Pomysł na podobny wpis chodził mi po głowie już od dłuższego czasu. Moja droga do wczesnego wstawania była bardzo długa i wymagała sporo motywacji, ale w końcu się udało. Jeszcze kilka lat temu sporadycznie zdarzało mi się położyć do łóżka przed północą. Kładłam się zwykle koło drugiej czy trzeciej, ale często - jeśli wiedziałam, że nie muszę wstać rano - była to nawet czwarta czy piąta. Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby nie to, że zwykle ten czas przeznaczałam na całkowicie bezproduktywne przeglądanie internetu (w końcu już wieczór/noc, za późno, żeby robić coś pożytecznego). To były studia, więc oczywiście wiele nocy spędzałam na robieniu typowo studenckich rzeczy (imprezowanie i picie - czuję się staro, pisząc to, bo teraz nie robię już ani jednego, ani drugiego). Pod sam koniec studiów coś mi jednak zaczęło przeszkadzać i moim noworocznym postanowieniem 2013 było nauczenie się chodzenia spać przed północą. Tak, nie pomyliłam się w roku - cały proces zajął mi dwa lata. Teraz najchętniej kładę się do łóżka około 22, tak żeby o 23 już na pewno spać. Budzę się codziennie rano o godzinie, o której jeszcze parę lat temu trzeba było mnie siłą ściągać z łóżka. Miałam kryzysy, kiedy wydawało mi się, że wczesne wstawanie nie jest dla mnie, ale na szczęście minęły, a ja jestem zorganizowana i produktywna jak nigdy dotąd.
Zacznijmy od początku. Pod koniec 2012 roku byłam już na ostatnim roku studiów, pracowałam i moje życie stawało się coraz bardziej uporządkowane. Nie mogłam już przesypiać całych wolnych dni w tygodniu, bo takich nie miałam. Wiadomo, że na studiach zdarzają się dni, kiedy zajęć nie ma, lub takie, kiedy na myśl o porannym wykładzie przewracamy się na drugi bok i śpimy dalej. Jeśli rano naprawdę musiałam wstać na zajęcia, a jak zwykle położyłam się spać bardzo późno, podczas pierwszego możliwego okienka szłam do domu się zdrzemnąć. Do tej pory została mi umiejętność bezproblemowego zasypiania w ciągu dnia, ale staram się nie korzystać z niej zbyt często.
Taki tryb życia na pewno nie sprzyjał produktywności. Po południu spałam, wieczorem wydawało mi się, że jestem już zbyt zmęczona, żeby cokolwiek robić, i oddawałam się słodkiemu lenistwu. Szczerze mówiąc, trochę brakuje mi tego, że nie miałam w związku z tym żadnych wyrzutów sumienia. Teraz nawet kiedy przychodzi czas zasłużonego odpoczynku, mam wrażenie, że powinnam zająć się czymś bardziej pożytecznym - też tak macie?
Nadszedł 1 stycznia 2013 roku i postanowiłam zacząć od razu. Moim celem było nauczenie się zasypiania przed północą. Nie będę udawać, że było to łatwe. Przez kilka miesięcy często po prostu leżałam w ciemności przez godzinę czy dwie, zanim w końcu się udało. Ale starałam się być konsekwentna i w końcu powoli zaczynałam się przestawiać - jeszcze przed północą zaczynałam być śpiąca i szybko zasypiałam. Niestety nie wpłynęło to jakoś bardzo na moją godzinę wstawania. To znaczy jasne, wstawałam rano, bo dzwonił budzik. Ale jeśli nie dzwonił, to spokojnie mogłam spać do dziesiątej czy jedenastej.
Potem studia się skończyły i moje życie zostało jeszcze bardziej wepchnięte w sztywne ramy, więc chodziłam spać koło 23, wstawałam koło 7, bo musiałam. Kilka miesięcy temu miałam chwile zwątpienia, kiedy kilka razy pozwoliłam sobie zarwać noc, pracując do późna - nic mnie nie rozpraszało, było ciemno i cicho i miałam wrażenie, że jestem bardziej produktywna. Kryzys jednak dość szybko minął i wróciłam do wczesnego chodzenia spać i wczesnego wstawania.
Jak to wygląda teraz? Chodzę spać między 22 a 23, wstaję około 7 rano. Mój organizm wreszcie to zaakceptował, co ma zarówno swoje plusy, jak i minusy.
