co roku od wielu lat (pisałam już kiedyś o tym TU) wybrałam się na odpust Emaus. Miałam ogromną ochotę kupić sobie balona, ale nie byłam pewna, czy przeżyje dziesięciokilometrową drogę powrotną na rowerze, więc zrezygnowałam. Przy następnej okazji jednak nie odpuszczę :)
(4) W święta rozpoczęłam też na Błoniach sezon rolkowy. Niestety od czasu przeprowadzki zupełnie nie mam gdzie jeździć, więc będę to robić rzadziej, ale na pewno nie porzucę rolek - to wciąż jeden z moich ulubionych sportów.
(1) Jeśli już jesteśmy przy sportach... Od początku bardzo mi się podobało, że do grania w piłkę nożną właściwie nie potrzeba żadnej sprzętu poza korkami. Zmieniłam zdanie, kiedy podczas meczu dostałam takiego kopniaka w łydkę, że przez moment byłam przekonana, że mam złamaną nogę. Pierwszą moją myślą było: o nie, a co z moim wyjazdem do Włoch?! ;) Na szczęście, kiedy ból trochę minął, okazało się, że to tylko stłuczenie, ale ogromny siniak schodzi mi do teraz. Mam nadzieję, że z ochraniaczami już nic takiego się nie zdarzy.
(2) W związku z rozpoczęciem kolejnego sezonu Gry o Tron postanowiłam zrobić drugie podejście do książki. Parę lat temu zrezygnowałam po 100 stronach, bo jakoś nie mogłam się w tym wszystkim połapać, ale po obejrzeniu serialu jest już zdecydowanie lepiej.
(3, 4) Ostatnio cały czas mam ochotę na kino, ale bardzo ciężko wybrać mi coś z repertuaru, oglądam kolejne trailery i nic mnie nie przekonuje. W kwietniu udało mi się jednak obejrzeć dwa filmy. Non-Stop był całkiem przyjemnym filmem akcji, takim do oglądnięcia i szybkiego wyrzucenia z głowy. Droga do zapomnienia to już zupełnie coś innego, na pewno nie jest to łatwa rozrywka, film porusza ciężki temat wojny i przebaczenia. Właściwie oba mogę wam polecić, choć niekoniecznie do zobaczenia w kinie.
A potem - w końcu - poleciałam do Rzymu. Mój typowy dzień wyglądał tak:
(1) Wychodziłam rano, robiłam sobie fotkę i szłam "w miasto".
(2) W najbliższej kawiarni zamawiałam zestaw pyszna kawa+drożdżówka, który kosztował 1,40e. I było wi-fi, więc miałam kontakt ze światem. Najlepiej.
(3) Po tak dobrym rozpoczęciu dnia jechałam do centrum i bez większego planu, z mapą w ręce, chodziłam sobie tu i tam. Samotne zwiedzanie jest świetne, polecam. Można robić co się chce i kiedy się chce.
(4) I każdego dnia jadłam najpyszniejsze lody na świecie.
Kilka zdjęć z Rzymu. Postanowiłam nawet nie zagłębiać się w kartę mojego telefonu i pokazać tylko te, które pojawiły się na instagramie. W przeciwnym wypadku te wpis ciągnąłby się jak tasiemiec, a mi samo przejrzenie tego, co napstrykałam, zajęłoby pół dnia. Co myślicie o osobnym wpisie na temat Włoch?
(1) Nie mam pojęcia, co to dokładnie za miejsce, bo trochę się wtedy zgubiłam, ale bardzo mi się tam spodobało. Jakaś mała uliczka, w środku której nagle wyrastają schody. Niby gdzieś w centrum, ale nikogo tam nie było. I to, co w Rzymie najlepsze - świeża, chłodna, pitna woda na każdym kroku :)
(2) We wszystkich przewodnikach można przeczytać, że w Rzymie turystów zawsze jest cała masa, że kolejki, tłumy, brak miejsca. Zła informacja jest taka, że to prawda. Dobra jest taka, że 90% chodzi tymi samymi ścieżkami i zatrzymuje się przy tych samych atrakcjach. Więc jeśli komuś nie zależy na zobaczeniu najsłynniejszych zabytków - tak jak mi, wszystko to już widziałam - nie ma problemu, żeby umknąć w cichą uliczkę obok.
(3) Uwielbiam patrzeć na miasto z góry, dlatego chodząc po Rzymie szukałam jakiegoś wysoko położonego miejsca. Znalazłam je na wzgórzu Pincio przy Piazza del Popolo. Tak bardzo mi się tam spodobało, że wróciłam tam drugi raz dwa dni później.
(4) Z każdej podróży wysyłam moim Dziadkom pocztówkę, więc i tym razem nie mogło być inaczej :) Czy jestem ostatnią osobą, która to robi?
(1, 2) Dwa najfajniejsze zakupowe miejsca w Rzymie, czyli Lush i sklep Disneya. Z żadnego nie wyszłam z pustymi rękami :)
(3, 4) Tuż przed końcem kwietnia wyjechałam z Rzymu i pojechałam na północ. Były drzewka mandarynkowe, były góry, było pięknie. Ale najwięcej działo się już w maju, więc o tym za miesiąc.
Na koniec kilka zdjęć z kategorii "różne".
(1) Nowość z Algidy, która skradła moje serce. Koniecznie wypróbujcie, jeśli lubicie lody-kanapki. Nie jest to poziom włoskich lodów, ale i tak jest dobrze.
(2) Będąc w Warszawie odwiedziłam sklep z komiksami mojego kolegi-blogera i nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem sobie fotki z super słodkim Yodą.
(3) Nie istnieje na świecie nikt, kto cieszyłby się na mój widok bardziej niż ona. To zawsze podbudowuje.
(4) Najlepsza pamiątka przywieziona z Włoch :)
Dopiero co wróciłam do Krakowa, ale już mam ochotę znów gdzieś jechać. Jest szansa, że mi się uda, więc maj zapowiada się równie ciekawie :) Mam nadzieję, że dla was też!
Jak zwykle zachęcam was do śledzenia mojego profilu na instagramie, gdzie na bieżąco wrzucam różne zdjęcia - KLIK.
Em