piątek, 17 lipca 2015

Mity dotyczące aparatu na zębach - nie taki diabeł straszny...

Kiedy podjęłam decyzję o założeniu na zęby aparatu, byłam... no, może nie przerażona, ale na pewno bardzo zaniepokojona tym, jak będzie mi się z nim funkcjonowało. Oczywiście, jak to ja, nastawiłam się na najgorsze (pracuję nad zmianą tej postawy!). Trochę rzeczy przeczytałam w internecie, inne chyba po prostu sama sobie wmówiłam. Za mną dopiero trzy miesiące, przede mną jeszcze piętnaście, więc pewnie nie powinnam się spieszyć z tego typu tekstem, żeby nie zapeszyć, ale co tam. Mam nadzieję, że przeczyta to ktoś, kto dopiero planuje wizytę u ortodonty i trochę podniesie go to na duchu.


MIT 1. PROSTOWANIE ZĘBÓW BOLI
Tak, pewnie mam szczęście. Tak, jeszcze długa droga przede mną. Ale z pełnym przekonaniem mogę napisać, że to lekkie pobolewanie, które czasami odczuwam, to nie jest prawdziwy ból zębów, na który byłam przygotowana. To właściwie po prostu nie jest ból. Nie bolało mnie tuż po założeniu, nie boli po przykręcaniu pierścieni na kolejnych wizytach. Nie wzięłam ani jednej tabletki przeciwbólowej ze względu na aparat. W tej kwestii jest cudownie.

MIT 2. ZĘBY PROSTUJĄ SIĘ POWOLI
Ha. Ha. Ha. Ja naprawdę byłam przekonana, że to wszystko trwa tak strasznie długo, bo zęby przesuwają się tak mniej więcej o milimetr na pół roku. Jest zupełnie inaczej - w początkowych fazach wszystko dzieje się bardzo szybko, potem jest już tylko żmudne poprawianie wad zgryzu, które trwa najdłużej. Żeby wam to zobrazować: w pierwszym miesiącu miałam założoną sprężynę, która zrobiła mi przerwę między jedynkami. Byłam w szoku, że od razu widzę, jak zęby się przesuwają, ale w jeszcze większym szoku byłam, kiedy ta szpara zniknęła mi w jeden dzień po zdjęciu sprężyny! Rano byłam u ortodonty, potem od razu wsiadłam w samochód i pojechałam nad morze - zanim dojechałam, po przerwie między jedynkami nie było śladu. Zęby potrafią przestawiać się naprawdę szybko.

MIT 3. WSZYSCY ZWRACAJĄ UWAGĘ NA APARAT
Tak, mam aparat kryształowy, więc siłą rzeczy jest on znacznie mniej widoczny. Ale mimo wszystko jest widoczny, dlatego początkowo bardzo dziwiło mnie zaskoczenie osób, przy których wspominałam coś na ten temat, a one zdziwione pytały, o czym ja w ogóle mówię. Myślę, że to się zmieni, kiedy będę miała założony też dół, ale wtedy już pewnie zupełnie nie będzie mi to przeszkadzać.

MIT 4. W TYM NIE DA SIĘ JEŚĆ!
Tak jak pisałam w notce o moim pierwszym tygodniu z aparatem, początkowo moim największym problemem było właśnie jedzenie. Miałam wrażenie, że wszystko zostaje mi na zębach, a to sprawiało, że w ogóle nie miałam ochoty na kolejne posiłki. Uczucie było bardzo nieprzyjemne, ale miałam nadzieję, że szybko się przyzwyczaję. Tak też się stało, po jakichś dwóch tygodniach już nie zwracałam na to uwagi.

MIT 5. MOŻE I DA SIĘ JEŚĆ, ALE NIE POZA DOMEM
Początkowo miałam opory przed jedzeniem w knajpkach, ale szybko się przekonałam, że aparat to naprawdę niewielka niedogodność. Jasne, że zaraz po posiłku trzeba lecieć do łazienki umyć zęby, ale zajmuje to tylko kilka minut, więc naprawdę nie ma o czym mówić. Tak, ludzie czasem dziwnie się patrzą, ale co z tego? Jedyny problem stanowią pikniki i inne sytuacje, w których nie ma takiego łatwego dostępu do umywalki. Wtedy trzeba po prostu uzbroić się w butelkę wody, żeby móc przynajmniej przepłukać zęby, nić dentystyczną i wyciorki, a także ograniczyć jedzenie tego, co najłatwiej zostaje w aparacie (chleb i inne rzeczy, w które trzeba się wgryzać).

Nie sądziłam, że tak szybko przyzwyczaję się do aparatu i zaakceptuję wszystkie związane z nim niedogodności, ale naprawdę nie jest źle! Przede mną jeszcze dolny łuk, który podobno czasem boli bardziej, i ekspander, który podobno jest najgorszy. Mimo wszystko jestem pewna, że nie będzie aż tak źle, jak zakładałam na początku. I was też, jeśli myślicie nad aparatem, zapewniam, że dacie radę. Nie ma się czym stresować :)

Zapraszam do śledzenia mnie w mediach społecznościowych: facebook | instagram | bloglovin | snapchat: martamardyla