Największy plus jest taki, że pierwszy raz w życiu budzę się sama około siódmej. Zawsze zdziwiona patrzyłam na ludzi, którzy potrafią sami budzić się rano, a teraz w końcu dotyczy to także i mnie! Nie mam też problemu ze wstaniem o piątej czy szóstej - czasem wolę nastawić budzik na taką godzinę i wcześniej rozpocząć dzień. Zawsze jestem dumna z tego, że np. jest dopiero dziewiąta, a ja zrobiłam już coś, na co dawałam sobie czas do południa.
Minus jest jeden, ale niestety czasem potrafi utrudnić życie. Mój organizm już około 22 zwalnia obroty, około 23 powieki zaczynają mi ciążyć, a o północy jestem nie do życia i najchętniej położyłabym się spać w miejscu, w którym stoję. W tym momencie imprezy przestaję już nadawać się do czegokolwiek i wychodzę, a jak wiadomo, najlepsza zabawa zaczyna się dopiero wtedy.
Mimo wszystko jestem zadowolona z tego, jak wygląda obecnie mój rozkład dnia. Dzięki temu, że nie przesypiam poranka i/lub popołudnia, udaje mi się zrobić o wiele więcej. Co prawda nie oglądam już tylu seriali co kiedyś (nocami wciągałam jeden odcinek za drugim!), ale za to mam więcej czasu na wszystko inne - rano chodzę na basen (ostatnio znowu tuż po otwarciu byłam sama na całej pływalni!), spokojnie piję kawę, spotykam się z przyjaciółką na śniadanie lub po prostu pozwalam sobie na chwilę relaksu z książką.
Po więcej zdjęć zapraszam na instagram.com/martamardyla |
Wiem, że wiele osób przeszło podobną drogę od bardzo późnego do bardzo wczesnego chodzenia spać. Dajcie znać, jakie mieliście metody i przede wszystkim - jak wykorzystujecie swoje poranki?
Też staram się zasypiać o podobnej porze. Niestety, moja praca wymaga wstawania w okolicach 5. Sama z siebie nie obudzę się o tej godzinie, ale teraz udaje mi się wstawać po pierwszym dźwięku budzika, bez ciągłych drzemek i przekręcania się na drugi bok :).
OdpowiedzUsuńJa ostatnio czasem budzę się o 6 i aż śmiać mi się chce, kiedy widzę, która jest godzina, i wyobrażam sobie minę samej siebie sprzed kilku lat widzącej mnie obecną ;)
UsuńJa mam ten problem, że choćbym się obudziła minutę przed planowaną porą (budzikiem) to i tak jeszcze pójdę spać... Nie rozumiem, czemu to robię.
UsuńTrzeba znaleźć w sobie siłę, żeby oprzeć się pokusie i po prostu wstać. Myślę, że gdybym nie wstawała, to mogłabym tak dosypiać do południa.
UsuńJa codziennie muszę wstawać o 5:20.. kładę się spać około 21/22, bo oczy same mi już lecą o tej porze, i porównując się do moich koleżanek to i tak jest dosyć wcześnie.. im jestem starsza, tym bardziej widzę ile czasu mi ucieka na bzdety :)
OdpowiedzUsuńzazwyczaj spię do 10-11 ...
OdpowiedzUsuńod paru dni ( może to kwestia pory roku/pogody) budze się o 6-7 i nie chce mi się spać. Ostatnio byłam mega zdziwiona i jednocześnie zadowolona jak okazało się że, o godzinie 9 mam już zrobiony obiad, pranie a sama jestem gotowa do wyjścia :) ! troszkę mnie to zmotywowało i nastawiam budzik na wcześniejsze godziny:)
Ja absolutnie nie jestem w stanie zasnąć przed godziną pierwszą w nocy. Wiem co mówię bo próbowałam setki razy jednak nie mogę zasnąć wcześniej niż ta godzina. Jestem trochę chyba typem sowy bo uwielbiam pracę w nocy. :D Niestety dla mojego organizmu nie przekłada się to wcale na późniejsze wstawanie bo nieważne o której pójdę spać codziennie wstaje punkt 9 bo szkoda mi dnia na dłuższe wylegiwanie się w łóżku. :-) Bardzo fajny ,,eksperyment" przeprowadziłaś i cieszę się, że Ci się udało zaprogramować organizm, ja niestety poległam.
