Wesele bez alkoholu - kiedyś właściwie niespotykane, dziś organizowane coraz częściej. Temat ten chciałam poruszyć już wcześniej, ale ponieważ zostałam zaproszona właśnie na taką imprezę, postanowiłam trochę poczekać. Wesele, o którym mowa, odbyło się kilka dni temu i było bardzo udane - oczywiście nie tylko z tego jednego powodu. Nie różniło się jednak tak naprawdę prawie niczym od innych tego typu imprez - po prostu na stołach i w drink barze dostępne były same bezalkoholowe napoje, ale ludzie świetnie bawili się do rana.
Zacznę może od mojego podejścia do alkoholu. W mojej rodzinie nigdy nie piło się za dużo - jakieś wino do obiadu, nalewki dziadka na imieninach itp. Chyba nigdy w życiu nie widziałam moich rodziców pijących wódkę, a na pewno nigdy nie widziałam ich pijanych. Może właśnie z tego powodu kiedy byłam mała, panicznie bałam się pijanych ludzi. Na ich widok coś przewracało mi się w brzuchu i momentalnie zbierało mi się na płacz. Z czasem to oczywiście się zmieniało, zwłaszcza kiedy w czasach nastoletnich sama zaczęłam pić. Nigdy jednak nie pozbyłam się do końca tego niekomfortowego uczucia delikatnej paniki, kiedy obok mnie jest ktoś, kto przesadził z alkoholem. Jeśli jest to jakaś impreza, zwykle wtedy po prostu wychodzę. No chyba że sama jestem pijana i jest mi wszystko jedno, ale to nie zdarza się już od lat.
Czy to daje mi prawo do zorganizowania bezalkoholowego wesela? Tak. Ale jestem przekonana, że wiele osób uważa inaczej. Przeczytałam sporo różnych opinii w internecie i zwykle w kółko powtarzane jest jedno: "Najważniejsze, żeby goście dobrze się bawili". A guzik prawda, bo według mnie na ślubie i weselu ZAWSZE najważniejsze jest dobre samopoczucie młodej pary. Ten dzień ma wyglądać tak, jak oni chcą, a goście przychodzą po to, żeby dzielić z nimi radość z tych wyjątkowych chwil. I nawet jeśli woleliby, żeby coś wyglądało inaczej, powinni zachować to dla siebie.
Byłam na weselu, na którym alkohol lał się szerokim strumieniem. Przeżyłam. Byłam na takim, na którym wiele potraw mi nie odpowiadało, więc jadłam głównie owoce i ciasta. Przeżyłam. Przeżyłam wszystkie żenujące weselne zabawy, podczas których po prostu wychodziłam się przewietrzyć. I do głowy by mi nie przyszło, żeby narzekać. A na forach internetowych można znaleźć rozwlekłe opowieści niezadowolonych gości, którym chyba naprawdę się wydaje, że w tym wszystkim to właśnie im ma być najlepiej. Szeroko otwierałam oczy, czytając, że brak alkoholu na weselu to oznaka braku szacunku dla gości.
Wesele polega na cieszeniu się z radości bliskich osób, na spędzeniu z nimi tych wyjątkowych chwil. Jedzenie, alkohol i muzyka to tylko dodatek. Zresztą to tylko jeden wieczór, nawet największy mięsożerca nie umarłby od spędzenia nocy na wegańskiej imprezie.
Prawda jest taka, że nie przepadam za weselnym klimatem, więc sama prawdopodobnie w ogóle nie stanę przed takim wyborem, ale gdybym marzyła o zorganizowaniu poślubnej imprezy, raczej nie byłoby na niej alkoholu - dla mojego własnego psychicznego komfortu. I uważam, że każda młoda para ma prawo do takiej decyzji (podejmowanej najczęściej ze względu na o wiele ważniejsze powody niż zwykłe "nie bo nie").
Z jakiegoś powodu ślubne tematy bywają wyjątkowo kontrowersyjne, ale publikuję ten wpis, bo jestem wyjątkowo ciekawa, czy wy macie doświadczenia z weselami bez alkoholu. Może braliście w takim udział albo sami się na takie zdecydowaliście? A może słyszeliście o kimś, kto odmówił przyjścia, bo przecież na takie wesele to nawet nie opłaca się iść (true story - niestety)?