czwartek, 15 maja 2014

Kosmetyczne zakupy z Włoch (LUSH, Urban Decay, Too Faced, KIKO)

Kiedy mój wyjazd do Włoch był już pewny, zajęłam się tworzeniem listy kosmetycznych pamiątek, które ze sobą stamtąd przywiozę. Postanowiłam trochę zaszaleć i pozwolić sobie na kilka zachcianek. Dużo łatwiej jest usprawiedliwić zakup produktów niedostępnych w Polsce :) Wstępną wersję listy pokazywałam wam TU i, jak zaraz zobaczycie, raczej się jej trzymałam. Przy okazji dziękuję za przypomnienie mi o KIKO!


 
LUSH
LUSH to firma, której mi w Polsce brakuje. Co prawda raczej nie robiłabym tam często zakupów (ceny są trochę za wysokie), ale jest jeden wyjątek.

Tym wyjątkiem są szampony w kostce. Poprzednią sztukę wykończyłam jakiś rok temu i od tamtej pory nie mogłam znaleźć żadnego szamponu w tradycyjnej formie, który by mi w stu procentach pasował. Tym razem zdecydowałam się na wersję Karma Komba (Karma - 8,25e) i po zaledwie kilku użyciach już jestem zachwycona. Na pewno poświęcę tym produktom osobny wpis.

Na zdjęciu widać, że kostka do masażu Each Peach (Peach&Love - 9,35e) poszła w ruch zanim zrobiłam zdjęcie :) Spodobała mi się od pierwszego użycia. W planach miałam co prawda inną, bardziej korzenną niż owocową wersję, ale po powąchaniu obu nie miałam wątpliwości, którą wybrać.



Skusiłam się też na dwa kawałki mydła. Honey I Washed The Kids (Nonsimangia! - 4,85e/100g) planowałam kupić już od dawna, dodatkowo wybrałam też Ice Blue (4,95e/100g), które ze względu na odświeżający, miętowy zapach będzie idealne na lato.

Długo zastanawiałam się, jaki produkt do kąpieli wybrać i w końcu postawiłam na światowy bestseller The Comforter (Flutti di Bosco - 7,25e). Za mną już pierwsza kąpiel i myślę, że ten kawałek wystarczy na co najmniej cztery.

KIKO
Salonów KIKO jest we Włoszech bardzo dużo, więc spędziłam w nich trochę czasu, przyglądając się produktom, ale ostatecznie zdecydowałam się tylko na trzy kredki/cienie w kremie (6,90e). Niestety za pierwszym razem trafiłam na poniszczone testery, które nie zachęcały do zakupu. Kiedy jednak wieczorem nie mogłam zmyć tych kredek z dłoni, postanowiłam, że muszę je wypróbować :)



Wybrałam trzy odcienie: 10 - intensywną, morską zieleń, która razem z zielonym tuszem essence gościła na moich oczach przez prawie cały wyjazd, 25 - neutralny, beżowy odcień z fioletowym tonem i 39 - chłodny, ciemny brąz, jakiego od dawna szukałam. Kredki świetnie się sprawdzają zarówno do robienia kresek, jak i na całą powiekę, ale im też planuję poświęcić osobny wpis, więc nie będę się tu rozpisywać.

SEPHORA
Wykończyłam moją ulubioną bazę pod cienie Urban Decay Primer Potion i musiałam zdecydować się na coś nowego, więc wybrałam tym razem Too Faced Shadow Insurance (17,90e).


I na koniec największy, typowo zachciankowy zakup, czyli paleta Urban Decay Naked3 (49e). Długo się jej przyglądałam, wychodziłam z Sephory i wracałam z powrotem, ale w końcu postanowiłam, że muszę ją mieć. No i mam. Jestem zachwycona efektem, jaki można tymi cieniami uzyskać na oczach - sama nie sądziłam, że tak dobrze będzie mi w tej gamie kolorystycznej! Możecie się oczywiście spodziewać osobnego wpisu za parę tygodni :)

Jestem bardzo zadowolona z moich włoskich zakupów, na razie wszystkie produkty spisują się świetnie. Z reguły nie kupuję typowych pamiątek, więc te kosmetyczne są w moim przypadku idealne. Dopiero co wróciłam, a już mam ochotę znów gdzieś jechać! W końcu, jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia :)

Em