OdpowiedzUsuńAaaaaa to o tym ostatnio wspominałaś na Instagramie :D Obiecaj mi, że na następnym Smoku przeprogramujesz się na jeden wieczór i nie znikniesz tak szybko, co? :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała, ale w czwartek zaczynałam już odlatywać i naprawdę musiałam wrócić do domu. To są właśnie te momenty, w których żałuję, że nie potrafię już bez problemu wytrzymać do rana :(
UsuńNigdy nie byłam ani rannym ptaszkiem ani nocną sową. Mogę się położyć o 22.00 i spokojnie spać do 10.00 ;)
OdpowiedzUsuńCo ciekawsze, w tygodniu, z racji pracy wstaję około 6.30 i jestem wtedy mega niewyspana. Pierwszą myślą jest, to że jak wrócę to położę się spać (na szczęście w ciągu dnia zapominam o tym planie). Za to w weekendy sama budzę się między 6.00-7.00 i ze zdziwieniem stwierdzam, że w sumie to jestem wyspana. Jak na złość ;) Czasami wstaję wtedy wcześniej i ogarniam domowe sprawy, a czasami czytam i wyleguję się w łóżku jeszcze trochę :) Z zasypianiem w dzień też nie mam problemów - wystarczy, że przyłożę głowę do poduszki :)
Ja cały czas nie mogę uwierzyć, jak długie są weekendy, kiedy się wcześnie wstaje :) Można zrobić tyyyle fajnych rzeczy i jeszcze zostanie masa czasu na leniuchowanie!
UsuńJa niestety zaliczam się do osób, które spałyby ile wlezie - mój rekord to 19 godzin snu bez przerwy, masakra! Takie wyczyny nie zdarzają mi się często, ale u mnie to normalne, że w tygodniu śpię 3-6 godzin, a w weekend "nadrabiam" i śpię od 9 w górę, a i tak musi mnie obudzić alarm, żebym wstała. Zdarza mi się też zasypiać w tygodniu na zajęcia, bo nie słyszę budzika dzwoniącego nad uchem, mimo że ogólnie na słuch nie mam co narzekać. Kilka lat myślałam, że moje budziki są zepsute, ale okazało się, że z nimi wszystko w porządku, ale ze mną nie do końca, bo mam taki mocny sen... :D Będę starać się to zwalczyć, bo to na pewno nie jest dobre dla zdrowia. Mam nadzieję, że powoli uda mi się ogarnąć i wprowadzić podobne zmiany do Twoich. :)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś miałam to samo, ale jak widać, to chyba wynikało po prostu z tego nieregularnego chodzenia spać. Pamiętam pewną śmieszną sytuację, kiedy wróciłam z imprezy nad ranem i od razu położyłam się spać. Budzę się chwilę później jakoś dziwnie wyspana, zastanawiam się, jak to możliwe, że spałam tylko godzinę czy dwie (wciąż było ciemno). Okazało się, że to był wieczór następnego dnia :D
Usuńteż tak miałam, że na studiach zarywałam całe noce, a potem spałam do 12.00 czy 13.00. Teraz taka godzina to połowa mojego dnia w pracy:) Nie miałam żadnej metody, żeby przestawić się na inny tryb, wystarczy, że dwa razy wstałam o 7.00 do pracy, a wieczorem byłam tak zmęczona, że nawet gdybym chciała nie wysiedziałabym do północy. Teraz chodzę spać w godzinach 23.30 - 24.00, a wstaję o 7:30. I też mam taką umiejętność, że zasnę w ciągu dnia o dowolnej porze.
OdpowiedzUsuńJa teraz też chodzę spać koło 23, ale niestety, pomimo, że robię tak prawie od roku, mój organizm nie jest przestawiony i ledwo wstaję o tej 7 :( A jak mam wolne (czyli rzadko), mogłabym spać do 12, a potem tracę cały dzień.....tak źle i tak niedobrze ;)
OdpowiedzUsuńja nigdy nie umiałam spać do 10-11, najpóźniej budzę się około 8, ale to nie znaczy, że łatwo mi się wstaje :) no i w dzień to muszę być bardzo bardzo zmęczona żeby zasnąć :)
OdpowiedzUsuńJa mogę późno chodzić spać, ale rano muszę odespać. Niestety nie mogę pozwolić sobie na to w tygodniu, więc w sobotę i niedzielę odrabiam cały tydzień śpiąc do 10-11 :))
OdpowiedzUsuńspie w takich samych godzinach:)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nadal zdarza mi się spać do 11, ale na taki luksus pozwalam sobie tylko w weekendy. Na co dzień wstaję przed 7 rano, a kładę się spać przed północą. Bywa, że zasypiam po 21, ale nigdy nie później niż przed 24. Kiedyś było to dla mnie nie do pomyślenia i szalałam do 2-3 nad ranem. Dzisiaj ciężko mnie wyciągnąć na imprezę lub wieczorne piwo, nawet w piątek, bo szybko robię się senna.
OdpowiedzUsuńJa ostatnio w niedzielę spałam do 9.30 i byłam w szoku, że nie obudziłam się sama wcześniej :) Po kilkanaście godzin wciąż potrafię spać, ale w drugą stronę - jeśli np. boli mnie głowa i położę się o 18, to spokojnie mogę przespać cały wieczór i całą noc.
UsuńPróbowałam kiedyś, ale u mnie 8 godzin snu daje różne efekty w zależności od pory dnia/nocy. Spanie 24-8 - super! 22-6 - choćby nie wiem co, to i tak nie mogę wstać. No i moje zajęcia tańca kończą się późno, potrzebuję też czasu na wyciszenie. Dlatego poddałam się i przestałam walczyć, zaraz znikam spać i wstaję koło 8 ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tych zajęć tańca! Ostatnio naszła mnie ochota na taniec, ale w Krakowie znalazłam dla dorosłych tylko taniec towarzyski :(
UsuńChyba źle zrozumiałam - w całym Krakowie tylko taniec towarzyski? To niemożliwe!
UsuńJa najbardziej kocham reggaeton <3 Od paru lat co roku jest w Krakowie festiwal reggaetonowy, na który jeżdżę z Gdańska i strasznie zazdroszczę, że tam jest tylu instruktorów a u nas na Pomorzu tylko jedna osoba! I salsa kubańska też na południu Polski jest bardziej popularna niż tutaj. Mam nadzieję, że coś sobie znajdziesz, taniec jest niesamowity, tak wciąga i dale tyle świetnych rzeczy!
Też mi się wydaje, że niemożliwe, ale wujek google nie pokazuje mi innych zajęć tanecznych dla początkujących (poza tym nieszczęsnym towarzyskim) niż dla dzieci/nastolatków :( Pewnie muszę po prostu popytać tu i tam.
UsuńTo powiem, że mam podobnie jak miałaś wcześniej. :) Jak wstawałam ok 4 do pracy, szlam spać najpóźniej d 23, ale jak miałam luz w pracy, to robiłyśmy na zmianę drzemkę. Jednak to nie to samo bo każdy telefon odgłos wybija z tego snu. Później przyszła choroba leczenie i skutki uboczne depresja bezsenność i dzikie bóle. :) Po leczeniu skutki oprócz boli zostały i tak się mecze z tym już 3 lata. :)
OdpowiedzUsuńNiestety pracuję na 3 zmiany tj. 6,14 i 22 i uporządkowany tryb żyvis u mnie nie wchodzi w grę. Najgorsze jest przestawienie sięvz nocek na dniówki i wstawac po 4...
OdpowiedzUsuńWspółczuję, przy takim trybie pracy organizm musi być wiecznie rozregulowany. Ja teraz nie wyobrażam sobie chodzić co kilka dni na nocki, albo zasnęłabym koło północy, albo byłaby to prawdziwa męczarnia!
UsuńDla mnie poranne wstawanie jest koniecznością! A raczej nawykiem, którego nie potrafię już zmienić. Cieszę się z każdego poranka, w którym jestem w stanie pospać dłużej. Niemniej na co dzień jestem juz na nogach o 8. Poranek to zdecydowanie najbardziej produktywny element mojego dnia!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, a na dodatek teraz te wiosenne poranki są takie pozytywne! Nie to co w zimie, kiedy było ciemno, szaro i zimno.
UsuńZnam problem. Teraz chodzę do pracy na 9 wiec siłą rzeczy musze rano wstać i w miarę wcześnie iść spać ale ogólnie w weekend odsyłam do tej 10 choć teoretycznie w tygodniu wcale nie śpię mało. Zawsze wstaje na styk by się wyszykowac do pracy. Po prostu lubię te leniwe poranki... Ale właśnie w łóżku ;)
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jestem stworzona do takiego trybu i bardzo chciałabym go realizować u siebie! Obecnie jednak moja rutyna wygląda zupełnie inaczej, a proces przestawiania się mógłby być bardzo trudny... zwykle wstaję między 9 a 10, w ciągu dnia piszę mgr/pracuję/lenię się, o 19-20 jest trening, 20-21 prysznic i robienie kolacji, ok. 22 idziemy z mężem do łóżka i odpalamy film... kończymy około północy, potem ok. 1h czytania książek i idziemy spać po 1. Niby wszystko ok, bo wyrabiam się z najważniejszymi rzeczami w ciągu dnia, nie śpię też po 12h, ale jednak też kocham to uczucie satysfakcji, że np. jest godzina 10, a ja już tyyyle zrobiłam. O ile sama bym się jeszcze przestawiła, to boję się, że do zmiany nie namówię męża, a nie potrafimy i nie chcemy rezygnować ze wspólnych rytuałów i zasypiania w tym samym czasie ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjmij moje gorące wyrazy współczucia z powodu pisania mgr :D Jak ja się cieszę, że mam to już za sobą! Rozumiem Twoją sytuację, na pewno musielibyście oboje zmienić tryb życia, a wiadomo, że to podwójna trudność.
UsuńJa muszę się w końcu zacząć przestawiać, ale problem w tym, że uwielbiam siedzieć nocami choć później zawsze mam wyrzuty sumienia jak wstaję o 12..
OdpowiedzUsuńCzytając Twój post, mam wrażenie, że czytam o sobie ;) Dokładnie na studiach miałam podobnie. Chociaż bywały momenty, że szłam na zajęcia na 7 rano a wieczorem na impreze i wracałam na drugi dzień o 7 i odsypiałam następny :) Teraz jednak wstaje o 7 a oczy mi już ciążą o 23 :)
OdpowiedzUsuńMoje problemy ze snem skończyły się jak nożem uciął w momencie, kiedy zaczęłam pracę na etacie. I tak się to kręci od 4 lat: chodzę spać o 23, wstaję o 6-7. Nawet w weekendy :-)
OdpowiedzUsuńOstatnio postanowiłam budzić się 15 minut wcześniej i ćwiczyć rano - to mi daje energię na cały dzień :-)
Ja zawsze byłam rannym ptaszkiem i nie umiałam zarwać nocy.. :)
OdpowiedzUsuńJa jestem niestety z tych osób, które najlepiej czują się w nocy, mogę pracować w nocy... Nie lubię rannego wstawanie, ale teraz kiedy jestem w ciąży mój organizm chyba sam się przestawia i coraz częściej o 7 rano jestem wyspana (nawet jeśli zasnę o 3, bo z zasypianiem też mam teraz problem) :)
OdpowiedzUsuńPopatrz, ile czasu zyskałaś ;) Przy okazji - gratuluję!
Usuńkurde post dla mnie... ja akurat mam tak, ze nie mam problemów z zasypianiem xD jesli położe się do łózka, przykryje kołdra w ulubiony sposób to po 5 minutach mnie po prostu nie ma, i nie ważne czy ejst 2, 5 w nocy, czy 22 ^^ poważnie... jestem dziwnym stworzeniem haha ale zgadzam się.. kurde do południa można tyle rzeczy zrobić, że szaleństwo... ja teraz odsłaniam żaluzję na całą noc i rano budzi mnie słońce ;) Tzn rano, dla mnie to 8-9 co dla mnie to i tak szaleństwo, bo zdarzało się, że wstawałam o 13 haha... masakra... ale obecnie się cieszę, że kładę sie spać w pół do 1 i to jest dla mnie coś nowego ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, kiedy budzi mnie słońce. Zwłaszcza teraz to doceniam po tych wszystkich długich miesiącach mroku i ciemności! ;)
UsuńJa zdecydowanie jestem nocnym markiem. Kiedy cały dom śpi- ja mogę robić wszystko. Wtedy jestem najbardziej produktywna i mogę się skupić. Rano nie potrafię :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę umiejętności porannego wstawania... Pocieszające jest to, że się tego po prostu 'nauczyłaś', czyli jest to możliwe! Chętnie wprowadziłabym u siebie też taki plan, ale nie wiem czy podołam :D
OdpowiedzUsuńTo straszne... bo czytam o sobie ;P ja jestem na etapie chodzenia spać 6 rano o spanie do bardzo pozna i też u mnie zaczęło się na studiach. Skoro Tobie się udało przestawić to i jest nadzieja dla mnie :)
OdpowiedzUsuńja o 20 kończę codziennie pracę, czasem w pracy zostaję do 22, ponad pół godziny na dojazd... także mnie to nie dotyczy :D
OdpowiedzUsuńale mam dni kiedy muszę o 7: 50 być już w pracy, a i tak kończę jak zwykle o 20 :x